Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
78.72 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:65.50 km/h
Temperatura:31.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:863 m
Kalorie: kcal

W krainie kamieni i procentów. Dzień 7.

Sobota, 5 lipca 2014 • dodano: 20.07.2014 | Komentarze 4

Jak najdalej od Mandre.

Kamienie i procenty. Mandre - Lun - Mandre.

Trzeci dzień na Pagu to idealny moment aby wybrać się na jeden z jego końców. Trasa wycieczki była prosta jak drut, gdyż przez wyspę z południa na północ biegnie tylko jedna droga, więc wybór celu dzisiejszej wycieczki ograniczał się tylko do tego czy jedziemy w prawo czy w lewo. Padło na lewo a główną atrakcją dnia miał być Ogród Oliwny w okolicach wsi Lun. Lekkie zachmurzenie, które towarzyszyło nam przez pierwsze kilkanaście kilometrów dawało nadzieję, że wyjazd będzie lekki, łatwy i przyjemny. Jednak, ku uciesze plażowiczów a naszemu zmartwieniu, na pozostałej części dystansu pogoda wróciła do normalnego, chorwackiego stanu. Ponad trzydzieści stopni w cieniu, brak chmur a co za tym idzie temperatura odczuwalna na paskiej patelni pewnie dużo ponad czterdzieści. W tej saunie przyszło nam zmierzyć się również z mocno pofałdowanym profilem wyspy co dla Agi było nie lada wyzwaniem. Ale po raz kolejny bez problemu dała radę, na koniec okraszając wyjazd poetyckimi epitetami dwunastoprocentowej ścianki, która jak wierny przyjaciel czekała na nas już przed samym Mandre ;)

Wyjazd z Mandre i dwa podjazdy na przywitanie się z trasą. Aga uśmiecha się od ucha do ucha, mieląc ze spokojem pod górkę. Pogoda sprzyja więc jedziemy w stronę Novaliji, dzieląc drogę z całą masą samochodów, które na szczęście kończą swą trasę właśnie w niej lub na jednej z pobliskich plaż. Bardzo duży ruch na trasie dojazdowej do tego miasta jest niczym przyjemnym i nawet przepiękne widoki po obu stronach drogi nie jest w stanie zrekompensować nam nerwów, które co chwile szargają nam kierowcy, mijając nas na przysłowiową gazetę. Przed miastem po raz pierwszy trafiamy na tablicę informującą o celu naszej przejażdżki, Ogrodach Oliwnych w Lun.
Ogrody oliwne w Lun, Pag
Ogrody oliwne w Lun, Pag © rmk

Po minięciu Novaliji ruch ustaje prawie kompletnie, przez co możemy jechać obok siebie i cieszyć się trasą, widokami i swoim towarzystwem :) Sielankę przerywa dość brutalnie słońce, które wyłania się zza chmur i uderza w nas z całą swoją mocą. Narzekanie zostawiliśmy jednak w Polsce, więc ciesząc się wakacjami, jedziemy dalej. Górka za górką, sunąc na północ, po prawej mamy spektakularny widok na wyrastające wprost z morza góry północnego Velebitu, po lewej na błękit Jadranu i okoliczne wysepki. Cisza i spokój dookoła sprawia, że kilometry ubywają powoli i leniwie.
Przydrożna kapliczka na Pagu
Przydrożna kapliczka na Pagu © rmk

Docierając do Lun zostawiamy na chwilę rowery pod jednym z drzew oliwnych i na pieszo idziemy połazić po ogrodzie oliwnym. Skoro to taka atrakcja, opisywana we wszystkich przewodnikach, to pewnie warto spędzić w niej trochę czasu. Ta myśl i ciekawość nieznanego pchają nas w nieznane. A te okazuje się dzikie i nieokiełznane. Oliwki owszem są, ale pośród wszystkiego innego. Garnków, gruzu, plastików wszelkiego rodzaju, kilku kanap, foteli, paru kołpaków, telewizora i innych śmieci. Do tego misternie tkane, pajęcze sieci, które są wszędzie a najbardziej lubią być na mej twarzy. Coś tu nie gra, prawda?  Ależ skąd, przecież jest ścieżka... Wracamy po swoich śladach, pakujemy się na rower i jedziemy dalej.
Coś tu jest nie tak Kochanie ;)
Coś tu jest nie tak, Kochanie ;) © rmk

Okazuje się, że to nie tutaj, to po drugiej stronie drogi. Czasem warto lepiej przyjrzeć się tablicom informacyjnym ;)) Postanawiamy najpierw zajechać na sam koniec wyspy, odpocząć od słońca, zjeść coś dobrego a następnie przystąpić do eksploracji właściwych ogrodów. Teraz już bez pudła ;)
Ogrody oliwne w Lun
Ogrody oliwne w Lun © rmk

W samym Lun nie ma zbyt wiele ciekawego do zobaczenia, pstrykamy kilka fotek, tak dla zasady i mocno z górki śmigamy prosto nad morze. 
Lun, Pag
Lun, Pag © rmk
Lun, Pag
Lun, Pag © rmk

Końcowym przystankiem na Pagu jest malutka osada Tovarnele. Po dotarciu do niej, jedziemy na małą sesję foto na sam koniec wyspy. Dalej jest już tylko morze. Na wyciągnięcie ręki jest Rab, Losinj, Cres i mniejsze wysepki. Piękny widok sprawia iż spędzamy tu trochę czasu.
Koniec Pagu. Widok na Rab i Velebit
Koniec Pagu. Widok na Rab i Velebit © rmk

Przed powrotem uzupełniamy kalorie przepysznymi palacinkami w miejscowej konobie i pijemy mocną kawkę. Za dużego wyboru lokalowego nie ma ale słońce tak grzeje, że każde miejsce z naleśnikami i cieniem jest na wagę złota. Nie chce nam się stąd ruszać...
Chcesz zjeść? Zwolnij bo przejedziesz kelnera ;)
Chcesz zjeść? Zwolnij bo przejedziesz kelnera ;) © rmk
Paliwo rowerzystów, palacinki :)
Paliwo rowerzystów, palacinki :) © rmk
Tovarnele, Pag
Tovarnele, Pag © rmk

Siedzenie rozleniwia więc gdy ruszając w drogę powrotną wyrasta przed nami, wprost z plaży, dwudziestoprocentowy podjazd mięśnie lekko protestują. Trochę mielenia korbą i na jego szczycie trafiamy na zjazd w kierunku prawdziwych ogrodów oliwnych.
Z plaży w góry ;) Tovarnele, Pag
Z plaży w góry ;) Tovarnele, Pag © rmk

Asfalt się kończy wraz z wjazdem w tę atrakcję, więc mamy przed sobą trochę kręcenia po ostrych jak brzytwa kamieniach i szutrach. Upał staje się nie do zniesienia przez co czujemy lekkie rozczarowanie tym co widzimy. Po części jest to spowodowane pogodą a po części tym, że oliwki owszem są i ładne ale w sumie wszędzie takie same. Po wizycie w ogrodzie czujemy bardziej ulgę, że to już koniec niż zachyt nad co miał do zaoferowania. I tak bywa...
Ogrody oliwne w Lun
Ogrody oliwne w Lun © rmk

Naszym największym problem w drodze powrotnej staje się gospodarowanie wodą do picia. Upał jest potworny, odczuwalna temperatura wychodzi ponad wszelkie normy więc wody ubywa w sprinterskim tempie. Źródeł po drodze brak, sklepów brak więc zaczyna być niewesoło. Z opresji ratuje nas, sprzedający przy drodze różne miejscowe alkohole, Chorwat. Nie, nie dał nam wina, rakiji czy innych napitków a wody z kranu. Nasza prośba właśnie o nią tak go poruszyła, że chciał abyśmy trochę u niego poczekali aż on ją w jakiś sposób schłodzi. Dobry z niego człowiek ale dla nas nawet zwykła kranówka była na wage złota więc po napełnieniu bidonów ruszyliśmy dalej. Jadąc i smażąc się w jednym spotkaliśmy na drodze naprawdę sporego węża. Żywy i bardzo szybki, napędził nam nieco stracha. Jak się później okazało, był to poskok, jadowity dziad który potrafi narobić problemów...
Jeden z paskich kościółków
Jedna z paskich cerkwi, gdzieś przy drodze Lun - Novalija © rmk

Mając już powoli dość temperatury zjechaliśmy z drogi do domu na plażę Ćistę, gdzie prawie wjechaliśmy rowerami do wody taką mieliśmy ochotę na kąpiel. Radość i ulga po wejściu do wody była niesamowita.
Oby do wody :) Plaża Ćista, Pag
Oby do wody :) Plaża Ćista, Pag © rmk
Oby do wody :) Plaża Ćista, Pag
Oby do wody :) Plaża Ćista, Pag © rmk
Plaża Ćista, Pag
Plaża Ćista, Pag © rmk
Plaża Ćista, Pag
Plaża Ćista, Pag © rmk

Po długiej kąpieli przyszedł czas na powrót, więc nieśpiesznie udaliśmy się do Mandre. Ukoronowaniem wycieczki był ostatni, 12%-owy, podjazd zaraz za Kolan, na którym minęliśmy dwóch rodaków na rowerach, którzy powoli przechodzili w stan hibernacji na tej hopce. Po naszemu przekazali nam co myślą o tym, że brak tu płaskiego. Ciężkie wakacje przed nimi ;)
Powrót już przy zachodzącym słońcu
Powrót już przy zachodzącym słońcu © rmk

Wycieczka bardzo udana, moja kochana pogromczyni kilometrów zaliczyła pierwszy wyjazd w takiej temperaturze i z tyloma hopkami po drodze a po przyjeździe nie rzucała we mnie inwektywami a dostałem nawet buziaka i pochwałę za ciekawą trasę. I takie wakacje to ja rozumiem ;)))


Komentarze
rmk
| 08:13 wtorek, 22 lipca 2014 | linkuj Nie zdążyłem go sfotografować bo są one bardzo szybkie a tak wogóle to ja go prawie przejechałem. Teraz mamy z tego uciechę, wtedy nasze miny były zupełnie inne. Kilometr dalej spotkaliśmy drugiego, ale już nie tak dużego i wylegującego się spokojnie na poboczu. W ostatni dzień spotkałem takiego dziada w górach ale już nie na rowerze a na pieszo. Wtedy było jeszcze ciekawiej ;)
Ten znak nas powalił, u nas w przepisach taki nie istnieje ;)))
Trollking
| 17:27 poniedziałek, 21 lipca 2014 | linkuj Szkoda, że tego gada nie sfotografowaliście, byście mieli reportaż w klimacie horroru :) a znak ostrzegający przed nisko latającymi kelnerami - rewela :)
rmk
| 10:43 poniedziałek, 21 lipca 2014 | linkuj Termostat wysiada :)
Jurek57
| 21:59 niedziela, 20 lipca 2014 | linkuj Ciepło , ciepło ... ale i u nas w tym temacie ostatnio nie najgorzej ! :-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa obled
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]