Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Kujawsko - Pomorskie

Dystans całkowity:1120.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:47:05
Średnia prędkość:23.79 km/h
Maksymalna prędkość:57.40 km/h
Suma podjazdów:5045 m
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:160.01 km i 6h 43m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
164.00 km 0.00 km teren
06:06 h 26.89 km/h:
Maks. pr.:45.90 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:705 m
Kalorie: kcal

Bydgoszcz.

Piątek, 21 lipca 2017 • dodano: 09.09.2017 | Komentarze 6



Do każdej wycieczki można tworzyć wiele ideologii. Pojechałem tam bo to, bo tamto, a może jeszcze coś innego. Polityki na moim blogu nigdy nie było i nie będzie ale w ten dzień postanowiłem przejechać się rowerem, tak prostu po tym jak niejaki polityk płaszczak mówił w telewizji, że ludzie chodzą na demonstracje przez przypadek, idąc na spacer spotykają się i tak wychodzi taka rzesza osób. Taka ideologia z rana popłynęła do moich uszu i był to wystarczający powód aby wyciągnąć rower i pojechać tam gdzie mnie jeszcze nie było.

Wypiłem więc kawę razem z Żonką, pobawiłem się trochę z Michasiem i około jedenastej wyruszyłem do Bydgoszczy. Ot tak, po prostu. Tyle razy już planowałem żeby tam pojechać i nic z tego nie wyszło, że teraz po prostu wsiadłem i po kilku godzinach tam byłem. Jak widać, brak planu okazał się najlepszym planem.

Jadąc, uciekałem przed deszczem. Kompletnie nie wiedziałem jaka ma być dzisiaj pogoda, w którą stronę wieje i tak dalej. Wiało głównie z boku, dość mocno a ostatnie dwadzieścia kilometrów jechałem pod bardzo silne powiewy. Minęły mnie dwie burze, deszcz złapał dopiero jak wróciłem do Poznania pociągiem.

Sama trasa była jak najprostsza i kompletnie beznadziejna. Ruch na drodze wojewódzkiej duży, momentami bardzo. Kierowcy z gatunku idiotów jeździli grupami i było ich sporo. Widoki żadne, zabytków brak.

Wyszło jak wyszło. Jak na swoje możliwości, przyzwyczajenia i chęci jechałem dość szybko. Bardzo rzadko zdarzają mi się takie wyjazdy, tym razem był wyjątek. 

Bydgoszcz odwiedziłem po siedemnastu latach. Napisać, że się zmieniła to tak jakby nic nie napisać. Podobało mi się nad Brdą, bardzo ładne i zadbane bulwary. Muszę tam wrócić i na spokojnie zobaczyć to wszystko raz jeszcze. Dobre pół godziny posiedziałem na schodach przy operze i rozmawiałem w tym czasie z miejscowym rowerzystą, Panem Stanisławem. Starszy jegomość ale zapalony turysta i kolarz. Opowiadał ciekawie i z pasją o swoim mieście i tym co można wokół zobaczyć. Właściwie to był monolog z jego strony, ja tylko słuchałem. Na koniec podziękował mi za towarzystwo i powiedział, że dawno nie miał okazji pogadać z kimś kto rozumie jego pasje. Przybiliśmy sobie piątkę i pojechaliśmy każdy w swoją stronę. To był najlepsze pół godziny z tej wycieczki.


Kcynia.


Szubin.


Bydgoszcz.

Zaliczone gminy: Kcynia (401), Szubin (402), Łabiszyn (403), Nowa Wieś Wielka (404), Białe Błota (405), Bydgoszcz (406)

Dane wyjazdu:
96.70 km 0.00 km teren
03:31 h 27.50 km/h:
Maks. pr.:47.80 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:370 m
Kalorie: kcal

Przez Wisłę.

Wtorek, 2 maja 2017 • dodano: 03.05.2017 | Komentarze 4

Przejdziem Wisłę? A może przejedziem? Myśmy przepłynęli.

--
Wkrótce więcej słów.


Rynek w Lipnie.


Okolice Starych Rybitw.


Dolina Wisły, przed Nieszawą.


Oczekiwanie na prom do Nieszawy. Ponad kilometr Wisły dzieli nas od drugiego brzegu.


A z promu prosto na skarpę w Nieszawie. Jurek się wspina.


Wszystkim Gorąco Polecam tę restaurację w Inowrocławiu. Pyszne jedzenie, spore porcje i rozsądne ceny. A co najważniejsze - można bezproblemowo wejść do środka z rowerem!! Byłem tu już trzykrotnie i pewnie jeszcze tu wrócę :)

Zaliczone gminy: Bobrowniki (376), Czernikowo (377), Nieszawa (378), Waganiec (379), Bądkowo (380), Zakrzewo (381), Dąbrowa Biskupia (382)


Dane wyjazdu:
246.70 km 0.00 km teren
11:13 h 21.99 km/h:
Maks. pr.:57.40 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1460 m
Kalorie: kcal

Jo.

Poniedziałek, 1 maja 2017 • dodano: 03.05.2017 | Komentarze 8

Dobrze jedziemy? Jo.
---
Tak mówią tam gdzie jeździliśmy. Więcej napiszę niedługo, tymczasem tylko kilka zdjęć.


Zaczynamy zabawę od Gdańska Głównego.


Jurek na Długim Targu w Gdańsku.


Długi Targ w Gdańsku.


Jurek na Długim Targu w Gdańsku.


Most nad Motławą i brama do Długiego Targu w Gdańsku.


Przepiękna promenada nad Motławą w Gdańsku.


Płasko bardziej niż w Wielkopolsce ;) Okolice Osic.


W Tczewie niepodzielnie panuje Wiosna ;)


Tczewski, stalowy rekordzista. Swego czasu największy w Europie i jeden z największych mostów na świecie, 837m długości. Obenice, niestety, w remoncie i przez to zamknięty dla ruchu.


Z Jurka szosą na tle mostu w Tczewie.


Jurek przed Piekłem.


Węzeł wodny w Białej Górze. Piękny i ogromny przykład budowli hydrotechnicznej. Tu się łączy Wisła z Nogatem.


Zamek kapituły pomezańskiej w Kwidzynie. Monumentalna, krzyżacka, budowla przy której czułem się malutki jak mrówka.


Wiślane krajobrazy pomiędzy Janowem a Pastwą. Potężny przeciwpowodziowy wał ciągnie się i ciągnie.


Za Kwidzynem jazda po płaskim się skończyła i zaczęły się niekończące pagórki. Raz w górę...


Raz w dół. Jurek pędzi w kierunku Leśniewa.


Grudziądzkie spichlerze.


Zamek Krzyżacki w Radzyniu Chełmińskim.


Rynek w Wąbrzeźnie.


Zamek krzyżacki w Golubiu-Dobrzyniu.

Zaliczone gminy: Gdańsk (351), Pruszcz Gdański - obszar wiejski (352), Cedry Wielkie (353), Suchy Dąb (354), Tczew - obszar wiejski (355), Tczew - teren miejski (356), Miłoradz (357), Sztum (358), Ryjewo (359), Kwidzyn - obszar wiejski (360), Kwidzyn - teren miejski (361), Sadlinki (362), Grudziądz - obszar wiejski (363), Grudziądz - teren miejski (364), Gruta (365), Radzyń Chełmiński (366), Wąbrzeźno - obszar wiejski (367), Wąbrzeźno - teren miejski (368), Dębowa Łąka (369), Golub-Dobrzyń - obszar wiejski (370), Golub-Dobrzyń - teren miejski (371), Zbójno (372), Kikół (373), Lipno - obszar wiejski (374), Lipno - obszar miejski (375)

Dane wyjazdu:
134.50 km 0.00 km teren
04:26 h 30.34 km/h:
Maks. pr.:44.20 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:564 m
Kalorie: kcal

Inowrocław.

Niedziela, 2 kwietnia 2017 • dodano: 03.04.2017 | Komentarze 6

Miały być niedzielne burze ale na niebie nic ich nie zapowiadało więc dwunastą wsiadłem na rower i pojechałem przed siebie. Wyjazd skończyłem w Inowrocławiu. Dziwna to była wycieczka. Szybka, wiosenna, nieplanowana i kompletnie bez pomysłu na to gdzie jechać i jak dojechać tam gdzie miała się skończyć. Spontaniczne kręcenie z dziurawą oponą i wibracjami.



Do południa bawiłem się z Michasiem i z nadzieją patrzyłem za okno. Słońce było, chmury były ale deszczu ani tym bardziej burzy nic nie zapowiadało, poza pogodynkami oczywiście. Pakuję więc aparat, trochę daktyli z rodzynkami, wodę do picia, portfel i w drogę. Po chwili wracam się jeszcze po mapę, może się przydać bo sam nie wiem gdzie jechać i jak z stamtąd wrócić.

Bezwiednie udaję się w kierunku Gniezna, wiatr wieje w moją stronę jedzie się szybko i przyjemnie. Stara piątka przemianowana jest teraz w drogę gminną ale jej nawierzchnia jest świetna i można czerpać przyjemność z jazdy. Po nieco półtorej godzinie kręcenia siadam na gnieźnieńskim rynku, wyciągam suszone owoce i w promieniach słońca zastanawiam się co tu ze sobą począć. Wyciągam mapę i przypominam sobie o tym, że całkiem niedaleko mam miejsce, które zamierzałem już kiedyś odwiedzić ale do tego nie doszło. Mój wybór pada więc na Strzelno z jego romańskimi zabytkami. Kwestią podstawową staje się teraz ułożenie drogi tak aby nie jechać krajówką, która na tym odcinku jest fatalna. Po wyjeździe w stronę Trzemeszna okazuje się jednak, że ruch jest mały i mogę bez większych problemów te kilka kilometrów się przemęczyć. Cały czas jadę dość szybko, zmęczenia nie widać ani nie czuć, jest dobrze. Przed Trzemesznem wskakuję na chwilę na świetną, nową asfaltową DDR-kę, na którą wjazd jednak prowadzi przez podwójną linię ciągłą. Jak widać nie można zrobić idealnie wszystkiego, zawsze pod górkę...


Bazylika prymasowska Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gnieźnie.

Od Trzemeszna do Strzelna jadę bocznymi drogami. Droga faluje, pojawiają się pagórki i jeziora. Niestety nawierzchnia pozostawia wiele do życzenia i zaczynam się obawiać o żywot opony, która od wczoraj jest dziurawa w trzech miejscach i przy szybszej jeździe czuję takie wibracje jakbym jechał z mocno scentrowanym kołem. Nie jest to ani przyjemne ani zbyt mądre ale co zrobić gdy pasja wygrywa z rozsądkiem. Obiecuję sobie, że po przyjeździe do domu opona idzie na śmietnik, dalej tak nie pociągnę. 


Okolice Trzemżalu.


Pomożecie? Pomożemy :)


Grunt to grunt.

Gdy cała trasa prowadzi asfaltem zawsze muszę coś dodać od siebie. Tym razem skracam drogę pomiędzy Szydłowem a Łosośnikami i trzy kilometry jadę a raczej pcham rower po piasku. Spacer umilają mi sarny, które przypatrują mi się z uwagą, wypoczywając w szczerym polu. Cóż to by była za wycieczka bez terenu?


Piach to piach.

Na rynku w Strzelnie spędzam dłuższą chwilę zastanawiając się dlaczego wybrałem akurat te miejsce. Dwie drogi krajowe jakie przecinają te miasto, tną również rynek, na którym spędzam cenne chwile swojego życia. Filozofia ogarnia mnie na kilka minut, podczas których zjadam dwa banany i wypijam ponad litr izotonika. Czas na romańskie zabytki, czyli to o czym kiedyś czytałem. Jadę na wzgórze św. Wojciecha i odbijam się od bramy kościoła. Zamknięty, przecież jest niedziela... No tak, tak być musiało... Robię foto i niepyszny jadę do Inowrocławia. Wybieram podwójną drogę krajową, coś czego nigdy wcześniej nie robiłem ale nie mam innej, sensownej opcji, poza tym pociąg do domu na mnie czekać nie będzie więc w drogę. Dwadzieścia ostatnich kilometrów jadę blisko 40km/h, ruch znośny ale i tak czuję się mocno niekomfortowo na takich drogach. 


Pomożecie? Pomożemy :)


Strzelno i jego romańskie cuda.


Romańskie cuda w Strzelnie.

Inowrocław przypomina mi śląskie miasta. Brzydki, zaniedbany, patologiczny. Wiadomo, są tężnie, uzdrowisko, wszystko na tip top. Ale gdy jedzie się rowerem od strony Strzelna i wjeżdża w stronę rynku to już nie jest tak kolorowo. Jest brzydko. Inowrocław jest brzydki. Obiad jem w sprawdzonym miejscu, w którym byłem już z Jurkiem. Dobre jedzenie i przede wszystkim nie robią najmniejszego problemu z wprowadzeniem roweru do środka co jest rzadkością. Polecam wszystkim Restauracje Róże, Fiołki i Aniołki, jest przy rynku. Jem obiad i jadę na dworzec. Opona już praktycznie nie nadaje się do jazdy więc własnie tutaj kończę niedzielną wycieczkę. Spontanicznie i z dogorywającym kołem, które żyło swoim życiem. Idealny zestaw na taki dzień jak ten.


Inowrocław.

Zaliczona gmina: Strzelno (350)


Dane wyjazdu:
185.10 km 0.00 km teren
08:05 h 22.90 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:700 m
Kalorie: kcal

Inowrocław.

Sobota, 11 kwietnia 2015 • dodano: 12.04.2015 | Komentarze 12

Pewnego pięknego, kwietniowego dnia wylądowaliśmy z Jurkiem w Inowrocławiu. 

Nie mam weny na słowo pisane, pewnie uzupełnię wpis wieczorem, więc na razie będzie wizualnie :)

Zaliczone gminy: Orchowo (214), Wilczyn (215), Skulsk (216), Jeziora Wielkie (217), Kruszwica (218), Inowrocław - teren wiejski (219), Inowrocław - teren miejski (220)



Bazylika prymasowska Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gnieźnie. Jurek walczy z brukiem ;) 


Wieża ciśnień w Trzemesznie.


Drewniany kościół Wszystkich Świętych (1789r.) w Orchowie.


Suszewo - zajechaliśmy na koniec świata i koniec drogi więc czas odpocząć ;) 


Gdzie diabeł nie może, tam Jurka na szosie pośle ;)) I niech nikt nie mówi i nie pisze, że się nie da ;))


Jak Krzysztof Kolumb, z tym że na dwóch kółkach ;))


Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Skulsku.


Drewniany Spichlerz w Rzeszynku (XVIIw.)


Drewniany kościół Św.Anny w Kościeszkach (1776r.)


Mysia Wieża w Kruszwicy.


Mysia Wieża w Kruszwicy.


Tężnie w Inowrocławiu.


Jurek jako zadumany kuracjusz ;))


Tężnie w Inowrocławiu.


Tężnie w Inowrocławiu. 


Park Solankowy w Inowrocławiu, w głębi pijalnia wód.


Jurek i zimna Jadzia.




Dane wyjazdu:
166.00 km 0.00 km teren
05:51 h 28.38 km/h:
Maks. pr.:49.70 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:746 m
Kalorie: kcal

Przedwiośnie w Kujawsko - Pomorskim.

Niedziela, 8 marca 2015 • dodano: 09.03.2015 | Komentarze 9

Prognozy pogody na dzień dzisiejszy zgodnie mówiły tylko o jednej rzeczy, temperaturze. Miało być iście wiosennie i tak było. Piętnaście, szesnaście stopni oraz długie chwile ze słońcem gwarantowały wycieczkę w pięknych okolicznościach przyrody z jednym małym ale w postaci wiatru. Miało wiać lecz każdy portal i każda stacja tv mówiły nieco inaczej o kierunku, z którego można było się tego spodziewać. W sobotni wieczór ułożyłem sobie w głowie dwie trasy i położyłem się spać z myślą, że rano spojrzę na to w którą stronę uginają się wierzby rosnące przed moim oknem i podejmę decyzję gdzie się udać. Nie ukrywam, chciałem bezczelnie skorzystać z pomocy wiatru i pojeździć trochę z jego pomocą. Choć nie w stu procentach, ale się udało :)

Korzystając z szerokiego i wygodnego pobocza starej DK5 oraz wiatru w plecy do Gniezna dojechałem w tempie zupełnie nie wycieczkowym. Po drodze zatrzymałem się w dwóch miejscach. Obowiązkowo przy wiatrakach w Moraczewie, które niezmiennie mnie urzekają i przy wyremontowanym kościele w Łubowie. Cóż, patrząc na efekty pracy renowatorów, wstrzymałbym się z wypłatą wynagrodzenia dla nich, chyba że zupełnie niepasujący do reszty kolor desek był takim zamysłem. Kościółek ten wygląda teraz oględnie mówiąc, dziwnie...

Od Gniezna do Rogowa kontynuowałem jazdę DK5, szerokie pobocze i mały ruch jak najbardziej sprzyjało przyjemnej jeździe. Krajobraz przyjemnie się pofałdował, trochę lasów i jezior po obu stronach drogi dopełniało całości. Pomimo, że obawiałem się wcześniej trochę tej drogi, teraz śmiało mogę ją polecić innym. Nie wiem jak w dni powszednie ale w tę niedzielę jechało się nią po prostu przyjemnie. Nie jestem zwolennikiem jazdy krajówkami, ba nawet wojewódzkich dróg staram się unikać ale czasem można z nich skorzystać i nawet czerpać z tego przyjemność :) Z Rogowa blisko do Rzymu ale tym razem odpuściłem i wybrałem Wenecję za kierunek jazdy. Wyjeżdżając z domu nie sądziłem, że będę miał okazję pojeździć dzisiaj trochę po słonecznej Italii ;)

Zatrzymałem się po drodze przy pomniku Leszka Białego, w Marcinkowie Górnym. Ciekawa to postać, ciekawa jest historia i pomysł tego pomnika. Ów książe ponoć nie wylewał za kołnierz, a jego śmierć ma z tym bezpośredni związek. Popił, siedział w łaźni gdy go napadli i próbował z niej uciec, nagi oczywiście. Niestety, dla niego, dosięgła go strzała i zginął. Dlatego, też na pomniku przedstawiony jest nagi. Ot, ciekawostka :)

Przejeżdżając przez Biskupin, w głowie miałem myśl, aby skorzystać z okazji i zwiedzić rekonstrukcję grodu kultury łużyckiej ale jednak nie skorzystałem. Byłem tu kiedyś, lata temu i zostawiłem sobie to na przyszłość. Przyjadę tu kiedyś z synkiem i z żoną, samemu odpuściłem.

Jednym z dwóch celów dzisiejszej wycieczki było muzeum kolejki wąskotorowej w Wenecji. Ponoć za młodu każdy chciał być kolejarzem, mi to w głowie nie siedziało, ale takie miejsca jak te odwiedzać lubię. Można tu zobaczyć kilkanaście zabytkowych parowozów, różnego rodzaju wagonów, pług śnieżny czy piaskarkę na szynach. Jest kolorowo i można poczuć się jak dzieciak, oglądając te wszystkie maszyny. Mi się bardzo podobało :) Ciekawostką jest to, że Żnińska Kolej Wąskotorowa jest prawdziwym unikatem, ponieważ to najwęższa wśród kolei publicznych w całej Europie, rozstaw jej szyn to zaledwie 60 cm. Porobiłem trochę zdjęć, nacieszyłem oko i ruszyłem dalej, do Żnina.

Żnin jest przez niektórych uważanych za stolicę Pałuk, historycznego regionu kulturowego na pograniczu obecnego woj. wielkopolskiego i kujawsko-pomorskiego. Wydają tu gazetę "Pałuki", jest kino "Pałuczanin", widać że zależy tu ludziom na podkreśleniu swojej kultury. Lubię takie małe ojczyzny :) Po za tym Żnin, jest całkiem ładnym miasteczkiem, położonym nad dwoma jeziorami i w lekkim zagłębieniu terenu co powoduje, że wjazd do niego jest szybko ale wyjeżdżać już trzeba mocno mieląc pod górkę ;)

W Barcinie skręciłem w stronę Dąbrowy i zaczęła się walka z wiatrem, do której musiało w końcu dojść, przecież do tego momentu wiało głównie z boku lub w plecy. Zderzenie z tą rzeczywistością było brutalne, nogi zaprotestowały dość stanowczo i dały mi do zrozumienia, że będzie ciężko. Gdy zerknąłem na średnią prędkość jaką miałem do tego momentu zrozumiałem, że trochę przesadziłem i teraz przyjdzie mi za to zapłacić. Sto dwadzieścia kilka kilometrów ze średnią około 32km/h na moich szerokich oponach nie jest dla mnie czymś normalnym, więc zmęczenie dało w końcu o sobie znać i w połączeniu z wiatrem w twarz było mieszanką iście dołującą. Cóż, za błędy się płaci...

Drugim i ostatnim na dzisiaj celem wyjazdu była odkrywkowa kopalnia wapienia w okolicach Wapienna. Wiedziałem, że jest to spory, by nie powiedzieć wielki wykop ale wiedzieć a zobaczyć na własne oczy to niebo a ziemia. Zanim jednak do niej dojechałem musiałem odbyć mały survival, pokonując leśne ścieżki i prawdziwy koszmar w postaci drogi dojazdowej, która była jedną wielką błoto-wapienno breją, która oblepiła mnie i mój rower szczelnie i cez skrupułów. Wyglądałem jak sto nieszczęść. Gdy stanąłem na krawędzi wykopu zaniemówiłem, ten widok powala i jest wart takich poświęceń. Kopalnia jest wielka, długa na ponoć siedem kilometrów, głęboka na sto metrów. Trochę czasu minęło zanim nacieszyłem oczy tym co ujrzałem. Wiem, że tu wrócę, jest to jedno z tych miejsc dla których warto przyjechać w ten sam punkt drugi raz. Niesamowita miejscówka. Z tej kopalni do pobliskich zakładów sodowych w Janikowie wapień dostarcza specjalna kolejka linowa, do której podpięte są wagoniki i suną sobie spokojnie nad polami w miejsce przeznaczenie. Widok surrealistyczny :)

Kierując się w stronę Janikowa, skąd miałem pociąg do Poznania, odwiedziłem jeszcze Pakość i znajdującą się tam Kalwarię Pakoską, miejsce ciekawe choć nie w moich klimatach ;) Wyjeżdżając z Pakości i widząc przed sobą wielką hałdę przypomniałem sobie o pewnej ciekawostce o której czytałem kiedyś na blogu Sebastiana - sebekfireman i skorzystałem z okazji aby zobaczyć samemu to co jest na górze. Nie bez kłopotów wspiąłem się na górę ponieważ usypujący się z pod nóg żwir bardzo utrudniał wejście. Niestety Białe Morza wyschły, została biała pustynia, niczym wielka solanka. Pięknego widoku dopełniały promienie zachodzącego słońca co sprawiło, że spędziłem tam o wiele więcej czasu niż planowałem :) W oddali majaczyły wieżowce Inowrocławia, naprawdę piękny widok! Jak widać nie tylko natura potrafi sprawić, że pojawi się w krajobrazie coś pięknego, również poprodukcyjne odpady z zakładów sodowych mogą robić wrażenie ;))

W Janikowie zjadłem niedobrą tortillę, mój żołądek domagał się czegoś ciepłego do jedzenia a jako, że nie było nic lepszego w pobliżu skusiłem się na lokalny specjał czyli Sultan Kebap, w którym to przybytku moja noga więcej nie postanie. Było, minęło... Już po zmroku nadjechał mój pociąg, zapakowałem się w nagrzane, tropikalne czeluście rowerowego przedziału popularnego żółtka, który teraz nazywa się InterRegio i tym samym zakończyłem swoją wycieczkę. Po wojażach w kopalni wapienia i wspinaczce na hałdę z odpadów sodowych wyglądałem jak stwór z marsa, biało - brudny kolor oblepiał mnie całego ale taka jest cena wspomnień. Średnia prędkość z dzisiejszej wycieczki była taka, że przypłacę to zakwasami, zaszalałem ;)

Bo wspomnienia to najważniejsze co nam pozostaje :)

Zaliczone gminy: Rogowo (196), Gąsawa (197), Żnin (198), Barcin (199), Dąbrowa (200), Pakość (201), Janikowo (202)



Mała fotorelacja poniżej :)


Moraczewo.


Łubowo, ktoś tu coś zepsuł...


Rynek w Rogowie.


Dwór Teofilii Korytowskiej w Grochowiskach Szlacheckich.


Pomnik Leszka Białego w Marcinkowicach Górnych.


Gąsawa.


Biskupin.


Słoneczna Italia :)


Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji.


Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji.


Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji.


Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji.


Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji.


Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji.


Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji.


Rynek w Żninie.


Rynek w Barcinie.


Kopalnia odkrywkowa wapienia w Wapiennie.


Kopalnia odkrywkowa wapienia w Wapiennie.


Nie samą szosą człowiek żyje ;)) Kopalnia odkrywkowa wapienia w Wapiennie w oddali.


Kopalnia odkrywkowa wapienia w Wapiennie - wagoniki dostarczające wapień do zakładów sodowych w Janikowie.


Kalwaria Pakoska, założona w 1628r.


Kalwaria Pakoska, założona w 1628r.

Rynek w Pakości.


"Białe Morze" widok z szczycie wielkiej hałdy usypanej z poprodukcyjnych odpadów pobliskich Zakładów Sodowych w Janikowie. W oddali Inowrocław.


Hałda widziana z dołu. Wejść na górę było wcale nie tak łatwo...


Zakłady sodowe w Janikowie.



PKP Janikowo.


Dane wyjazdu:
127.10 km 0.00 km teren
07:53 h 16.12 km/h:
Maks. pr.:35.50 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:500 m
Kalorie: kcal

Piastowski Trakt Rowerowy.

Czwartek, 19 czerwca 2014 • dodano: 19.06.2014 | Komentarze 11

Jestem szczęśliwy. Najbliższa mi osoba dzieli ze mną wspólną pasję i robi to z najpiękniejszym uśmiechem jaki znam.
Piastowski Trakt Rowerowy, Aga wykręciła dziś swój życiowy rekord :)

Piastowski Trakt Rowerowy z lekkimi zmianami :)

To nie ja wyciągnąłem Agę na rower, sama chciała przejechać sto kilometrów w jeden dzień i udało się z nawiązką :) To tak na wprowadzenie, co by nie było niajasności, że Żonę męczę ponad miarę ;)

Miało być sto kilometrów a reszta należała do mnie. Reszta tzn. wybór trasy i cała logistyka z tym związana. Tyle pięknych miejsc do zobaczenia wokół ale pierwsze skrzypce w takich wypadkach gra najczęściej pogoda i nie inaczej było tym razem. Pobieżnie sprawdzając prognozy czwartek zapowiadał się mocno pochmurny, z deszczem po południu i dość silnym wiatrem z zachodu i północnego-zachodu. Nie bacząc na temperaturę wybrałem Piastowski Trakt Rowerowy, prowadzący z Poznania do wsi Izdby, już w województwie kujawsko-pomorskim. Miało być z wiatrem, po asfaltach i ubitych szurach i sprawdziło się to w około 60% :) Jedzonko przygotowane, sakwa zamontowana i spakowana więc ósma rano i w drogę :) 

Z Poznania wydostaliśmy się ul.Bałtycką, świąteczną i pustą, po czym udaliśmy się na lotnisko EPPK w Bogucinie, gdzie można popatrzeć na latające cuda techniki. Jest tam dwupłatowiec, który w 1997 roku obleciał ziemię dookoła. Są też maszyny należące do grupy "Żelazny" ale raczej uziemione już na stałe :)


Lotnisko EPPK w Bogucinie.

Lotnisko EPPK w Bogucinie.

Przy Lotnisku wjechaliśmy na oznaczony (jeszcze...) PTR i ruszyliśmy polnymi drogami, przez Gruszczyn i Katarzynki do Uzarzewa. Szlak biegnie wzdłuż doliny rzeki Cybiny, która wije się poniżej, opadając ku niej stromymi zjazdami. Dla fanów MTB całkiem przyjemne tereny do sprawdzenia swojej fantazji ;) W Gruszczynie chciałem pokazać Żonce piękny kościółek ale trafiliśmy na mszę, więc nawrót i jedziemy dalej. Na drodze do Biskupic mała awaria. Poluzowały się śruby mocujące bagażnik i sakwa wylądowała z nim na ziemi. Na szczęście jechałem wolno i nic poważniejszego się nie stało, zapomniałem wczoraj dokręcić... Wjeżdżając do Parku Krajobrazowego Promno, mnóstwo piachu więc bez żalu zmieniam trasę i jedziemy od razu na Pobiedziska. Piękne są okoliczne tereny, pagórki, lasy, pola i jeziora. Na rower idealnie, ale nie na nasze opony, piach to zdecydowanie najgorsza rzecz jaka może nas spotkać na trasie. 


Znikający punkt w okolicach Promna.

Moja luba :)

W Pobiedziskach na rynku trafiamy na obochody Bożego Ciała, więc nie zatrzymując się, kierujemy się do Wielkopolskiego Parku Etnograficznego położonego nad Jeziorem Lednickim. Świadomie jedziemy ok. siedmiu kilometrów starą 5-tką zamiast tłuc się po wioskach. Niedawno jechałem przez Węglewo i Latalice czyli tak jak prowadzi szlak ale są tam piaszczyste odcinki, których chciałem teraz uniknąć. Wieje w plecy więc na asfalcie średnia nie schodzi poniżej 31km\h, aż przecieram oczy ze zdumienia,że Aga tak leci i leci :) W Moraczewie zjeżdżamy do wiatraków, które niezmiennie mi się podobają. Lubię te konstrukcje i zawsze gdy jest taka możliwość, robię im fotki :)

A w oddali wiatrak... ;)


I ja się załapałem na foto :)

W WPE po dyszce od osoby i zwiedzamy sobie z rowerami, cały park. Jak się później okazuje, rower to wróg i z nim nie wolno. Ale skoro na wejściu nikt nie mówił, to teraz niech nas pocałują w miejsce styku siodełka z rowerzystą :) 
Samo miejce ciekawe, można naocznie się przekonać jak żyło się nieco wcześniej, jak się budowało bez Programu Rodzina na Swoim i innych MDM-ów. Mi się podobało, zachęcam innych do wyrobienia sobie zdania na ten temat, przyjedżając na miejsce. Do kompletu jest jeszcze Muzeum Pierwszych Piastów, ale jako, że stricte muzeów nie lubię i Aga temu się nie sprzeciwia a wręcz podziela me zdanie, zamiast do niego trafiliśmy na kawkę do pobliskiej karczmy :)

Chata średniozamożengo gospodarza - XVIII wiek.

Karczma - XIX wiek.
Chata zamożnego gospodarza - XVIII wiek
Chata zamożnego gospodarza - XVIII wiek © rmk
Zabudowa Olęderska, Wielkopolski Park Etnograficzny
Zabudowa Olęderska, Wielkopolski Park Etnograficzny © rmk
Wielkopolski Park Etnograficzny
Wielkopolski Park Etnograficzny © rmk

Kręcąc sobie spokojnie po okolicznych wsiach dotarliśmy do Gniezna, gdzie po zwiedzeniu imponującej Katedry z sarkofagiem Św.Wojciecha, wypiliśmy ciepła herbatę i zjedliśmy pyszną pizzę. Oznakowanie PTR w kierunku Trzemeszna jest całkiem ok, ale pojechaliśmy na czuja kręcąc po bocznych ulicach i bezbłędnie wyjechalismy na wylot z miasta. Ma się ten zmysł :)
Katedra Gnieźnieńska
Katedra Gnieźnieńska © rmk

Wiatr zmienił się na bardziej północny, temperatura nieco spadła a co za tym idzie morale też lekko w dół. Ale od czego są magiczne batony :) Węglowodany potrafią zrobić swoje :) Przekrój asfaltu od Gniezna do Trzemeszna jest olbrzymi. Od idealnego po taki w który jest więcej dziur niż jego samego. Ot tak, aby się nie nudzić zbytnio po drodze :) Samo Trzemeszno, choć przejechaliśmy tylko przez jego środek, spodobało mi się. Takie stare, klimatyczne miasteczko. Niby nic ale takie lubię.
Trzemeszno
Trzemeszno © rmk

Od Trzemeszna miał być najciekawszy odcinek dzisiejszego dnia i trasy i taki był. Tyle, że zamiast pojechać szlakiem, częściowo asfaltem a częściowo szutrami pojechaliśmy do Duszna przez Folusz. Oznakowanie było identyczne jak PTR więc co tu się dziwić, że można to pomylić...
Ten odcinek śmiało można nazwać specjalnym :| Jakieś 15km piachu, momentami trzeba było prowadzić rower. Po takim dystansie, mocnym bocznym wietrze i pagórkach Aga powoli miała już dość. Na domiar złego w samym Foluszu mieliśmy bardzo nieprzyjemną sytuację, na drodze spotkaliśmy owczarka kaukaskiego. Luzem, jakby nigdy nic, chodził sobie nieśpiesznie. Staneliśmy jak wryci analizując co tu robić. Gdyby to był asfalt byłaby próba odjechania ile sił w nogach, ale t był taki piach, że trzeba było prowadzić rower. Wolnym krokiem ów czworonóg przyszedł do nas, obwąchał, obszedł ze cztery razy i zszedł z drogi. Uff, westchnienie ulgi było słyszalne chyba w Poznaniu. Kiedyś, taki sam mnie pogryzł, stąd mój lęk do takich sytuacji. Oby nigdy więcej... Żadnej żywej duszy w pobliżu nie było, poza małym wilczurem który chciał sie bawić i zdecydowanie większym oszołomem, który mało co łańcucha nie zerwał. Było niewesoło...
Przed Wydartowem wróciły me wspomnienia z wyjazdu do Łagowa, bruk i telepanie kierownicą. Ale tym razem nawet drogę nam ukwiecili coby za bardzo nie klnąć pod nosem ;)
Na naszą cześć! :)
Na naszą cześć! :) © rmk

Jadąc do Duszna, napotkana rowerzystka, ledwo dysząc, ostrzegała Nas że będzie pod górę i w ogóle ciężko więc czekałem na tę górę z utęsknieniem i się nie doczekałem. Niby to pod górkę ale tak rozciągnięte, że się zawiodłem. Za to sam punkt widokowy kapitalny, wiodki zapewne również ale pogoda nie pozwoliła nam na delektowanie się nimi za bardzo. Mocno zachmurzone niebo i silny wiatr ograniczyły naszą wizytę na wieży do minimum. Na domiar złego zaczęło padać, więc do Mogilna zajechaliśmy już przy siąpiącym deszczu. Sam Wał Wydartowski to czwarte wzniesienie w Wielkopolsce, 167 m n.p.m, widoczność z wieży widokowej sięga ok. 50km! Polecam!
Panorama z wieży widokowej w Dusznie. Kierunek Północny
Panorama z wieży widokowej w Dusznie. Kierunek Północny © rmk
Panorama z wieży widokowej w Dusznie. Kierunek Wschodni
Panorama z wieży widokowej w Dusznie. Kierunek Wschodni © rmk

Wieża widokowa w Dusznie
Wieża widokowa w Dusznie © rmk

Dzisiejszą wycieczkę zakończyliśmy w Mogilnie, pierwszą zdobytą przeze mnie gminą w województwie kujawsko-pomorskim :) Trochę po nim pojeździliśmy czekając na pociąg, który miał nas zawieźć do domu. Ładny park, świetna fontanna i w sumie nic więcej :)
Jezioro Mogileńskie
Jezioro Mogileńskie © rmk
Fontanna w parku miejskim w Mogilnie
Fontanna w parku miejskim w Mogilnie © rmk

Do domu wrociliśmy pociągiem kończąc wycieczkę po 127km. Jest to nowy, oficjalny rekord życiowy mojej Żonki. Jestem z niej niesamowicie dumny, przy tak niepewnej pogodzie, mocnym wietrze, siąpiącym deszczu i takiej ilości niesprzyjającego podłoża dała radę i to bez oznak kryzysu. Co teraz? Moja w tym rola aby pielęgnować naszą wspólną pasję i wybierać drogi z większą zawartością asfaltu :) Rowerowa Rodzinka, tak ja to widzę ;)

Nie wiem dlaczego Piastowski Trakt Rowerowy kończy się akurat we wsi Izdby, nie ma o tym nigdzie wzmianki na trasie a w samej wsi nie ma nawet żadnego oznakownia. W ogóle jeśli ktoś ma zamiar przejechać ten szlak w całości niech zaopatrzy się w zapis GPS, oznakowanie to parodia, raz jest raz niema. My jechaliśmy na azymut, mam bardzo dobrą orientację w terenie, znałem jego przebieg ale momentami można się zdziwić jego oznakowaniem, a raczej jego brakiem. Jest to pierwszy szlak oddany do użytku w WLKP, co daje się odczuć na trasie, Może kiedyś był wymalowany, teraz zostały tylko momenty... 

Zaliczone gminy: Trzemeszno (106), Mogilno (107)