Info
rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2018, Wrzesień4 - 12
- 2018, Sierpień6 - 11
- 2018, Lipiec2 - 2
- 2018, Czerwiec2 - 2
- 2018, Maj1 - 0
- 2018, Kwiecień4 - 12
- 2018, Marzec9 - 23
- 2018, Luty2 - 0
- 2018, Styczeń4 - 8
- 2017, Grudzień5 - 2
- 2017, Listopad5 - 8
- 2017, Październik4 - 0
- 2017, Wrzesień4 - 0
- 2017, Sierpień12 - 50
- 2017, Lipiec13 - 47
- 2017, Czerwiec11 - 50
- 2017, Maj11 - 29
- 2017, Kwiecień9 - 31
- 2017, Marzec8 - 32
- 2017, Luty8 - 61
- 2017, Styczeń9 - 43
- 2016, Grudzień4 - 11
- 2016, Listopad5 - 7
- 2016, Październik7 - 11
- 2016, Wrzesień11 - 15
- 2016, Sierpień1 - 2
- 2016, Lipiec12 - 49
- 2016, Czerwiec5 - 9
- 2016, Maj9 - 28
- 2016, Kwiecień14 - 54
- 2016, Marzec15 - 78
- 2016, Luty7 - 49
- 2016, Styczeń14 - 91
- 2015, Grudzień13 - 36
- 2015, Listopad18 - 28
- 2015, Październik21 - 45
- 2015, Wrzesień24 - 58
- 2015, Sierpień19 - 66
- 2015, Lipiec23 - 131
- 2015, Czerwiec21 - 65
- 2015, Maj22 - 99
- 2015, Kwiecień17 - 79
- 2015, Marzec22 - 76
- 2015, Luty19 - 141
- 2015, Styczeń23 - 116
- 2014, Grudzień19 - 108
- 2014, Listopad18 - 30
- 2014, Październik24 - 63
- 2014, Wrzesień33 - 71
- 2014, Sierpień16 - 43
- 2014, Lipiec20 - 55
- 2014, Czerwiec27 - 65
- 2014, Maj35 - 100
- 2014, Kwiecień24 - 29
- 2014, Marzec28 - 11
- 2014, Luty11 - 0
- 2014, Styczeń22 - 0
- 2013, Grudzień13 - 0
- 2013, Listopad6 - 0
- 2013, Październik27 - 4
- 2013, Wrzesień22 - 0
- 2013, Sierpień20 - 0
- 2013, Lipiec2 - 0
- 2013, Czerwiec21 - 1
- 2013, Maj28 - 0
- 2013, Kwiecień22 - 3
- 2013, Marzec11 - 0
Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2017
Dystans całkowity: | 408.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 10:58 |
Średnia prędkość: | 16.51 km/h |
Maksymalna prędkość: | 42.70 km/h |
Suma podjazdów: | 1116 m |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 45.41 km i 2h 11m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
75.20 km
0.00 km teren
04:26 h
16.96 km/h:
Maks. pr.:42.70 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:493 m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Lodowa Puszcza Zielonka.
Niedziela, 29 stycznia 2017 • dodano: 29.01.2017 | Komentarze 9
Mógłbym dzisiaj pisać i pisać, wycieczka nieplanowana, niedaleko domu ale z mnóstwem wrażeń. W większości lodowych.
Bycie Tatą to piękne chwile spędzone ze swoim dzieckiem na zabawie, wygłupach i robieniu tego z czego wydawało mi się, że już dawno wyrosłem. Ale czasem ma się tego dość, przychodzą chwile zwątpienia i objawia się druga strona rodzicielstwa, ta mniej kolorowa, szara, bura i ponura jak smog nad Poznaniem. Wtedy czekasz, czekasz i czekasz. A gdy na horyzoncie pojawi się odrobina wolnego czasu i możesz ją przeznaczyć na swoje hobby, wtedy nic nie jest Ci w stanie przeszkodzić. Tak miałem dzisiaj.
Kilka godzin wolnej niedzieli, kilka godzin podczas których byłem tylko Ja i moja pasja. Rower.
Pojawiają się głosy, że to już koniec zimy, śniegu nie będzie, idzie delikatne ocieplenie. Trzeba korzystać więc póki jeszcze jest i wycisnąć z niej tyle ile się da. Dawno nie byłem w Puszczy Zielonce więc tam właśnie ustawiłem swój dzisiejszy azymut i około południa wyjechałem z domu. Zima w leśnych ostępach jest przepiękna, problem pojawia się tylko gdy temperatura oscyluje w okolicach zera przez kilka dni z rzędu i drogi zamieniają się wtedy w lodową pułapkę. Tak było rok temu, tak było też dzisiaj. Dziewiętnaście kilometrów jakie dzieli mnie od wspaniałego leśnego kompleksu Zielonki przejechałem szybko, w całości po suchych asfaltach. W teren wjechałem tuż za Trzaskowem. I świat się zmienił, nadeszła zima.
Dwadzieścia metrów dalej poczułem na sobie twardość lodowej skorupy, nawet nie wiem kiedy poleciałem na ziemię. Droga była tak oblodzona, że miałem problemy ze wstaniem. Mój wrodzony optymizm wygrywa zdecydowanie z rozsądkiem w takich sytuacjach, więc niezrażony ruszyłem dalej. Przejechałem po Puszczy nieco ponad dwadzieścia pięć kilometrów ale zajęło mi to prawie trzy godziny. Niektóre odcinki dróg były tak oblodzone, że nie sposób było jechać, ba nawet nie sposób było prowadzić roweru. Miejscami lód był wręcz przezroczysty, wręcz idealnie śliski. Ale słońce i przepiękny zimowy dzień powodowało, że nic nie mogło mi dzisiaj zepsuć dobrego humoru. Nawet druga wywrotka, po której pękł mi pedał i blokada amortyzatora, który i tak już od dawna jest sztywny.
Hamowałem tylko nogami, jeździłem na jednej nodze, z rowerem w poprzek drogi, z tylnym kołem przed przednim i trzymając rower jedną ręką jadąc na dwóch nogach. Rowerowe łyżwiarstwo figurowe. Zabawa czy głupota?
Do domu wróciłem przez poligon w blasku zachodzącego słońca. Pogoda była dzisiaj wspaniała, sceneria do zimowej jazdy przepiękna. Jestem bardzo ale to bardzo zmęczony, trasa w normalnych warunkach niezbyt wymagająca ale jazda po takiej nawierzchni jak dzisiaj spowodowała, że wszystkie mięśnie dostały porządny trening. Poziom endorfin osiągnął wysoki pułap i o to w tym wszystkim chodzi.
Dzięki Kochanie za te kilka godzin wolnego czasu :)
Bycie Tatą to piękne chwile spędzone ze swoim dzieckiem na zabawie, wygłupach i robieniu tego z czego wydawało mi się, że już dawno wyrosłem. Ale czasem ma się tego dość, przychodzą chwile zwątpienia i objawia się druga strona rodzicielstwa, ta mniej kolorowa, szara, bura i ponura jak smog nad Poznaniem. Wtedy czekasz, czekasz i czekasz. A gdy na horyzoncie pojawi się odrobina wolnego czasu i możesz ją przeznaczyć na swoje hobby, wtedy nic nie jest Ci w stanie przeszkodzić. Tak miałem dzisiaj.
Kilka godzin wolnej niedzieli, kilka godzin podczas których byłem tylko Ja i moja pasja. Rower.
Pojawiają się głosy, że to już koniec zimy, śniegu nie będzie, idzie delikatne ocieplenie. Trzeba korzystać więc póki jeszcze jest i wycisnąć z niej tyle ile się da. Dawno nie byłem w Puszczy Zielonce więc tam właśnie ustawiłem swój dzisiejszy azymut i około południa wyjechałem z domu. Zima w leśnych ostępach jest przepiękna, problem pojawia się tylko gdy temperatura oscyluje w okolicach zera przez kilka dni z rzędu i drogi zamieniają się wtedy w lodową pułapkę. Tak było rok temu, tak było też dzisiaj. Dziewiętnaście kilometrów jakie dzieli mnie od wspaniałego leśnego kompleksu Zielonki przejechałem szybko, w całości po suchych asfaltach. W teren wjechałem tuż za Trzaskowem. I świat się zmienił, nadeszła zima.
Dwadzieścia metrów dalej poczułem na sobie twardość lodowej skorupy, nawet nie wiem kiedy poleciałem na ziemię. Droga była tak oblodzona, że miałem problemy ze wstaniem. Mój wrodzony optymizm wygrywa zdecydowanie z rozsądkiem w takich sytuacjach, więc niezrażony ruszyłem dalej. Przejechałem po Puszczy nieco ponad dwadzieścia pięć kilometrów ale zajęło mi to prawie trzy godziny. Niektóre odcinki dróg były tak oblodzone, że nie sposób było jechać, ba nawet nie sposób było prowadzić roweru. Miejscami lód był wręcz przezroczysty, wręcz idealnie śliski. Ale słońce i przepiękny zimowy dzień powodowało, że nic nie mogło mi dzisiaj zepsuć dobrego humoru. Nawet druga wywrotka, po której pękł mi pedał i blokada amortyzatora, który i tak już od dawna jest sztywny.
Hamowałem tylko nogami, jeździłem na jednej nodze, z rowerem w poprzek drogi, z tylnym kołem przed przednim i trzymając rower jedną ręką jadąc na dwóch nogach. Rowerowe łyżwiarstwo figurowe. Zabawa czy głupota?
Do domu wróciłem przez poligon w blasku zachodzącego słońca. Pogoda była dzisiaj wspaniała, sceneria do zimowej jazdy przepiękna. Jestem bardzo ale to bardzo zmęczony, trasa w normalnych warunkach niezbyt wymagająca ale jazda po takiej nawierzchni jak dzisiaj spowodowała, że wszystkie mięśnie dostały porządny trening. Poziom endorfin osiągnął wysoki pułap i o to w tym wszystkim chodzi.
Dzięki Kochanie za te kilka godzin wolnego czasu :)
Zimowe impresje w Puszczy Zielonce.
Gra świateł.
Piękno samo w sobie.
Droga Zielonka - Dąbrówka Kościelna.
Lód niemal idealny.
Okolice Jeziora Miejskiego w Okońcu.
Nad poligonem niebo zapłonęło.
Brzozy też płonęły.
Kategoria 75-100, Wielkopolska
Dane wyjazdu:
68.50 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Praca
Piątek, 27 stycznia 2017 • dodano: 29.01.2017 | Komentarze 1
Dojazdy do pracy z całego tygodnia. Rower delikatnie mówiąc ma już dość zimy i jego podzespoły patrzą na mnie błagalnym wzrokiem z prośbą o pomoc. Jeszcze trochę.Kolejne wideo. Polecam.
Dane wyjazdu:
56.50 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Praca.
Piątek, 20 stycznia 2017 • dodano: 22.01.2017 | Komentarze 0
Kolejny tydzień dojazdów do pracy, kolejny pogodowy miszmasz. Poniedziałek, wtorek, środa przepiękna szadź i zimowa, mroźna sceneria. Czwartek szaro buro a w piątek gołoledź taka, że można było się przewrócić stojąc w miejscu. No i chlapa....Druga część, gorąco polecam :)
Kategoria Do/Z pracy
Dane wyjazdu:
19.60 km
0.00 km teren
01:08 h
17.29 km/h:
Maks. pr.:29.50 km/h
Temperatura:-4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:107 m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Szadź.
Środa, 18 stycznia 2017 • dodano: 18.01.2017 | Komentarze 7
Szadź (sadź) – osad lodu powstający przy zamarzaniu małych, przechłodzonych kropelek wody (mgły lub chmury) w momencie zetknięcia kropelki z powierzchnią przedmiotu lub już narosłej szadzi. Składa się ze zlepionych kryształków lodu narastając niekiedy do stosunkowo znacznych grubości. Osadzająca się na gałęziach drzew może powodować ich łamanie się. Na gruncie i w pobliżu gruntu szadź osadza się na przedmiotach po stronie nawietrznej – na ich krawędziach i miejscach ostro zakończonych.
Tyle wikipedia. Od siebie dodam, że piękne to to jest :) Miałem wolną chwilę przed południem więc przejechałem się nad Jezioro Strzeszyńskie, po drodze w kilku kadrach uwieczniając to co ukazuje nam matka natura. Taką zimę uwielbiam. Mroźną, śnieżną i białą. Do pełni szczęścia brakowało tylko słońca.
Szadź.
Gdzie jest rower?
Staw przed Jeziorem Strzeszyńskim.
Sztuka, dla mnie niezrozumiała.
Jezioro Strzeszyńskie.
Tyle wikipedia. Od siebie dodam, że piękne to to jest :) Miałem wolną chwilę przed południem więc przejechałem się nad Jezioro Strzeszyńskie, po drodze w kilku kadrach uwieczniając to co ukazuje nam matka natura. Taką zimę uwielbiam. Mroźną, śnieżną i białą. Do pełni szczęścia brakowało tylko słońca.
Szadź.
Gdzie jest rower?
Staw przed Jeziorem Strzeszyńskim.
Sztuka, dla mnie niezrozumiała.
Jezioro Strzeszyńskie.
Kategoria 0-25
Dane wyjazdu:
33.60 km
0.00 km teren
02:03 h
16.39 km/h:
Maks. pr.:39.30 km/h
Temperatura:1.8
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:210 m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Poligon i NSR.
Niedziela, 15 stycznia 2017 • dodano: 15.01.2017 | Komentarze 9
Gdy rano za oknem sypał śnieg w mej głowie tliła się nadzieja, że zrobi się biało, prawdziwie zimowo i będzie piękny dzień. O ja naiwny...
Poranny, rodzinny spacer i pierwsza jazda Michasia na sankach sprawiły, że musiałem szybko zrewidować plany rowerowe. Temperatura przekroczyła zero stopni i śnieg nie mógł uczynić z szarówki białości. Chodniki i ulice były przykryte warstwą lodu. Jadę do lasu.
Wyjechałem przed południem, na poligon dojechałem po najmniejszej linii oporu wybierając za dojazdówkę wiecznie zatłoczoną Obornicką. Chciałem jak najszybciej dostać się w ostoję ciszy i spokoju więc zacisnąłem zęby i ze wzrokiem wbitym w asfalt przejechałem te kilka kilometrów. Z nieba leciało pomieszanie śniegu, deszczu i grysu. Nie ma złej pogody jest tylko złe nastawienie, prawda? Nie pozostało mi nic innego jak w to uwierzyć.
W Złotnikach skręcam w prawo i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestaje padać, droga staje się bialutka a cisza i spokój przyjmują mnie do siebie jak prawdziwego przyjaciela. Na poligonie czuję się jak u siebie. Jestem tu gdzie chciałem ale nie mam pomysłu co dalej. Kręcąc powoli i wsłuchując się w chrzęst śniegu pod kołami decyduję się pojechać w teren. Dojeżdżam do Glinna i nieznanymi ścieżkami trafiam na oznaczenia Grodziska Wczesnośredniowiecznego. Znaki są, całkiem sporo ale nic poza drzewami, krzakami i pagórkami nie znalazłem. Droga się kończy i nie chcąc chodzić po poligonie z rowerem pod pachą zawracam po swoich śladach do asfaltu.
Szarość, burość i ponurość nie pozwala cieszyć się dzisiejszym dniem tak jak bym chciał. Wracam do domu. Nie chcąc jechać z powrotem tą samą drogą wybieram Nadwarciański Szlak Rowerowy. W dziewięciu przypadkach na dziesięć byłby to wybór trafiony ale dzisiaj był to strzał niecelny. Lód, koleiny, nierówności nie pozwoliły mi na jakąkolwiek radość z jazdy. Przez cały czas musiałem być mocno skoncentrowany na tym aby nie przegrać z grawitacją i nie zapoznać się organoleptycznie z twardością zimowej gleby. Dwa razy ratowałem się podpórką ale wynik potyczki był korzystny dla mnie.
Na podjeździe do Radojewa musiałem się poddać. Droga zamieniła się w lodowisko i nie sposób było jechać, nawet z prowadzeniem roweru miałem spory problem. Czarny asfalt przyjąłem z nieukrywaną ulgą i do domu wróciłem przez Morasko. Zmęczony ale zadowolony.
Poranny, rodzinny spacer i pierwsza jazda Michasia na sankach sprawiły, że musiałem szybko zrewidować plany rowerowe. Temperatura przekroczyła zero stopni i śnieg nie mógł uczynić z szarówki białości. Chodniki i ulice były przykryte warstwą lodu. Jadę do lasu.
Wyjechałem przed południem, na poligon dojechałem po najmniejszej linii oporu wybierając za dojazdówkę wiecznie zatłoczoną Obornicką. Chciałem jak najszybciej dostać się w ostoję ciszy i spokoju więc zacisnąłem zęby i ze wzrokiem wbitym w asfalt przejechałem te kilka kilometrów. Z nieba leciało pomieszanie śniegu, deszczu i grysu. Nie ma złej pogody jest tylko złe nastawienie, prawda? Nie pozostało mi nic innego jak w to uwierzyć.
W Złotnikach skręcam w prawo i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestaje padać, droga staje się bialutka a cisza i spokój przyjmują mnie do siebie jak prawdziwego przyjaciela. Na poligonie czuję się jak u siebie. Jestem tu gdzie chciałem ale nie mam pomysłu co dalej. Kręcąc powoli i wsłuchując się w chrzęst śniegu pod kołami decyduję się pojechać w teren. Dojeżdżam do Glinna i nieznanymi ścieżkami trafiam na oznaczenia Grodziska Wczesnośredniowiecznego. Znaki są, całkiem sporo ale nic poza drzewami, krzakami i pagórkami nie znalazłem. Droga się kończy i nie chcąc chodzić po poligonie z rowerem pod pachą zawracam po swoich śladach do asfaltu.
Szarość, burość i ponurość nie pozwala cieszyć się dzisiejszym dniem tak jak bym chciał. Wracam do domu. Nie chcąc jechać z powrotem tą samą drogą wybieram Nadwarciański Szlak Rowerowy. W dziewięciu przypadkach na dziesięć byłby to wybór trafiony ale dzisiaj był to strzał niecelny. Lód, koleiny, nierówności nie pozwoliły mi na jakąkolwiek radość z jazdy. Przez cały czas musiałem być mocno skoncentrowany na tym aby nie przegrać z grawitacją i nie zapoznać się organoleptycznie z twardością zimowej gleby. Dwa razy ratowałem się podpórką ale wynik potyczki był korzystny dla mnie.
Na podjeździe do Radojewa musiałem się poddać. Droga zamieniła się w lodowisko i nie sposób było jechać, nawet z prowadzeniem roweru miałem spory problem. Czarny asfalt przyjąłem z nieukrywaną ulgą i do domu wróciłem przez Morasko. Zmęczony ale zadowolony.
Moja ulubiona aleja na poligonie.
Kręcąc się tu i tam.
Torfowisko Glinno.
Nigdy o nim nie słyszałem ani nie czytałem. Teraz znalazłem tylko tablice, nic więcej.
Poligonowe impresje.
Warta.
Nadwarciański Szlak Rowerowy, kompletnie zalodzony.
Owińska.
Kategoria 25-50
Dane wyjazdu:
58.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Praca.
Piątek, 13 stycznia 2017 • dodano: 15.01.2017 | Komentarze 3
Pn, wt, śr, czw, pt. Kolejny tydzień dojazdów do pracy z pogodowym przekrojem. Deszcz, śnieg, chlapa, lód, wiatr i inne czasoumilacze.Zdjęcia nie będzie, będzie film. Polecam gorąco.
Kategoria Do/Z pracy
Dane wyjazdu:
36.10 km
0.00 km teren
02:12 h
16.41 km/h:
Maks. pr.:26.30 km/h
Temperatura:-7.2
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:219 m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Mroźna niedziela.
Niedziela, 8 stycznia 2017 • dodano: 08.01.2017 | Komentarze 6
Mróz, śnieg, słońce i rower. Te cztery składniki składają się na idealne niedzielne drugie danie jakim była dzisiaj możliwość spędzenia trzech godzin beztroskiego relaksu. Skorzystałem i czuję się ukontentowany.Przedwczoraj było święto Trzech Króli, dla niektórych święto kościelne, dla niektórych dzień wolny od pracy, dla mnie miał miał być to dzień wolny od domowych obowiązków i długo, bardzo, bardzo długo wyczekiwana całodniowa wycieczka rowerowa. Chciałem jechać w okolice Bornego Sulionowa, wszystko było gotowe do wyjazdu ale jak to w życiu bywa, wyszło małe ale, które przerodziło się w trochę większe. Agę dopadła choroba więc musiałem zostać z Michałem a wieczorem trafiło i mnie. Cała noc nieprzespana i żołądkowe nieprzyjemności, później cała sobota w łóżku i dogorywanie. Tak oto dwa dni wolnego wzięły mnie w swe objęcia. W piątek było dobrze poniżej minus dziesięciu stopniu ale nawet ta temperatura nie odwiodłaby mnie od wyjazdu. Tylko choroba miała taką możliwość i z niej bezwzględnie skorzystała...
Dzisiaj miałem kilka wolnych godzin w godzinach poobiednich. Jako, że w końcu i w Poznaniu spadło nieco białego puchu postanowiłem to wykorzystać i pojeździć trochę po lasach, poligonie oraz polnych ścieżkach. Zapakowałem aparat i w drogę. Mróz nieco zelżał w porównaniu do dwóch poprzednich dni ale ciągle trzymał na poziomie kilku kresek z minusem, więc ubrany jak cebula udałem się w stronę Biedruska.
W lesie przyklejonym do Góry Moraskiej tłumy spacerowiczów ale rowerzystów brak. W drodze na poligon mą uwagę przykuła nowa tabliczka, która zawisła pod znakiem na ul.Pagórkowej w Złotnikach. Żmije w środku zimy? Chyba na biologii przysnąłem w szkole albo przez ostatnie kilkanaście lat coś zmieniło w kwestii tego, że śpią one smacznie w środku zimy i nie widać ich nigdzie. Kto tam wie...
Na poligonie, zgodnie z moimi przypuszczeniami, droga bialutka. Uwielbiam tędy jeździć, cisza, spokój i droga prawie tylko dla siebie. Dzisiaj minąłem się tylko z jednym rowerzystą i jednym biegaczem. Śnieg pod kołami trzeszczał swą miłą, białą melodię a ja mogłem napawać się pięknem przyrody. Na wysokości ruin kościoła skręcam w dawno nie odwiedzaną drogę do Złotnik i przez kilka kilometrów jestem sam ze sobą nie licząc słońca, które postanawia mi towarzyszyć w ten mroźny dzień.
Od Złotnik nad Strzeszynek jadę trochę asfaltem, trochę polną drogą. Nad jeziorem tłumy spacerowiczów i tylko dwóch rowerzystów. Pięknie zachodzące słońce dodaje uroku ale powoduje też, że mróz coraz bardziej upomina się o siebie więc postanawiam wracać do domu. Kawałek jadę poznańskimi Krupówkami czyli drogą Rusałka - Strzeszynek, trochę kręcę się po leśnych ścieżkach i przez Strzeszyn melduję się w swoim podolańskim fyrtlu.
Spędziłem ponad trzy godziny poza domem, sam ze sobą, na rowerze. Brakowało mi tego. Brakowało mi zimy, mrozu, lasu i śniegu. Dzisiaj otrzymałem wszystko w pakiecie. Jak tu się nie cieszyć, no jak? :)
Dzisiaj miałem kilka wolnych godzin w godzinach poobiednich. Jako, że w końcu i w Poznaniu spadło nieco białego puchu postanowiłem to wykorzystać i pojeździć trochę po lasach, poligonie oraz polnych ścieżkach. Zapakowałem aparat i w drogę. Mróz nieco zelżał w porównaniu do dwóch poprzednich dni ale ciągle trzymał na poziomie kilku kresek z minusem, więc ubrany jak cebula udałem się w stronę Biedruska.
W lesie przyklejonym do Góry Moraskiej tłumy spacerowiczów ale rowerzystów brak. W drodze na poligon mą uwagę przykuła nowa tabliczka, która zawisła pod znakiem na ul.Pagórkowej w Złotnikach. Żmije w środku zimy? Chyba na biologii przysnąłem w szkole albo przez ostatnie kilkanaście lat coś zmieniło w kwestii tego, że śpią one smacznie w środku zimy i nie widać ich nigdzie. Kto tam wie...
Na poligonie, zgodnie z moimi przypuszczeniami, droga bialutka. Uwielbiam tędy jeździć, cisza, spokój i droga prawie tylko dla siebie. Dzisiaj minąłem się tylko z jednym rowerzystą i jednym biegaczem. Śnieg pod kołami trzeszczał swą miłą, białą melodię a ja mogłem napawać się pięknem przyrody. Na wysokości ruin kościoła skręcam w dawno nie odwiedzaną drogę do Złotnik i przez kilka kilometrów jestem sam ze sobą nie licząc słońca, które postanawia mi towarzyszyć w ten mroźny dzień.
Od Złotnik nad Strzeszynek jadę trochę asfaltem, trochę polną drogą. Nad jeziorem tłumy spacerowiczów i tylko dwóch rowerzystów. Pięknie zachodzące słońce dodaje uroku ale powoduje też, że mróz coraz bardziej upomina się o siebie więc postanawiam wracać do domu. Kawałek jadę poznańskimi Krupówkami czyli drogą Rusałka - Strzeszynek, trochę kręcę się po leśnych ścieżkach i przez Strzeszyn melduję się w swoim podolańskim fyrtlu.
Spędziłem ponad trzy godziny poza domem, sam ze sobą, na rowerze. Brakowało mi tego. Brakowało mi zimy, mrozu, lasu i śniegu. Dzisiaj otrzymałem wszystko w pakiecie. Jak tu się nie cieszyć, no jak? :)
Bałwan prawdę Ci powie. Jest zima to musi być zimno :)
Rezerwat Przyrody Meteoryt Morasko.
Żmije? Gdzie te żmije? W zimie?
Poligonowa śnieżna bajka.
Biegiem po zdrowie.
Rezerwat Przyrody Gogulec w Złotnikach.
Polne ścieżki.
Nad Strzeszynkiem tłumy spacerowiczów ale rowerzystów brak.
Jezioro Strzeszyńskie.
Kategoria 25-50
Dane wyjazdu:
44.60 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Praca.
Czwartek, 5 stycznia 2017 • dodano: 08.01.2017 | Komentarze 2
Dojazdy do i z pracy. Pon - Czw.Pogodowy przekrój: słońce, wichura, deszcz, śnieg, mżawka, ulewa, mróz, huragan.
Kategoria Do/Z pracy
Dane wyjazdu:
16.60 km
0.00 km teren
01:09 h
14.43 km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
Temperatura:2.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 87 m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
XVII Noworoczne Spotkanie Rowerzystów nad Rusałką
Niedziela, 1 stycznia 2017 • dodano: 01.01.2017 | Komentarze 6
Ktoś, gdzieś, kiedyś powiedział, że tak jak zaczniesz Nowy Rok, tak będziesz go spędzał całego. Nie pozostało mi więc nic innego jak wyciągnąć rodzinkę z domu, wsiąść na rowery, przyczepkę dołączyć do zestawu i spędzić pierwszy dzień nowego roku aktywnie.
Od siedemnastu lat redaktor Piotr Kurek organizuje w Poznaniu noworoczne spotkania rowerzystów, nad Rusałką. Postanowiliśmy w tym roku do nich dołączyć i w sile ponad trzystu osób zaliczyliśmy honorową rundkę wokół jeziora. Jechaliśmy we czwórkę bo odwiedził nas Jurek, który jak przystało na prawdziwego szosowca pokazał, że na 25mm oponach też można poskramiać bezdroża wokół Rusałki.
Po krótkiej jeździe przyszedł czas na gadki szmatki, darmowe pajdy ze smalcem i ogórasem, było też piwko z Miłosławia. Dla wielu obecnych kluczem imprezy była loteria z nagrodami, wystarczyło wpisać się na listę obecnych i można było liczyć na łut szczęścia. Losowanie nagród ciągnęło się w nieskończoność, pogoda mimo, że piękna to zaczęła dawać się we znaki, chłód chwytał w swe objęcia. Jedynym szczęśliwcem wśród naszej czwróki okazał się najmniejszy :) Michaś wygrał pierwszą w swoim życiu nagrodę ale jako, że w tym czasie spał w najlepsze w przyczepce, zaszczyt odbioru niespodzianki przypadł mi i mogłem za niego dokonać tego aktu :) Zegar ścienny, koszulka XXL i kubek - to przypadło mu w udziale. Zegar gdzieś się powiesi, koszulka może służyć mu obecnie jako koc a z kubka będzie pił swoje granulowane herbatki. Dobrze wylosował ;))
Gdy palce nam zmarzły na tyle, że nawet podskoki i wymachy nic nie dawały, odpuściliśmy czekanie do końca losowania i pojechaliśmy do domu. Choć trzeba przyznać, że Jurek głęboko wierzył i czekał na swój drugi kask a ma Żonka czekała na cokolwiek, lubi dostawać wszystko :) Zimno wygrało, trzeba było się zwijać.
W domu rosół, naleweczka i można siedzieć i gadać i gadać i gadać. Z Jurkiem nigdy tematów nie brakuje :)
Wszystkiego Rowerowego w Nowym Roku!
Po dojeździe na miejsce Michał mocno się zastanawiał po co w jednym miejscu jest ponad trzysta rowerów :)
Rowerowy wąż wokół Rusałki.
Z Jurkiem :)
Aga z Jurkiem :)
Śpiący królewicz, który przespał swoją nagrodę :)
Nagroda już czeka, Michaś dalej śpi :)
Tyyyyle rowerów wokół :))
Do domu odjeżdżaliśmy w blasku zachodzącego słońca :)
Od siedemnastu lat redaktor Piotr Kurek organizuje w Poznaniu noworoczne spotkania rowerzystów, nad Rusałką. Postanowiliśmy w tym roku do nich dołączyć i w sile ponad trzystu osób zaliczyliśmy honorową rundkę wokół jeziora. Jechaliśmy we czwórkę bo odwiedził nas Jurek, który jak przystało na prawdziwego szosowca pokazał, że na 25mm oponach też można poskramiać bezdroża wokół Rusałki.
Po krótkiej jeździe przyszedł czas na gadki szmatki, darmowe pajdy ze smalcem i ogórasem, było też piwko z Miłosławia. Dla wielu obecnych kluczem imprezy była loteria z nagrodami, wystarczyło wpisać się na listę obecnych i można było liczyć na łut szczęścia. Losowanie nagród ciągnęło się w nieskończoność, pogoda mimo, że piękna to zaczęła dawać się we znaki, chłód chwytał w swe objęcia. Jedynym szczęśliwcem wśród naszej czwróki okazał się najmniejszy :) Michaś wygrał pierwszą w swoim życiu nagrodę ale jako, że w tym czasie spał w najlepsze w przyczepce, zaszczyt odbioru niespodzianki przypadł mi i mogłem za niego dokonać tego aktu :) Zegar ścienny, koszulka XXL i kubek - to przypadło mu w udziale. Zegar gdzieś się powiesi, koszulka może służyć mu obecnie jako koc a z kubka będzie pił swoje granulowane herbatki. Dobrze wylosował ;))
Gdy palce nam zmarzły na tyle, że nawet podskoki i wymachy nic nie dawały, odpuściliśmy czekanie do końca losowania i pojechaliśmy do domu. Choć trzeba przyznać, że Jurek głęboko wierzył i czekał na swój drugi kask a ma Żonka czekała na cokolwiek, lubi dostawać wszystko :) Zimno wygrało, trzeba było się zwijać.
W domu rosół, naleweczka i można siedzieć i gadać i gadać i gadać. Z Jurkiem nigdy tematów nie brakuje :)
Wszystkiego Rowerowego w Nowym Roku!
Po dojeździe na miejsce Michał mocno się zastanawiał po co w jednym miejscu jest ponad trzysta rowerów :)
Rowerowy wąż wokół Rusałki.
Z Jurkiem :)
Aga z Jurkiem :)
Śpiący królewicz, który przespał swoją nagrodę :)
Nagroda już czeka, Michaś dalej śpi :)
Tyyyyle rowerów wokół :))
Do domu odjeżdżaliśmy w blasku zachodzącego słońca :)
Kategoria Z przyczepką, 0-25