Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2016

Dystans całkowity:926.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:32:46
Średnia prędkość:24.15 km/h
Maksymalna prędkość:49.00 km/h
Suma podjazdów:3183 m
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:77.20 km i 4h 05m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
17.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

SOR.

Sobota, 30 lipca 2016 • dodano: 31.07.2016 | Komentarze 14

Rozerwana łąkotka boczna +przerwanie ciągłości więzadła przyśrodkowego. Taka diagnoza jest na chwilę obecną, zostanie niedługo potwierdzona albo (oby:) nie, rezonansem magnetycznym. I żeby było weselej to jest to kolano lewe, nie te które bolało mnie niedawno...
Operacja powinna być, kwestią otwartą pozostaje jedynie to czy się na nią zdecyduję i kiedy.

Na rower mogę na chwilę obecną jedynie popatrzeć, kule powinny stać się moimi przyjaciółkami ale ich nie lubię więc nie skorzystam...

Wizyta na SOR-ze to doskonałe ćwiczenie swojej cierpliwości, choć 4h to i tak świetny wynik. Ogólnie konkluzja jest taka, że trzeba mieć zdrowie aby chorować...


Pierwsze selfie w życiu ;)) Na SOR-ze najwygodniej siedziało mi się na podłodze ;)


Kategoria 0-25


Dane wyjazdu:
172.80 km 0.00 km teren
07:49 h 22.11 km/h:
Maks. pr.:40.70 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:980 m
Kalorie: kcal

Lubuskie warte zachodu.

Niedziela, 24 lipca 2016 • dodano: 27.07.2016 | Komentarze 7

Lubuskie Warte Zachodu.

Skreślę kilka słów abym za lat kilka/naście nie zapomniał jak było i gdzie mnie poniosło na rowerze. Choć nie mam ani weny ani większej ochoty. Chyba dopadł mnie literacki kryzys ;)

Połowa dnia deszczowa, wietrzna, brzydka. Druga szara z przebłyskami słońca. Bruk, dziury, bruk, dziury, piach, piach, piach. Ale nade wszytko przepiękna, nieskazitelna Lubuska PRZYRODA. Za to uwielbiam ten rejon Naszego kraju, jest piękny! Tempo dzisiejszej jazdy było wyjątkowo adekwatne do warunków w jakich jeździłem i nawierzchni po jakiej się przemieszczałem. Pogodynki do zwolnienia, drogowcy na szafot.

Trafił się wolny dzień, rodzinka u rodzinki, więc mapa i aparat w plecak i do pociągu. Przed siódmą ładuję się do bany i z półgodzinną przerwą na przesiadkę w Zielonej Górze o wpół do dziewiątej wysiadam gdzieś pośrodku Puszczy Lubuskiej. Stacja nie mówi mi nic, na niebie przesuwają się ciężkie, szare chmury, dwadzieścia metrów dalej ujada za mną pies. Zerkam przed siebie i widzę piękny, brukowy dywan przygotowany idealnie pod dwa kółka. Lubuskie, czyżby mogło być inaczej? Nie miałem dzisiaj sprecyzowanej trasy, wiedziałem gdzie mnie jeszcze rowerem nie było a jako, że te tereny ogólnie były mi znane to wycieczka miała być z cyklu "przed siebie"...

Zaliczone gminy: Torzym (341), Cybinka (342), Maszewo (343), Krosno Odrzańskie (344), Bytnica (345), Skąpe (346)


Peron taki, że niemal wypadłem z pociągu... Gądków Wielki.


Jakie to województwo, no jakie? :)

Kostka za kostką powlokłem się do Gądkowa Małego, następnie skręciłem na Bargów zmieniając jednocześnie nawierzchnię. Bruk zamienił się w kocie łby a moje plomby wesoło grały swoją melodię obijając się wesoło o siebie. W Bargowie przemiła Pani wyjaśniła mi, że nie sposób zgubić drogi do Sądowa o ile w lesie, przez który miałem jechać, na rozwidleniu skręcę w prawo a następnie w lewo "przy grubym drzewie". Wbijając sobie do głowy tę poradę udałem się właśnie w kierunku Sądowa szukając w lesie grubego drzewa. Jako, że wylądowałem w nim właściwie bez większych problemów stwierdzam, że mam miarę w oczach. Wszystkie sosny były takie same ale znalazłem tę jedną jedyną. Ciekawi mnie jak z jej obwodem poradziłby sobie gps ;)


Skończył się bruk, pojawił się piach. Jak tu nie wielbić Lubuskiego, no jak?

W Sądowie zatrzymałem się na kilkanaście minut podziwiając piękno przyrody i rzekę Pliszkę. Uwielbiam takie miejsca, uwielbiam takie rzeczki. Spotkałem spływ kajakowy i jestem w stanie uwierzyć im na słowo, że spływ Pliszką jest przepiękny. Gdy chowałem aparat do plecaka z nieba spadły pierwsze krople deszczu, na razie nieśmiałe i w większości singielki.

Pliszka w Sądowie.

Cybinka ma w sobie tyle uroku, że gdyby nie to, że był znak stopu na skrzyżowaniu i musiałem spojrzeć to w lewo, to w prawo i ponownie w lewo, nawet nie zorientowałbym się że w niej byłem. Choć historia tego miejsca może powiedzieć sporo, dwa największe cmentarze z pochowanymi na nich żołnierzami radzieckimi są właśnie tutaj... 


Cmentarz żołnierzy radzieckich w Cybince.


Ja rosyjskiego nie panimajet - ktoś mi przetłumaczy?

Droga z Cybinki do Kłopotu to niekończące się dziury. Właściwie można zacząć się zastanawiać czy więcej w niej asfaltu w dziurach czy jednak na odwrót. Deszcz się wzmógł i przerwę na drugie śniadanie spędziłem na przystanku, sam nie wiem gdzie. Szarość nieba nie odpuszczała więc nie było co czekać na nie wiadomo co i w deszczu pojechałem wesoło dalej. W Kłopocie, bocianiej wiosce, byłem mokry, brudny i zadowolony. Te typy tak mają, ja jestem jednym z nich. Tylu bocianów w jednym miejscu co w Kłopocie nie widziałem nigdy wcześniej, ale czemu tu się dziwić skoro nawet muzeum się tu ptaszyny dorobiły :) Nie sposób nie wspomnieć, że przy wjeździe do wioski dziury się skończyły i ustąpiły miejsca brukowanej idylli.


Czar lat minionych, pks wciąż żywy.


Bociania wioska, Kłopot.

Od Kłopotu do Krosna Odrzańskiego za wiele się nie działo. Z nieba ciągle padało, droga do najlepszych nie należała. Jednyne co warte odnotowania to to, że nie mogłem się nie zatrzymać gdy mignęły mi w lesie jeżyny. Słodkie, soczyste, prawdziwa bomba z witaminą C. Zjadłem pewnie z kilogram :) W Rybakach zatrzymałem się na chwilę aby uwiecznić ślad po wydobyciu ropy na tych terenach i kilkoro miejscowych wielbicieli trunków wszelakich oznajmiło mi, że mieli być szejkami ale nie wyszło. Tak bywa...


Pyszności :)


Szejk.


Słup pocztowy pomiędzy Osiecznicą a Krosnem Odrzańskim.

W Krośnie Odrz. przestało padać więc przysiadłem na chwile na ławce nad Odrą i konsumując batona podziwiałem nadodrzańską skarpę. Przypomina mi mój rodzinny Bytom Odrz., dobrze mi się siedziało :) 


Krosno Odrzańskie.

Z Krosna Odrz. do Bytnicy jechałem równiutką (!), asflatową (!), wydzieloną (!) ścieżką rowerową. Dziewięć kilometrów luksusu pośród wszechobecnego lubuskiego folkloru. Szok, niedowierzanie, szczypanie się po ciele. Czy aby to prawda, czy to jeszcze te samo województwo?


Bytnica.

Od Bytnicy, przez Gryżynę, Węgrzynice i Rokitnicę dojechałem do Skąpe. Droga z gatunku szwajcarskich, serów niestety. Bruk w Gryżynie pozwolił mi na to abym docenił piękno tej wioski. Naprawdę tam mi się podoba, domy odnowione, zadbane. Ogrody przystrzyżone, drzewa wypielęgnowane. Piękna lubuska wieś w samym centrum pięknego parku krajobrazowego. I ten bruk pasuje tam jak nigdzie indziej. Takie dziwy.


Rokitnica.

W Skąpym zerknąłem na mapę aby wykreślić coś w głowie na powrót do domu. Mogłem wracać przez Cigacice ale wygrała opcja promem przez Odrę i pozostało mi tylko dostać się albo do Brodów albo do Pomorska. Wybrałem skrót przez las i skończyło się to tak jako skończyć musiało. Kilka kilometrów naprzemiennego pchania i jazdy z prędkością kilku kilometrów na godzinę. Uroczy skrót, piękny las i moje samozadowolenie z własnej głupoty. Nie wiedziałem czy dobrze pcham/idę/jadę, ta piaskownica wydawała się nie mieć końca. Lubuskie :)


Piaskownica pomiędzy Przetocznicą a Pomorskiem. Kilkukilometrowa...

Pierwsze zabudowania Brodów przyjąłem z taką ulgą, że aż zacząłem na nowo jechać. Miła odmiana po pchaniu roweru. Do promu kolejka na kilkanaście aut, ruch z remontowanej i budowanej S3 przenosi się tutaj i chłopaki na promie mają ręce pełne roboty. Lubię promy, sam nie wiem dlaczego.


Prom na Odrze w Brodach.

Do Zielonej Góry wjechałem przez Czerwieńsk i Przylep. Zachciało mi się odpoczynku pod palmiarnią więc po trawniku wjechałem na samą górę i zafundowałem sobie trochę relaksu z widokiem na Winny Gród. Moje miejsce, moje miasto. Trochę czasu w nim spędziłem, kilka lat życia tu zostawiłem. Wzięło mnie na wspominki. Problemem było jednak to, że ten odpoczynek wziął się tylko z powodu narastającego bólu łydki, z którym jechałem od dłuższego czasu... Ból się nasilił ale pomny swoich doświadczeń wiedziałem, że do Bytomia jakoś dojadę więc zajechałem na chwilę do fokusa przywitać się z Żonką, która bawiła tam z rodzinką na zakupach i pozostało mi tylko trochę ponad czterdzieści kilometrów do domu. 


Winny Gród widziany spod Palmiarni.

Za Raculą, na budowie S3 zatrzymali mnie wąsaci panowie w nieoznakowanym radiowozie. Znak zakazu wjazdu, wykopy i takie tam równają się mandatowi, zostałem poinformowany o tym fakcie przez jednego z nich. Nie pozostało mi nic innego jak odbicie piłeczki i przekazanie im, że z kontuzjowaną nogą i nasilającym się bólem objazdami nie mam zamiaru jeździć i przepisy łamię w pełni świadomie. Riposta ich zbiła z tropu i życząc mi szerokości pomachali lizakiem na pożegnanie. Mandatu nie było, droga się skróciła, tak być powinno. Brawo oni, chociaż raz ;)


Żniwa pod Niedoradzem.

Za Niedoradzem zatrzymałem się ostatni raz podczas tej wycieczki i kupiłem jagody dla Synka od przydrożnych sprzedawców. W Bytomiu byłem chwilę po osiemnastej.

Pisząc tę pokręconą relację z przykrością muszę stwierdzić, że nabawiłem się kontuzji jednego z przyczepów mięśnia brzuchatego łydki. Jako, że zdrowie jest najważniejsze rower na razie idzie w odstawkę. Nie ucieknie, nie odjedzie. 


Dane wyjazdu:
29.80 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rodzinnie nad jezioro.

Czwartek, 21 lipca 2016 • dodano: 27.07.2016 | Komentarze 0

Tu i tam w poszukiwaniu kawałka spokojnego miejsca nad wodą :) Wylądowaliśmy nad J.Kierskim :)


Dane wyjazdu:
26.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rodzinnie po mieście.

Środa, 20 lipca 2016 • dodano: 27.07.2016 | Komentarze 4

W poszukiwaniu nowego telefonu i pysznych lodów :)

Oba cele zrealizowane, telefon kupiony, lody zjedzone :)


Dane wyjazdu:
236.40 km 0.00 km teren
08:56 h 26.46 km/h:
Maks. pr.:46.90 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1061 m
Kalorie: kcal

Na wiśnie i pizzę do Kalisza.

Wtorek, 19 lipca 2016 • dodano: 20.07.2016 | Komentarze 5


Zaliczone gminy: Gołuchów (332), Blizanów (333), Żelazków (334), Ceków - Kolonia (335), Lisków (336), Koźminek (337), Szczytniki (338), Opatówek (339), Kalisz (340)

Opis będzie jak będzie na to czas ;)) Tymczasem jedno zdjęcie z aparatu, którego nie miałem i link do relacji Trollkinga, który nawet z wiśni potrafi wyobrazić sobie kotlety ;))) 


Trzej królowie. Na włościach.


Zamek w Gołuchowie.


Pyszna i darmowa woda.


Kalisz.


Na powrocie.


Dobra wiśnióweczka na trasie nie jest zła ;))

Kategoria >200, Nowe gminy


Dane wyjazdu:
29.70 km 0.00 km teren
01:27 h 20.48 km/h:
Maks. pr.:44.40 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Awaria.

Niedziela, 17 lipca 2016 • dodano: 18.07.2016 | Komentarze 5

Miało być krótko i szybko, wyszło jeszcze krócej i niesamowicie długo...

Umówiłem się z Jurkiem w Lusówku aby wziąć lampkę i nie bacząc na silny wiatr ruszyłem na miejsce spotkania tuż po tym jak skończył się etap Tour de France. Waleczny Majka niestety nie wygrał etapu ale styl w jakim go przejechał budzi mój szacunek :)
W Lusówku zameldowałem się równo po godzinie jazdy i po krótkim oczekiwaniu przyjechał Jurek. Pogadaliśmy chwilę i czas było wracać. Nie wiedziałem, że jest możliwość przejechania wzdłuż jeziora do Lusowa więc jak tylko ujrzałem taką możliwość to tą ścieżką udałem się do domu. Droga sama w sobie bardzo urokliwa, wyjeżdżona i przyjemna. Problem powstał przed Lusowem gdy na ścieżce pojawił się tłuczeń i grys, którym wysypali ścieżkę. Idiotyzm projektantów i wykonawców trafił i tutaj...

Przed samą plażą w Lusowie, na tłuczniu, opona dobiła mi do obręczy i było po zawodach. Ściągnąłem koło, wyciągnąłem dętkę i okazało się, że nie ma co łatać. Była przecięta praktycznie w pół. Kilka chwil po tym jak dobrałem się do swojej dętki w moją stronę szedł rowerzysta i z daleka wiedziałem, że to kolejna ofiara tego pieprzonego tłucznia. Oddałem mu dwie łatki, pomogłem skleić, napompować i złożyć wszystko w całość. Do domu powinien dojechać, zostało mu osiem kilometrów więc był w miarę komfortowej sytuacji... Ja miałem 25km i jedyne co mi zostało to telefon do przyjaciela i wezwanie wozu technicznego ;))

Do domu wróciłem więc na pace busa, uziemiony przez brak zapasowej dętki... Dzięki Strupek za pomoc!

W poniedziałek miałem zaplanowaną długą, kilkunastogodzinną trasę ale po tym jak wróciłem do domu przed 22 odechciało mi się wszystkiego. Tak bywa :)


Jezioro Lusowskie.
Kategoria 25-50


Dane wyjazdu:
44.90 km 0.00 km teren
01:46 h 25.42 km/h:
Maks. pr.:40.90 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Poligon.

Sobota, 16 lipca 2016 • dodano: 18.07.2016 | Komentarze 2

Ostatnie dni to pogodowy koszmar, jedyny rower na jakim można by było się poruszać to wodny ;) Wykorzystałem ten czas i wyremontowałem szwagierce mieszkanie. Trzeba kolekcjonować dobre uczynki ;))

W sobotę wyskoczyłem na chwilę pojeździć, na więcej nie było niestety czasu. Musiałem być w domu bo raz, że remontowali mi dach to przyjechał do nas Tata i planowany całodniowy wyjazd nie miał szans powodzenia. Żeby było ciekawiej to miałem jechać do Bydgoszczy, do której chyba naprawdę nigdy nie dojadę :))))

Na poligonie zielono jak nigdy, opady zrobiły swoje i zieleń zrobiła się niesamowicie soczysta. Nogi trochę bolały ale tak być musiało.


Poligonowo.
Kategoria 25-50


Dane wyjazdu:
66.10 km 0.00 km teren
02:31 h 26.26 km/h:
Maks. pr.:46.10 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:274 m
Kalorie: kcal

Pamiątkowe Pamiątkowo.

Wtorek, 12 lipca 2016 • dodano: 12.07.2016 | Komentarze 3

Czas nadrobić stracony rowerowy czas. Taka głęboka myśl mnie naszła, więc przelałem ją na monitor ;))

Od kilkunastu już dni mam katar. Mówią, że leczony trwa tydzień a nieleczony siedem dni. To co za cholerę ja mam? Niezaleczony wyleczony czy wyleczony ale niedoleczony? Bez sensu jak właśnie ten katar. Mam go już dość.

Wyjechałem dzisiaj, po siedemnastej, zupełnie bez pomysłu, bez planu ot tak aby pojeździć. Wyszło z tego dobrze ponad dwie godziny rekreacji na świeżym powietrzu z czego jestem niezmiernie zadowolony. Koniec końców wylądowałem w jakiejś Nieczajnie, gdzieś pośrodku niczego. Że blisko z niej było do Pamiątkowa to, w końcu, odwiedziłem tamtejszą plażę. To był mój pierwszy raz. Pierwszy raz, pamiętny w Pamiątkowie nad jeziorem Pamiątkowskim. Tyle lat na to czekałem ;))

Od Kiekrza do domu zrobiłem małą czasówkę. To chyba przez to, że w miejscowej żabce skonsumowałem grześka i popiłem czymś kubusio podobnym. Przyszła moc i trzeba było ją przerobić. Był ogień :D




Pamiątkowe Pamiątkowo.
Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
57.60 km 0.00 km teren
02:22 h 24.34 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:33.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:275 m
Kalorie: kcal

Okolicznie.

Poniedziałek, 11 lipca 2016 • dodano: 11.07.2016 | Komentarze 3

Pomiędzy dwoma burzami wstrzeliłem się w słońce, nieco przykryte chmurami. Wybrałem Lusowo, sam nie wiem dlaczego. Wróciłem przez Tarnowo Podgórne i Kokoszczyn, również nie wiem dlaczego. Wiało praktycznie cały czas w twarz lub z boku, mocno lub bardzo mocno. Też nie wiem dlaczego. 

Nogi mnie bolą, przed domem złapał mnie skurcz w prawe udo. Z nosa mi jeszcze leci, z płuc dobywa się czasem głośny charkot i ogólnie jest dobrze. No jest czy nie? :))

Pogoda była dzisiaj genialna, lubię jak jest ciepło :-)


Lusowo i burza.
Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
31.50 km 0.00 km teren
01:10 h 27.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Motocross.

Niedziela, 10 lipca 2016 • dodano: 11.07.2016 | Komentarze 1

Do Bydgoszczy to ja chyba nigdy nie pojadę :))) Po raz kolejny się tam wybierałem ale nie dojechałem. Nie chciało mi się samemu :)
Pokręciłem więc do Obornik, gdzie chłopaki mieli treningową niedzielę i skakali po hopkach. Aga z Michasiem przyjechali autem, na miejscu piknik i takie tam :) Wróciłem  z rowerem zapakowanym na busa, tak być musiało ;))


Latający.


A mowią, że ludzie nie potrafią latać.


Fruwający.