Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
172.80 km 0.00 km teren
07:49 h 22.11 km/h:
Maks. pr.:40.70 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:980 m
Kalorie: kcal

Lubuskie warte zachodu.

Niedziela, 24 lipca 2016 • dodano: 27.07.2016 | Komentarze 7

Lubuskie Warte Zachodu.

Skreślę kilka słów abym za lat kilka/naście nie zapomniał jak było i gdzie mnie poniosło na rowerze. Choć nie mam ani weny ani większej ochoty. Chyba dopadł mnie literacki kryzys ;)

Połowa dnia deszczowa, wietrzna, brzydka. Druga szara z przebłyskami słońca. Bruk, dziury, bruk, dziury, piach, piach, piach. Ale nade wszytko przepiękna, nieskazitelna Lubuska PRZYRODA. Za to uwielbiam ten rejon Naszego kraju, jest piękny! Tempo dzisiejszej jazdy było wyjątkowo adekwatne do warunków w jakich jeździłem i nawierzchni po jakiej się przemieszczałem. Pogodynki do zwolnienia, drogowcy na szafot.

Trafił się wolny dzień, rodzinka u rodzinki, więc mapa i aparat w plecak i do pociągu. Przed siódmą ładuję się do bany i z półgodzinną przerwą na przesiadkę w Zielonej Górze o wpół do dziewiątej wysiadam gdzieś pośrodku Puszczy Lubuskiej. Stacja nie mówi mi nic, na niebie przesuwają się ciężkie, szare chmury, dwadzieścia metrów dalej ujada za mną pies. Zerkam przed siebie i widzę piękny, brukowy dywan przygotowany idealnie pod dwa kółka. Lubuskie, czyżby mogło być inaczej? Nie miałem dzisiaj sprecyzowanej trasy, wiedziałem gdzie mnie jeszcze rowerem nie było a jako, że te tereny ogólnie były mi znane to wycieczka miała być z cyklu "przed siebie"...

Zaliczone gminy: Torzym (341), Cybinka (342), Maszewo (343), Krosno Odrzańskie (344), Bytnica (345), Skąpe (346)


Peron taki, że niemal wypadłem z pociągu... Gądków Wielki.


Jakie to województwo, no jakie? :)

Kostka za kostką powlokłem się do Gądkowa Małego, następnie skręciłem na Bargów zmieniając jednocześnie nawierzchnię. Bruk zamienił się w kocie łby a moje plomby wesoło grały swoją melodię obijając się wesoło o siebie. W Bargowie przemiła Pani wyjaśniła mi, że nie sposób zgubić drogi do Sądowa o ile w lesie, przez który miałem jechać, na rozwidleniu skręcę w prawo a następnie w lewo "przy grubym drzewie". Wbijając sobie do głowy tę poradę udałem się właśnie w kierunku Sądowa szukając w lesie grubego drzewa. Jako, że wylądowałem w nim właściwie bez większych problemów stwierdzam, że mam miarę w oczach. Wszystkie sosny były takie same ale znalazłem tę jedną jedyną. Ciekawi mnie jak z jej obwodem poradziłby sobie gps ;)


Skończył się bruk, pojawił się piach. Jak tu nie wielbić Lubuskiego, no jak?

W Sądowie zatrzymałem się na kilkanaście minut podziwiając piękno przyrody i rzekę Pliszkę. Uwielbiam takie miejsca, uwielbiam takie rzeczki. Spotkałem spływ kajakowy i jestem w stanie uwierzyć im na słowo, że spływ Pliszką jest przepiękny. Gdy chowałem aparat do plecaka z nieba spadły pierwsze krople deszczu, na razie nieśmiałe i w większości singielki.

Pliszka w Sądowie.

Cybinka ma w sobie tyle uroku, że gdyby nie to, że był znak stopu na skrzyżowaniu i musiałem spojrzeć to w lewo, to w prawo i ponownie w lewo, nawet nie zorientowałbym się że w niej byłem. Choć historia tego miejsca może powiedzieć sporo, dwa największe cmentarze z pochowanymi na nich żołnierzami radzieckimi są właśnie tutaj... 


Cmentarz żołnierzy radzieckich w Cybince.


Ja rosyjskiego nie panimajet - ktoś mi przetłumaczy?

Droga z Cybinki do Kłopotu to niekończące się dziury. Właściwie można zacząć się zastanawiać czy więcej w niej asfaltu w dziurach czy jednak na odwrót. Deszcz się wzmógł i przerwę na drugie śniadanie spędziłem na przystanku, sam nie wiem gdzie. Szarość nieba nie odpuszczała więc nie było co czekać na nie wiadomo co i w deszczu pojechałem wesoło dalej. W Kłopocie, bocianiej wiosce, byłem mokry, brudny i zadowolony. Te typy tak mają, ja jestem jednym z nich. Tylu bocianów w jednym miejscu co w Kłopocie nie widziałem nigdy wcześniej, ale czemu tu się dziwić skoro nawet muzeum się tu ptaszyny dorobiły :) Nie sposób nie wspomnieć, że przy wjeździe do wioski dziury się skończyły i ustąpiły miejsca brukowanej idylli.


Czar lat minionych, pks wciąż żywy.


Bociania wioska, Kłopot.

Od Kłopotu do Krosna Odrzańskiego za wiele się nie działo. Z nieba ciągle padało, droga do najlepszych nie należała. Jednyne co warte odnotowania to to, że nie mogłem się nie zatrzymać gdy mignęły mi w lesie jeżyny. Słodkie, soczyste, prawdziwa bomba z witaminą C. Zjadłem pewnie z kilogram :) W Rybakach zatrzymałem się na chwilę aby uwiecznić ślad po wydobyciu ropy na tych terenach i kilkoro miejscowych wielbicieli trunków wszelakich oznajmiło mi, że mieli być szejkami ale nie wyszło. Tak bywa...


Pyszności :)


Szejk.


Słup pocztowy pomiędzy Osiecznicą a Krosnem Odrzańskim.

W Krośnie Odrz. przestało padać więc przysiadłem na chwile na ławce nad Odrą i konsumując batona podziwiałem nadodrzańską skarpę. Przypomina mi mój rodzinny Bytom Odrz., dobrze mi się siedziało :) 


Krosno Odrzańskie.

Z Krosna Odrz. do Bytnicy jechałem równiutką (!), asflatową (!), wydzieloną (!) ścieżką rowerową. Dziewięć kilometrów luksusu pośród wszechobecnego lubuskiego folkloru. Szok, niedowierzanie, szczypanie się po ciele. Czy aby to prawda, czy to jeszcze te samo województwo?


Bytnica.

Od Bytnicy, przez Gryżynę, Węgrzynice i Rokitnicę dojechałem do Skąpe. Droga z gatunku szwajcarskich, serów niestety. Bruk w Gryżynie pozwolił mi na to abym docenił piękno tej wioski. Naprawdę tam mi się podoba, domy odnowione, zadbane. Ogrody przystrzyżone, drzewa wypielęgnowane. Piękna lubuska wieś w samym centrum pięknego parku krajobrazowego. I ten bruk pasuje tam jak nigdzie indziej. Takie dziwy.


Rokitnica.

W Skąpym zerknąłem na mapę aby wykreślić coś w głowie na powrót do domu. Mogłem wracać przez Cigacice ale wygrała opcja promem przez Odrę i pozostało mi tylko dostać się albo do Brodów albo do Pomorska. Wybrałem skrót przez las i skończyło się to tak jako skończyć musiało. Kilka kilometrów naprzemiennego pchania i jazdy z prędkością kilku kilometrów na godzinę. Uroczy skrót, piękny las i moje samozadowolenie z własnej głupoty. Nie wiedziałem czy dobrze pcham/idę/jadę, ta piaskownica wydawała się nie mieć końca. Lubuskie :)


Piaskownica pomiędzy Przetocznicą a Pomorskiem. Kilkukilometrowa...

Pierwsze zabudowania Brodów przyjąłem z taką ulgą, że aż zacząłem na nowo jechać. Miła odmiana po pchaniu roweru. Do promu kolejka na kilkanaście aut, ruch z remontowanej i budowanej S3 przenosi się tutaj i chłopaki na promie mają ręce pełne roboty. Lubię promy, sam nie wiem dlaczego.


Prom na Odrze w Brodach.

Do Zielonej Góry wjechałem przez Czerwieńsk i Przylep. Zachciało mi się odpoczynku pod palmiarnią więc po trawniku wjechałem na samą górę i zafundowałem sobie trochę relaksu z widokiem na Winny Gród. Moje miejsce, moje miasto. Trochę czasu w nim spędziłem, kilka lat życia tu zostawiłem. Wzięło mnie na wspominki. Problemem było jednak to, że ten odpoczynek wziął się tylko z powodu narastającego bólu łydki, z którym jechałem od dłuższego czasu... Ból się nasilił ale pomny swoich doświadczeń wiedziałem, że do Bytomia jakoś dojadę więc zajechałem na chwilę do fokusa przywitać się z Żonką, która bawiła tam z rodzinką na zakupach i pozostało mi tylko trochę ponad czterdzieści kilometrów do domu. 


Winny Gród widziany spod Palmiarni.

Za Raculą, na budowie S3 zatrzymali mnie wąsaci panowie w nieoznakowanym radiowozie. Znak zakazu wjazdu, wykopy i takie tam równają się mandatowi, zostałem poinformowany o tym fakcie przez jednego z nich. Nie pozostało mi nic innego jak odbicie piłeczki i przekazanie im, że z kontuzjowaną nogą i nasilającym się bólem objazdami nie mam zamiaru jeździć i przepisy łamię w pełni świadomie. Riposta ich zbiła z tropu i życząc mi szerokości pomachali lizakiem na pożegnanie. Mandatu nie było, droga się skróciła, tak być powinno. Brawo oni, chociaż raz ;)


Żniwa pod Niedoradzem.

Za Niedoradzem zatrzymałem się ostatni raz podczas tej wycieczki i kupiłem jagody dla Synka od przydrożnych sprzedawców. W Bytomiu byłem chwilę po osiemnastej.

Pisząc tę pokręconą relację z przykrością muszę stwierdzić, że nabawiłem się kontuzji jednego z przyczepów mięśnia brzuchatego łydki. Jako, że zdrowie jest najważniejsze rower na razie idzie w odstawkę. Nie ucieknie, nie odjedzie. 



Komentarze
Walery
| 12:00 piątek, 29 lipca 2016 | linkuj Też kiedyś wpakowałem się w ten skrót :) Określiłem go sobie wtedy jako skrót do Gorzowa ;) Oczywiście podskórne skojarzenie z żużlem jest zasadne :))))

Było dać znać, że gdzieś tu krążysz, to wybiegłbym na drogę z jakimś przysmakiem rowerzystów :)
rmk
| 09:10 piątek, 29 lipca 2016 | linkuj Walery - wiedziałem, że jest ta droga z Sycowic ale jakoś tak mnie skręciło w ten las no i wyszło jak wyszło. Jak zawsze ;))

Tomek - pewnie, że piękne. I chyba najbardziej niedoceniane w Polsce.

Marek - Lubisz bruk? Szaleniec :)

Jurek - spasiba :))

Darek - walka musi być. Z samym sobą ;))
lipciu71
| 15:28 czwartek, 28 lipca 2016 | linkuj Lubuskie jest przecudowne. I pomyśleć, że od jutra spędzę tam dwa tygodnie. Sam sobie zazdroszczę :)

Kocham jeździć zadupiami, ale na taki piach to tylko MTB, który nawiasem mówiąc lekko postawiłem na nogi/koła wymieniając kilka elementów. Jest gotów do walki!!!
Jurek57 | 12:13 czwartek, 28 lipca 2016 | linkuj Na tej tablicy jest napisane ... mniej więcej .
Na tym cmentarzu pochowano 3600 sierżantów i szeregowców 33 armii.
Poległych bohatersko za wolność i na cześć swojego wielkiego kraju. CCCP.
Oni oswobodzili z faszystowskiego jarzma bratni polski naród.
Przynieśli wszystkim ludziom drogocenny dar wolności.
Niech na wieki będzie chwalone imię bohaterów wielkiej wolny ojczyźnianej
1941-1945 roku.

Tyle jeszcze pamiętam.
Rosyjski język jest piękny ... zwłaszcza śpiewany !

Z Pliszki piłem wodę na maratonie mtb , onegdaj.
I na tym cmentarzu też byłem. Większość poległych to chłopcy od 19-25 lat.
Trollking
| 21:45 środa, 27 lipca 2016 | linkuj Faaaaajna relacja :)

Lubuskie piękne, ale ja już po nim swoje pokręciłem i będę powracał tylko czołgiem. Dzięki za przypomnienie o tym :)

A Zieloną też wielbię sentymentalnie i tu nie ma żadnego "ale"!

Kontuzję Twoją potencjalną widziałem już w drodze do Kalisza (ps. kiedy pełna relacja?).... szkoda, że stała się realną :/ zdrówka!
Walery
| 21:18 środa, 27 lipca 2016 | linkuj Pięknie.

Świetny skrót, szutrówko-asfaltówka w stronę promu był w Sycowicach, wyjeżdża się w Nietkowicach przy szkole... Ale chyba potrzebowałeś tego piachu...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ciepr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]