Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2014

Dystans całkowity:670.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:21:57
Średnia prędkość:22.57 km/h
Maksymalna prędkość:59.00 km/h
Suma podjazdów:2228 m
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:35.26 km i 2h 26m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
0.10 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Koniec roku 2014 :)

Środa, 31 grudnia 2014 • dodano: 02.01.2015 | Komentarze 3

Wpis krótki, pamiątkowy :)

Przejechałem w tym roku 9365 kilometrów czyli podwoiłem przejechany dystans z roku ubiegłego. Jestem zadowolony, że mogłem tak dużo czasu poświęcić swojej pasji za co niniejszym składam podziękowania mojej Kochanej Żonce :))

Co sprawiło mi najwięcej rowerowej radości w minionym roku? Każdy przejechany kilometr, ale dwie poniższe wycieczki najbardziej :)
Podjazd na Veliki Alan w chorwackim Velebicie.
Łowca burz.

Niezmiernie się również cieszę, że miałem okazję poznać kilkoro z bikestatowiczów osobiście. W tym miejscu szczególne podziękowania za wspólne wyjazdy dla Jurka57 :)

To był bardzo udany, rowerowy rok :)






Dane wyjazdu:
41.30 km 0.00 km teren
02:37 h 15.78 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:-2.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:455 m
Kalorie: kcal

Garb Kocich Gór.

Poniedziałek, 29 grudnia 2014 • dodano: 29.12.2014 | Komentarze 10

Ostatni tydzień był dla mnie fatalny pod względem zdrowotnym. Na same święta dopadła mnie grypa, zaraziłem się od rodzinki, która chorowała wcześniej. Na pewno duży wpływ na to miał fakt, że bardzo mocno dałem sobie w kość dwa dni wcześniej, szalejąc rowerem z wichurą, przez co osłabiony organizm miał mało sił dla odparcia choróbska. Jedyny pozytyw tego wszystkiego - nie przytyłem w święta, bo prawie nic nie jadłem :)

W międzyczasie pogoda wróciła do normy, tzn. stała się prawdziwie zimowa, przyszedł spory mróz i pojawił się długo wyczekiwany przez wielu śnieg. Wiedziałem, że po takiej chorobie nie ma co szaleć z rowerem dzisiaj więc wybór był prosty - jadę w las. Dlaczego właśnie tam? Bo nie wieje i w zimowej scenerii właśnie tam jest najpiękniej. A, że tu gdzie teraz jestem mam i lasu pod dostatkiem i jeszcze moje górki są tuż za miedzą, to mogło być tylko dobrze albo i lepiej :)

Tytułowy Garb Kocich Gór to wschodni koniec Wzgórz Dalkowskich, niesamowity kawałek terenu, gdzie można poczuć się jak w górach. Znajdują się na jego terenie dwa rezerwaty "Annabrzeskie wąwozy" oraz "Dalkowskie Jary", najwyższy szczyt to Góra Jana lub zamiennie Bonowska Góra, 228m n.p.m. Ale to co najbardziej imponujące w tym zalesionym terenie to wysokości bezwzględne jakie osiągają ścianki, które wyrastają nierzadko na 70-80m w górę. Właściwie cały teren to nieustanne hopki, prawdziwy raj dla posiadaczy mtb-ków. Trasy jakie można tu przejechać mogą sprawić tyle radości, że można tu śmigać przez cały dzień i ciągle będzie co odkrywać. Przewyższeń można uzbierać do woli, do upadłego :)

I właśnie w powyższym terenie postanowiłem sobie dzisiaj pojeździć. Zeszło trzy godziny na świeżym powietrzu, było i prowadzenie roweru na nieprzejezdnych odcinkach, były szaleńcze zjazdy po śniegu, katorżnicze podjazdy i herbatka z termosu. Bardzo ale to bardzo udany, rowerowy dzień. Mały kilometraż ale wielki zastrzyk pozytywnej energii i moje ukochane pagórki. Pogoda piękna, mroźnie ale słonecznie.

Dzisiejsza trasa.

Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie © rmk


Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie © rmk

Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie © rmk

Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Pozostałości po wieży widokowej :|
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Pozostałości po wieży widokowej :| © rmk

Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Kilkudziesięciometrowe ścianki wąwozów
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Kilkudziesięciometrowe ścianki wąwozów © rmk

Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie © rmk

Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Raj dla mtb, piękne single!
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Raj dla mtb, piękne single! © rmk

Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie © rmk

Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Widok na Hutę Miedzi Głogów i Kurów Wielki
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Widok na Hutę Miedzi Głogów i Kurów Wielki © rmk

Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Ruiny pięknego pałacu w Dalkowie
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Ruiny pięknego pałacu w Dalkowie © rmk

Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Ruiny pięknego pałacu w Dalkowie
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Ruiny pięknego pałacu w Dalkowie © rmk

Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Góra Jana 228m n.p.m
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Góra Jana 228m n.p.m © rmk

Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie © rmk

Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Sanktuarium na Górze Św. Anny
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Sanktuarium na Górze Św. Anny © rmk

Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Sanktuarium na Górze Św. Anny
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Sanktuarium na Górze Św. Anny © rmk

Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Sanktuarium na Górze Św. Anny
Garb Kocich Gór - Wzgórza Dalkowskie. Sanktuarium na Górze Św. Anny © rmk


Kategoria 25-50, Lubuskie


Dane wyjazdu:
58.50 km 0.00 km teren
02:44 h 21.40 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:515 m
Kalorie: kcal

Myśli rozczochrane, wichurą zapisane.

Poniedziałek, 22 grudnia 2014 • dodano: 23.12.2014 | Komentarze 9

- Tatuś, dlaczego prąd nie chodzi w nocy spać?
- Synku, dlaczego zawsze wieje mi twarz gdy jeżdżę rowerem?
Spojrzeli na siebie i żaden z nich nie odezwał się ani słowem. Oboje znali odpowiedź, jedyną prawdziwą. Bo tak po prostu już jest.


Jak opisać wiatr? Jak go dotknąć? Jak schować? Jak wyłączyć? Jak sfotografować? No jak?

Gdy jedziesz pod wiatr, co czujesz? Gdy wiatr rzuca Tobą jak zabawką, co czujesz? Gdy pomimo Twoich usilnych prób nie możesz jechać szybciej niż 10km/h, co czujesz? Gdy chce Ci się tylko płakać a wiele przed Tobą, co czujesz?

Droga to wznosi się to opada, raz delikatnie, raz brutalnie ale ciągle faluje. Mięśnie odmawiają współpracy a Ty zmuszasz je do ciągle to większego wysiłku. Robisz to celowo?

Co Tobą kieruje, że decydujesz się poświęcić swojej pasji pomimo, że wszystko inne mówi Ci abyś tego nie robił? Co sprawia, że chcesz to robić? Co w tym jest takiego, że nie zamienisz tego na nic innego? No, co?

Jakie uczucia są w Tobie?

Ja jestem szczęśliwy.


- Tatuś, chciałbym mieć w sobie tyle siły aby nigdy się nie poddawać.
- Wiem synku, wiem. Ja też.



Bez wątpienia to była najbardziej nierowerowa pogoda w jakiej dane było mi jeździć. Wiatr momentami rzucał mną po drodze jak zabawką. W wielu momentach chciałem rzucić rower do rowu, usiąść obok i mieć wszystko gdzieś. Jeździłem dzisiaj po Wzgórzach Dalkowskich, sporo asfaltu ale równie dużo jazdy po lesie, w błocie po kostki i zdradliwych liściach. Piękne podjazdy ale wszystkie w deszczu i huraganowym wietrze. Mimo to jeździłem i uśmiechałem się sam do siebie. Uśmiech to mój najwierniejszy towarzysz, z nim zajadę wszędzie.
Nagrodą za to, że nie odpuściłem i nie zwątpiłem były dwa widoki jakie dane było mi uświadczyć. Nie da się ich opisać, to trzeba było zobaczyć. Jednym z nich była absolutnie przepiękna panorama Sudetów, jakieś 110-120km ode mnie majaczyła w oddali Śnieżka. Później wkleję fotki. I właśnie dla takich chwil jeżdżę rowerem.

Dzisiejsza trasa. Wzgórza Dalkowskie.

Dodałem jeden nowy podjazd do altimetru, jak pojawi się w bazie to go wkleję.
Kręciłem również na poniższych:
Podjazd przez Zimną Brzeźnicę. Wzgórza Dalkowskie - altimetr.
Podjazd do Popowa. Wzgórza Dalkowskie - altimetr.

Przepiękny widok na całe pasmo Karkonoszy z górki w okolicach Grębocic. Wiało tak, że ledwie utrzymałem aparat
Przepiękny widok na całe pasmo Karkonoszy z górki w okolicach Grębocic. Wiało tak, że ledwie utrzymałem aparat © rmk
Kategoria 50-75, Lubuskie


Dane wyjazdu:
52.40 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:328 m
Kalorie: kcal

Mordęga.

Niedziela, 21 grudnia 2014 • dodano: 21.12.2014 | Komentarze 8

Nie wiem od czego zacząć ale muszę
przestać ślęczeć nad pustym arkuszem.
O małą relacje się pokuszę
Mych konwersacji z wiatrobusem
Który to plecie jak wianuszek
Ten przyczynowo skutkowy łańcuszek.


Najbliższe kilka dni będę spędzał w rodzinnych stronach, rower zabrałem ze sobą więc będzie odmiana od objeżdżonych do bólu dróg dookoła własnego, poznańskiego komina. Pogoda jaka jest każdy widzi, więc wsiadłem dzisiaj na rowerek z zamiarem pokręcenia się w bliskich okolicach Bytomia i spędzenia dwóch godzin na świeżym powietrzu. Miało nie padać, tylko wiać i na początku tak było. Na początku czyli jakieś trzy km od domu. Później już na przemian była mżawka, deszcz i lekkie przejaśnienie. Prawdziwy misz-masz. Za to wiatr, od początku do końca, był wiernym towarzyszem mej dzisiejszej niedoli. Wiatr, wietrzysko a momentami prawdziwy wicher. Nie było zmiłuj i przez pierwsze dwadzieścia kilka kilometrów tak mnie wywiało, że chwilami prędkość spadała do 12-13km/h.

Generujący lęk jak katiusze
Istne katusze obrane z łusek
Wróćmy jednak do meritum
Niestety nic godnego zachwytu


Dlaczego tytułowa mordęga? Myślicie, że to przez ten wiatr? Oj nie tylko, oj nie tylko. Bo dlaczego miałby skończyć rok z tylko jedną złapaną gumą na koncie jak można skończyć z dwoma (oby:) ? Otóż przy pięknej ruinie pałacu w Drwalewicach, sześć kilometrów przed Kożuchowem, najechałem na szkło. W tym samym momencie uświadomiłem sobie, że pompka została w plecaku, a plecak w domu. Co to oznaczało? Sześciokilometrową przebieżkę w rowerem u boku do najbliższej stacji paliw z kompresorem. Pod wiatr i zacinającą mżawkę. Nie biegałem ładnych kilka miesięcy, więc moje nogi dość szybko dały mi znać, że pracują nie te mięśnie które pracować powinny, które były przyzwyczajone do roweru a nie do biegania...

Tak jak nie nawrócisz sodomitów
Tak nie przechytrzysz jego sprytu
Nie on trwa skąpany purpurą
Na swą obronę mam tylko pióro
Nieznane skrupułom rzuca urok
Że do wiatru strach czuje pod skórą.


Dobiegłem, wymieniłem dętkę, napompowałem więc teraz miało być łatwiej, z wiatrem już. Ale co to, to nie. Podjazd z Kożuchowa w kierunku Szprotawy to prawdziwe katiusze, deszcz padał poziomo w twarz a jego kolega wiatr targał mną jak pacynką. Co mogłem przeciwstawić? Uśmiech, dużo uśmiechu. Więc się uśmiechałem sam do siebie i kręciłem sobie byle do przodu.

Mroczny pasażer ze mną jedzie
Siedzi obok, choć tyle pustych siedzeń
Obsesyjnie jak upiór w operze
Jeśli nie widzisz spróbuj spojrzeć szerzej

Od Borowa Wielkiego było już tak jak być powinno. Dostałem taki wiatr w plecy, że przez jakieś piętnaście kilometrów jechałem w okolicach 42km/h, to tylko świadczy o tym jakie dzisiaj były warunki. Nawet psy, które chciały zamienić ze mną kilka zdań w mijanych przeze mnie wioskach, nie miały wielkiej ochoty się ścigać i odpuszczały jeszcze przy furtkach. Czułem się jakbym miał spadachron :)

Ciągnie się ta podróż w nieznane
Wraz z tym nierozłącznym kompanem
Wirują słowa niewypowiedziane
A uznane za zaakceptowane

Od Nowego Miasteczka poczułem już zmęczenie. Bieg dał o sobie znać, również brak płynów odbił się negatywnie. Oprócz pompki nie zabrałem też bidonu... Podjazdu przez Małaszowice do Popowa jednak odpuścić nie mogłem, więc już bokiem do mojego dzisiejszego kompana wkulałem się na górę. Na górującym nad Bytomiem wzniesieniu mało mnie nie zmiotło z roweru. Odkryte pola dawały uczucie niemocy. Jechałem z górki, a musiałem dokręcać żeby tę górkę czuć. Dojechałem zmęczony jak nigdy. Ale uśmiechnięty. Nic nie było w stanie mi tego uśmiechu dzisiaj ściągnąć z mojej sponiewieranej i przewianej facjaty. W końcu mogę trochę pokręcić po jakichś wzniesieniach, po odmiennym od codzienności terenie. Więc się uśmiecham :)

Mroczny pasażer ze mną jechał
Teraz pusto nie ma nic nawet echa
Niebezpieczny jak pierwsza krecha
Jakby nie patrzeć mi się to uśmiecha.

Teraz cisza, spokój, kawka i ciastko. Jutro zakwasy, deszcz i jeszcze większy wiatr. I dalej będę się uśmiechał :)

Jeździłem tutaj.

Podjazd na Cisów. Wzgórza Dalkowskie - altimetr.
Podjazd do Popowa. Wzgórza Dalkowskie - altimetr.






Kategoria 50-75, Lubuskie


Dane wyjazdu:
11.30 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca.

Czwartek, 18 grudnia 2014 • dodano: 18.12.2014 | Komentarze 3

Jadąc do pracy złapałem pierwszą w tym roku gumę, w przednim kole. A byłem tak blisko roku bez kapcia :)
Kategoria Do/Z pracy


Dane wyjazdu:
74.50 km 0.00 km teren
03:09 h 23.65 km/h:
Maks. pr.:40.50 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

No pain, no gain.

Środa, 17 grudnia 2014 • dodano: 17.12.2014 | Komentarze 10

No pain, no gain :]

Czasem jest tak, że szuka się czegoś wszędzie tylko nie blisko siebie. Nie jeździłem wcześniej po zmierzchu, nie jeździłem nocą bo nie miałem odpowiedniej lampki przedniej. A tu się okazało, że oświetlenie żonki ma wystarczającą moc aby mieć frajdę z jazdy po ciemku i nie bać się tego, że będzie się niezauważonym na drodze. Wyszło to wszystko przypadkiem, bo musiałem się wieczorem dostać do Rokietnicy, odebrać auto i przepiąłem sobie Jej światełko. Cóż moge napisać, jazda po ciemku chyba mnie wciągnie. To był mój pierwszy raz i jechało mi się świetnie. Zupełnie inne wrażenia, zupełnie inne odczucia. Gdy wszystkie drogi w promieniu kilkudziesięciu km od domu znam na wylot, jazda w nocy będzie fajną odmianą. Czuję, że mi się spodoba :)

Jeździłem dzisiaj nie myśląc o bólu nadgarstków, które dają o sobie znać dość mocno ale chwyt za rogi pozwala mi to zminimalizować. Zresztą mało mnie to obchodzi, złe rzeczy szybko wyrzucam z głowy, nie zaśmiecam sobie nimi pamięci. Bolało nie raz, boli teraz ale życie to nie je bajka ;) Znów trochę pokręciłem się po mieście a później już do wspomnianej Rokietnicy. Tam naszła mnie chęć na więcej jazdy po ciemku i kolejno odwiedziłem Mrowino, Cerekwicę, Napachanie, Rostworowo, Żydowo, Przecław i wróciłem do Rokietnicy. Przez cały czas wiernym towarzyszem nocnej jazdy był wiatr, na otwartym terenie dość mocny i przenikliwie zimny. Odczuwalna temperatura pewnie poniżej zera, znów marzły mi stopy. 

Dojeżdżam do Żydowa chcąc zrobić fotkę pięknie oświetlonego kościoła, a tu nagle ciemność. Wychodzi ksiądz zza płotu i mówi, że oszczędności i świecić całą noc nie będzie. Jadę dalej do Przecławia, mijam tablicę tejże metropolii a tu nagle gasną pierwsze dwie lampy. Nie chcieli mnie tam dzisiaj czy co? Też oszczędności? :)
Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
31.50 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca.

Wtorek, 16 grudnia 2014 • dodano: 16.12.2014 | Komentarze 5

Gdybym mógł to nie jeździłbym dzisiaj rowerem. Ale samochód u mechanika a jeżdżąc komunikacją zajęłoby mi to wszystko trzy razy więcej czasu. Szczególnie bolą mnie nadgarstki i palce prawej dłoni przez co trzymanie kierownicy było dzisiaj tak delikatne jak tylko mogło. Trochę miałem spraw do załatwienia w różnych częściach miasta więc musiałem trochę pojeździć. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni :]
Rano w mżawce, powrót w deszczu. Ale za to ciepło :)
Kategoria 25-50, Do/Z pracy


Dane wyjazdu:
11.30 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Gleba.

Poniedziałek, 15 grudnia 2014 • dodano: 15.12.2014 | Komentarze 11

Wracając z pracy, na wydzielonym pasie rowerowym na ul.Strzeszyńskiej, samochód zajechał mi drogę, nie mam pojęcia z jakiego powodu. Zareagowałem momentalnie, odbiłem w prawo i uderzyłem przednim kołem w krawężnik. Wyleciałem z roweru jak z katapulty, upadłem prawym bokiem na chodniku. Skończyło się na strachu, obitym kolanie, biodrze, łokciu, nadgarstkach i palcach prawej dłoni. Do tego kurtka przeciwdeszczowa do wyrzucenia, dziury w kilku miejscach, rękawiczki przetarte i dziura w spodniach. Rower poobdzierany. Osoba, która zajechała mi drogę spierdoliła od razu, nawet się nie zatrzymując, zatrzymał się kierowca jadący za nią.
Jestem cały, boli mnie to i owo ale jestem cały. Kurwa mać, mogło być o wiele gorzej. O wiele gorzej :| 
Kategoria Do/Z pracy


Dane wyjazdu:
51.80 km 0.00 km teren
01:49 h 28.51 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:240 m
Kalorie: kcal

Mokre pięćdziesiąt.

Niedziela, 14 grudnia 2014 • dodano: 14.12.2014 | Komentarze 7

Jak w tytule. Pierwsze 25km, przez Strzeszynek, Złotniki i poligon do Biedruska, jechałem w deszczu. Powrót w mżawce. Wróciłem do domu z wodą w butach, na twarzy wyglądałem jak komandos po przeprawie przez dżunglę ale z uśmiechem w kształcie banana :) Nic nie było mnie dzisiaj w stanie zatrzymać w domu, taką miałem chęć pojeździć. Dawno nie czułem takiej radości z jazdy, a deszcz i błoto lecące z pod przedniego koła na twarz tylko potęgowały moje zadowolenie z tego, że produkcja endorfin jest w pełni.

Przez te niecałe dwie godziny jakie spędziłem na jeździe przez moją głowę przechodziły przeróżne myśli i pytania. Przypominałem sobie lata, w których uprawiałem sport zawodowo i warunki w których trenowałem, wtedy nie było wymówek, że pada i jest zimno, po prostu trzeba było robić swoje. Zresetowałem trochę swój umysł, tego było mi potrzeba. Momentami byłem tylko ja, muzyka, rower i ściana wody lecąca na twarz :) Gdyby nie to, że buty przemokły mi całkowicie i prawie straciłem czucie w palcach nóg, jeździłbym do zmierzchu. Oby więcej takich dni!

Czy jest sens kupować ochraniacze na buty, gdy nie jeździ się w spd? Ktoś to przerabiał/przerabia? Chciałbym sobie takie sprawić ale boję się, że szybko się przetrą od spodu, buty ślizgają się na pedałach i nie wiem czy to dobry pomysł.

Napęd w moim rowerze jest już w takim stanie, że przestałem na niego zwracać uwagę. Postanowiłem go nie wymieniać do końca zimy i tego się trzymam. Choć dzisiaj przez to, że przeskoczył mi łańcuch i ześliznął mi się but tylko cudem nie zaliczyłem gleby. Wylądowałem za to w poligonowych krzakach. Było i śmiesznie i strasznie. A będzie jeszcze weselej ;))

Jeśli macie chwilę wolnego czasu i chęć obejrzenia czegoś niesamowitego to zapraszam do linku poniżej. Ja jestem pod wrażeniem :)
The road to Mont-Blanc
Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
51.20 km 0.00 km teren
02:14 h 22.93 km/h:
Maks. pr.:37.50 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

90%.

Sobota, 13 grudnia 2014 • dodano: 13.12.2014 | Komentarze 6

Nietypowo, bo jazdę zacząłem w Rokietnicy gdzie podjechałem samochodem z rowerem w bagażniku. Powrót do domu na dwóch kółkach przez Kiekrz i Strzeszynek, później rundka po mieście w poszukiwaniu lampki ProX Dual. Znalazłem tylko w czerwonym kolorze, czarna to biały kruk. Chyba będę zmuszony kupić czerwoną :|

90% planu na ten rok wykonane i pewnie za dużo już nie podskoczy do góry. 

Ciepło, siedem kresek powyżej zera. Wiatr nieco ucichł ale momentami dalej silnie dawał o sobie znać.
Kategoria 50-75