Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2015

Dystans całkowity:1804.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:68:09
Średnia prędkość:24.89 km/h
Maksymalna prędkość:50.10 km/h
Suma podjazdów:7412 m
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:78.44 km i 3h 24m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
172.90 km 0.00 km teren
06:32 h 26.46 km/h:
Maks. pr.:48.20 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:698 m
Kalorie: kcal

Dwa koła i do Koła.

Środa, 29 lipca 2015 • dodano: 29.07.2015 | Komentarze 9

Pomysł na wycieczkę? Mapa do plecaka i w drogę. Ta, którą mam jest poprzecierana i postrzępiona. Przetarła się najpierw na zlożeniach, nowe pęknięcia i załamania tworzą swoją siatkę, żyją swoim życiem. Bywa, że dziury na mapie pokrywają się z tymi w rzeczywistości, bywa że mieściny i miejscowości powoli przestają na niej istnieć. Gdy biorę ją do ręki zastanawiam się jak będzie tym razem, co zniknie a co się pojawi. Ciekawość od początku do końca. Chłonę wzrokiem punkt na mapie, pakuję plecak i jadę. Ja, dwa koła i do Koła.

wschód
Do Swarzędza jest nijako. Jedne światła, drugie, ósme, dwudzieste, droga mleczna z kostki, tory jedne, drugie i prosta nudny odcinek. Samochody wokół, ja schowany pośród nich. Jadę ale myśli wyłączone, byle skręcić na Gowarzewo. Skręcam w prawo, skręcam po paru kilometrach w lewo i cisza oplata mnie czule. Kieruję się na wschód, na ten mityczny wchód a tu asfalt zamienia się w dywan, wiatr jedzie ze mną, może nie będzie tak źle. W Gułtowach łapię chwilę relaksu przy pięknym pałacu i jeszcze piękniejszym, szachulcowym kościele. Dywan zamienia się w wycieraczkę i mknę wśród drzew, po kamieniach, piachu, tańcząc wśród kałuż. W prześwicie pomiędzy kukurydzą a kukurydzą majaczy mi Września. Mijam fabryczne okolice, mijam miasto i ląduję gdzieś za torami.

to stawia na nogi
Dom za domem, dziura za dziurą, pies za psem, jadę gdzieśw stronę Wólki. Kilka razy ze zdumieniem odkrywa, że czas jednak może stanąć w miejscu, a nawet zagiąć się i zawrócić. Aleja lipowa mieni się w słońcu, piękno aż bije po oczach. Dla równowagi po czterech literach bije tarka, po której się przemieszczam. Ręce głośno stękają, szprychy cichutko zawodzą, miejsce w którym plecy kończą swą szlachetną nazwę zamilkło. Nie miało już siły się użalać. Więc jadę, stękam, czas odpocząć. W tym momencie na scenę wchodzi On. Pojawia się z krzaków, z pod lipy, z pola, sam nie wiem skąd, w każdym bądź razie jest. Pojawił się i stoi z wyciągniętą ręką, dzierżąc dumnie wiśniową nalewkę. Podzielić się chciałem z Panem, pan się napije, to stawia na nogi, mówi pewnych głosem. Nie lubię wiśniowej, więc odmawiam. Trunek niknie więc w czeluściach jego przełyku a butelka ukazuje swe puste oblicze. Chciałem dobrze, wyszło jak zawsze. Tymi słowami żegna się ze mną i niknie gdzieś w polu. Zrobiło mi się przykro.

deser
Wólka, Strzałkowo, Słupca. Cienin, Cienin, Cienin, Cienin. Sam nie wiem ile było tych Cieninów. Dwa, pięć, dziesięć. Nie wiem, mają rozmach. Gdzieś pomiędzy nimi jem krówki, czas najwyższy na deser. I właściwie do Goliny to tyle. Ciało jechało, ale ja płynąłem gdzieś obok w rytm Ziggyego. Dobrze mi z nim było.

świat widziany oczami dziecka
Do promu prosto, dalej prosto, a jak się skończy asfalt to prosto. Właściwie to cały czas prosto, jak zobaczy pan prom to w lewo. Tak mnie instruują w Węglewie więc teraz tam się toczę. Piach pożera me opony i mnie razem z nimi. Znienacka patrzę na świat oczyma mojego Synka, leżę na plecach. Miękka ziemia, więc uśmiecham się tak jak On, choć raczej nie jest mi do śmiechu. Boli kolano, trudno, nie pierwszy raz. Na promie jestem sam i mam prywatny kurs. Wody mało, rzeka ledwo płynie.

las
Pomiędzy Ruminem a Starym Miastem wjeżdżam w las.Widzę piękne sosny, szukam w myślach ciekawego kadru i drugi raz ląduje dzisiaj na ziemi. Po raz kolejny piach mnie wciągnął. Te same kolano, ból się wzmaga. Stoję - boli, jadę - przestaje. Łańcuch wędruje wyżej, miękko, mięciutko zdobywam kolejne kilometry. Zatrzymuje się coś zjeść. Noga rozgrzana przestaje boleć, zerkam na mapę i decyduję się jechać dalej.

złota góra
Zainspirowany przez bobiko jadę zobaczyć wieżę widokową na Złotej Górze. Oznakowanie od strony Żychlina jest beznadziejne, ruszam na azymut. Leśna droga pnie się w górę, mielę młynkiem powolutku a nachylenie ciągle wzrasta. Kilkanaście metrów przed celem poddaje się i zsiadam z roweru. Koła kręciły się już w miejscu, nie te opony, nie ten bieżnik. Pod wieżą pot zalewa mi oczy, puls szaleje. Już dawno się tak nie zmęczyłem, jest dobrze. Widok z wieży powala z nóg. Konin, Licheń, Koło, Turek i piękne lasy na wyciągnięcie ręki. Żadne słowa, żadne zdjęcia nie oddadzą tego co widać. Miejsce z gatunku tych, które trzeba odwiedzić i przekonać się na własnej skórze jak tam jest.

na czas
Do Koła mam jeszcze trochę kilometrów, czas ubywa więc decyduję się na jazdę krajówką od Paprotni. Zaskakuje mnie na niej mały ruch, bardzo szerokie pobocze i ukształtowanie terenu. Pojawiają się przyjemne sympatyczne górki, wiatr pomaga, jedzie się świetnie. Mijam Kościelec, gdzie przystaję tylko na chwilę sfotografować remontowany obecnie pałacyk. Dbałość o detale podczas jego remontu jest na najwyższym poziomie, godna podziwu. W Kole jestem pół godziny przed odjazdem pociągu. Czekam na Elfa i w jego bardzo wygodnych ramionach wracam do domu.

to i tamto

Po dywanie, po piachu, po kamieniach, po błocie. Polami, lasami, łąkami, autostradą. Na mapie przybyło zmarszczek, w aparacie kadrów, w głowie wspomnień. Gdzie następnym razem? Wolę nie wiedzieć. Wezmę mapę, spojrzę na nią i pojadę tam gdzie mnie jeszcze nie było. Tak lubię najbardziej.
Zaliczone gminy: Golina (269), Rzgów (270), Stare Miasto (271), Krzymów (272), Kościelec (273), Koło - obszar wiejski (274), Koło - teren miejski (275)




Kościół pw.NMP Wniebowziętej w Czerlejnie, 1743r.


Kościół pw. św. Kaźmierza w Gułtowach, 1737r.


Barokowo - klasycystyczny pałac Krzyckich w Gułtowach.


Gułtowy - Stroszki.


Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Opatówku, XIVw.


Opatówko - Września.


Otoczna - Chwałkowice.


Kościół pw. św. Jadwigi Śląskiej w Stawie, 1780r.


Żniwa w pełni.


Już po drugiej stronie Warty, prom w Sławsku.


Widok na Konin z wieży widokowej na Złotej Górze.


Widok na Konin i Licheń z wieży widokowej na Złotej Górze.


Jest wysoko :) Wieża widokowa na Złotej Górze.


Wieża widokowa na Złotej Górze.


30-to metrowa wieża widokowa na Złotej Górze.


Zmieniając adres można wpaść w małe gówno.


Nie wiem czy tu jakaś Genowefa zagląda ale jeśli tak to serdecznie Cię pozdrawiam :)


DK 92 pomiędzy Koninem a Kołem.


Pałac Kreutz w Kościelcu.


Dworzec PKP w Kole.




Dane wyjazdu:
57.90 km 0.00 km teren
02:22 h 24.46 km/h:
Maks. pr.:42.10 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po okolicy.

Wtorek, 28 lipca 2015 • dodano: 28.07.2015 | Komentarze 4

Nie napiszę gdzie byłem, bo Żonka czyta a byłem załatwić niespodziankę ;)

Ja jechałem a Oni latali. Piękna sprawa :)


W drodze do nieba.


W drodze do nieba.


W drodze do nieba wieje na wschód.
Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
44.10 km 0.00 km teren
01:55 h 23.01 km/h:
Maks. pr.:44.20 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po okolicy.

Niedziela, 26 lipca 2015 • dodano: 26.07.2015 | Komentarze 3

I nad Kierskie i nad Strzeszyńskie :) Z nóżki na nóżkę, bez pośpiechu :)


Gdzieś nad J.Kierskim :)


J. Kierskie :)
Kategoria 25-50


Dane wyjazdu:
19.30 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po mieście.

Sobota, 25 lipca 2015 • dodano: 25.07.2015 | Komentarze 0

Do Leroya.
Kategoria 0-25


Dane wyjazdu:
51.20 km 0.00 km teren
02:05 h 24.58 km/h:
Maks. pr.:35.20 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:251 m
Kalorie: kcal

Po okolicy.

Piątek, 24 lipca 2015 • dodano: 24.07.2015 | Komentarze 3

Dawno mnie nie było na poligonie więc dzisiaj postanowiłem nadrobić zaległości. Ze zmian zauważyłem tylko to, że kilka dziur w asfalcie zalali czymś betonopodobnym. Żeby miało to jakiś sens powinni zrobić to na całym odcinku, wybetonować ładnych kilka kilometrów :) Wróciłem przez Strzeszynek, gdzie przez zupełny przypadek poznałem pewnego Pana, od którego wkrótce będę miał trochę pyszności. Super :)




Poligon.
Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
51.20 km 0.00 km teren
02:06 h 24.38 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:256 m
Kalorie: kcal

Poznańska perełka.

Czwartek, 23 lipca 2015 • dodano: 24.07.2015 | Komentarze 1

Już dawno zaplanowałem sobie, że jeśli tylko nadarzy się okazja pojechać w południowe rejony Poznania to muszę koniecznie zajechać na Krzesiny i odwiedzić prawdziwą poznańską perełkę. Jest nią unikatowy, drewniany kościółek zbudowany w stylu norweskim. W Polsce są tylko takie dwa, jeden w Karpaczu - bardzo znany kościół Wang i drugi, ten kompletnie nieznany - w Poznaniu. Piękna budowla i prawdziwe cacko sakralnej architektury drewnianej. W promieniach zachodzącego słońca wyglądał jeszcze ładniej :)

A okazja do jego odwiedzin była dlatego, że pojechałem na Szczepankowo zawieźć przesyłkę bawiąc się w kuriera i łącząc przyjemne z pożytycznym :)




Unikatowy, drewniany kościół im. Matki Boskiej Królowej Korony Polskiej w Poznaniu. Wybudowany został w stylu norweskim i jest jednym z dwóch tego typu obiektów w Polsce.
Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
56.20 km 0.00 km teren
02:40 h 21.08 km/h:
Maks. pr.:44.59 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po okolicy.

Środa, 22 lipca 2015 • dodano: 22.07.2015 | Komentarze 1

Po kilku dniach urlopowania w rodzinnych stronach przyszedł czas na powrót do domu, czas najwyższy :) Z rana pojechałem załatwić sprawę w samym centrum, tłukąc się przy okazji po, jakże przyjaznej dla rowerzystów, płycie Starego Rynku. Po południu przejechałem się jeszcze do Rokietnicy, oczywiście przez Starzyny. Wracając zajechałem na chwilę nad J.Kierskie i nad Strzeszynek. Piękna pogoda to i ludzi nad wodą mnóstwo :)


J.Kierskie.
Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
42.50 km 0.00 km teren
02:01 h 21.07 km/h:
Maks. pr.:45.70 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:475 m
Kalorie: kcal

Piękne okolice Bytomia Odrzańskiego :)

Poniedziałek, 20 lipca 2015 • dodano: 21.07.2015 | Komentarze 10

Na koniec wizyty u rodzinki zafundowałem sobie wycieczkę po lasach, łąkach, górkach, pagórkach i wzgórzach w bliskiej okolicy Bytomia Odrz. Doprawdy jest tutaj co podziwiać, miejsc do odwiedzenia jest całe mnóstwo, dla każdego coś miłego. Dzisiaj było dużo błota, kamieni, pokrzyw, krzaków, a co najważniejsze - było sporo górek i podjazdów. Ostatnio jeżdżę praktycznie tylko po asfaltowych drogach więc taka odmiana jak dzisiaj była świetnym pomysłem. Lubię tu jeździć, lubię tu wracać.

Na koniec dnia wybraliśmy się w rodzinny rejs statkiem po Odrze, w kierunku Głogowa. Rzeka ma bardzo niski stan, średnio w głównym nurcie 1,2 - 1,3m. Statek chwilami haczył śrubą po dnie... Widoki przepiękne, z wody wszystko wygląda inaczej, nawet miejsca w których dorastałem i które wydawały mi się tak znane, że aż nudne. A tu taka odmiana :)




Wzgórza Dalkowskie w okolicach Bukowicy.


Moje miasto, miasto trzech wież :) Bytom Odrzański widziany od strony Odry.
Kategoria 25-50, Lubuskie


Dane wyjazdu:
50.10 km 0.00 km teren
01:52 h 26.84 km/h:
Maks. pr.:43.10 km/h
Temperatura:34.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:232 m
Kalorie: kcal

Bez wizy do Stanów :)

Niedziela, 19 lipca 2015 • dodano: 19.07.2015 | Komentarze 5

Mówią, piszą i gadają w okół, że do Stanów bez wizy nie pojedziesz. No cóż, ja o tym nie wiedziałem i pojechałem. Wpuścili mnie i nawet na granicy nikt mnie o nic nie pytał, o cel wycieczki i w ogóle. A same stany jakieś takie swojskie, dokładnie to w Chicago chyba byłem bo wszyscy po naszemu gadali. Wrócić zdążyłem tuż przed nawałnicą, która ni stąd ni zowąd się pojawiła i wprowadziła nieco zamieszania w spokojne, niedzielne popołudnie.




Stany. Nasze, swojskie :)


Kategoria 50-75, Lubuskie


Dane wyjazdu:
242.90 km 0.00 km teren
09:07 h 26.64 km/h:
Maks. pr.:46.70 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1201 m
Kalorie: kcal

Wspomnień czar.

Czwartek, 16 lipca 2015 • dodano: 16.07.2015 | Komentarze 14

Któregoś dnia dziewięćdziesiątego ósmego lub dziewiątego dojechałem do Gubina. Elektryczna, ociężała i ciągnąca za sobą dwa wagony lokomotywa przywiozła mnie w nieznane. Ściskając w ręku, spocony od kurczowego zaciskania w ręku, paszport spojrzałem na druga stronę rzeki i niepewnym krokiem oddałem go celnikowi. Pieczątka miękko wbiła się w czyściutką stronę, paszport znów w mych rękach, jednym uchem wyłapałem jeszcze jakieś nieznane mi słowa, z których zapamiętałem jedno. Wilkomen. Więc jednak człowiek, człowiekowi wilkiem, pomyślałem. Niezrażony tym przywitaniem ruszyłem przed siebie. Wodzę wzrokiem za czymś czego nie widać, chcąc poczuć coś czego nie ma, wyostrzam zmysły ale to na nic. Jakoś tu inaczej ale czy tak to sobie wyobrażałem? Nie wiem.

Kilkanaście lat później stoję na tym samym moście, rozglądam się wokół i widząc swoje odbicie w leniwie płynącej Nysie, uśmiecham się sam do siebie. Na twarzy mam wypisane te same słowo co wtedy. Ciekawość. To ona mnie tu przywiodła. Zwykła ciekawość otaczającego mnie świata. Tylko albo i aż ona. I mój rower.

wolność

Paszport i wolność razem nie brzmią razem zbyt dobrze, więc tym razem do pary dla niej wziąłem papierową mapę. Ona daje mi wolność wyboru, lubię się w nią wpatrywać. Granice dalej na niej są, grubą kreską malują to co kiedyś było tak ciężkie do przejścia. Dzisiaj wystarczy chcieć i już. Więc wsiadam na rower i jadę bo mam ochotę. Do Guben, bo mi wolno.

senna gra
Mokre, wilgotne asfalty i szybko rosnąca temperatura wprawiają mnie od samego początku w dziwny letarg. Jadę ale czuję się jakbym stał. Mijam Kożuchów, Mirocin a wydaje mi się, że jestem dalej w domu. Galaretowata masa, schowana w mojej głowie, usilnie domaga się porcji kofeiny. Nie wypiłem porannej kawy więc jadę senny, trudno. Do życia wracam szybko i brutalnie za sprawą kilku kilometrów krajówki przed Nowogrodem Bobrzańskim. Jadąc przyklejonym do pobocza, a właściwie do jego braku, czuje się jak bonus w GTA. Wszyscy chcą mnie zdobyć. Problem polega na tym, że tylko rozjechany rowerzysta daje ten przywilej. Nigdy więcej tej drogi, nigdy więcej...

nieznane
Piękne sosnowe lasy umilają mi drogę z Nowogrodu do Lubska. Bardzo dobrej jakości asfalt po części rekompensuje swój niemiłosiernie nudny przebieg. Płasko, prosto, usypiająco. Kawy, dajcie mi kawy. Na najbliższym skrzyżowaniu odbijam w stronę Jasienia. Przemierzam tą drogę jak nieznany ląd. Terra incognita pomiędzy czymś a niczym w okolicach Lubska. Gdzieś tam skręcam, gdzieś się zatrzymuję, jadę dalej. W uszach pięknie przygrywa mi Maleo, jem drugie śniadanie na piętnastym południku. Lubsko pojawia się i znika dość szybko, mam tu sporo znajomych ale nikt już tu nie mieszka. Świat ich wchłonął, takie czasy.

karteczka
Piękna, asfaltowa droga rowerowa prowadzi mnie w stronę Brodów. Nie sposób cieszyć się nią jednak gdy ciągnie się ona przez kilkanaście kilometrów bez żadnego zakrętu i jest płaska jak naleśnik. Więc jadę, szybko jadę aby mieć to za sobą. Chwile dłużą się w nieskończoność gdy nagle ją widzę. Wieża widokowa za Brodami. Od dawna chciałem na nią wejść, widok z niej ponoć jest piękny. Więc kręcę młynkiem pod piękną górkę i już zawczasu cieszę się na to co mnie czeka a na miejscu odbijam się od zamkniętych drzwi. Są przecież wakacje, sezon urlopowy więc dla waszego dobra robimy przerwę obiadową od jedenastej do piętnastej, brzmi karteczka naklejona na wysokości mych zasmuconych oczu. Mój zegarek uświadamia mi, że jest trzynasta więc popatrzeć mogę sobie co najwyżej w niebo. Zjeżdżam z powrotem do Brodów, oglądam piękny pałac Bruhla i jadę dalej.

smutek
Jadąc od Brodów do Gubina mijam wiele opuszczonych i zrujnowanych domów. Również wiele zamieszkanych przybytków w mijanych przeze mnie wioskach jest mocno nadgryzionych zębem czasu i woła o remont. Nadaremnie. Strefa nadgraniczna, bieda mocno uderza po oczach. Nic nie wskazuje, żeby tu się cokolwiek zmieniło, niestety...

deser
W końcu jestem. Zanim się rozglądnę, zanim zaspokoję swoją ciekawość co się zmieniło, w końcu funduje sobie kawę. Sto trzydzieści kilometrów w nogach to też dobry moment aby zjeść coś słodkiego więc po chwili delektuję się również szarlotką i lodami. Pyszne, rozpływa się w ustach. Siedzę tu dłużej niż myślałem ale nigdzie mi się nie spieszy. Żaden pociąg mnie nie goni, nie muszę nic zdobywać, nie muszę nic udowadniać. Po prostu przyjechałem tu rowerem i niedługo wrócę nim do domu ale teraz i tu liczy się tylko kawa i deser. Więc przeciągam te chwile i spędzam w jednym miejscu ponad godzinę.

Oni
Most, a za mostem Oni. Niemcy. Nie lubię ich, nie lubię za ich język. Ale szanuję i podziwiam za porządek. W Guben jest bardzo czysto, bardzo mi to imponuje. Niby nic ale widać to na każdym kroku. Ordnung muss sein. W tym przypadku z nimi się zgadzam. Robię kilka zdjęć, zamyślam się przed chwilę na moście, wsiadam na rower i kieruję sie do domu. Czas wracać.

normalność
Krajówka z Gubina do Krosna Odrzańskiego to wbrew pozorom bardzo wygodna dojazdówka. Trafiam na niewielki ruch, pobocze dość szerokie, asfalt idealny, więc kręcę równo i szybko. Przy jeziorze Raduszeckim odbijam w kierunku Dychowa , gdzie podziwiam dużą elektrownię wodną na Bobrze i odpoczywam przy jeziorze Dychowskim w towarzystwie przemiłego rowerzysty, który widząc mnie z mapą zawrócił z drogi i po chwili opowiadał mi mnóstwo ciekawostek o okolicznych terenach. Od kilkudziesięciu lat jeździ na rowerze i nic nie sprawia mu większej przyjemności niż rozmowa z innymi ludźmi. Niesamowicie pozytywny człowiek. Jego największym marzeniem jest to aby ludzie nie przestali ze sobą rozmawiać. Proste ale wzruszające. Co za czasy...

równowaga
W Bobrowicach ideał drogi sięga bruku, szprychy grają stękającą melodię, ale jechać trzeba. Od Trzebul do Drzonowa skracam sobie drogę brnąc przez las, co starała się mi się wyperswadować zapytana o najkrótszą drogę, mieszkanka Lubiatowa. Bała się, że się zgubię w niezbadanych ostępach zielonogórskich borów. Nie zważając na jej błagania abym jechał szosą, pakuję się pomiędzy drzewa i okazuje się, że o ile z orientacją w terenie nie mam najmniejszych problemów to błoto i koleiny mogą mnie pokonać. Przebrnąłem przez ten syf i mojej radości nie ma końca. W przyrodzie musi być równowaga, więc po chwili łapię gumę i prowadzę rower przez kilkaset metrów w poszukiwaniu pompki w Drzonowie. Mój wybawca ma kompresor, więc szybko łatam dętkę, i jadę dalej. Piękne podjazdy w okolicy Świdnicy są dla mnie wymarzoną nagrodą po dwustu kilometrach jazdy więc cieszę się jak dziecko i bawię się zdobywanie górskich premii. Później już typowy dojazd do domu, droga znana więc kręcę szybko aby jak znaleźć się w Bytomiu na umówioną dwudziestą. Zjawiam się w domu punktualny co do minuty. Zadowolony z tego, że mogłem przez cały dzień robić to co jest moją największą pasją i szczęśliwy, że znów jestem z rodziną. 


Zaliczone gminy: Nowogród Bobrzański (260), Jasień (261), Lubsko (262), Brody (263), Gubin - obszar wiejski (264), Gubin - obszar miejski (265), Bobrowice (266), Dąbie (267), Świdnica (268)


Gotycki kościół pw. Matki Bożej Różańcowej z XIIIw. w Niwiskach.


Piękne, sosnowe lasy pomiędzy Nowogrodem Bobrzańskim a Lubskiem.


Pomnik na pamiątkę 400-tnych urodzin M.Luthra w Wicinach.


Jasień.


Jasień.


Jasień.


Pomnik południka 15°E, pomiędzy Jasieniem a Lubskiem.


Lubsko.


Wieża widokowa w Jeziorach Wysokich.


Brama wjazdowa do Brodów.


Pałac Bruhla w Brodach.


Pałac Bruhla w Brodach.


Witamy w Reichu.


Guben.


Sam nie wiem co to jest ale stoi przy ratuszu w Guben :))


Most graniczny na Nysie Łużyckiej oddzielający Gubin z Guben.


Wieża Bismarcka w Gubinie.


Fara i Ratusz w Gubinie.


Jezioro Raduszeckie. Na horyzoncie widać Krosno Odrzańskie.


Elektrownia Wodna na Bobrze w Dychowie.


Jezioro Dychowskie.


Bez bruku nie ma Lubuskiego :) Bobrowice.


Bóbr pomiędzy Bobrowicami a Kukadłem.


Ruiny zespołu pałacowego z połowy XIXw. w Trzebulach.


Ewangelicki kościół pw. św. Jana Chrzciciela z XVIIw. w Trzebulach.


I tak bywało na trasie :)) Gdzieś pomiędzy Trzebulami a Drzonowem.


Lubuskie Muzeum Wojskowe w Drzonowie.


Okolice Buchałowa.

Kategoria >200, Lubuskie, Nowe gminy