Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
56.15 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:64.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:660 m
Kalorie: kcal

W krainie kamieni i procentów. Dzień 10.

Wtorek, 8 lipca 2014 • dodano: 21.07.2014 | Komentarze 7

Bez celu.

Kamienie i procenty. Mandre - Kośljun - Pag - Bosana - Kolan - Mandre.

Poranny rytuał gotowania kawy do konsystencji smoły, słodzenia jej dużą ilością cukru, siadania na tarasie i zastanawianiu się do robimy dzisiaj został wzbogacony o podziwianie kropli deszczu kalibru min. 9mm. Przedziwna jak na Chorwacja aura nam była jednak niestraszna, więc spokojnie delektując się kawką czekaliśmy aż przestanie padać aby w sumie bez żadnego celu wsiąść na rowery i tym razem zobaczyć co jest na prawo od domu i Pagu. Wyjeżdżaliśmy przy akompaniamencie grzmotów znad morza i towarzystwie czarnych chmur nad Velebitem. Co ma być to będzie, jedziemy. Plażowicze mają problem, my mamy niespożyte zapasy dobrego humoru i nasze dwa kółka. Pierwszy przystanek na trasie to urocze Simuni, które odwiedziłem wczoraj. Bardzo ładny port jachtowy schowany w ciasnej zatoczce, kilkadziesiąt domów osiadłych tarasowo nad morzem i piękna plaża z mnóstwem drzew wokół. Miejsce naprawdę bardzo ładne, zacziszne i klimatyczne. W Simuni mieści się też jeden z największych kempingów w całej Chorwacji, jest wielki i robi wrażenie swoją powierzchnią.
Simuni, Pag
Simuni, Pag © rmk
Simuni, Pag
Simuni, Pag © rmk

Po krótkiej wizycie, kierujemy się w stronę Pagu. Droga znana mi z wczorajszej przejażdżki, mozolny i nieciekawy podjazd. Jadąc dzisiaj razem z Agą, mogę poobserwować co wczoraj mijałem nie zwracając to co dookoła. Dochodzę do wniosku, że niewiele mnie ominęło a jadąc wolniejszym tempem droga dłuży mi się jeszcze bardziej. Ale towarzystwo mej Lubej rekompensuje mi te niedogodności, więc z uśmiechem jedziemy spokojnie do góry, nie przejmując się nawet wiejącym cały czas w twarz wiatrem. We dwójkę jeździ się nam super, czasem pociągnę Agę za sobą podrażniając nieco jej ambicję mocnym odjazdem, czasem to Aga mnie zaskoczy tym jak dobrze jeździ pod górki. Powoli, powolutku zaszczepiam bakcyla ;) Dotarcie na szczyt podjazdu zajmuje nam dłuższą chwilę, na nim samym bawim zaś krótko. Dwa zdjęcia i cofamy się nieco z trasą aby udać się w stronę Kośljun.Na przełęczy tuż przed i nad Pagiem
Na przełęczy tuż przed i nad Pagiem © rmk
Na przełęczy tuż przed i nad Pagiem
Na przełęczy tuż przed i nad Pagiem © rmk

Do tej miejscowości prowadzi długi, bo ponad sześciokilometrowy zjazd, ale wiatr w twarz nie pozwala w pełni cieszyć się z jazdy w dół. Nawierzchnia również pozostawia sporo do życzenia przez co zjeżdżamy dość długo i większość lewą stroną jezdni aby nie pogubić plomb w zębach. W Kośljun nie zabawiamy zbyt długo gdyż okazuje się, że ta wioska nie ma kompletnie nic ciekawego do zaoferowania więc bez żalu udajemy się dalej. Kiedyś był to ważny port łączący Pag z Dalmacją ale z jego dawnej świetności nie pozostało już nic.
Kośljun, Pag
Kośljun, Pag © rmk
Kośljun, Pag
Kośljun, Pag © rmk

Mało ciekawy profil wyspy, jaki nam się ukazuje po jej południowej stronie powoduje iż kierujemy się z powrotem na północ ale dookoła Sveti Vida, czyli przez Pag i wzdłuż paskiego zalewu. Do największego miasta na wyspie prowadzi z Kośljuna szutrowa ale dobrej jakości droga. W opisie na mapie była opisana jako składająca się z bardzo ostrych kamienie ale ktoś tu się ładnie postarał gdyż takowych na tym odcinku nie uświadczyliśmy. Po drodze do Pagu jechaliśmy wzdłuż solanek, w których miejscowi odzyskują z morskiej wody sól. Ich powierzchnia robi wrażenie, ciągną się na odcinku ponad pięciu kilometrów. Produkcja soli jest ważną częścią dziedzictwa Pagu i dlatego gospodarze zdecydowali o tym, żeby baseny solne stały się atrakcją turystyczną. Planowana jest odnowa linii kolejowych, którymi w przeszłości wywożono sól z basenów, w których się krystalizowała i była zbierana, do magazynów, tak aby przybywający tu turyści mogli podziwiać je z pokładu kolejki. Baseny solne od dawna stały się znakiem rozpoznawczym Pagu i znajdują się we wszystkich materiałach promocyjnych, a Pag często nazywany jest miastem soli.
Solanki w okolicach Pagu
Solanki w okolicach Pagu © rmk

Tuż przed samym miastem, na małym wzgórzu, napotkaliśmy ruiny Starego Gradu. Niegdyś było to duże i bogate miasto, do dzisiaj zachowały się jedynie fragmenty z jego zabudowy. Bardzo ładne miejsce w jeszcze ładniejszej okolicy.
Stari Grad, Pag
Stari Grad, Pag © rmk
Stari Grad, Pag
Stari Grad, Pag © rmk
Stari Grad, Pag
Stari Grad, Pag © rmk

Nie przepadamy za zwiedzaniem muzeów, za włóczeniem się po miastach w poszukiwaniu zabytków, wolimy naturę i cuda przez nia stworzone niż te powstałe z ręki człowieka. Toteż wizytę w Pagu ograniczyliśmy do przemknięcia przez stare miasto i zdecydowanie więcej czasu poświęciliśmy na chwile relaksu w nadmorskiej knajpce. Niestety na umiejętności kulinarne szefa tamtejszej kuchni lepiej spuścić zasłonę milczenia. Cóż, menu dnia nie mogło przecież obrodzić rarytasami ;) Tymczasem chmury się rozrzedziły i słońce pokazało swoją siłę. Temperatura skoczyła dobrze ponad trzydzieści stopni przez co dalsza droga odbywała się w iście upalnych warunkach.
Stare miasto w Pagu
Stare miasto w Pagu © rmk
Most spinający dwie części Pagu
Most spinający dwie części Pagu © rmk

Siedzący obok nas pewien starszy jegomość długo przyglądał się moim sakwom. W końcu podszedł i zaczął opowiadać, że też jeździ rowerem, razem z Żoną. Kawał świata zjeździł, pochodzi z Australii jego żona jest Holenderką i od wielu, wielu lat podróżuje na różne sposoby. Jednak to rowerem jeżdżą najwięcej. Bardzo sympatyczna rozmowa skończyła się tym, że wskazał nam najlepszą drogę do Mandre, którą wczoraj sami pokonywali. Przystaliśmy z chęcią na jego propozycję i wyjechaliśmy z miasta kierując się wzdłuż zalewu przepięknie poprowadzoną, szutrową drogą. Z jednej strony mieliśmy widok na urwiska Sveti Vida, potężne trzystumetrowe ściany, które schodziły prawie pionowo do morza. Z drugiej widok na Paski zalev, księżycowy krajobraz okolic Metajny i Velebit na stałym lądzie. Jazda tą trasą na długo zostanie w mej pamięci. Praktycznie brak ruchu, tylko my, przyroda i rower. Można tak jechać, jechać i chłonąć to wszystko całym sobą. Nawet nie dające chwili wytchnienia, prażące bezlitośnie słońce wydawało się jakieś takie przyjazne, choć skóra wręcz paliła.
Przepiękna droga wzdłuż paskiego zalewu
Przepiękna droga wzdłuż paskiego zalewu © rmk

Dojazd do głównej drogi prowadzącej do Kolan a następnie do Mandre był już nie lada wyzwaniem dla Agi. Ni stąd, ni z owąd prosto z plaży wyrosła konkretna ścianka, nachylenie kilkunastoprocentowe ale w całości podjechane co skutkowało tym iż mogłem tylko przetrzeć oczy ze zdumienia. Moja Żonka po tylu latach wciąż mnie zaskakuje ;) Do domu zajechaliśmy w blasku zachodzącego słońca, kończąc dzień pełen wrażeń kąpielą w cieplutkim Adriatyku. 

Pogoda dzisiaj była nieodgadniona. Wyjeżdżając zabraliśmy ze sobą bluzy i kurtki przeciwdeszczowe, wracaliśmy prawie roznegliżowani. Mocno dało nam się to we znaki ale trasa sama w sobie była przepiękna. Kolejny raz Pag ukazał nam swoje piękno, potrafi zaskakiwać na każdym kroku.








Komentarze
rmk
| 20:16 poniedziałek, 4 sierpnia 2014 | linkuj Gustav, aparat to pentax kx i podstawowy obiektyw do niego. Do tego wspomagam się czasem telefonem, starym takim bezdotykowym ;)
gustav
| 21:37 wtorek, 22 lipca 2014 | linkuj 2 sprawy:
- na spokojnie sobie all poczytam w wolnym czasie :P
- jakim aparatem robisz fotki, bo jakościowo są genialne!
rmk
| 21:29 wtorek, 22 lipca 2014 | linkuj Nie, nie studia. Skończyłem zupełnie inny kierunek :) Ponoć mam dar do nauki języków, jakoś tak mi do głowy wchodzą same :) Tyle, że żadnego nie znam na tyle na ile bym chciał, nie mogę się zmusić do nauki nawet angielskiego aby mówić nim płynnie. Wystarcza mi to, że moge normalnie porozmawiać a przydałoby się w końcu chociaż z jednym językiem zrobić porządek i dobrowadzić sprawę do końca :)
A serbsko-chorwacki jest dla mnie dźwięcznym językiem, lubię go po prostu a Bałkany uwielbiam więc jakoś tak wyszło, że co nieco łapie ;)
Trollking
| 20:37 wtorek, 22 lipca 2014 | linkuj Czyli rozumiem, że jakieś studia w tym kierunku za Tobą? Czy po prostu lingwistyka samoistna, z pasji? :)
rmk
| 08:06 wtorek, 22 lipca 2014 | linkuj Anetkas, prawda oj prawda :))

Tomek, dzięki za słowa uznania dla mej Żonki. Zasłużyła sobie na nie ;)) Co do mojego chorwackiego to nie jest on idealny ale znam go na tyle, że bez większych problemów moge pogadać sobie z miejscowymi na wiele tematów, rowerowych także :) Tyle, że jakoś bardziej podchodzi mi serbski, choć na początku ciężko odróżnić te dwa języki, różnią się nieznacznie :)
A w tym konkretnym przypadku, rozmowa odbywała się po angielsku, uniwersalny język wszystkich rowerzystów ;)) Ale ogólnie na Bałkanach znajomość angielskiego jest dość marna, więc chcąc nie chcą trzeba próbować w ich językach :)
Trollking
| 17:37 poniedziałek, 21 lipca 2014 | linkuj Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje... żonka :P A na poważnie to szacuneczek dla niej. PS. Jak się dogadywałeś? Znasz na tyle dobrze Chorwacki, że z dziadkami śmigałeś werbalnie na temat tras? :)
anetkas
| 17:35 poniedziałek, 21 lipca 2014 | linkuj Przecudowne mieliście widoki :) :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa dajaj
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]