Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
182.50 km 0.00 km teren
06:36 h 27.65 km/h:
Maks. pr.:48.60 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:688 m
Kalorie: kcal

Załatać dziury.

Sobota, 6 września 2014 • dodano: 07.09.2014 | Komentarze 5

Kto rano wstaje, ten jest niewyspany.

W popularnym przysłowiu jest co prawda trochę inaczej ale jak dla mnie to powinno brzmieć ono właśnie tak jak powyżej. Otworzyłem oczy w środku piątkowo-sobotniej nocy, około siódmej rano, spojrzałem za okno i pogoda nie pozostawiała mi złudzeń. Będę dzisiaj niewyspany. Leniwe śniadanie, kawa, poranny przegląd wiadomości ze świata i okolic i zastanawianie się co zrobić z dzisiejszym dniem. W takich chwilach nieoceniony jest dla mnie serwis zaliczgmine.pl, spojrzałem na mapę i już wiedziałem w którą stronę się udać. Czas wybrać się w stronę Sierakowskiego Parku Krajobrazowego i załatać dziury na zachodnich rubieżach Wielkopolski. Przeciągałem wyjazd dość mocno ciągle wynajdując powody aby może jednak zostać dzisiaj w domu ale piękna pogoda za oknem w końcu wyciągnęła mnie z czterech ścian i po dziewiątej wyruszyłem w trasę.
Pierwszy odcinek trasy chciałem pokonać najszybciej jak się da, wskoczyłem więc na piękne, szerokie pobocze DK92 i w bardzo dobrym tempie zacząłem kręcić w kierunku Pniew. Ulubiona muzyka w uszach, lekki wiatr w plecy i świetna nawierzchnia spowodowały, że pierwsze pięćdziesiąt kilometrów pokonałem ze średnią ponad 32km/h, dla mnie rewelacja. Drogą krajową jechałem do Sękowa, później zjazd na Duszniki i przez Niewierz do Brodów, gdzie zrobiłem pierwszy przystanek. Króciutki postój miałem również w Bytyniu gdzie wpadł mi w oko ładnie położony kościół.

Kościół w Bytyniu.

Brody, mała wioska pomiędzy Dusznikami a Lwówkiem, ma wiele do zaoferowania miłośnikom architektury sakralnej jak i pałacowej. Nie są to zabytki klasy zerowej ale cieszą oko i będąc w okolicy grzechem byłoby ich nie zobaczyć.
Pierwszym z nich jest drewniany kościół z 1670r., wykonany w całości z mojego ulubionego gatunku drewna, modrzewia. O ile z zewnątrz kościół przypomina większość podobnych budowli z Wielkopolski o tyle w środku, jest dla mnie jednym z najładniejszych. Ilość detali i dbałość o ich wykończenie robi duże wrażenie. Drugim jest Kaplica Świętego Krzyża, poewangelicki budynek będący mauzoleum niemieckich właścicieli wsi. Trzecim z zabytków wartych odwiedzenia jest zbudowany w XIX wieku pałac z pięknym parkiem, w którym można podziwiać wielkie dęby i mnóstwo innych drzew. Obecnie ten budynek jest własnością Uniwersytetu Przyrodniczego z Poznania.

Brody, drewniany kościół z 1670r.

Brody, drewniany kościół z 1670r.

Brody, drewniany kościół z 1670r.


Brody, poewangielicka kaplica pałacowa - Kaplica Świętego Krzyża.


Brody, neorenesansowy pałac.

Kolejnym przystankiem na trasie dzisiejszej wycieczki miał być pałac w Posadowie, ale okazało się niestety, że nie ma możliwości wejścia na jego teren. Znaczy się była ale nie chciało mi się skakać przez płot i zostawiać roweru na pastwę losu... Z daleka pałac wyglądał na mocno tknięty zębem czasu, park bardzo zaniedbany także wiele nie straciłem. Skoro z wejściem nie wyszło to miałem chęć oglądnąć chociaż przypałacowy folwark ale przeszedł on w prywatne ręce i z tym też nici. Nie dane było mi ujrzeć co ciekawego mają w środku. Pstryknąłem dwie fotki z sąsiedztwa i z lekkim żalem pojechałem w kierunku Lwówka piękną, kasztanową aleją. Chociażby dla niej warto było zajechać do Posadowa.

Folwark w Posadowie, niestety tylko z zewnątrz :|

Taka piękna ruina... Posadowo.

Lwówek mnie nie zauroczył, ba nawet mi się nie spodobał. Najzwyklejsza zwykłość, tak sobie pomyślałem siedząc na ławce na rynku i jedząc słodką bułkę. Nic ciekawego do zobaczenia, nic ciekawego do robienia. Trzeba jechać dalej...

Rynek w Lwówku.

Droga do Kwilicza wiodła przez Linie gdzie mieszka i tworzy serowe cuda Marek Grądzki znany jako ziemianin .  Miałem wielką chęć odwiedzić jego gospodarstwo i skosztować słynnych serów grądzkich ale przejechałem przez wioskę i nie widziałem żadnego szyldu, nic co mogłoby mnie naprowadzić na jego przybytek. Wiem, mogłem się kogoś spytać ale tak naprawdę przypomniałem sobie o nim dopiero w Miłostowie i nie uśmiechało mi się wracać pięciu kilometrów piaszczystą drogą przez las, którą właśnie przejechałem. Wielka szkoda, ale następnym razem już nie odpuszczę :) Pomiędzy Miłostowem a Kwiliczem rośnie piękny, modrzewiowy las. Są to moje ulubione drzewa, zawsze przypominają mi góry i dlatego ten odcinek jechałem wolno, wolniutko aby się nim nacieszyć :) Sam Kwilicz to duża wioska ale ciekawostek z nim związanych nie znam żadnych, jest pałac ale odgrodzony bo prywatny i bardzo zniszczone budynki folwarczne obok. Tyle, że to właśnie od tek gminnej wioski zaczynał się najładniejszy krajobrazowo odcinek dzisiejszej trasy, mianowicie Sierakowski Park Krajobrazowy. Kraina jezior, grzybów i solidnych pagórków. 

Pałac w Kwiliczu, 1828r.

Jezioro Błędne koło Kwilicza, Sierakowski Park Krajobrazowy.

Z Kwilicza udałem się do Wronek chłonąc po drodze widoki i ciesząc się każdym zjazdem i podjazdem. Mógłbym tu jeździć i jeździć, z tym że jakość asfaltu na tym odcinku jest delikatnie mówiąc do poprawienia. Mocno mnie wytrzęsło i powoli zaczęło o sobie dawać znać zmęczenie tempem jakie sobie narzuciłem od samego początku wycieczki. Średnia cały czas była, jak na mnie i na turystyczny charakter wyjazdu, wysoka i oscylowała w okolicach 28,5km/h. W Łężeczkach uatrakcyjniłem sobie trasę, jak dotychczas głównie asfaltową, i zielonym szlakiem dojechałem do Chrzypska. Nie był to dobry pomysł bo przyszło mi walczyć z piachem, korzeniami i trawą. Ale za to były dziko rosnące, przepyszne jabłka więc morale wróciło do normy.

Droga 186 przed Lutomkiem, w oddali widok na dolinę Warty.

Przepiękny odcinek drogi 186 pomiędzy Lutomkiem a Łężeczkami. Można tylko podziwiać Matkę Naturę :)

Staw w Łężeczkach.

Głównym punktem dzisiejszego dnia miał być stary, ażurowy most na nieczynnej już linii kolejowej w okolicach Chrzypska Małego. Dojazd do niego to kilka świetnych podjazdów i mega piaszczysta droga przed nim samym. Wiadukt nie zawiódł mych oczekiwań i zrobił na mnie duże wrażenie, szczególnie widok z góry, brak zabezpieczeń i stare podkłady kolejowe rozbudzały wyobraźnie ;) 
Wiadukt pomiędzy Chrzypskiem Małym a Kikowem, na nieczynnej już linii kolejowej Szamotuły – Międzychód. Niecodzienny wygląd stalowo-murowanej konstrukcji już z daleka rzuca się w oczy. Most wybudowano w latach 1907-1908 nad Oszczynicą. Rzeczka liczy sobie niespełna 40 km długości i jest lewobrzeżnym dopływem Warty. Spinająca jej dolinę na wysokości 15 m klamra mostu wygląda tak, jakby zupełnie niechcący obróciła się do dołu. Bez wątpienia to jeden z najciekawszych zabytków przemysłowych Wielkopolski i jednocześnie najwyższy w tym regionie most kolejowy. W czasie kampanii wrześniowej uległ zniszczeniu, ale w 1941 roku został odbudowany (jeszcze przez Niemców). Służył kolejnictwu do roku 1992.






Droga do Wronek dłużyła mi się już dość mocno z powodu burczącego brzucha ale postanowiłem sobie, że dopiero tam uzupełnie kalorie więc kręciłem z nogi na nogę i czekałem z utęsknieniem na tablicę z nazwą tej miejscowości. Po zajechaniu na miejsce krótkie zakupy, posiłek na rynku i trochę pokręciłem się po miasteczku. Zajechałem na stadion, kiedyś pierwszoligowy, goszczący nawet Puchar Uefa, zajechałem pod ZK Wronki, wielką fabrykę Amici mieszczącą się tuż obok i miałem ochotę na obiad w jednym z przybytków miejscowej kuchni ale akurat było tam weselisko i z obiadu nici. Była to Borowianka, restauracja która dla polskiego futbolu jest niemal synonimem tego, że można wszystko trzeba mieć do tego tylko odpowiednich ludzi ;))

Olympic Hotel Wronki i stadion Amici. A mogłem tu kiedyś grać...

Z Wronek do domu czekała mnie tak nudny powrót, że nawet nie chce mi się o nim pisać. Droga prosta jak strzała, płaska jak stół i cały czas pod wiatr. Miałem chęć wracać pociągiem ale się nie dałem i jakoś się dokulałem do Poznania. Prawdziwa droga przez mękę, siodełko mi się rozregulowało i lekko pochyliło do przodu, grip się kręcił z powodu defektu, bolały mnie poślady od dziurawego asfaltu i ręce od ciągłego zmieniania chwytu. Pomimo tego wszystkiego wykręciłem rekordową dla mnie średnią na tak długim dystansie i wycieczkę skończyłem padnięty jak koń po westernie. Zaliczyłem trzy gminy, które były plamą na zielonej mapie :) Było warto :)

Kolejne odwiedzone przeze mnie miejsca utwierdzają mnie w przekonaniu, że nawet blisko domu można znaleźć miejsca o których turyści mówią, że są ekstra. My ich nie dostrzegamy bo chyba są zbyt blisko nas, są jakby chlebem powszednim. To nie zagranica, to nie cuda jakie tam są, mówimy sobie. Jak widać, warto najpierw poznać swoje aby zachwycać się innym :)

Zaliczone gminy: Lwówek (152), Kwilicz (153), Wronki (154)



Komentarze
rmk
| 08:40 czwartek, 11 września 2014 | linkuj :)
marcingt
| 11:04 środa, 10 września 2014 | linkuj Bardzo obszerny wpis i zarazem interesujący opis wycieczki :)
rmk
| 16:46 poniedziałek, 8 września 2014 | linkuj Cieszę się, że się podoba :))
grigor86
| 21:30 niedziela, 7 września 2014 | linkuj No bajerancka wycieczka! Gratuluję.
Trollking
| 19:33 niedziela, 7 września 2014 | linkuj Świetna relacja - i merytorycznie (oj, odrobiłeś zadanie w temacie zabytków) i ogólnie :) tego drewnianego kościoła nie mam w kolekcji, dzięki za info, muszę nadrobić. Wiadukt - świetny. Z odkrywaniem miejsc masz rację, w sumie to obaj pochodzimy z Dolnośląskiego, więc jakby nie patrzeć to dla nas odkrywanie białych plam...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa utree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]