Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
40.50 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:235 m
Kalorie: kcal

Dolina Baryczy - dzień 3.

Niedziela, 8 maja 2016 • dodano: 23.05.2016 | Komentarze 6

Wczorajszy, ciężki i długi dzień dał się nam we znaki i dzisiaj ma być krócej, łatwiej i równiej. Przynajmniej taki jest plan i teoria. A ta jak wiadomo lubi rozmywać się z praktyką więc będzie jak będzie. Na tapetę bierzemy Ścieżkę Rowerową Trasą Dawnej Kolei Wąskotorowej. Celowo z dużych liter, ponieważ tak jest szumnie tytułowana na tablicach i w internecie. Sporo pieniędzy poszło na to z Unii a przy tego typu projektach przede wszystkim musi zgadzać się nazewnictwo i tablice. Więc tego przypilnowali. Jedziemy do Sułowa i w jego okolice.


Startujemy dzisiaj prosto z samochodu, który zostawiamy na parkingu przy milickim akwarium. Spowodowane jest to tym, że wracamy dzisiaj do Poznania i musieliśmy zwolnić kwaterę. Ściągamy więc rowery z bagażnika, rozkładamy przyczepkę i jedziemy z wiatrem w stronę Sułowa. Nigdzie się nam nie śpieszy, nie mamy żadnego celu, brak planu jest naszym planem. W zgrabnie opracowanym, kieszonkowym przewodniku po Dolinie Baryczy, który trafia w me ręce napisane jest że przed nami dwadzieścia kilometrów do Sułowa. W sam raz na dzisiaj.

Akwarium milicz
Akwarium w Miliczu.

Wieje nam przyjemnie w plecy, równiutka asfaltowa droga prowadzi nas cichutko więc jedzie się bardzo przyjemnie. Pomiędzy Kaszowem a Praczami asfalt jednak się kończy i pojawia się szuter. Przyznać jednak trzeba, że jest równy i dobrze ubity z małym, nieciekawym wyjątkiem w Postolinie. Są tam luźne, ostre kamyki co powoduje, że mocno zwalniamy. Zarówno z obawy przed rozcięciem opon jak i dla komfortu Michałka, który zadowolony śpiewa w przyczepce. Ten odcinek zdecydowanie wymaga poprawki.

Gdy po niecałych jedenastu kilometrach pojawia się przed nami dawna stacja kolejowa w Sułowie na naszych twarzach maluje się zdziwienie i konsternacja. Czy pojechaliśmy na skróty, czy coś pomyliliśmy? Miało być dwadzieścia kilometrów w jedną stronę a wychodzi na to, że to dystans w obie. Tego się nie spodziewaliśmy.


Stacja Kaszowo.


Pomiędzy Praczami a Sułowem.


Dawny budynek dworca w Sułowie.


Ekspozycja taboru kolejowego w Sułowie.

Czasu mamy jeszcze sporo, chęci jeszcze więcej więc powrót na tym etapie wycieczki nie wchodzi w grę. Najbliższe stawy i leśne drogi prowadzą do Rudy Sułowskiej i tam właśnie postanawiamy się udać. Trasa na mapie wygląda ok, oznaczenie również ale rzeczywistość ma dla nas inne wieści. Już pierwszy kilometr szlaku daje się we znaki, dużo błota, jeszcze więcej kałuż, z których kilku nie da się objechać i trzeba jechać na wprost nie wiedząc jak są głębokie. Za Łąkami popełniam błąd i skręcamy nie w tę drogę co trzeba, przez co ponad tysiąc metrów musimy na zmianę pchać i mielić młynkiem w leśnej piaskownicy. Rekompensatą jest przyroda, wszystko dookoła zieleni się wiosną i rozkwita pełnią barw. Taki urok jazdy tam, gdzie innych nie ma. Później okazuje się, że jechaliśmy konnym szlakiem co tłumaczy to po czym przyszło nam się poruszać.


Most na Baryczy w Łąkach.


Most na Baryczy w Łąkach.

Po leśnych perturbacjach wjeżdżamy na asfalt i po chwili jesteśmy już w Rudzie Sułowskiej. Naszą pierwszą myślą było aby zjeść tu obiad i trochę odpocząć ale tłumy ludzi i ceny jak na Batorym skutecznie zniechęciły nas do skorzystania z Gospody 8 Ryb. Pomimo, że jest to mocno wychwalane miejsce to stosunek tego co widzieliśmy do tego ile kazano by nam za to zapłacić wydał nam się żałosny. Świetnym miejscem okazało się za to minii zoo na terenie tego kompleksu. Były kozy, kucyki, konie, owce, gęsi i inne zwierzęta. Dla Michała rewelacja. Jest również mini skansen rybołówstwa, jest biuro zarządcy, wszystko z dawnej epoki. Fajne miejsce, bez udziwnień, po prostu sympatyczne. Centrum Edukacji Turystycznej w Rudzie Sułowskiej - będąc w okolicy, warto zajrzeć i samemu się o tym przekonać.


Centrum Edukacji Turystycznej w Rudzie Sułowskiej.


Centrum Edukacji Turystycznej w Rudzie Sułowskiej.


Centrum Edukacji Turystycznej w Rudzie Sułowskiej.


Centrum Edukacji Turystycznej w Rudzie Sułowskiej.


Centrum Edukacji Turystycznej w Rudzie Sułowskiej.


Centrum Edukacji Turystycznej w Rudzie Sułowskiej.

Konik
Centrum Edukacji Turystycznej w Rudzie Sułowskiej.

Od strony Rudy Sułowskiej do Sułowa szlak jest już tak oznakowany, że nie sposób pomylić dróg. Wybieramy pomarańczowy i zaraz za stawami kolejna niespodzianka. Piachu po osie co oznacza kolejną zmianę trybu wycieczki z rowerowej na pieszą. Miejscami zamiast piachu jest gruz, miejscami żwir ale kompletnie nie ma jak po tym jechać. Nie zapamiętamy dojazdu do i z Rudy Sułowskiej najlepiej. Ciągłe przeszkody, jedna wielka porażka.


Staw Milicki w Rudzie Sułowskiej.

Od Łąk do Sułowa jedziemy drogą wojewódzką, na szczęście praktycznie bez ruchu samochodowego. Głód powoli zaczyna nam doskwierać ale w Sułowie można zapomnieć o jakiejkolwiek jadłodajni o czym przekonujemy się na własnej skórze. Decydując się wracać do Milicza napotykamy na reklamę jakiegoś baru nad Baryczą ale gdy tylko do niego dojeżdżamy odechciewa nam się jeść. Zapach frytury skutecznie odstraszyłby najbardziej głodnych rowerzystów. Okoliczne ośrodki wczasowe, relikty PRL-u i wczesnych lat 90-tych miały więcej uroku niż ta pseudo smażalnia ryb i wszelkich innych rzeczy, które da się utopić w oleju. Nie pozostaje nam nic innego jak obrać kurs powrotny i po swoich śladach wrócić do początku wycieczki i szukać czegoś do jedzenia w Miliczu. Po drodze zjeżdżamy jeszcze na chwilę do Praczy, tłukąc się trochę po bruku tak aby Michałek już od małego wiedział, że Paris-Roubaix to ciekawa sprawa ;)

Karp w Sułowie.


To były czasy :)


Figurka w Praczach.

Gdy kończymy wycieczkę i zarazem nasz trzydniowy wyjazd w Dolinę Baryczy, na niebie zbierają się ciemne chmury i delikatnie zaczyna kropić. To znak, że nie tylko nam jest smutno. Z pewnością Park Krajobrazowy Doliny Baryczy ma jeszcze wiele tajemnic przed nami i sporo ciekawych miejsc do odwiedzenia ale po tym co zobaczyliśmy jesteśmy niezmiernie zadowoleni i zauroczeni tymi okolicami. Przepiękna przyroda, możliwość obcowania z naturą i wszechobecna ptasi śpiew to wszystko to czego było nam potrzeba. Idealne miejsce na rodzinne rowerowe wycieczki. Jazda z przyczepką nie stanowi tutaj większego problemu, żeby trafić na ciężkie odcinki trzeba się postarać, nam to się udało ale po części sami tego chcieliśmy jadąc tam gdzie inni chodzą. Tak lubimy i mamy nadzieję, że nasz synek przejmie pałeczkę po nas. A jeśli nie, też będziemy szczęśliwi. Bo w życiu trzeba robić to co się lubi a nie to co robią inni :)



Komentarze
Dynio
| 10:18 poniedziałek, 23 kwietnia 2018 | linkuj Dziękuję.
rmk
| 20:35 niedziela, 22 kwietnia 2018 | linkuj Hej Dynio. My zawsze jeździmy w ciemno i tak też było wtedy. Szukaliśmy noclegu 20 minut, właściwie sam Nas znalazł. W pojedynkę zawsze jest trudniej bo najczęściej chcą kasy za dwie osoby bo mają pokoje dwójki. Ale nie ma reguły. Spaliśmy wtedy we Wszewilkach, nr domu 71. Namiarów nie mam i nie pamiętam nazwiska właścicieli. W każdym razie noclegów tam było dużo i jako miejsce wypadowe to dobra miejscówka. Pozdrawiam.
Dynio
| 13:54 sobota, 21 kwietnia 2018 | linkuj Cześć. Możecie podać jakiś namiar na nocleg. Szukam ale znalezienie dla 1 osoby z rowerem to coś więcej niż wyzwanie. To prawie lot w kosmos. Pozdrowerek z Bytomia. Pięknie się oglądało i super czytało.
Trollking
| 21:05 środa, 25 maja 2016 | linkuj To była jakaś leśniczówka z funkcją agro, w samym lesie, nad stawami. Klimaty dziczyzna i te sprawy :) czyli zupełnie nie moje :) podziwiam Tatę za cierpliwość faktycznie, bo nie dość, że trzeba się zwlec o jakiejś kosmicznej porze to jeszcze się nie ruszać. Gdzie tu rower??? ;)
rmk
| 07:17 środa, 25 maja 2016 | linkuj Akwarium jest naprawdę wielkie, miałem obiektyw szerokokątny i nie objąłem go całego :) A ryb nie widać bo nie miałem założonego filtra polaryzacyjnego i wyszło jak wyszło :)

Twojego Tatę już lubię, też uwielbiam przyrodę :) Ptaków nie fotografuję bo to wymaga cierpliwości a mi jej ewidentnie brakuje ;) O jakie gospodarzenie mu chodziło? Zabudowę czy jak?

Wyjazd był naprawdę udany, spontaniczny ale wszystko się zgrało idealnie. Pogoda, atrakcje no wszystko :)
Trollking
| 21:41 poniedziałek, 23 maja 2016 | linkuj Dzięki za zdjęcie akwarium :) widzę, że niełatwo go ująć.

Kilka lat temu te okolice nawiedził mój szanowny Tata, miłośnik przyrody, a nade wszystko fotografowania ptactwa. Tereny bardzo sobie chwalił, ptactwo również, ale już gospodarzenie na tych terenach niekoniecznie...

Jak się okazuje WLKP ma u niego lepsze recenzje :)

Fajny wyjazd, fajne relacje, fajne foty. Aj lajk it :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa trzad
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]