Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
184.70 km 0.00 km teren
07:55 h 23.33 km/h:
Maks. pr.:45.90 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:940 m
Kalorie: kcal

Północna Wielkopolska. Zarwany most na Gwdzie.

Piątek, 11 sierpnia 2017 • dodano: 12.09.2017 | Komentarze 7

Gdybym wrzucił opis tej wycieczki nazajutrz po przyjeździe do domu byłby pewnie mocno emocjonalny i barwny w to co mnie zastało na trasie i w drodze powrotnej. Wracając pociągiem z Okonka załapałem się na armagedon, który zmiótł z powierzchni ziemi ogromne połacie lasów na Kaszubach i okolicach. Potworna siła.
Na północ Wielkopolski wybierałem się od dawna. Interesował mnie tam jeden obiekt, który znajduje się w tych rejonach i to on był właściwym celem wycieczki. Cała reszta była tylko dodatkiem.

Z domu wyjechałem chwilę po ósmej rano. Pogoda była nijaka, niebo szaro sine, delikatna mgiełka i mżawka, która towarzyszyła mi przez pierwszych kilkanaście kilometrów. Pierwsze sto kilometrów było mi doskonale znane. Jeździłem już tą trasą wcześniej, nic szczególnego nie było po drodze więc mogłem skupić się po prostu na samej jeździe. Zatrzymałem się kilka razy aby zrobić pamiątkowe zdjęcia i poza tym ten odcinek minął bez większych historii. Jechałem w większość po asfalcie, czasem szutrem, czasem polnymi odcinkami. Jedynie pomiędzy Kąkolewicami a Ostrówkiem mijana przeze mnie Pani, prowadząc rower pomiędzy kałużami na leśnej drodze na moje dzień dobry odpowiedziała: - Gdzie ta dobra zmiana miły Panie? Od tylu lat dziury jak były tak są i pewnie jeszcze mnie przeżyją. Niech Pan uważa. - w politykę się bawię więc odpowiedziałem uśmiechem i pojechałem dalej. Faktycznie dziury były a asfaltu brakowało na tym odcinku pomimo iż na mapie było inaczej. I tak bywa.


I po żniwach. Okolice Murowanej Gośliny, pogoda nijaka.


- Gdzie ta dobra zmiana? Droga pomiędzy Kąkolewicami a Ostrówkiem, gmina Budzyń.


Jezioro Karczewnik w Chodzieży.


Most na Noteci za Milczem.

Nowe tereny zacząłem odkrywać za Śmiłowem, gdzie zrobiłem pierwszy tego dnia dłuższy postój. Blisko sto przejechanych kilometrów było dobrym pretekstem do odwiedzin wiejskiego sklepu i zakupu drugiego śniadania. Rozsiadłem się wygodnie na ławeczce ale nie było nikogo z kim mógłbym zamienić choćby pół słowa. Zjadłem więc w ciszy drożdżówkę popijając ją sokiem i pojechałem w dalszą drogę. W Zelgniewie kilkanaście metrów przede mną traktor przewoził baloty słomy na przyczepie i ułamała się w niej tylna ośka. Baloty rozsypały się po drodze a przyczepa zablokowała całą szerokość jezdni. Chwila moment i było już kilka osób chętnych do pomocy i raz dwa ułożyli słomę pod płotem jakiejś posesji ale przyczepa leżała rozwalona. Chwilę oglądałem te zajście i ruszyłem dalej. Dobrze, że nie jechałem tuż za traktorem, bo mogłoby być nieciekawie gdyby ten balot potoczył się na mnie...

Za Zelgniewem wjechałem na Pojezierze Wałeckie i Dolinę Gwdy i krajobraz zmienił się na lepsze. Pojawiły się pagórki i zrobiło się inaczej. Kilkanaście kilometrów jakie dzieliło mnie od Krajenki było naprawdę ładne i jechało się bardzo przyjemnie.


Za Zelgniewem.


Przed Maryńcem.

Krajenkę minąłem z przerwą na jedno zdjęcie mając nadzieję na obiad w Złotowie. Niestety mocno rozczarowałem się tamtejszą oferta gastronomiczną i musiałem zadowolić się tylko suszonymi owocami. Godzina czekania na posiłek w pizzerii nad jeziorem przekracza zdecydowanie moją cierpliwość a w rynku było mocno nijako. Samo zaś miasto było równie nijakie jak tamtejsze lokale z jedzeniem a dopełnieniem negatywnego odbioru były ichniejsze drogi dla rowerów. To trzeba zobaczyć samemu, żeby uwierzyć. Podobało mi się muzeum, te na rynku i te nad jeziorem. 


Młyn i dom Młynarza w Krajence.


Muzeum Ziemi Złotowskiej w Złotowie.


Kościół z 1800r. w Piecewie.

Miejsce, którego odwiedziny były pretekstem do dzisiejszego wyjazdu było prawie sto pięćdziesiąt kilometrów od domu. Zerwany most kolejowy nad Gwdą wisi nad wodą, nienaturalnie wygięty jakby wołający o pomoc, która nigdy nie nadejdzie. Wysadzono go w 1945r. i tak już stoi od tamtej pory przypominając o latach minionych i tym co tu się działo. Detonacji dokonali wycofujący się Niemcy w obawie przed Rosjanami. Konstrukcja ta robi spore wrażenie i wpisuje się w niezwykle malowniczy region. Sama zaś Gwda płynie tu majestatycznie i spokojnie. Po tym co zobaczyłem, wycieczkę mogłem uznać za spełnioną.


Zarwany most kolejowy nad Gwdą. Okolice Jastrowia.

W Jastrowiu odwiedziłem jezioro miejskie i w mieście zjadłem obiad w bardzo dobrej restauracji, którą odwiedziła kiedyś ruda małpa i ponoć to dzięki niej dobrze tu teraz karmią. Nie wiem ile w tym prawdy ale dowiedziałem się o tym po fakcie i nie ma to dla mnie znaczenia, ważne że się najadłem. Z Jastrowia mogłem udać się do Poznania pociągiem ale jako, że pamiętam o tym aby dzień wolny święcić spojrzałem na rozkład i zdecydowałem się jechać następnym składem, z Okonka. Na jazdę pomiędzy tymi miasteczkami drogą krajową nie namówił by mnie nikt nigdy, więc z radością pojechałem lokalnym traktem przez Pniewo i Borucino. Mając duży zapas czasu do odjazdu pociągu jechałem tempem spacerowym ciesząc się z małego ruchu i ładnych krajobrazów. Po drodze minąłem olbrzymi plac, na który zwożono baloty słomy. Były tego tysiące, całe mnóstwo słomy, nigdy nie widziałem takiej ilości naraz. Niestety w tym momencie mój aparat zastrajkował i nie mam żadnego zdjęcia. Później okazało się, że ta słoma składowana jest na potrzeby równie wielkiej pieczarkarni, która znajdowała się w Borucinie.


Kościół w Pniewie.

Do Jastrowia przyjechałem ponad godzinę przed odjazdem pociągu. W tym miasteczku największą atrakcją jest przecinająca je droga krajowa numer jedenaście, więc nie wiedziałem co ze sobą począć. Pojechałem do lasu zobaczyć wieżę widokową, standardowo zamkniętą, porozmawiałem chwilę z handlarzem kurkami, zjadłem loda pod żabką i to by było na tyle. Dworzec pkp to klasyka lat minionych, siedząc tam przypominałem sobie jak to było gdy jeździło się pociągami z biletami w kształcie prostokątnych kartoników z dziurą pośrodku. Ale te lata lecą...


Kolorowy akcent w Jastrowiu. Chyba jedyny pozytyw z tego miasteczka.


Jastrowie wieża widokowa. Standardowo zamknięta.


Pkp Jastrowie. PRL pełną gębą.

Wracając do Poznania pociągiem za Piłą wpadliśmy w sam środek potężnej burzy, która przetaczała się wtedy w stronę Kaszub. Później okazało się, że cała Polska długo o niej mówiła. Jej siła była odczuwalna nawet w pociągu, coś strasznego. Trzy kilometry jakie dzieliły mnie od stacji Poznań Strzeszyn do domu jechałem w tak potężnej nawałnicy, że nigdy wcześniej nie dane mi było się tak bać na rowerze. Z nieba lało się tak jakbym stał pod wodospadem, Strzeszyńska zamieniła się w rwącą rzekę a wiatr wiał tak mocno, że sam nie wiem jak dojechałem do domu. Oby nigdy więcej się to nie przytrafiło. Armagedon.

Zaliczone gminy: Krajenka [414], Złotów - obszar wiejski [415], Złotów - teren miejski [416], Tarnówka [417], Jastrowie [418], Okonek [419]


Komentarze
rolnik90
| 20:01 poniedziałek, 23 października 2017 | linkuj Fajnie wiedzieć, że nie tylko ja robię wpisy z opóźnieniem:) A tak w ogóle to świetny trip - jak większość twoich:)
rmk
| 13:53 środa, 13 września 2017 | linkuj Anka - mam dobrą pamięć fotograficzną i na jej podstawie odtwarzam wspomnienia :))

Tomek - lubię mieć jakiś cel gdy jadę. A, że czasem jest do niego blisko dwieście kilometrów? Cóż począć, trzeba jechać ;)))

Grigor - jak będziesz kiedyś chciał tam jechać to daj znać, pomogę w wyborze atrakcji ;)

Bobiko - robiąc zdjęcie mostu na Noteci przypomniałem sobie Twoją fotkę jak jechałeś solo do Kołobrzegu i przez chwilę miałem w głowie myśl, czy nie pojechać nad morze Twoim śladem w ten dzień. Ale pogoda a właściwie jej prognozy na wieczór szybko ostudziły mój zapał.
bobiko
| 11:52 środa, 13 września 2017 | linkuj Część trasy doskonale znam; w rejonie Milcza a potem Jastrowia - w trakcie przejazdu nad morze w 2016 i w 2017. Co do samego zdarzenia z 11.08 to miałeś fuksa..

W temacie mostu nad Gwdą to jestem pełen podziwu, ze jeszcze tam "wisi" a zlomiarze tego nie ruszyli :D
malarz
| 21:03 wtorek, 12 września 2017 | linkuj Zerwany most kolejowy nad Gwdą pozostał, a linię kolejową wywieziono...
PS Podoba mi się fotografia młyna i domu młynarza w Krajence :)
grigor86
| 19:56 wtorek, 12 września 2017 | linkuj Bardzo ciekawe tereny. Nie znam tamtych fyrtli w ogóle i fajnie popatrzeć i poczytać o nieznanym, a nóż kiedyś zapragnę tam pojechać rowerem.
Trollking
| 17:53 wtorek, 12 września 2017 | linkuj Most rewelacja, do tego genialnie położony.

Ale ze Ci się chciało tylko po to prawie 200 kręcić.. no no... :)

Kolejny dziwny dworzec z rejonie Piły. Przypadek? :)
anka88
| 17:50 wtorek, 12 września 2017 | linkuj Podziwiam za pamięć w relacji opisu wycieczki sprzed miesiąca. Ja bym pewnie połowy z tego dnia nie pamiętała :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa dajas
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]