Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

150-200

Dystans całkowity:4065.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:158:03
Średnia prędkość:24.67 km/h
Maksymalna prędkość:71.00 km/h
Suma podjazdów:18497 m
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:169.41 km i 6h 52m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
178.80 km 0.00 km teren
07:26 h 24.05 km/h:
Maks. pr.:55.80 km/h
Temperatura:100.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:758 m
Kalorie: kcal

Duety do mety :)

Niedziela, 8 czerwca 2014 • dodano: 09.06.2014 | Komentarze 8

Nadszedł w końcu ten czas, że wybrałem się w trasę z kimś z bikestats. Wspólny wypad z Jurkiem do Sierakowskiego i Pszczewskiego Parku Krajobrazowego w najgorętszy, jak dotychczas, dzień roku. Parę dni temu Jurek zaproponował wspólną jazdę, długo się nie zastanawiałem i w niedzielny poranek ruszyłem w nieznane do nieznajomego ;)

Duety do mety, poglądowo.

Zaliczone gminy: Duszniki (100), Pniewy (101), Chrzypsko Wielkie (102), Sieraków (103), Międzychód (104), Pszczew (105)

Spotkaliśmy się w Dusznikach, dla Jurka rzut beretem dla mnie ponad cztery dyszki na rozgrzewkę. Nie wiem jak to możliwe, że aż tak idiotyczny pomysł przyszedł mi z rana do głowy, ale do Sadów pojechałem 92-ójką. Dzień wcześniej tam byłem, widziałem wyfrezowany asfalt ale pomyślałem, że bokiem przejadę. No i przejechałem sie po tarce, pierwszy test dla nowych chytów zaliczony. Jak się później okazało, Jurka wytrzęsło później jeszcze bardziej... Dokulałem się do Dusznik, krótka wymiana uprzejmości i się rozgadaliśmy na tematy różne i różniste. I tak było do samego końca :)
Omówiliśmy trasę, ustaliśmy gdzie i jak śmigamy i w drogę. We dwójkę kilometry lecą niepostrzeżenie, Jurek sporo opowiada mi o terenach którymi jeździmy, widać że zna je na wylot, dowiaduję się sporo ciekawostek. Zatrzymujemy się w Pniewach na cmentarzu sióstr "Urszulanek", Jurek bajerował napotkaną zakonnicę i po chwili wiemy wszystko o ich cmentarzu, siostrach i Ich klasztorze. Bardzo miła i serdeczna Pani :) Sam cmentarz bardzo zadbany, skromny ale jednocześnie "reprezentatywny". 

Cmentarz Sióstr Urszulanek.

Kierując się na Białkosz mamy już namiastkę tego co nas dzisiaj będzie czekać. Górki, pagórki, lasy dookoła i potworna lampa z nieba. Wody ubywa w piorunującym tempie. Lekki odpoczynek na terenie pałacu w Białkoszu umilamy sobie konwersując w trzech językach z niejaką Helgą, która wręcz zmusiła nas do wzięcia prysznica w pięknych okolicznościach przyrody. "Wundabar, fantastich, super, good idea, dziękujemy", poligloci dziękują za kąpiel ;)

Pałac w Białkoszu.


Melanż w Białkoszu :)

Kawałek za Białkoszem jeden z głównych punktów wycieczki, punkt widokowy z panoramą Jeziora Chrzypskiego i szerokooo pojętych okolic. Piękny widok się z niego rozpościera, naprawdę warto tam się udać, nie sposób być niezadowolonym :) Stoi tam też "grzyb", według napisu wyrytego na pomniku jest to pierwszy na świecie pomnik odsłonięty w trzecim tysiącleciu, Monument odsłonięto 1 stycznia 2001 (minutę po północy). Z tegoż też miejsca mamy wspólną fotkę, niestety fotograf uznał, że nogi nam są zbędne i lepiej wyglądamy od pasa w górę ;)

Wespół z Jurkiem na punckie widokowym w Łężeczkach.


Punkt widokowy w Łężeczkach. Jezioro Chrzypskie i puszcza notecka w oddali.

Po chwilach napawania się widokami zaczęło się to co lubimy najbardziej. Góra - dół - góra - dół. Oj można się w tych rejonach nacieszyć pagórkami, można się ujechać konkretnie. Kto nie wierzy, niech jedzie i przekona się sam, że nie taka Wielkopolska płaska i nudna jak się o niej pisze :) Na drogach pustki, jedziemy całą szerkością jezdni i trochę dajemy upust szaleństwu cisnąc mocniej na zjazdach i kulając się niespiesznie pod górki :) Słońce... Woda z bidonu prawie paruje... W Sierakowie postój na lody, w takim dniu jak ten smakują jak nigdy wcześniej :) Próbowaliśmy dostać się do Muzeum Opalińskich ale odbiliśmy się od furtki. Podobną sytuację miałem tydzień temu za Żerkowem. Na weekend, gdy większość ma wolne i może pozwiedzać, takich atrakcji się nie otwiera. Bo i po co... 

Muzeum Opalińskich w Sierakowie.

Z Sierakowa do Międzychodu droga mija szybko. Próbujemy nie myśleć o upale ale myśleć a odczuwać to dwie inne rzeczy. W Bielsku, tuż przed wjazdem do miasta, zastanawiamy się czy nie zmienić środka transportu :)

Międzychodzkie Gas Monkey :)

W Międzychodzie dopadamy cień pod byłym Hotelem Miejskim i komibinujemy co dalej. Padło na plażing nad miejskim jeziorem. Moczenie nóg daje niewyobrażalną ulgę. Pełen relaks, cień i woda :)

Rynek w Międzychodzie.

Rowery same do domu nie dojadą, więc pakujemy się i w drogę do Pszczewa. Ten odcinek jest świetnie pofałdowany, ale w tej pogodzie robi się mała masakra. Temperatura osiąga coś około 100 stopni, jadę przodem i nagle czuję spory ból w prawej dłoni. Myślę co jest? A tu nagle powtórny ból, jeszcze mocniejszy. Okazało się, że przejeżdżając pod linią wysokiego napięcia poraził mnie prąd. W jaki sposób nie mam pojęcia, ale czułem te kopnięcie w kierownicę, wystraszyłem się nie na żarty. Dobre pół godziny czułem ból w dłoni :| Dojeżdżamy do Pszczewa i marzymy tylko o kąpieli w jeziorze. Niestety jezioro pszczewskie to jeden wielki ściek, w dodatku brzeg usiany był kamieniami i szkłami. Pozostało nam sie tylko walnąć na trawie i odpocząć w cieniu. Wszystko co dobre szybko się kończy, chciałem uzupełnić trochę energii i zjeść snickersa, którego miałem w plecaku. Płynny smakował wybornie ale po chwili mało się nie udusiłem, prawie zakleił mi przełyk :/ Nie bawiąc się w szczegóły, było nieciekawie... :( Ehh taka mała pierdoła może zabić człowieka :|
W poszukiwaniu wody zdatnej do kąpieli meldujemy się nad Jeziorem Chłop, tam zasłużona kąpiel, odświeżenie się i plażing. Tego nam było potrzeba. Temperatura już dawno przekroczyła sto stopni.
Plażing nad jeziorem Chłop.

Droga do Trzciela staje się przysłowiowym krzyżykiem dla Jurka. Poprzeczne spękania, łata na łacie i inne cuda inżynieryjnej techniki naszych budowniczych dóg są istną katorgą dla szosówki. W oczach Jurka widać zniechęcenie i brak energii. Dojechaliśmy do Trzciela, zalegliśmy w cieniu pod sklepem i analizowaliśmy sytuację. Wypiłem litr soku pomidorowego w 30sek, ten smak ciągnął się ze mną ponad dwie godziny. Dał mi on duży zastrzyk energii, niestety Jurek nie dał się namówić, Jego ciało odmówiło posłuszeństwa. Po dłuższej chwili ruszamy dalej, ciągnę Jurka do Miedzichowa ale tam odcina mu prąd, jest nieciekawie. Ewidentnie zabrakło Jurkowi energii, brak jedzenia dał o sobie znać i praktycznie ściągnął go z roweru. Długi postój pozwolił na złapanie odrobiny mocy i poboczem starej A2-ójki ruszyliśmy w stronę Nowego Tomyśla. Wiedziałem, że to będzie meta dzisiejszej trasy, chciałem dociągnąć Jurka na pociąg, całkiem sprawnie siedział mi na kole ale w pewnym momencie straciłem go z oczu. Oglądam się, Jurka nie ma. Nawrót i cisnę z powrotem będąc bardzo złym na siebie, że dopuściłem do takiej sytuacji. Po kilkuset metrach - jest, odpoczywa w rowie. Telefon po pomoc techniczną nie odpowiada więc siła woli Jurek dojeżdża do leśnego parkingu i tam się rozstajemy. Ale zanim to nastąpiło długo czekałem na potwierdzenie tego, że po Jurka przyjedzie ktoś z rodziny. Bardzo chciałem zostać aż przyjedzie Jurka córka ale sam miałbym później spory problem z dostaniem się do domu. Upewniłem się, że będzie w dobrych rękach i ruszyłem dalej.
Dziękujemy sobie wzajemnie za cały spędzony razem dzień, za wspólną jazdę i jadę do domu. Jedyną opcją jaka mi pozostała aby przed zmrokiem dotrzeć do domu był pociąg z Nowego Tomyśla, więc pokręciłem się nieco po mieście, zajechałem na pkp i stamtąd Elf zabrał mnie do Poznania. Czułem się całkiem dobrze, miałem chęć wrócić na rowerze ale nie mam odpowiedniego oświetlenia aby jeździć po nocy :/

Dwa czynniki złożyły się na taki obrót sprawy jak dzisiaj. Mało jedzenie i potworny upał. Jazda w takiej temperaturze po szosie jest bez wątpienia wyzwaniem a My jechaliśmy ładnych kilka godzin. Na przysłość będzie to procentować. 

Jurek wielkie dzięki za zaproszenie do wspólnej jazdy, za towarzystwo, za mnóstwo ciekawych rzeczy o których mi po drodze opowiadałeś. Mam nadzieję, że będzie nam dane jeszcze nie raz przejechać niejedną trasę, tematów do gadania nie zabraknie :) Ale następnym razem żelaznym punktem wyjazdu będzie obiad :) Bez tego, nie jadę ;)

To była moja, bez wątpienia, natrudniejsza wycieczka pod względem pogodowym. Nie wiem jaka była odczuwalna temperatura ale jazda w takich warunkach jest cholernie ciężka. Tym razem dałem radę, ale innym razem to mi może odciąć prąd. Dlatego partner na długiej trasie jest na wagę złota :) Jeszcze raz dzięki Jurek za towarzystwo!

5,5 litra wody, litr soku pomidorowego. Dwie kromki chleba z serem, snickers, princessa, 7days, drożdżówka, dwa banany, jabłko, dwie gałki lodów. Na tym zajechałem :)

 








Dane wyjazdu:
178.80 km 0.00 km teren
07:12 h 24.83 km/h:
Maks. pr.:60.20 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1056 m
Kalorie: kcal

Pierścień dookoła Poznania.

Sobota, 22 marca 2014 • dodano: 22.03.2014 | Komentarze 0

Pierścień dookoła Poznania po mojemu :)

Pierścień dookoła Poznania. Po mojemu :)
Miałem dzisiaj wielką chęć przejechać w końcu 200km ale nie wyszło. Wyruszyłem trochę po 9.00, jakieś dwie godziny później niż zakładałem. Tak ciężko mi się dzisiaj zbierało, że miałem nawet myśl żeby zostać w domu, ale tak szybko jak przyszła tak szybko przeszła ta idea ;) Trasę chciałem dopasować do kierunku wiatru i tak ją ustawić, żeby zaliczyć choćby jedną nową gminę. Zaliczyłem dwie ale wiatr robił co chciał i ponad połowę dystansu duł prosto w twarz... 
Wyjeżdżając z domu obrałem kierunek na Buk. Najpierw Kiekrz, Lusowo, Lusówko i Więckowice, szło całkiem sprawnie. Do momentu gdy wjechałem na 307-kę. Wiatr w twarz i tiry prawie spychały mnie do rowu. Na tym odcinku prędkość ok. 15km/h... W Buku obejrzałem sobie piękny, barokowy, drewniany kościół, pokręciłem się nieco po mieście i pokręciłem w stronę Stęszewa. To była masakra. Wiatr mnie stopował do 13-14km/h, dłuuga prosta droga. W Tomiczkach widziałem wypadek, w którym to że nikomu nie stało się nic poważnego to istny cud. Aż nie chce mi się o tym pisać :/ Ulgę od wiatru poczułem dopiero, gdy wjechałem do WPN-u, pomimo piachu i ciężkiego podłoża poniżej 25km/h nie schodziłem, tak chciałem odbić sobie ten wiatr :) Spotkałem tam największe stado saren jakie w życiu widziałem, chyba z 50-60szt! Podjazd pod Osową po piachu ale cisnąłem mocno :) Zjazd do Mosiny ul.Pożegowską i 60km/h na budziku się pojawiło :) W Rogalinie do końca roku remont więc nie zajechałem na chwilę przerwy, postój zrobiłem sobie dopiero w Restauracji Nadwarciańskiej w Radzewicach. Byłem tak kiedyś z Żonką i zapamiętałem te miejsce jako te, w którym podają świetny żurek i inne przysmaki. Więc tym razem też go zamówiłem ale mocno się rozczarowałem. Jakiś taki bez smaku, odrzewany, słowem do dupy. No cóż, może mieli zły dzień... Dalej przez Kórnik, Kleszczewo do Kostrzyna nudy. Wiatr w końcu nieco zaczął pomagać, ale droga płaska i usypiająca. Za Kostrzynem w końcu coś fajnego, Pagórki :) Promno, Promienko, Borowy Młyn, Wronczyn. Był las, było błoto i piach ale nie odpuszczałem tempa. Od Wronczyna do Mielna przez Wierzonkę, średnia mocno powyżej 30km/h. W Mielnie odbiłem w las i pokręciłem na Dziewiczą Górę, podjazd czarnym i czerwonym szlakiem czułem już we wszystkich mięśniach, oj tętno skoczyło :) Poleżałem nieco na szczycie na ławeczce i zabrałem się w dalszą drogę. Zjazd po szutrze, ok 50km/h, na moich oponach nieco przesadziłem :) Skoro była Osowa i Dziewicza to musi być Moraska, tak sobie pomyślałem i dopięłem swego :D Przez Naramowice i Radojewo ostatni podjazd tamże i zobaczyłem, że zbiera się na konkretną burzę nad Poznaniem. Gdy robiłem fotkę zaczęła się nawałnica. Ostanie 4km jechałem ok.38-40km/h, oby tylko zdążyć do domu. Udało mi się co do sekundy :) 
Ciężko jeździ się samotnie takie trasy jak dzisiaj, ale mam motywację aby osiągnąć swój cel i to mnie pcha do przodu. Czułem dzisiaj, że nogi mogą dużo ale kolana dają się we znaki. Wiem, że to od nart - za bardzo dałem sobie na nich w kość i teraz się to odbija :( Ale będzie dobrze, musi :)
A najbardziej zadowolony jestem z tego, że wyszło ponad 1000m w górę. Bo góry lubię najbardziej :)

Zaliczone gminy: Buk, Kostrzyn

Budowa S11
Budowa S11 © rmk

Ustrzelona Lufthansa
Ustrzelona Lufthansa © rmk

Budowa centrum Amazon
Budowa centrum Amazon © rmk

Lusowo - Lusówko
Lusowo - Lusówko © rmk

Nad A2
Nad A2 © rmk

Barokowy, drewniany kościół w Buku z 1760r
Barokowy, drewniany kościół w Buku z 1760r © rmk

Rynek w Buku
Rynek w Buku © rmk

Wypadek w Tomiczkach. To, że nikomu nie stało się nic poważnego to cud
Wypadek w Tomiczkach. To, że nikomu nie stało się nic poważnego to cud © rmk

Wypadek w Tomiczkach. To, że nikomu nie stało się nic poważnego to cud
Wypadek w Tomiczkach. To, że nikomu nie stało się nic poważnego to cud © rmk

Jezioro Witobelskie
Jezioro Witobelskie © rmk

Wielkopolski Park Narodowy
Wielkopolski Park Narodowy © rmk

Wielkie stado saren w WPN-ie
Wielkie stado saren w WPN-ie © rmk

Wielkopolski Park Narodowy
Wielkopolski Park Narodowy © rmk

Wielkopolski Park Narodowy
Wielkopolski Park Narodowy © rmk

Wielkopolski Park Narodowy, podjazd pod Osową Górę
Wielkopolski Park Narodowy, podjazd pod Osową Górę © rmk

Wielkopolski Park Narodowy, wieża widokowa w Mosinie
Wielkopolski Park Narodowy, wieża widokowa w Mosinie © rmk

Mosiński folklor
Mosiński folklor © rmk

Nagroda za 80km :)
Nagroda za 80km :) © rmk

Zamek w Kórniku
Zamek w Kórniku © rmk

Nad A2
Nad A2 © rmk

Promno. Zdecydowanie za mało jest takich pagórków w Wielkopolsce :|
Promno. Zdecydowanie za mało jest takich pagórków w Wielkopolsce :| © rmk

Puszcza Zielonka
Puszcza Zielonka © rmk

Jezioro Wronczyńskie
Jezioro Wronczyńskie © rmk

Puszcza Zielonka
Puszcza Zielonka © rmk

Wieża widokowa na Dziewiczej Górze
Wieża widokowa na Dziewiczej Górze © rmk

Burza nad Poznaniem widziana z Moraska
Burza nad Poznaniem widziana z Moraska © rmk




Dane wyjazdu:
156.00 km 0.00 km teren
06:42 h 23.28 km/h:
Maks. pr.:44.90 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:863 m
Kalorie: kcal

Chodzież.

Sobota, 8 marca 2014 • dodano: 08.03.2014 | Komentarze 2

Miałem dziś przygotowane 2 trasy, rano wiało z północy więc wariant na Ryczywół wygrał. W planach miał być tylko on jako jedna gmina do zdobycia ale wyszło dużo więcej :) Gdy zajechałem na ryneczek w Ryczywole i chwilę posiedziałem postanowiłem pojechać do Chodzieży. Dobrze się czułem, pogoda świetna więc czemu nie? :) W Chodzieży znowu mały odpoczynek i krajówką pojechałem na Budzyń. Tam popieprzyłem drogę i kilka km tłukłem się przez piach jakąś leśną drogą. Masakra. Następnie po mega dziurawych, asfaltowych drogach doczłapałem się do Rogoźna. Do Murowanej całkiem sprawnie i szybko, Biedrusko i przez poligon do domu. 
W twarz wiało mi przez jakieś 60% czasu, mocno dostałem w kość. Pampers w spodenkach już jest do niczego, dupa mnie boli. Muszę skorygować pozycję na siodełku bo czuję, że coś jest nie tak. Ogólnie jestem bardzo zadowolony z dystansu ale wyjazd średni. Fajne tereny do jazdy jedynie w okolicach Chodzieży, po za tym nuuda.
Jestem zmęczony :)

Zaliczone gminy: Ryczywół, Budzyń, Chodzież (teren miejski), Chodzież (teren wiejski)

Ryczywół - Chodzież - Budzyń

Pałac w Wargowie
Pałac w Wargowie © rmk

Pałac w Objezierzu
Pałac w Objezierzu © rmk

Warta w Obornikach
Warta w Obornikach © rmk

Ryczywół
Ryczywół © rmk

Graffiti w Wyszynach
Graffiti w Wyszynach © rmk

Rynek w Chodzieży
Rynek w Chodzieży © rmk

Stok narciarski w Chodzieży
Stok narciarski w Chodzieży © rmk

Budzyń
Budzyń © rmk

Piaszczyste dziadostwo
Piaszczyste dziadostwo © rmk

Kościół w Potulicach
Kościół w Potulicach © rmk

Dane wyjazdu:
150.60 km 0.00 km teren
06:08 h 24.55 km/h:
Maks. pr.:71.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:756 m
Kalorie: kcal

Stopięćdziesiątka od Babci :)

Niedziela, 5 maja 2013 • dodano: 05.05.2013 | Komentarze 0

Górzyska - Drezdenko - Drawsko - Wieleń - Goraj - Czarnków - Połajewo - Oborniki - Poznań :)



Na koniec majówki wymyśliłem sobie, że wrócę od Babci rowerem jadąc, nieznaną mi dotąd, doliną Noteci. I wiem już, że wrócę tam na dwóch kółkach nie raz i nie dwa. Piękne tereny, cisza dookoła, dróg do jeżdżenia mnóstwo i widoki takie, że od kręcenia głową można dostać zawrotów :) Gdybym zabrał ze sobą lustrzankę, do domu bym chyba nie dojechał ;) W okolicach Czarnkowa teren pięknie się pofałdował, pomimo że nie miałem tego w planach zaliczyłem podjazd do zamku Goraj, super sprawa choć u góry już nogi lekko zapiekły :))) W Czarnkowie nie dane mi było wypić Ciemnego Noteckiego, sklep firmowy zrobił sobie w niedzielę wolne :( Jedyny minus wycieczki to odcinek Czarnków - Oborniki, trasa zawalona blachosmrodami wracającymi tłumnie z majówki :| Chwilami chciałem do lasu zjeżdżać... Od Obornik wpakowałem się w teren, zrobiłem sobie ponad dwudziesto kilometrowy offroad zakończony wjazdem na Górę Moraską, gdzie moje uda chciały mi już chyba powiedzieć że chcą zmienić właściciela :D
Ogólnie świetna wycieczka, dwie życiówki pobite - max dystans i max prędkość, którą wyciągnąłem na zjeździe z Górzysk, swoją drogą myślę, że można tam lekko do dziewięciu dych się rozpędzić. Następnym razem ;)

Bądź gotowy dziś do drogi :)) © rmk


71km/h wybiło :) © rmk


Moje rodzinne Drezdenko :) © rmk


Święty Florian, wersja z dzidą :D © rmk


Nadnotecka rezydencja :) © rmk


Zamek Goraj © rmk


:))))) © rmk


Rynek w Czarnkowie © rmk


Kościół ewangelicki w Połajewie, piękna ruina © rmk


Wełna w Obornikach © rmk


Okolice Maniewa © rmk


Okolice Maniewa © rmk


Samotność © rmk


Zmęczył się biedny. Góra Moraska © rmk