Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

75-100

Dystans całkowity:2426.12 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:94:39
Średnia prędkość:22.31 km/h
Maksymalna prędkość:75.20 km/h
Suma podjazdów:18369 m
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:83.66 km i 3h 47m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
75.50 km 0.00 km teren
03:30 h 21.57 km/h:
Maks. pr.:37.30 km/h
Temperatura:4.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:342 m
Kalorie: kcal

Rogalińskie dęby.

Piątek, 5 lutego 2016 • dodano: 05.02.2016 | Komentarze 7

Na początku był chaos. Z chaosu powstał plan aby pojechać tam i przywieźć stamtąd miód, bo w domowym słoiku ukazało się dno. Jednak nieokiełznana pazerność miodnej pani spowodowała, że plan trzeba było zmienić aby nie wrócić do domu z niczym. Padło na nadwarciańskie łąki i stojące tam dęby. Przywiozłem trochę kadrów i niniejszym oświadczam, że to były pięknie wykorzystane trzy godziny.

Przebijanie się przez miasto i wylot Starołęcką w kierunku na Rogalin wszyscy znają. Dla ścisłości napiszę, że to koszmar. Więcej pozostawiam wyobraźni. Za to droga przez las, od Wiórka do Rogalinka, to cud i orzeszki. Miód miał być w Rogalinie. 

A i owszem był, ale za 35zł słoik i to wielokwiatowego badziewia. Słodko i stanowczo przekazałem szanownej Pani sprzedawczyni co myślę o takiej cenie i dosiadłem swego rumaka obierając kurs na łąki. A tam raj. Cisza, wszechobecna cisza. I dęby, mnóstwo dębów. Stoją te pomniki od lat, od setek lat i czekają na swój koniec. Dumne, majestatyczne, potężne. Magiczne miejsce dla wszystkich miłośników przyrody. Na zdjęcia to nie był dobry czas ale pstryknąłem kilka kadrów, dla potomności.

Nasyciwszy się widokami rzuciłem jeszcze okiem na najdrożej wystawiony na sprzedaż dom w Polsce. Przepiękna rezydencja pana od biedronek. Jedyne 50 mln Euro i jest Wasza, są chętni?




Rogalińskie dęby.


Rogalińskie dęby.


Rogalińskie dęby.


Rogalińskie dęby.


Rogalińskie dęby.


Rogalińskie dęby.


Najdroższy dom w Polsce i wychodek. Dla kontrastu ;)
Kategoria 75-100, Wielkopolska


Dane wyjazdu:
76.70 km 0.00 km teren
03:09 h 24.35 km/h:
Maks. pr.:41.30 km/h
Temperatura:6.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:320 m
Kalorie: kcal

Zalew Radzyny.

Wtorek, 26 stycznia 2016 • dodano: 26.01.2016 | Komentarze 5

Pogoda dzisiaj mocno nadrobiła ostatnie dni i ukazała swe oblicze niczym jak na przedwiośniu. Po głowie chodziła mi całodniowa wycieczka ale nieprzespana noc, którą zaserwował nam nasz bobas, zrewidowała te plany. Do południa ogarniałem domowe obowiązki, wolny czas pojawił się dopiero w okolicach czternastej więc nie zastanawiałem się ani trochę tylko spakowałem aparat do plecaka, ubrałem się jak na wiosnę i ruszyłem przed siebie.

Przyjemnie było poczuć te kilka stopni na plusie i usłyszeć śpiew ptaków tuż po wyjściu z domu. To, że wiatr wzmógł się bardziej niż powinien nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia. Takie detale nie mogły zepsuć mi dzisiejszej przejażdżki. Skierowałem się w stronę Rokietnicy decydując się na bieżące korygowanie trasy wedle chęci i samopoczucia.

Już w Kiekrzu postanowiłem pojechać nad Zalew Radzyny. Dawno tam nie byłem i ciekawiło mnie jak się prezentuje o tej porze roku. Kręciło się dobrze, na bieżąco korygowałem również ustawienie siodełka, które jeszcze nie ułożyło się tak jak powinno ale jestem dobrej myśli. Mrowino, Chlewiska, Kaźmierz i w miarę szybko pojawiłem się nad zalewem. Chciałem objechać je wokół i to był błąd. Na końcu asfaltowej drogi po południowej stronie nie wyhamowałem i wylądowałem na polu, oblepiając się po kostki błotem. Wyglądałem jak rzeźba gotowa do obróbki ;) Miły gospodarz zaczął krzyczeć w moją stronę, że dalej nie przejadę i abym zawracał. Nie namyślałem się długo, wziąłem rower pod pachy i wydostałem się z tego błotnistego piekła. 

Słońce zaczęło już chować się za horyzontem więc obrałem kurs powrotny do domu, przez Pamiątkowo, Żydowo, Rokietnicę i dalej po swoich śladach. Powrót bez historii i przygód, z krótkim postojem przez żabką w celu uzupełnienia płynów, tym razem pomarańczowym tymbarkiem. Gdy zrobiło się ciemno temperatura spadła o połowę i trochę zmarzłem. 

Bez planu ale udana przejażdżka. Piękna pogoda i trochę wolnego czasu równa się bananem na mej twarzy. Oby jak najczęściej :)




Zalew Radzyny i ryzykanci. 
Kategoria 75-100


Dane wyjazdu:
78.80 km 0.00 km teren
02:37 h 30.11 km/h:
Maks. pr.:47.80 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Gustav jedzie ;)

Poniedziałek, 5 października 2015 • dodano: 07.10.2015 | Komentarze 4

Głucha noc, noc głucha, jedzie Gustav uśmiechnięty od ucha do ucha ;) 

Rybnicki terminator wybrał się w trasę po Polsce i umieścił mnie na niej więc wyjechałem po niego nocną porą aby się chłop nie zgubił po drodze, bo ciemno wszędzie i głucho wszędzie :) Spotkaliśmy się za Obornikami, gdzieś w okolicach  Jaracza i już we dwójkę przyjechaliśmy do Poznania. 

Po drodze uniknąłem mandatu, który miałem dostać za omijanie aut stojących w korku, jadąc poboczem. Trafiłem na jakiegoś idiotę w mundurze, który chciał mocno pokazać jaką to ma władzę. Koniec końców mandatu nie dostałem i pojechałem dalej. 

Gustav jechał z Kołobrzegu i mówił, że miał z wiatrem, ja jechałem w jego stronę i chyba też miałem z wiatrem. Czasoprzestrzeń się zagięła? ;)
Kategoria 75-100


Dane wyjazdu:
85.00 km 0.00 km teren
03:12 h 26.56 km/h:
Maks. pr.:48.30 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:500 m
Kalorie: kcal

Po okolicy.

Sobota, 3 października 2015 • dodano: 03.10.2015 | Komentarze 5

Miałem dzisiaj wolny dzień. Miałem go wykorzystać na całodzienną, ciekawą wycieczkę. Miałem chęć ale nie miałem tego w głowie. 

Skończyło się na tym, że załatwiłem w Luboniu sprawę związaną z pracą, w Rogalinie zaliczyłem glebę na piachu gdzieś w lesie na pomarańczowo-czerwonym szlaku, w Mosinie na zjeździe z Osowej złapałem gumę, zepsułem pompkę i na koniec tej opowieści rozwaliłem piastę zaliczając wyrwę w DDR-ce w Luboniu. Dobrze, że chociaż piasta i tak była do wymiany.

Nie pamiętam już, kiedy miałem dość jazdy rowerem. Po dzisiejszej przejażdżce mam dość. Nie miałem planu na dzisiaj i dlatego wyszło jak wyszło. Dodatkowo od Mosiny na Podolany, przez Puszczykówko, Puszczykowo, Luboń, Dolną Wildę, Stary Rynek, Winogrady korzystałem z DDR-ów jeśli takowe były. Ilość dziur, wyrwań, spękań, kostki, szkieł, idiotów, kretynów i imbecylów spotkanych na nich przerosła moje oczekiwania. Straszne to.

Jedyny plus w tych minusach to pogoda. Piękna, przepiękna Złota Polska Jesień !!!


Rogalin.
Kategoria 75-100


Dane wyjazdu:
79.50 km 0.00 km teren
02:53 h 27.57 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Batman.

Środa, 16 września 2015 • dodano: 16.09.2015 | Komentarze 9

Dzisiaj pojeździłem trochę jako batman. Albo hindus z ładunkiem. Albo żaglówka. Sam nie wiem.
Najpierw na Wildę i z powrotem po przesyłkę, w sklepie spotkałem Ankę, było zabawnie bo ani przez telefon ani w sklepie nie poznaliśmy się wzajemnie :) Następnie do Gowarzewa po tytułowego batmana, przez Tulce a powrót przez Swarzędz. Na skrzyżowaniu Gdyńskiej i Bałtyckiej zabrakło dwóch sekund abym został rozjechany przez tira na rosyjskich blachach, który wbił się na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Za wesoło nie było....


Batman, hindus albo żaglówka.
Kategoria 75-100


Dane wyjazdu:
76.40 km 0.00 km teren
02:53 h 26.50 km/h:
Maks. pr.:44.70 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:306 m
Kalorie: kcal

Mosty dwa. I pół.

Sobota, 11 lipca 2015 • dodano: 11.07.2015 | Komentarze 8

Dzisiaj przejechałem bardzo klasyczną, szosową trasę dla rowerzystów zarówno z Głogowa i Nowej Soli. Być może Bytomia też ale kolarza stąd nie znam żadnego :) Nadodrzańska pętla, płaska jak stół ale ze świetnej jakości asfaltem w większości jej przebiegu. Na prawym brzegu Odry ruch praktycznie żaden, cisza spokój i wiatr w plecy. Wracając z Głogowa wiatr mocno mną sponiewierał, mam już dość kierunku  z którego od kilku dni wieje. Niech się już zmieni, na jakikolwiek inny.

Mosty były, jak w tytule, dwa i pół. Jeden stalowy w Nowej Soli, jeden w kolorze lekko pół śmiesznym w Głogowie i pół mostu w Bytomiu a właściwie jedna trzecia. Ale za to jaka :)




Most nad Odrą w Nowej Soli.


Most (tolerancji...) nad Odrą w Głogowie.


Most a właściwie molo spacerowe nad Odrą w Bytomiu Odrzańskim.

--
Z
część 11 :)
Kategoria Lubuskie, 75-100


Dane wyjazdu:
93.20 km 0.00 km teren
03:09 h 29.59 km/h:
Maks. pr.:45.60 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:350 m
Kalorie: kcal

Po okolicy.

Sobota, 23 maja 2015 • dodano: 23.05.2015 | Komentarze 8

Nie ma możliwości aby pojeździć gdzieś dalej więc pojeździłem po okolicy, nieco szybciej i intensywniej niż na co dzień.  Pierwszy raz jechałem tę pętle i na pewno nie ostatni. Dobrej jakości drogi, mały ruch, idealnie aby pokręcić niedaleko domu. Odcinek od Kaźmierza do Szamotuł kapitalny, praktycznie cały czas w szpalerze przydrożnych drzew, które teraz zielenią się tak intensywnie, że aż serducho się raduje :) Od Szamotuł do Obornik i dalej w kierunku Poznania w kolorze żółci rzepaku i towarzystwie tryliarda much, muszek i innych latających stworów. Wiatr momentami dawał się we znaki, ale było bardzo ale to bardzo przyjemnie. Pomimo, że miałem ze sobą aparat, nie zrobiłem ani jednego zdjęcia, nie miałem weny :)



Kategoria Wielkopolska, 75-100


Dane wyjazdu:
84.50 km 0.00 km teren
03:03 h 27.70 km/h:
Maks. pr.:41.30 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:363 m
Kalorie: kcal

Szamotuły.

Wtorek, 19 maja 2015 • dodano: 19.05.2015 | Komentarze 5

Po pracy pojechałem do Szamotuł aby zrobić zdjęcie z dedykacją dla mojej Kochanej Żonki :) 

Teoria i praktyka mówi, że zakwasy najlepiej likwiduje wysiłek fizyczny więc nie oszczędzałem się zbytnio, boczny wiatr też postanowił dołożyć swojego do tego aby je zlikwidować. 

Wracając do domu, gdzieś za Pamiątkowem chcąc włączyć światła, bo już się ściemniało, zorientowałem się że zgubiłem tylne oświetlenie - mactronic wally. Co najdziwniejsze, odpadło mi pół światła, ta czerwona część - jakim cudem mogło to odpaść??? Razem z nią zgubiłem dwa Eneloopy. Bezsensowna strata pieniędzy, bardzo tego nie lubię :| 



Już niedługo, Kochanie :))
Kategoria 75-100, Wielkopolska


Dane wyjazdu:
79.70 km 0.00 km teren
02:55 h 27.33 km/h:
Maks. pr.:43.50 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: kcal

Serwis w Buku :)

Sobota, 9 maja 2015 • dodano: 10.05.2015 | Komentarze 2

Jak to dobrze, że są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie :) Jurek zaproponował, że wymieni mi pękniętą szprychę, więc skwapliwie skorzystałem z okazji i podjechałem do niego na serwis :) Dziwnie się jedzie z pękniętą szprychą, ciągle zerkałem na tylne koło, czy jeszcze jest czy już odpadło ;) W pakiecie dostałem jeszcze kawkę i pyszne ciasto, jak tu nie być zadowolonym :) Dzięki Jurek za pomoc!!!

Po udanej naprawie, pojechałem na Plewiska pomóc Pawłowi w malowaniu. Tu w pakiecie mieliśmy jeszcze mecz z przyjaciółką z Warszawy, wygrana i pierwsze miejsce, no jak tu nie być zadowolonym z takiego dnia. Malowanie również udane :)

Pogoda dzisiaj była bardzo dobra na rower, choć dość mocno mnie wywiało, chwilami podmuchy odbierały mi chęć do jazdy :) Wracając wieczorem z Plewisk do domu nie zdążyłem przed ulewą i dojechałem tak mokry, jakbym razem z rowerem wjechał do Strzeszynka. Ale to była przyjemna, majowa ulewa :) 


Kategoria 75-100


Dane wyjazdu:
83.30 km 0.00 km teren
03:41 h 22.62 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:500 m
Kalorie: kcal

Leniwa niedziela.

Niedziela, 15 marca 2015 • dodano: 15.03.2015 | Komentarze 16

Na kanapie leżał leń, nic nie robił prawie cały dzień. Nie pojechał do Słubic bo mu się jednak nie chciało,nie umył roweru bo czasu miał mało. Nie pojechał do Zielonej Góry bo nie miał ochoty, nie pojechał do Zbąszynka bo z tym też dużo roboty. Nie ruszył nigdzie daleko, zamiast isostara w szklance miał mleko. Miał wstać z samego rana i z wiatrem sporo kilometrów walnąć, miał ale z powrotem zasnął... 

Wczoraj ułożyłem sobie w głowie trzy trasy, którymi mogłem dzisiaj pojeździć. Ambitną, szybką i krajoznawczą. Nie miałem ochoty jeździć samemu więc część trasy miałem przejechać w towarzystwie Norberta, który chciał zrobić pętle z Grodziska przez Poznań i nasze drogi idealnie się pokrywały ale niestety oboje zamiast wyjazdu z rana z domu ruszyliśmy o innych godzinach i nic z tego nie wyszło. Następnym razem się uda :) Próbowałem wyciągnąć z domu jeszcze Jurka ale siła wyższa zatrzymała go w czterech ścianach. Zostałem sam na placu boju i chęć na dłuższą trasę jakoś mi przeszła. Duży wpływ miała na to pogoda, która z rana zwiastowała raczej szaroburość i pluchę a nie ładny i pogodny dzień. Poza tym ciężko mi się dzisiaj wstawało z łóźka, leniwa niedziela...

Po obiedzie zebrałem się w końcu na tyle, że wyszedłem z domu z rowerem i nie wiedząc gdzie jechać udałem się na poligon. Gdy nie mam pomysłu ten kierunek jest zawsze dobry. Kilometry leciały szybko, chwila moment i byłem w Biedrusku zastanawiając się co tu robić z dzisiejszym dniem. Przypomniałem sobie o tym, że jest pewien budynek w tej wiosce, który miałem odwiedzić od zawsze. To opuszczone kasyno wojskowe, oficjalnie z zakazem wejścia ale wejść można bez problemu. Zrobiłem kilka zdjęć, poszwędałem się po tym z kasyna zostało i skierowałem się do Śnieżycowego Jaru, do Starczanowa. Śnieżyce właśnie zakwitły i naszła mnie chęć na zobaczenie kwiatowego dywanu, który właśnie teraz tam się rozłożył.

Przed Mściszewem zapachy wiosny uderzyły we mnie na tyle intensywnie, że przez chwile miałem wrażenie, że mój wczorajszy obiad ujrzy światło dzienne. Owe wioesenne zapachy dochodziły z wiosennych popegeerowskich zabudowań, prawdziwa przyjemność dla nozdrzy... Sznur samochodów jadących do Starczanowa zapowiadał tłumy widzów i nie pomyliłem się w tym ani trochę. Ilość osób w Śnieżycowym Jarze była przeogromna, zdecydowanie przewyższała ilość kwiatów. To było prawdziwe studium przypadku. Przypadku rodzin, które po obiedzie wybierają się swoimi wymuskanymi autami za miasto na spacer i nawet las uważają za swój i mają wszystkich i wszystko dookoła głęboko gdzieś. Moja cierpliwość i optymistyczne nastawienie do świata zostały wystawione na ciężką próbę. Przetrwałem i mam się dobrze ale więcej takich pomysłów, jak odwiedzanie takich miejsc w takich dniach jak dzisiejszy, wcielać w życie nie mam zamiaru. Cóż, popularne i ładne miejsca mają tę wadę że są ładne i popularne...

Ze Starczanowa, przez Owińska pojechałem na Dziewiczą Górę. Tam cisza, spokój i sielanka. Tylko ja, przyroda i rower. Byłem sam, samiutki i dłuższy moment leżałem sobie na ławeczce napawając się tymi chwilami :) 

Do domu wróciłem zajeżdżając jeszcze do centrum Poznania gdzie musiałem zarezerwować stolik w jednym z lokali na jutrzejsze urodzinki mej Lubej. Kostka brukowa na rynku i jego okolicach pozwala bezbłędnie sprawdzić stan uzębienia i roweru. Co słabe to odpada :)

Koniec końców, trochę dzisiaj pojeździłem, choć nie tam gdzie na początku planowałem ale była to całkiem udana, turystyczna przejażdżka. Dawno nie jeździłem wkoło komina więc taka odmiana też cieszy :)




Opuszczone kasyno oficerskie w Biedrusku.


Opuszczone kasyno oficerskie w Biedrusku.


Opuszczone kasyno oficerskie w Biedrusku.


Opuszczone kasyno oficerskie w Biedrusku.


Opuszczone kasyno oficerskie w Biedrusku.


Opuszczone kasyno oficerskie w Biedrusku.


Opuszczone kasyno oficerskie w Biedrusku.


Opuszczone kasyno oficerskie w Biedrusku.


Opuszczone kasyno oficerskie w Biedrusku.


Śnieżyca wiosenna w Śnieżycowym Jarze, Starczanowo.


Śnieżyca wiosenna oraz spacery wiosenne w Śnieżycowym Jarze, Starczanowo...


Śnieżyca wiosenna oraz spacery wiosenne w Śnieżycowym Jarze, Starczanowo...


Kościół Św.Michała w Owińskach, 1574r.

Pałac von Treskow, Owińska.
Kategoria 75-100