Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Z przyczepką

Dystans całkowity:1316.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:79:43
Średnia prędkość:13.56 km/h
Maksymalna prędkość:51.20 km/h
Suma podjazdów:6931 m
Liczba aktywności:37
Średnio na aktywność:35.58 km i 2h 34m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
29.50 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:100 m
Kalorie: kcal

Dolina Baryczy - dzień 1.

Piątek, 6 maja 2016 • dodano: 19.05.2016 | Komentarze 5

Szybki rzut oka na pogodę w najbliższy weekend spowodował, że decyzja została podjęta spontanicznie, w czwartek. Jedziemy na trzy dni na rowery. Tym razem jedynym problemem do rozwiązania było wybranie miejsca, które odwiedzimy. Miało być w miarę blisko Poznania, z nastawieniem na naturę i przyrodę, spokojnie i przyjaźnie dla naszego synka, który wozi się w przyczepce. Padło na Dolinę Baryczy, która wydawała się spełniać wszystkie wymagania. Po pracy podjechałem do apollo kupić mapę, w piątek przed południem spakowaliśmy manatki do samochodu i ruszyliśmy na południe. Spontanicznie, bez noclegu, bez planu ale najważniejsze, że całą rodzinką i w dobrych humorach. Przed nami krótki, trzydniowy wypad do największego w Polsce parku krajobrazowego.




Nocleg znajdujemy po pięciu minutach, w trzeciej z odwiedzonych kwater. Dwie pierwsze zajęte, trzecia wolna i jak najbardziej nam odpowiadająca. Najbliższe dwie noce spędzimy we Wszewilkach, wiosce tuż przed Miliczem. Mamy tu wszystko to czego nam potrzeba, czystko, schludnie i wszystko pod ręką. Szybkie rozpakowanie bagaży, przygotowanie rowerów do jazdy i przy kawie można przyjrzeć się dokładniej mapie aby wycisnąć z tego weekendu i okolic jak najwięcej. Wstępnie wiemy już co, gdzie i jak, więc można jechać. Sprawdzamy jeszcze czy w natłoku tego wszystkiego nie zapominamy zabrać Michałka do przyczepki i udajemy się do Milicza. Wreszcie razem na rowerach.

Dwa kilometry bruku, kilometr dziurawej, wyboistej i nieudolnie poprowadzonej DDR-ki w samym mieście i stajemy przed ruinami Zamku Kasztelańskiego. Rozkładam statyw, robimy zdjęcie, chowam statyw, jedziemy dalej. Ten schemat będzie nam towarzyszył przez cały wyjazd, tak to już bywa :) Tuż obok, w Parku Miejskim, robimy sobie też sesję pod zadbanym pałacem Malzantów, obecnie siedzibą Technikum Leśnego. 


Przed ruinami Zamku Kasztelańskiego z XIVw., Milicz.


Pałac Malzantów w Miliczu.

Jadąc dalej, przez miasteczko, mamy wątpliwą przyjemność korzystania z miejscowej infrastruktury rowerowej. DDR-ki w samym mieście są tragiczne. Wyboiste z wysokimi krawężnikami, słupy na środku, zwężenia i tym podobne kwiatki są prawdziwym sprawdzianem dla rowerzysty z przyczepką. Nierzadko musiałem się praktycznie zatrzymywać aby przejechać na styk lub aby nie uszkodzić kół. Tragedia.

Dla kontrastu wjeżdżamy na drogę wręcz stworzoną dla rowerów. Szlak rowerowy z Sułowa, przez Milicz, do Grabownicy poprowadzony jest śladem dawnej kolei wąskotorowej, częściowo asfaltowy, częściowo szutrowy. Świetna infrastruktura, pomysłowa całość. Przy stacji Milicz Zamek oglądamy tabor kolejowy i ogromne akwarium, w którym pływają ryby milickich stawów. Z ogromnym zaciekawieniem Michałek ogląda Karpie, Szczupaka, Jesiotra i inne pływające zwierzątka. Wielka frajda dla maluchów i dorosłych. Pozujemy również przy pierwszym napotkanym kolorowym karpiu, jednym z wielu jakie napotkamy przez cały weekend. W końcu jesteśmy na karpiowej ziemi, a to nic innego jak szlak karpia. Zrobiło się kolorowo i przyjemnie ale czas jechać dalej.


Kolej na rower.


Kolorowy szlak karpia.

Jako, że jest już popołudnie nasz wybór pada na Grabownicę, w której chcemy odwiedzić wieżę widokową a prowadzi nas do niej wspomniany wcześniej szlak wąskotorówki. Za Miliczem wjeżdżamy w las i sceneria robi się niesamowita. Piękna, soczysta zieleń wokół i wszechobecne odgłosy ptaków. W Dolinie Baryczy żyje ich ponad 300 gatunków i ich doniosłe głosy na stałe wpisały się w tutejszy folklor. Doprawdy niesamowite wrażenie i nie ma co się dziwić że ten obszar został uznany jako Obszar Specjalnej Ochrony Ptaków w ramach programu Natura 2000. W Rudzie Milickiej zatrzymujemy się przy zabytkowym, drewnianym jazie na Prądni i z zaciekawieniem oglądamy myśl inżynierską z przełomu XIX i XXw. Jest to najwyższy z wszystkich jazów w całej Dolinie Baryczy. Michałek zasnął, szum wody skutecznie mu w tym pomógł.


Kolej na rower, w drodze do Grabownicy.


Prądnia w Rudzie Milickiej.


Zabytkowy jaz na Prądni w Rudzie Milickiej.

Kilka kilometrów dalej, w Grabownicy, postanawiamy wrzucić coś na ząb. Miejscowa restauracja zostaje nam polecona przez trójkę spotkanych rowerzystów, którzy rozkładają oznakowanie na jutrzejszy, okoliczny rajd. Zachęceni i głodni zajeżdżamy na miejsce i po przejrzeniu menu wiemy, że musi tu być smacznie. Mało potraw, powinno być świeżo. Nasze przypuszczenia spełniają się co do joty i gdy na nasz stół trafia pieczony sandacz i karp z miejscowych stawów, duszony w białym winie ślinka uszy trzęsą nam się galareta. Pyszne, naprawdę znakomite jedzenie, duże porcje i co ważne stosunek jakości do ceny jest wręcz fenomenalny. Gorąco wszystkim polecamy te miejsce, Restauracja Grabownica w Grabownicy. Michałek swój rosołek zjadł do samego końca więc On także przyłącza się do rekomendacji.


Pyszne, świeże jedzenie. GORĄCO POLECAMY!


Świeżutki, wypieczony sandacz z ziołami. Takie pyszności można tam dostać.

Karpik
Karpik, kolejna pyszność.

Najedzeni, zadowoleni i wypoczęci pojechaliśmy popatrzeć na stawy z góry, korzystając z wieży widokowej. Szkoda, że nie mieliśmy ze sobą lornetki ani zooma bo ptaków za dużo się nie naoglądaliśmy ale staw Grabownica w złotej godzinie prezentował się okazale. Matka natura potrafi tworzyć obrazy, które zapamiętuje się na długo.


Staw Grabownica, jeden z wielu w kompleksie Stawów Milickich, widziany z wieży widokowej.

Dolina Baryczy
Przy wieży widokowej w Grabownicy.

Dolina Baryczy
Hodujemy karpie na święta.

Do Wszewilków wracamy ponownie zajeżdżając do Rudy Milickiej, z której do Nowego Grodziska poprowadzona jest droga po grobli. Zachodzące słońce, jeziora po obu stronach, szpaler drzew i krzewów tworzą prawdziwe cudo. Jesteśmy absolutnie zauroczeni tym miejscem, tą drogą. Nawet kostka z której jest ona wykonana, jest równa i przyjemna do jazdy. Jest pięknie.

Dolina Baryczy
Przepiękna grobla pomiędzy Rudą Milicką a Nowym Grodziskiem.

Za Nowym Grodziskiem zjeżdżamy jeszcze na zielony szlak, trochę wyboisty ale widokowo warty tego, aby się przemęczyć. Jedziemy wzdłuż Stawu Gadzinowego Dużego, słońce oświeca nas niesamowitym, złotym kolorem, ptaki wtórują mu swym śpiewem. Jesteśmy otuleni naturą, razem, we trójkę na rowerowej wycieczce. Te chwile mogłyby trwać wiecznie.

Dolina Baryczy
Staw Gadzinowy.

Dolina Baryczy
Złota Dolina Baryczy.

Zaliczona gmina: Milicz (325)

Dane wyjazdu:
30.00 km 0.00 km teren
01:53 h 15.93 km/h:
Maks. pr.:29.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Poligon we trójkę.

Niedziela, 3 kwietnia 2016 • dodano: 05.04.2016 | Komentarze 1

Po wczorajszym dramacie, jakim okazała się jazda po Poznaniu i innych Rusałkach, dzisiaj pojechaliśmy tam gdzie jest nasze miejsce na weekendowe jazdy z przyczepką. Poligon jest odskocznią od wielu rzeczy. Z tym, że dzisiaj i tutaj były tłumy bo spotkaliśmy z trzydziestu-czterdziestu innych rowerzystów, w większości rodzin z dziećmi. Ale na tej drodze to zupełnie inna sprawa, naprawdę można się zrelaksować i cieszyć się jazdą. No chyba, że trafi się idiota w samochodzie, który za nic ma zakaz jazdy i jedzie wśród rowerzystów lekko ponad stówką... Cóż, niedziela....



Pasożyty...
Kategoria Z przyczepką


Dane wyjazdu:
30.80 km 0.00 km teren
01:57 h 15.79 km/h:
Maks. pr.:25.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:179 m
Kalorie: kcal

Z przyczepką pośród stonki.

Sobota, 2 kwietnia 2016 • dodano: 05.04.2016 | Komentarze 1

Trzeba cieszyć się życiem, brać z niego pełnymi garściami. Trzeba kochać życie.

Zrobiła się pogoda, na ulice i ścieżki wyległa stonka. Super, że ludzie wychodzą z domów, że próbują się ruszać w jakikolwiek sposób. Ale duża część społeczeństwa nie dorosła do funkcjonowania z drugim człowiek i przyrodą. Wystarczy się w ładny dzień przejechać poznańskim szlakiem familijno-koleżeńskim, poznańskimi krupówkami. Cytadela, Sołacz, Rusałka, Strzeszynek. Szerokie spektrum zachowań, z przewagą tych zwierzęcych. Szkoda gadać.
Michał w przyczepce sobie śpiewa, podziwia wszystko dookoła i śpi w najlepsze. Nic tylko się cieszyć.



Jeszcze na czworaka, już niedługo :)
Kategoria 25-50, Z przyczepką


Dane wyjazdu:
15.40 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Awaria.

Czwartek, 31 marca 2016 • dodano: 05.04.2016 | Komentarze 0

Miała być przyczepka i wycieczka, była awaria. Ułamało sie mocowanie bolca. Powrót wolniutko do domu.
Kategoria Z przyczepką


Dane wyjazdu:
37.00 km 0.00 km teren
02:26 h 15.21 km/h:
Maks. pr.:28.80 km/h
Temperatura:6.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:168 m
Kalorie: kcal

Rodzinnie, poligonowo.

Sobota, 19 marca 2016 • dodano: 19.03.2016 | Komentarze 5

Przed południem pojeździłem trochę samemu załatwiając kilka spraw na mieście i okolicach, po południu przyszedł czas na rodzinną jazdę. Krótka konsultacja odnośnie tego gdzie jedziemy i padło na poligon. Tym razem miało być nieco dalej i dłużej niż w dwa poprzednie dni a jako, że to weekend to droga przez poligon była idealnym wyborem.

Droga do Biedruska była szybka i przyjemna. W dużej mierze z wiatrem, delikatnie z górki i słońcem grzejącym w plecy. Michaś zasnął chwilę po wyjeździe z domu i obudził się dopiero po prawie dwudziestu kilometrach, pod pałacem. Mieliśmy z Agą, chęć na kawę ale późna godzina zmusiła nas do powrotu. Michaś z otwartą buzią podziwiał poligonowe krajobrazy co chwilę wydając z siebie, jemu tylko znane, słowa zachwytu. Tempo jazdy spadło z powodu wiatru, który gwizdał nam teraz prosto w twarz. 

Przez Złotnikami Mały zaczął już głośno domagać się przerwy i wydostania się z przyczepki. Robimy więc postój i bobas z nieukrywaną radością zaczyna stawiać swoje pierwsze kroki na poligonie. Jeszcze trzymając się za nasze ręce, jeszcze się chwiejąc ale tylko patrzeć jak zacznie sam śmigać. Kilkanaście minut zabawy wystarczyło aby zmęczyć się na tyle, że gdy tylko ruszamy dalej, w kierunku domu, Michał odpływa w objęcia Morfeusza.

Trzydzieści siedem kilometrów przejechanych we trójkę to nasz dzisiejszy wynik. Po tych trzech dniach jesteśmy bardzo zadowoleni z zakupu Croozera, spisuje się świetnie a co najważniejsze - nasz synek gdy tylko w nim nie śpi, jest nim zachwycony. Oby tak dalej :)




Moja ulubiona aleja na poligonie, pierwszy raz we Trójkę :)


Pałac w Biedrusku.


Przerwa w jeździe wykorzystana na naukę chodzenia :)) A dodatkiem jest ten znak, kapitalny :)

Kategoria 25-50, Z przyczepką


Dane wyjazdu:
17.60 km 0.00 km teren
01:10 h 15.09 km/h:
Maks. pr.:27.80 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Jedzie pociąg z daleka.

Piątek, 18 marca 2016 • dodano: 18.03.2016 | Komentarze 9

Jedzie pociąg z daleka, na nikogo nie czeka.
Pędzi, pędzi maszynista zdyszany, a wszystko to pod czujnym okiem Michasia mamy.
Mamuśka nie chciała być niemiła i z tatą nad jeziorem się zmieniła.
Wycieczka wyszła z tego całkiem morowa, wszak rodzinka z nas jest rowerowa.

:)


Pełnia szczęścia :)

Kategoria Z przyczepką


Dane wyjazdu:
13.40 km 0.00 km teren
01:06 h 12.18 km/h:
Maks. pr.:24.40 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 43 m
Kalorie: kcal

Jestem tirem, tfu tfu - tatą :)

Środa, 16 marca 2016 • dodano: 16.03.2016 | Komentarze 6

Jak w tytule, jak na załączonym obrazku :) Croozer dzisiaj trafił w nasze ręce więc trzeba było go przetestować. Pierwsza jazda z synkiem, z synkiem w przyczepce. Wrażenia? Tir, jedzie sobie tir. Promień skrętu nieznany, zawracanie istna sztuka, cofanie czarna magia. A Michaś uśmiechnięty, rozgadany i wyspany. Będzie wesoło :)

Wspólna rodzinna przejażdżka w piękną, marcową pogodę - chyba najlepszy prezent jaki mogłem sprawić mojej Kochanej Żonce na urodziny. Nieprawdaż? :))))

A co po za tym? W poniedziałek chłopaki z Bicykla na os.Sobieskiego "naprawili mi koło". Dlaczego w cudzysłów? Dzisiaj ta sama obręcz, którą centrowali, pękła. Pękła w drodze do pracy, na równiutkiej drodze. Odwiedzę ich niedługo, jak się uspokoję.




Jedzie, jedzie tir :)

Kategoria 0-25, Z przyczepką