Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
53.70 km 0.00 km teren
02:15 h 23.87 km/h:
Maks. pr.:45.80 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po okolicy.

Środa, 2 września 2015 • dodano: 03.09.2015 | Komentarze 0

Praca i Krzyszkowo. Pierwszy raz tam byłem, tak blisko a tak daleko :)
Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
23.80 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po okolicy.

Wtorek, 1 września 2015 • dodano: 03.09.2015 | Komentarze 0

Do Leroya.
Kategoria 0-25


Dane wyjazdu:
36.90 km 0.00 km teren
01:32 h 24.07 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po okolicy.

Poniedziałek, 31 sierpnia 2015 • dodano: 03.09.2015 | Komentarze 0

MSW +poligon.
Gorącooo :)
Kategoria 25-50


Dane wyjazdu:
66.30 km 0.00 km teren
02:32 h 26.17 km/h:
Maks. pr.:45.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po okolicy.

Niedziela, 30 sierpnia 2015 • dodano: 03.09.2015 | Komentarze 0

Pętelka przez Rokietnicę, Każmierz, Tarnowo Podgórne i powrotem przez Rokietnicę. Ładna pogoda.
Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
35.90 km 0.00 km teren
01:26 h 25.05 km/h:
Maks. pr.:42.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po okolicy.

Sobota, 29 sierpnia 2015 • dodano: 03.09.2015 | Komentarze 0

Rokietnica. Jak tu płasko :)
Kategoria 25-50


Dane wyjazdu:
102.70 km 0.00 km teren
04:14 h 24.26 km/h:
Maks. pr.:51.80 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1207 m
Kalorie: kcal

Kaszëbë. Dzéń 7.

Środa, 26 sierpnia 2015 • dodano: 01.09.2015 | Komentarze 3

Śniła mi się Kaszebe Runda...

Godzina czwarta trzydzieści, za oknem ciemno, wracam do łóżka. Godzina piąta trzydzieści, za oknem ścieli się poranna mgła nad Ostrzyckim jeziorem, ciemność minęła więc zaparzam obowiązkową kawę, zjadam kilka kanapek z przymrużonymi jeszcze oczami. Oplatam wzrokiem zawartość plecaka, sprawdzam czy bidon nie zionie pustką i resetuję wskazania licznika aby zacząć od zera. Pół godziny, zajęło mi to wszystko pól godziny. Zostało jeszcze sześć do południa. Gdy poznańskie koziołki wyjdą po raz kolejny na niedokończoną wojnę a krakowski hejnalista znów będzie trąbił ile sił ja powinienem być z powrotem w domu. Sześć godzin, sto kilometrów, sporo górek, nawet ze zwiedzaniem i zdjęciami powinienem się wyrobić. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że wiatr postanowi się dzisiaj przyłączyć do wycieczki. Kawał dziada, reszta chama, inaczej opisać go nie sposób...

Pierwsze kilkanaście kilometrów to dobrze znana mi trasa, przez Zawory i Chmielno do Łapalic. Pagórki jeden za drugim, ciężko mi się jedzie, jestem ociężały, niedospany, czuję się fatalnie. Staję na chwilę przy Raduni, moczę twarz zimną wodą i trochę się wybudzam z tego letargu. W Kozłowym Stawie przystaję na dłuższą chwilę oglądając stado krów i podziwiając krajobraz. Jem banana, wypijam cały bidon wody z rozpuszczonym magnezem i czuję, że w końcu jestem na właściwych torach i mój organizm zaczyna pracować tak jak powinien.

Od Mokrych Łąk do Sianowa Leśnego mielę podjazd, który wyrasta nagle i zdecydowanie, po czym szybki zjazd doprowadza mnie pod piękne, szachulcowe mury Sanktuarium w Sianowie. Do Mirachowa jest to z górki to pod górkę, interwałowy charakter Kaszubskiej Szwajcarii zaczynam odczuwać w nogach. Od tego momentu wiatr zaczyna wiać mocno i praktycznie cały czas w twarz bądź z boku co momentami odbiera mi chęci dalszej jazdy. Odzwyczaiłem się od niego...

W Stryszej Budzie jest i park gigantów i park miniatur. A właściwie park kiczu i park tandety. No ale na ulotkach turystycznych występuje więc to chyba jakaś atrakcja jest, prawda? Nie miałem okazji zbadać tematu dogłębnie, byłem przed otwarciem. W Mirachowie odbijam w stronę Miłoszewa, w którym z kolei skręcam w lewo i do samej Głodnicy kręcę mocno pod górkę i niestety pod silny wiatr. W Głodnicy staję przy Izbie Regionalnej i Szkole Języka Kaszubskiego w jednym ale znów jestem za wcześnie i pozostaje mi tylko pocałowanie klamki.

Od Głodnicy, przez Linię i Niepoczołowice do Kamienicy Królewskiej jest najmniej ciekawy odcinek wycieczki. Nudno, płasko, wietrznie. 
Za to od Kamienicy zaczyna się trzynastokilometrowy odcinek jak z bajki. Wąska, asfaltowa droga przebiega samym środkiem Lasów Mirachowskich zapewniając ciszę, spokój i możliwość obcowania tylko z przyrodą. Przez cały jej odcinek nie spotkałem żadnego samochodu, rowerzysty, człowieka, nikogo. Tylko przyroda, las, mój rower i Ja. Ostatni kilometr drogi okazał się szutrowy ale nie zmienia to faktu, że to jedna z najlepszych dróg jakimi miałem okazję przejechać się rowerem. Polecam każdemu kto będzie kręcił po okolicy!

Podjazd do Bącza okazał się dla mnie kryzysem. Choć starałem się bardzo, wjeżdżałem na stojąco, to wiatr nie pozwolił na więcej niż 10km/h a nachylenie też dorzuciło nieco do pieca i kilka niewąskich słów musiałem wykrzyczeć sam do siebie, co ja tu robię i w ogóle. Było ciężko, ach ten Bącz...

W Miechucinie robię przerwę na drugie śniadanie, konsumując zakupioną jagodziankę w towarzystwie roju os. Dzielny byłem, a raczej głodny bardzo, i nie oddałem ani okruszka. Z bananem nie poszło mi już tak dobrze i połową musiałem się podzielić... Pojadłem, popiłem, czas jechać. Kolejne górki, kolejne hopki, wiatr cały czas nie odpuszcza. Za Wygodą Łączyńską odbijam w stronę Łączyna i po dość długim odcinku po płytach docieram do sztucznie usypanego przesmyku pomiędzy dwoma jeziorami Raduńskimi. Ładne widoki ale wieje tak mocno, że mało kask nie spada mi z głowy. Do Ostrzyc coraz bliżej ale wiem, że jeszcze trochę będzie pod górkę, więc nie zabawiam tu zbyt długo i jadę dalej.

Prawdziwa ściana płaczu wyrasta przede mną pomiędzy Starymi Czaplami a Nowymi. Stromy, sztywny, kamienisty i długi podjazd wjeżdżam z zaciśniętymi zębami, ciągle walczyłem ze sobą aby nie stanąć i poprowadzić. Bolą mnie już uda, bolą łydki, jestem bardzo zmęczony ale nie poddaje się i melduję się na górze z tętnem pewnie w okolicach maksymalnego. Może nie jest to podjazd, który na świeżo zrobiłby na mnie takie wrażenie ale w tych warunkach i tym dniu był dla mnie Everestem...

Jakby było mi mało na koniec wycieczki zaliczam jeszcze dwa podjazdy, na Trzebińską i Jastrzębią Górę. Gdy schodzę z roweru pod domem, nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Jestem potwornie zmęczony ale jeszcze bardziej zadowolony. Wycisnąłem z tej trasy tyle ile mogłem, objechałem prawie całą Szwajcarię Kaszubską, widokowa trasa okazała się piękna. Przewyższenia nazbierało się całkiem sporo ale nawet ono nie oddaje w całości charakteru tej trasy i wycieczki. Mocno interwałowa i poprzez wiatr również siłowa była dobrym sprawdzianem mojej woli, moich chęci i mobilizacji do wysiłku. 

Wyprodukowałem tyle endorfin, że wystarczy mi na pewien czas :))



Zaliczone gminy: Linia (287), Sierakowice (288)


Radunia w Brodnicy Dolnej.


Tuż przed Mokrą Łąką.


Najszczęśliwsze krowy na świecie są nie w Szwajcarii a w Szwajcarii Kaszubskiej :)


Parking leśny w Sianowie Leśnym.
 
Sanktuarium w Sianowie.


Widok na jezioro Sianowskie.


Park gigantów w Stryszej Budzie.


Park miniatur w Stryszej Budzie.


Park miniatur w Stryszej Budzie.


Dworek w Mirachowie.


Głodnica.


Głodnica.


Kolejna odwiedzona gmina.


Bardzo spodobało mi się oznaczenie gminy Sierakowice :)


Okolice Mirachowa.


Jezioro Bąckie. Podjazd już za mną...


Łączyno, betonowe płyty na podjazdach to w tych rejonach normalka :)


Jezioro Raduńskie Górne.


Jezioro Raduńskie Dolne.


Danielowa Dolina w Nowych Czaplach.


Ostatni zachód słońca podczas tego wyjazdu...


Dane wyjazdu:
6.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kaszëbë. Dzéń 6.

Wtorek, 25 sierpnia 2015 • dodano: 01.09.2015 | Komentarze 5

Dzisiaj dzień praktycznie bez roweru, tyle co do sklepu po jedzenie, ponieważ zabawiliśmy dzisiaj w Gdańsku i Sopocie. Gdańsk zrobił na nas wrażenie, ładna starówka i piękny stadion. W Sopocie obowiązkowa wizyta na molo, na którym tak śmierdziało, że zbierało na wymioty. I tak minął dzień :)


Neptun w Gdańsku.


Sopockie molo.
Kategoria 0-25, Kaszuby, Pomorskie


Dane wyjazdu:
35.60 km 0.00 km teren
01:30 h 23.73 km/h:
Maks. pr.:53.50 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:471 m
Kalorie: kcal

Kaszëbë. Dzéń 5.

Poniedziałek, 24 sierpnia 2015 • dodano: 01.09.2015 | Komentarze 3

Był dzisiaj dom do góry nogami, były inne pierdoły w CEPiR, było też zwykłe urlopowe leniuchowanie więc na rower był czas pod wieczór. Wyszła z tego wycieczka tuż przed zmrokiem, trasa krótka ale wymagająca i mocno pagórkowata z niesprzyjającym wiatrem.

Na rozgrzewkę podjazd do Brodnicy Górnej, pod Złotą Górę i dalej ul.Chmieleńską w kierunku Szklanej Huty. Na tejże ulicy super asfalt, droga wąska ale bardzo urokliwa. Od rozstaju dróg zjazd w stronę jeziora Raduńskiego Dolnego już po szutrze, widokowo droga zdecydowanie do powtórzenia. Od Lampy w stronę Sznurek cały czas szukałem dobrego miejsca na foto w/w jeziora ale niestety się przeliczyłem i nic z tego nie wyszło. Od Sznurek do Maksa droga zaczęła mocno iść do góry, pojawiły się płyty betonowe, częsty widok na podjazdach w Szwajcarii Kaszubskiej. Tempo cały czas utrzymywałem bardzo dobre, musiałem zdążyć przed nocą, gdyż zapomniałem naładować akumulatora i zostało mi mało światła w lampce... 

Przed Haską miałem tak dziwne spotkanie, że trudno je opisać. Ogólnie rzecz biorąc dowiedziałem się, że jestem z miasta bo jeżdżę w hełmie, że mam spierd*** i nie fotografować pola bo to nie moje, że nie mam nie fotografować wzgórz bo też nie są moje, że w ogóle co ja tu robię i po co jeżdżę tu rowerem i inne takie kwiatki. A ja po prostu jechałem ogólnie dostępną drogą pośród pięknych wzgórz i chciałem uwiecznić aparatem ich piękno. Tego kaszubskiego nerwusa, który wyskoczył z traktora i po kaszubsku poczęstował mnie taką wiązanką (tak myślę, bo nic z tego nie rozumiałem ;) ) ktoś chyba kiedyś wkurzył i tak mu zostało. Życzyłem mu miłego dnia, pozdrowiłem i pojechałem dalej. Niezłe jaja.

Przed Nowymi Czaplami kolejny raz miałem okazję pokonać krótki ale bardzo sztywny podjazd, który potrafi mocno dać w kość. Gdyby nie to, że kończy/zaczyna się dziewięćdziesięcio stopniowym zakrętem, to na zjeździe prędkość rzędu 70-80km/h nie byłaby tu problemem. Ewentualnie można pojechać prosto i zaliczyć kąpiel w jeziorze Ostrzyckim ;) Za Krzeszną wdrapuję się po płytach do Szymbarku i łapię lekką zadyszkę. Chwila przerwy i zjeżdżam do Ostrzyc, jest już mocno szarawo...

W Ostrzycach przez Koszowatkę wjeżdżam jeszcze na Górę Trzebińską, gdzie zamieniam kilka słów z parą, która wjechała to na quadzie i czerwonym szlakiem zjeżdżam po lesie do wioski. Na koniec wdrapuję się jeszcze na Jastrzębią Górę, którą mam na wyciągnięcie ręki wprost z kwatery, w której mieszkam. To była krótka ale piękna widokowo i mocno interwałowa wycieczka.




Centrum Edukacji i Promocji Regionu w Szymbarku.


Widok na jezioro Brodno Wielkie i Wieżycę z podnóża Brodnicy Górnej.


Jezioro Raduńskie Dolne widziane z okolic Chmielonka.


Sznurki :)


Nie fotografuj bo to nie Twoje. Na cholerę Ci w ogóle te zdjęcia co? ;)))


Koszałkowo w blasku zachodzącego słońca.


Już prawie ciemno...Widok z Trzebińskiej Góry.
Kategoria 25-50, Kaszuby, Pomorskie


Dane wyjazdu:
32.50 km 0.00 km teren
01:19 h 24.68 km/h:
Maks. pr.:53.70 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: kcal

Kaszëbë. Dzéń 4.

Niedziela, 23 sierpnia 2015 • dodano: 30.08.2015 | Komentarze 2

Dzisiaj było inaczej niż zwykle bo pojeździłem trochę ale późnym wieczorem, w Ostrzycach byłem już po zmroku. Dzień był pełen atrakcji więc czas na rower znalazł się właśnie dopiero tak późną porą. Pierwszy raz w życiu pływałem żaglówką, nie wspominając już o moim trzymiesięcznym synku, który również zaliczył swój dziewiczy rejs. Bardzo mi się to spodobało, miałem okazję nawet sterować,zwijać żagle czy cumować żaglówkę czyli nie byłem zwykłym figurantem ;))

Sama trasa krótka ale ciekawa. Drogą Kaszubską pojechałem do Zaworów, po drodze przejeżdżając przez Złotą Górę i Ręboszewo. Z Zaworów do Chmielna pojechałem szutrową drogą wzdłuż lewego brzegu jeziora Kłodno, następnie wjechałem na czerwony szlak prowadzący do Łapalic. Na samym jego początku wyrósł jak spod ziemi bardzo stromy i równie dziurawy podjazd. Pierwszy raz spotkałem oznaczenie na szlaku rowerowym ostrzegające przed podjazdem i proponujące prowadzenie roweru zamiast jazdy. Wjechałem go w całości na raz ale momentami było bardzo ale to bardzo ciężko, nachylenie pewnie około 20% i kocie łby skutecznie potrafią odebrać chęci do jazdy. Za to satysfakcja na górze jest bezcenna :)

Leśny odcinek do Łapalic okazał się bardzo przyjemnym zjazdem, krętym ale szybkim. W Łapalicach odwiedziłem zamek z odwrotnej strony niż w dniu wczorajszym, z tym że wczoraj byłem tu z rodzinką, autem :) Zrobiłem kilka zdjęć i kręcą po pagórkach dookoła jezior Rekowa i Białego dojechałem do Chmielna a stąd już najkrótszą asfaltową drogą wróciłem do Ostrzyc. Przed samym domem na odcinku dwustu, trzystu metrów musiałem zwolnić do prędkości pieszego gdyż jazda bez okularów była niemożliwa. Spotkałem takie chmary meszek, że po prostu nie dało się jechać...



Zaliczona gmina: Chmielno (286)


Pod żaglami :)


Podjazd tuż za Żukowem w stronę Łapalic.

Podjazd tuż za Żukowem w stronę Łapalic.


Zamek w Łapalicach.


Zamek w Łapalicach.


Siatkarze na jeziorze Kłodno.



Dane wyjazdu:
53.70 km 0.00 km teren
02:29 h 21.62 km/h:
Maks. pr.:43.10 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:419 m
Kalorie: kcal

Kaszëbë. Dzéń 3.

Sobota, 22 sierpnia 2015 • dodano: 30.08.2015 | Komentarze 8

Pomny wczorajszego, porannego chłodu wyjechałem dzisiaj odziany dodatkowo w wiatrówkę i nogawki do krótkich spodenek. Termometr chwile po szóstej rano wskazywał poniżej dziesięciu stopni więc takie odzienie było jak najbardziej wskazane. Na dzień dzisiejszy za cel wycieczki wybrałem Kościerzynę, miasto o którym się mówi że jest stolicą Kaszub. Podobnie zresztą jak o Kartuzach i Gdańsku (to ci ciekawe...) ;) 

Na dzień dobry mam podjazd do Szymbarku ul.Sportową. W najbardziej stromym odcinku wyłożony jest on betonowymi płytami ale jedzie się po nich całkiem dobrze. Pomimo, że na górę wjeżdżam na mięciutkim przełożeniu czuję się zmęczony jakbym miał już ze dwa kilometry przewyższenia w nogach. Cóż, dopiero co wstałem a tu od razu trzeba się wspinać, organizm dopiero się budzi ;) Z Szymbarku kieruję się w stronę Gołubia, gdzie skręcam w lewo i po niecałych trzech kilometrach jazdy staję przy dworku Wybickich w Sikorzynie. Niestety jestem za wcześnie, otwierają dopiero o dziesiątej a mi nie uśmiecha się czekać prawie trzech godzin więc robię zdjęcie sprzed bramy i jadę dalej. 

Wiedziałem, że od Sikorzyna do samej Kościerzyny prowadzi szutrowa droga wyznaczona na dawnej linii kolejowej i właśnie nią chciałem dotrzeć do tego miasta ale rzeczywistość zweryfikowała nieco mój optymizm co do niej. Miało być przyjemnie i spokojnie a wyszło tylko w miarę spokojnie. Droga okazała się być pokryta niezliczoną ilością drobnych kamyków i najgorszym co może nas spotkać na szutrze czyli trylinką. Wytelepało mną za wszystkie czasy i gdy wjechałem w końcu na asfalt w Kościerzynie nadgarstki bolały mnie tak jakbym cały dzień jeździł po jakiejś czołgowej trasie... Dodatkowo aby nie było zbyt kolorowo zaliczyłem dwustumetrową ucieczkę przed dwoma psami, które postanowiły na śniadanie mieć dzisiaj rowerzystę... Nigdy więcej tej drogi.

Gdy przejeżdżałem, w czwartek, samochodem przez Kościerzynę utknąłem w korku. Dwa rodna, dwa postoje na światłach a zamieszania tyle co w Poznaniu w godzinach szczytu. Nie spodziewałem się tego po tym mieście. Teraz rowerem mogłem jechać bez obaw :) Nie miałem za dużo czasu na zwiedzanie więc odpuściłem muzeum parowozów i posiedziałem chwilę na rynku, wstąpiłem do cukierni gdzie kupiłem rogale na śniadanie dla Żonki, które obiecałem jej przywieźć i nie chcąc popełnić drugi raz błędu z szutrową drogą skierowałem się w stronę Stężycy DW214. Spodziewałem się, że nie będzie tam za dużego ruchu z rana i na szczęście się nie pomyliłem, jechało się przyjemnie i w miarę szybko. 

Pomiędzy Stężycami a Gołubiem zjechałem do lasu aby zobaczyć ogromne skupisko kurhanów, których ilość szacuje się na trzy tysiące! Warto zajechać i zobaczyć ale mi bardziej spodobało się w Trątkownicy.

Z Gołubia do Krzesznej jechałem wzdłuż torów, droga taka sobie, trochę piachu, trochę szutru, kamieni. Po drodze minąłem wyciągi narciarskie Koszałkowo, miałem chęć nawet podjechać pod trasę narciarską ale odpuściłem i po chwili byłem już w domu, gdzie spełniłem obietnicę i przywiozłem Żonce smakowite rogale na śniadanko :)

Po południu poszliśmy oglądać wspólnie VII Wyścig Kolarski o Puchar Stolema, który rozgrywał się na rundach w Ostrzycach i Goręczewie i z podjazdem na Koszowatkę włącznie. Pierwszy raz miałem okazję oglądać takie zmagania od początku do końca, było warto. W gronie startujących był nawet sam Czesław Lang, który w swojej kategorii zajął dopiero piąte miejsce ;) Zwycięzca kategorii open, na trasie 9 rundach po 8km każda wykręcił średnią 41km/h, przewyższenie łącznie wyszło ok 900m. Tempo jak widać było całkiem całkiem jak na amatorów :) 

Na zakończenie dnia dane nam było oglądać jeszcze tak piękny zachód słońca nad Jeziorem Ostrzyckim, że zaniemówiliśmy. Chyba najładniejszy jaki widziałem w życiu :)


Zaliczone gminy: Kościerzyna - obszar wiejski (284), Kościerzyna - obszar miejski (285)


Wstaje nowy dzień nad Jeziorem Ostrzyckim.


Wstaje nowy dzień nad Jeziorem Ostrzyckim.


Piękno samo w sobie :)


Dwór Wybickich w Sikorzewie.


Dwór Wybickich w Sikorzewie.


Paskudna, szutrowo-trylinkowa droga z Sikorzyna do Kościerzyny.


Obiad idzie :)


Rynek w Kościerzynie.


Pomnik Remusa na rynku w Kościerzynie.


Pomnik Remusa na rynku w Kościerzynie.


Kurhany w Uniradzu.


Kurhany w Uniradzu.



Okolice Krzesznej.


VII Wyścig Kolarski o Puchar Stolema, Ostrzyce.


VII Wyścig Kolarski o Puchar Stolema, Ostrzyce.


VII Wyścig Kolarski o Puchar Stolema, Ostrzyce.


VII Wyścig Kolarski o Puchar Stolema, Ostrzyce. Czesław Lang :)


VII Wyścig Kolarski o Puchar Stolema, Ostrzyce.


VII Wyścig Kolarski o Puchar Stolema, Ostrzyce. Zwycięzca wyścigu :))


Przepiękny zachód słońca nad jeziorem Ostrzyckim.