Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

25-50

Dystans całkowity:6438.95 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:243:55
Średnia prędkość:20.98 km/h
Maksymalna prędkość:63.70 km/h
Suma podjazdów:19886 m
Liczba aktywności:174
Średnio na aktywność:37.01 km i 1h 47m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
28.40 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:31.80 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po miód i po obiad do lasu :)

Czwartek, 4 września 2014 • dodano: 04.09.2014 | Komentarze 2

Nic nie sprawia mi większej przyjemności niż wspólny czas spędzony razem z Żonką na rowerowaniu :) Pojechaliśmy po miód do Złotnik i pokręciliśmy się trochę po lesie nazbierać grzybów na jutrzejszy obiad. Plan wykonany w stu procentach, miód zakupiony i grzyby też się znalazły. W bonusie kilka sów na kolację, pyszne były :] 
Piękna pogoda, dla mnie wymarzona do jazdy rowerem!
Kategoria 25-50


Dane wyjazdu:
28.90 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:32.90 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Tu i tam.

Środa, 3 września 2014 • dodano: 03.09.2014 | Komentarze 2

Przestało padać to zaczęło wiać. Piękna pogoda, ale czuć powoli nadchodzącą jesień.
Chciałem dzisiaj pojeździć ale nie miałem pomysłu gdzie, ile i jak. Pojechałem na Morasko na hopki, trochę po lesie, później na Strzeszynek i do Agi. Takie tam kręcenie. Męczą mnie skurcze ale muszę to po prostu przeboleć... Nie poddam się tej cholerze!
Kategoria 25-50


Dane wyjazdu:
30.70 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:36.90 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po mieście.

Czwartek, 28 sierpnia 2014 • dodano: 28.08.2014 | Komentarze 5

W poszukiwaniu magicznego przyrządu do przecierania pomidorów. Poszukiwania nieskuteczne :)
Kategoria 25-50


Dane wyjazdu:
29.90 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:40.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:240 m
Kalorie: kcal

Po wioskach dookoła Bytomia.

Środa, 13 sierpnia 2014 • dodano: 13.08.2014 | Komentarze 3

Nie ma czasu dla siebie, nie ma czasu na rower. Dzisiaj, po tygodniu przerwy wsiadłem w końcu na dwa kółka i pojeździłem godzinę po wioskach dookoła Bytomia, późnym wieczorem. Jest tu pięknie, pagórkowato, miejscami widoki jak na pogórzu. Tyle lat tu mieszkałem a nie zdawałem sobie z tego sprawy, że tak tu ładnie, za młody byłem aby to widzieć ;)
Nie jest to rowerowy sierpień, ale nie narzekam. Ważne, żeby się wszystko ułożyło i zdrowie dopisywało. Może w piątek uda się coś pojeździć...
Kategoria 25-50


Dane wyjazdu:
25.10 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Lipa.

Niedziela, 3 sierpnia 2014 • dodano: 03.08.2014 | Komentarze 4

Nie ma jak pojechać dalej i dłużej. Miałobyć J.Lusowskie było Kierskie i milion Poznaniaków nad wodą. 
Nie jest dobrze, ale będzie lepiej bo innego wyjścia nie ma.
Kategoria 25-50


Dane wyjazdu:
35.50 km 0.00 km teren
01:53 h 18.85 km/h:
Maks. pr.:43.70 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:168 m
Kalorie: kcal

Poligon.

Sobota, 2 sierpnia 2014 • dodano: 02.08.2014 | Komentarze 0

Nie jest dobrze :|
Kategoria 25-50


Dane wyjazdu:
38.30 km 0.00 km teren
01:28 h 26.11 km/h:
Maks. pr.:40.30 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:186 m
Kalorie: kcal

Rokietnica.

Piątek, 1 sierpnia 2014 • dodano: 01.08.2014 | Komentarze 2

Cztery dni bez roweru, nawet nie miałem czasu o nim pomyśleć. 
Wróciłem do Poznania, podjechałem do Rokietnicy/Bytkowa załatwić małą sprawę.
Dobrze, że na rowerze można się zresetować i odciąć. Za to go lubię.
Kategoria 25-50


Dane wyjazdu:
32.10 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:63.70 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:450 m
Kalorie: kcal

W krainie kamieni i procentów. Dzień 9.

Poniedziałek, 7 lipca 2014 • dodano: 21.07.2014 | Komentarze 2

Chcieć nie zawsze znaczy móc.

Kamienie i procenty. Mandre - Kolan - Pag - Simuni - Mandre

Z każdego miejsca na Pagu widoczny jest najwyższy z jego punktów jakim jest góra Sveti Vid. Od wschodniej strony obrywa się do morza trzystusetmetrową przepaścią ale od zachodniej prowadzi na nią znakowany szlak, który ma początek w miejscowości Kolan. Na mapie, którą otrzymałem w informacji turystycznej, było wyraźnie zaznaczone, że trasa ta jest przejezdna rowerem i określana jako pieszo-rowerowa więc jedynie kwestią czasu było to kiedy się tam wybiorę. 

Po wczorajszym dniu bez roweru dzisiaj zebrałem się w drogę dopiero późnym popołudniem a co za tym idzie czasu na jazdę nie miałem zbyt wiele. Chciałem wjechać na szczyt, posiedzieć tam trochę i wrócić do domu. Jednak plany musiałem zmienić szybciej niż myślałem. Wyjazd z Mandre i dwie wspominane już w poprzednich dniach porządne hopki szybko ustawiły tętno na rowerowym poziomie. Z Kolan do głównej drogi kolejny ośmioprocentowy podjazd i za chwilę staję przy oznakowanym początku szlaku na górę.
Początek, jak się później okazało, nieprzejezdnego szlaku na Sveti Vid
Początek, jak się później okazało, nieprzejezdnego szlaku na Sveti Vid © rmk

Asfalt znika, pojawia się całkiem dobrej jakościu, szutrowa droga więc raźno ruszam do przodu. Po około kilometrze zaczynają pojawiać się kamienie, droga zwęża się dość znacznie ale kręce dalej. Pięćset metrów od tego miejsca pierwszy raz muszę zejść z roweru. Podłoże przechodzi w kamienisto-kamieniste, jest wąsko, z jednej strony kamienny murek, z drugiej krzaki z bardzo ostrymi kolcami, które tną skórę jak skalpel. Trudno, mogę trochę poprowadzić. Dwie, trzy minuty marszu i znów moge trochę jechać. Nie trwa to długo, ledwie dwieście metrów. Znów kamienie, powtórka z przed chwili. Niezrażony zsiadam z roweru i prowadzę do góry.
Zaczyna być nieciekawie... Szlak na Sveti Vid, Pag
Zaczyna być nieciekawie... Szlak na Sveti Vid, Pag © rmk

Po chwili odsłania się widok na dość długi odcinek szlaku i mym oczom ukazuje się to czego zobaczyć nie chciałem. Szlak poprowadzony jest po kamieniach, ostrych skałach i wśród krzaków. Zostawiam rower, kawałek idę pieszo aby upewnić się namacalnie, że nic z tego nie będzie i ze spuszczoną głową wracam, biorę rower pod pachę i kieruję się z powrotem do domu. Z wjazdu na górę nici, szlak jest totalnie nieprzejezdny ani dla mojego roweru ani dla żadnego innego. Bardzo ale to bardzo uparty bądź zwariowany rowerzysta na fullu mógłby próbować ale szanse na powodzenie naprawdę marne. Niniejszym prostuje więc informacje z mapy i określam ten szlak jako tylko i wyłącznie pieszy. Kierując się do początku szlaku, do głównej drogi spotykam kolegę, który cały swój dobytek ma ze sobą. Niestety nie jest to szalony sakwiarz, który jedzie dookoła świata a żółw. U nas to zwierze, które trzyma się w akwariach, w tej części Europy żyją one na wolności i nie są czymś niezwykłym. Dla mnie to spora atrakcja, więc korzystam z okazji i robię mu prawdziwą sesję foto :)
Napotkany kolega :)
Napotkany kolega :) © rmk

Ciężko było pogodzić mi się z myślą, że z wjazdu na górę nic nie będzie więc szybka zmiana planów i po dotarciu do głównej drogi skręcam w lewo i kieruję się w stronę stolicy wyspy, miasta o takej samej nazwie czyli Pag. Prowadzi do niego świetnej jakości asfalt, stety lub niestety ciągle po górkę. Podjazd jest dość długi, lekko wkurzający. Nie lubię tego typu górek, preferuję większe nachylenie i wspinaczkę. Chcąc, niechcąc funduję sobie konkretny trening jadąc mocnym tempem mijając po drodze wielu szosowców, którzy nie potrafią ukryć zdziwienia, że objeżdża ich gość na crossowym rowerku. Cóż, czasem pozory mylą ;) Osiągając przełęcz tuż przed samym Pagiem, a właściwie nad nim, z przykrością stwierdzam, że nie dam rady zjechać do miasta, wrócić do góry i dalej do domu przed zmrokiem. Bardzo tego żałuję bo podjazd od strony miasta prezentuje się zgoła inaczej niż ten, którym przyjechałem do tego miejsca. 10% do góry z dwoma tylko zakrętami prezentuje się naprawdę zacnie. Zostawiam sobie ten podjazd na później i wracam do domu. Teraz już prawie non stop z górki, tempo dobrze ponad trzydzieści więc poraz kolejny objeżdżam kilku "zawodowców" i zachaczając po drodze o Simuni, dojeżdżam do domu zmęczony ale zadowolony. Na Sveti Vid nie wjechałem ale zaaplikowałem sobie mocny trening pod górkę i pokaźnie zwiększyłem pokłady endorfin w swoim organiźmie. 
Widok na miasto Pag z przełęczy tuż nad nim
Widok na miasto Pag z przełęczy tuż nad nim © rmk

Wczoraj dzień bez roweru, dzisiaj krótko ale intensywnie, widok z przełęczy na miasto Pag jest przepiękny i dla niego samego warto było spędzić te półtorej godziny na rowerze. Coraz bardziej mi się tu podoba :)



Dane wyjazdu:
40.80 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:62.50 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:595 m
Kalorie: kcal

W krainie kamieni i procentów. Dzień 6.

Piątek, 4 lipca 2014 • dodano: 18.07.2014 | Komentarze 2

Od zwątpienia do zachwytu.

Wyjeżdżając rano na krótką przejażdżkę nie do końca wiedziałem co mnie czeka. Miałem tylko poglądową mapę wyspy, a wczorajsza jazda samochodem to przekłamanie rzeczywistości bo podjazdów się w nim nie czuje, a kierując nim w nieznanym mi terenie nie skupiam się raczej na analizowaniu drogi pod kątem rowerowania. Ruszyłem więc z uśmiechem w kierunku Novaliji i już po 200m od domu zrozumiałem, że codzienna rozgrzewka będzie odbywać się od razu na porządnej hopce. Droga wyjazdowa z Mandre to 800m w górę ze średnim nachyleniem ok 7.3% więc na dzień dobry można porządnie się zasapać. Kawałek dalej kolejny kilometr podjazdu z nieco większym nachyleniem. Każdy więc wypad w stronę Paskiej Zatoki zawierał w sobie te dwie sympatyczne zmarszczki. 
Codziennie, na dzień dobry, dwa podjazdy na wyjeździe z Mandre
Codziennie, na dzień dobry, dwa podjazdy na wyjeździe z Mandre © rmk

Wszystkie asfaltowe drogi na wyspie są znakomitej jakości, przez co nie mogła dziwić ilość spotykanych przeze mnie na trasie szosowców. Zdecydowana większość chętnie wymieniała pozdrowienia, zapraszała do wspólnej jazdy. Miłe to bardzo i jakże inne od tego co jest praktykowane, niestety, u nas w kraju... Jechało mi się świetnie, na skrzyżowaniu przed Novaliją zawróciłem i zjechałem w głównej drogi na pierwszą z brzegu plażę. Co się później okazało, była to jedna z najbardziej znanych plaż w całej Chorwacji, znanej w kręgach imprezowiczów i to głównie z Wysp Brytyjskich. Zrće, bo tak nazywa się ta imprezownia, to miejsce o którym miejscowi mówią, że to nadmorska ambasada Wielkiej Brytanii i że żadne zasady tam nie obowiązują. Spędziłem tam kilka minut i po tym co zobaczyłem, wiem że nasze swojskie Mielno to ubogi krewny tego co można zastać tam. Kto lubi poszaleć przy house-owych, trance-owych czy technicznych dźwiękach i spędzać czas w potężnym tłumie nawalonych czym się da Angoli, niech da znać - podam dokładniejsze namiary :)
Plaża Zrće, Pag
Plaża Zrće, Pag © rmk

Dwa kilometry dalej, patrząc w kierunku najwyższego szczytu na wyspie i stolicy wyspy, zaczyna się prawdziwy eden dla miłośników plażowania. Plaża za plażą, jedna piękniejsza od drugiej, woda w całym Paskim Zalewie cieplutka, przezroczysta wręcz nierealna. Zajechałem na dwie z nich i choć nie przepadam za plażowaniem naprawdę nie mogłem przestać się zachwycać tym co widzę. Odwiedziłem Prnjicę i Ćistę i choć miałem ochotę na więcej, musiałem wracać do domu bo upał stawał się nie do zniesienia a poza tym obiecałem małżonce, że nie będzie mnie maksymalnie 2h.
Zjazd w kierunku plaży Čista
Zjazd w kierunku plaży Čista © rmk
Plaża Prnjica, Pag
Plaża Prnjica, Pag © rmk

Z Mandre, już we dwójkę, pojechaliśmy na jedną z najlepszych plaż na całej wyspie. Szutrową drogą, wśród wszechobecnych kamiennych murków i wiodących spokojny, wyspiarski, żywot owiec zajechaliśmy nad Girenicę. Przepiękne miejsce, plaża o długości ok. kilometra wśród drzew oliwnych a na niej oprócz nas cztery osoby. Tak można spędzać czas na plażowaniu :) Rower załadowałem sprzętem plażowym przez co wyglądałem jakbym wybrał się na conajmniej miesięczną wyprawę, nieco obawiałem się o jego stan na kamiennych drogach i ostrych szutrach ale twarda z niego sztuka. Jest jak wielbłąd :)
W okolicach Mandre, Pag
W okolicach Mandre, Pag © rmk
W okolicach Mandre, Pag
W okolicach Mandre, Pag © rmk

Późnym popołudniem powrót do Mandre i planowanie jutrzejszego dnia, już z dokładną mapą, którą dostałem za darmo w agencji turystycznej. Będzie ciekawie :)
Zachód słońca nad Mandre
Zachód słońca nad Mandre © rmk


Dane wyjazdu:
43.90 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:55.20 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:597 m
Kalorie: kcal

W krainie kamieni i procentów. Dzień 2.

Poniedziałek, 30 czerwca 2014 • dodano: 17.07.2014 | Komentarze 6

Pierwsze procenty na wyspie.

Kamienie i procenty. Dzień 2.

Swoje "dobro jutro Hrvatska" mówimy około południa, co pewnie jest językowym lapsusem, ale dla nas to właśnie okolice godziny dwunastej były wczesnym rankiem tego dnia. Porządnie się wyspaliśmy, zapakowaliśmy sakwę i wzdłuż morza ruszyliśmy zobaczyć co wyspa ma nam, rowerowego i nie tylko, do zaoferowania.

Niecałe sześć kilometrów od domu przekonaliśmy się, że będziemy mieli dwóch nieodłącznych towarzyszy naszych przejażdżek. Nie, nie chodzi o słońce i morze a o kamienie i procenty. Te pierwsze to w Chorwacji rzecz tak naturalna jak woda w morzu, zarówno te mniejsze i te większe stanowią jeden z głównych elementów krajobrazu. Piasku nie ma prawie wcale, żwir gdzieś tam czasem się pojawi, ale kamienie są we wszystkich możliwych odmianach. A procenty? Rzekłbym, że jest ich tyle samo co kamieni. I wbrew pozorom nie piszę o tych zawartych w zacnych chorwackich winach i tutejszych mocniejszych trunkach a tych które na swej drodze spotyka co chwilę każdy kto musi gdzieś się przemieścić. Czy to z plaży do domu, czy to z domu do pracy, czy to rowerem po okolicy. Drogi najczęściej są tak poprowadzone aby maksymalnie skrócić kilometraż i dystans do pokanania z punktu A do B, co wiąże się z tym że nachylenia rzędu 20 czy 30% nie są czymś nadzwyczajnym. I tak jest wszędzie, jedynym wyjątkiem są oczywiście autostrady, ale i tam potrafi być w okolicach 10%. Dla większości odwiedzających ten kraj jest to udręka i powód do narzekań, dla mnie wręcz odwrotnie. Kocham góry, podjazdy są dla mnie ukoronowaniem tego co lubię w jeździe rowerem najbardziej, cząstka rowerowego edenu jest pewnie gdzieś w tamtych okolicach. Więc stąd tytułowe kamienie i procenty, dwóch wiernych towarzyszy chorwackich wojaży :)

Stolicą wyspy KRK jest miasto o takiej samej nazwie, jedno z najstarszych i największe na całym otoku. Zabytki? A i owszem, są w dużej ilości ale nie oszałamiają, zresztą nigdy nie były, nie będą i nie są dla nas celem wycieczek. Miasto ładne, lecz dla nas jego największycm atutem jest jego położenie a nie to co ma do pokazania od swojej "dawnej" strony. Pokręcilismy się trochę po starym mieście, po typowej plątaninie wąskich i klimatycznych uliczek, przeciskając się z rowerami pomiędzy nieprzebranym tłumem urlopowiczów, pstrykających fotki wszystkiemu co się rusza i stoi, a jakże. Nieco tym zmęczeni, znaleźliśmy uroczą knajpkę, nieco poza starówką ale nad samym morzem, serwującą przepyszne kalmary i równie dobrą kawę, która na Bałkanach ma status dobra narodowego. Nie ma kawy, nie ma życia :) Pijąc kawę przeczekaliśmy również potężną burzę, która zebrała się nad KRK-iem i przyniosła sporo ożywczego powietrza, wprost idealnego do jazdy rowerem. 


Stare Miasto, Krk.

Klasztor Franciszkanów z XIII w, Krk.

Plątanina uliczek na Starym Mieście, Krk.

Plątanina uliczek na Starym Mieście, Krk.

Grad Krk.

Grad Krk.

Potężna burza, która przeszła nad miastem. Grad Krk.

Potężna burza, która przeszła nad miastem. Grad Krk.

Burzowe chmury nad Krk-iem.

Wyjazd z miasta w kierunku wioski o jakże wymownej nazwie "Vrh", co po polsku oznacza szczyt, mocno dał popalić. Kilkunastoprocentowe nachylenie asfaltu bezkompromisowo wiodło w górę, dając chwilami odpocząć na krótkich odcinkach płaskiego o profilu marnych 4 czy 5% :) Sam Vrh i okolice to taka Chorwacja, jaką jest naprawdę. Bez zgiełku, tłumów, pomieszania języka niemiecko-czesko-słowcko-polskiego, bez pośpiechu. Spokojne, leniwe wioski, oliwki, owce. Swojskie "dobar dan, kako si" i naturalny, niewymuszony uśmiech na twarzach mieszkańców. Bezcenne.


Piękna szutrowa droga, wzdłuż gajów oliwnych, Vrh.

Vrh jak to Vrh, leży na szczcie więc teraz czekało na nas nieco jazdy w dół. Korzystając z prawa ciążenia, na zjazdach wystarczyło puścić klamki hamulców i składać ciało na zakrętach w odpowiednią stronę. Świetnej jakości asflat dopełnił całości i można było korzystać z frajdy zjeżdżania do woli. Do Lakmartin, wioski zagubionej pośrodku niczego, znów nieco pod górę a poźniej już tylko w dół, do samego Punatu. Lakmartin, malutka i rozpadająca sie powoli osada, była szczególnie urocza. Taka mała, jakby przeniesiona w czasie plama na mapie. Właśnie takie miejsca lubię odwiedzać rowerem najbardziej. 


Lakmartin, zagubiona, leżąca zdala od turystycznego zgiełku, nieco zapomniana wioska.

Lakmartin, zagubiona, leżąca zdala od turystycznego zgiełku, nieco zapomniana wioska.

Lakmartin, zagubiona, leżąca zdala od turystycznego zgiełku, nieco zapomniana wioska.

Lakmartin, zagubiona, leżąca zdala od turystycznego zgiełku, nieco zapomniana wioska.


Widok na Marinę w Punat z miasteczka Kornić. Piękny zjazd, można było wjechać prosto do morza :)


Kościółek św.Donata (Sv. Donat) z IX wieku. Jeden z najcenniejszych zabytków starochorwackiego budownictwa. Tuż przy plaży :)

Korzystając z tego, że im bliżej późnego popołudnia tym bardziej pogoda nam sprzyjała, dzień zakończyliśmy na plaży, dając odpocząć naszym mięśniom w ciepłej, słonej wodzie lazurowego Jadranu.

Plażowanie :)

Promenda w Punacie.

Kalmary z rusztu, pyszna kawa, piękne hopki, dzień spędzony na świeżym powietrzu a na koniec kąpiel w czystej jak łza i ciepłej wodzie Adriatyku. Wakacje zaczęły się na całego :)