Info
rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2018, Wrzesień4 - 12
- 2018, Sierpień6 - 11
- 2018, Lipiec2 - 2
- 2018, Czerwiec2 - 2
- 2018, Maj1 - 0
- 2018, Kwiecień4 - 12
- 2018, Marzec9 - 23
- 2018, Luty2 - 0
- 2018, Styczeń4 - 8
- 2017, Grudzień5 - 2
- 2017, Listopad5 - 8
- 2017, Październik4 - 0
- 2017, Wrzesień4 - 0
- 2017, Sierpień12 - 50
- 2017, Lipiec13 - 47
- 2017, Czerwiec11 - 50
- 2017, Maj11 - 29
- 2017, Kwiecień9 - 31
- 2017, Marzec8 - 32
- 2017, Luty8 - 61
- 2017, Styczeń9 - 43
- 2016, Grudzień4 - 11
- 2016, Listopad5 - 7
- 2016, Październik7 - 11
- 2016, Wrzesień11 - 15
- 2016, Sierpień1 - 2
- 2016, Lipiec12 - 49
- 2016, Czerwiec5 - 9
- 2016, Maj9 - 28
- 2016, Kwiecień14 - 54
- 2016, Marzec15 - 78
- 2016, Luty7 - 49
- 2016, Styczeń14 - 91
- 2015, Grudzień13 - 36
- 2015, Listopad18 - 28
- 2015, Październik21 - 45
- 2015, Wrzesień24 - 58
- 2015, Sierpień19 - 66
- 2015, Lipiec23 - 131
- 2015, Czerwiec21 - 65
- 2015, Maj22 - 99
- 2015, Kwiecień17 - 79
- 2015, Marzec22 - 76
- 2015, Luty19 - 141
- 2015, Styczeń23 - 116
- 2014, Grudzień19 - 108
- 2014, Listopad18 - 30
- 2014, Październik24 - 63
- 2014, Wrzesień33 - 71
- 2014, Sierpień16 - 43
- 2014, Lipiec20 - 55
- 2014, Czerwiec27 - 65
- 2014, Maj35 - 100
- 2014, Kwiecień24 - 29
- 2014, Marzec28 - 11
- 2014, Luty11 - 0
- 2014, Styczeń22 - 0
- 2013, Grudzień13 - 0
- 2013, Listopad6 - 0
- 2013, Październik27 - 4
- 2013, Wrzesień22 - 0
- 2013, Sierpień20 - 0
- 2013, Lipiec2 - 0
- 2013, Czerwiec21 - 1
- 2013, Maj28 - 0
- 2013, Kwiecień22 - 3
- 2013, Marzec11 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Wielkopolska
Dystans całkowity: | 7739.55 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 320:41 |
Średnia prędkość: | 23.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.00 km/h |
Suma podjazdów: | 34231 m |
Liczba aktywności: | 57 |
Średnio na aktywność: | 135.78 km i 5h 56m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
127.10 km
0.00 km teren
07:53 h
16.12 km/h:
Maks. pr.:35.50 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:500 m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Piastowski Trakt Rowerowy.
Czwartek, 19 czerwca 2014 • dodano: 19.06.2014 | Komentarze 11
Jestem szczęśliwy. Najbliższa mi osoba dzieli ze mną wspólną pasję i robi to z najpiękniejszym uśmiechem jaki znam.Piastowski Trakt Rowerowy, Aga wykręciła dziś swój życiowy rekord :)
Piastowski Trakt Rowerowy z lekkimi zmianami :)
To nie ja wyciągnąłem Agę na rower, sama chciała przejechać sto kilometrów w jeden dzień i udało się z nawiązką :) To tak na wprowadzenie, co by nie było niajasności, że Żonę męczę ponad miarę ;)
Miało być sto kilometrów a reszta należała do mnie. Reszta tzn. wybór trasy i cała logistyka z tym związana. Tyle pięknych miejsc do zobaczenia wokół ale pierwsze skrzypce w takich wypadkach gra najczęściej pogoda i nie inaczej było tym razem. Pobieżnie sprawdzając prognozy czwartek zapowiadał się mocno pochmurny, z deszczem po południu i dość silnym wiatrem z zachodu i północnego-zachodu. Nie bacząc na temperaturę wybrałem Piastowski Trakt Rowerowy, prowadzący z Poznania do wsi Izdby, już w województwie kujawsko-pomorskim. Miało być z wiatrem, po asfaltach i ubitych szurach i sprawdziło się to w około 60% :) Jedzonko przygotowane, sakwa zamontowana i spakowana więc ósma rano i w drogę :)
Z Poznania wydostaliśmy się ul.Bałtycką, świąteczną i pustą, po czym udaliśmy się na lotnisko EPPK w Bogucinie, gdzie można popatrzeć na latające cuda techniki. Jest tam dwupłatowiec, który w 1997 roku obleciał ziemię dookoła. Są też maszyny należące do grupy "Żelazny" ale raczej uziemione już na stałe :)
Lotnisko EPPK w Bogucinie.
Lotnisko EPPK w Bogucinie.
Przy Lotnisku wjechaliśmy na oznaczony (jeszcze...) PTR i ruszyliśmy polnymi drogami, przez Gruszczyn i Katarzynki do Uzarzewa. Szlak biegnie wzdłuż doliny rzeki Cybiny, która wije się poniżej, opadając ku niej stromymi zjazdami. Dla fanów MTB całkiem przyjemne tereny do sprawdzenia swojej fantazji ;) W Gruszczynie chciałem pokazać Żonce piękny kościółek ale trafiliśmy na mszę, więc nawrót i jedziemy dalej. Na drodze do Biskupic mała awaria. Poluzowały się śruby mocujące bagażnik i sakwa wylądowała z nim na ziemi. Na szczęście jechałem wolno i nic poważniejszego się nie stało, zapomniałem wczoraj dokręcić... Wjeżdżając do Parku Krajobrazowego Promno, mnóstwo piachu więc bez żalu zmieniam trasę i jedziemy od razu na Pobiedziska. Piękne są okoliczne tereny, pagórki, lasy, pola i jeziora. Na rower idealnie, ale nie na nasze opony, piach to zdecydowanie najgorsza rzecz jaka może nas spotkać na trasie.
Znikający punkt w okolicach Promna.
Moja luba :)
W Pobiedziskach na rynku trafiamy na obochody Bożego Ciała, więc nie zatrzymując się, kierujemy się do Wielkopolskiego Parku Etnograficznego położonego nad Jeziorem Lednickim. Świadomie jedziemy ok. siedmiu kilometrów starą 5-tką zamiast tłuc się po wioskach. Niedawno jechałem przez Węglewo i Latalice czyli tak jak prowadzi szlak ale są tam piaszczyste odcinki, których chciałem teraz uniknąć. Wieje w plecy więc na asfalcie średnia nie schodzi poniżej 31km\h, aż przecieram oczy ze zdumienia,że Aga tak leci i leci :) W Moraczewie zjeżdżamy do wiatraków, które niezmiennie mi się podobają. Lubię te konstrukcje i zawsze gdy jest taka możliwość, robię im fotki :)
A w oddali wiatrak... ;)
I ja się załapałem na foto :)
W WPE po dyszce od osoby i zwiedzamy sobie z rowerami, cały park. Jak się później okazuje, rower to wróg i z nim nie wolno. Ale skoro na wejściu nikt nie mówił, to teraz niech nas pocałują w miejsce styku siodełka z rowerzystą :)
Samo miejce ciekawe, można naocznie się przekonać jak żyło się nieco wcześniej, jak się budowało bez Programu Rodzina na Swoim i innych MDM-ów. Mi się podobało, zachęcam innych do wyrobienia sobie zdania na ten temat, przyjedżając na miejsce. Do kompletu jest jeszcze Muzeum Pierwszych Piastów, ale jako, że stricte muzeów nie lubię i Aga temu się nie sprzeciwia a wręcz podziela me zdanie, zamiast do niego trafiliśmy na kawkę do pobliskiej karczmy :)
Chata średniozamożengo gospodarza - XVIII wiek.
Karczma - XIX wiek.
Chata zamożnego gospodarza - XVIII wiek © rmk
Zabudowa Olęderska, Wielkopolski Park Etnograficzny © rmk
Wielkopolski Park Etnograficzny © rmk
Kręcąc sobie spokojnie po okolicznych wsiach dotarliśmy do Gniezna, gdzie po zwiedzeniu imponującej Katedry z sarkofagiem Św.Wojciecha, wypiliśmy ciepła herbatę i zjedliśmy pyszną pizzę. Oznakowanie PTR w kierunku Trzemeszna jest całkiem ok, ale pojechaliśmy na czuja kręcąc po bocznych ulicach i bezbłędnie wyjechalismy na wylot z miasta. Ma się ten zmysł :)
Katedra Gnieźnieńska © rmk
Wiatr zmienił się na bardziej północny, temperatura nieco spadła a co za tym idzie morale też lekko w dół. Ale od czego są magiczne batony :) Węglowodany potrafią zrobić swoje :) Przekrój asfaltu od Gniezna do Trzemeszna jest olbrzymi. Od idealnego po taki w który jest więcej dziur niż jego samego. Ot tak, aby się nie nudzić zbytnio po drodze :) Samo Trzemeszno, choć przejechaliśmy tylko przez jego środek, spodobało mi się. Takie stare, klimatyczne miasteczko. Niby nic ale takie lubię.
Trzemeszno © rmk
Od Trzemeszna miał być najciekawszy odcinek dzisiejszego dnia i trasy i taki był. Tyle, że zamiast pojechać szlakiem, częściowo asfaltem a częściowo szutrami pojechaliśmy do Duszna przez Folusz. Oznakowanie było identyczne jak PTR więc co tu się dziwić, że można to pomylić...
Ten odcinek śmiało można nazwać specjalnym :| Jakieś 15km piachu, momentami trzeba było prowadzić rower. Po takim dystansie, mocnym bocznym wietrze i pagórkach Aga powoli miała już dość. Na domiar złego w samym Foluszu mieliśmy bardzo nieprzyjemną sytuację, na drodze spotkaliśmy owczarka kaukaskiego. Luzem, jakby nigdy nic, chodził sobie nieśpiesznie. Staneliśmy jak wryci analizując co tu robić. Gdyby to był asfalt byłaby próba odjechania ile sił w nogach, ale t był taki piach, że trzeba było prowadzić rower. Wolnym krokiem ów czworonóg przyszedł do nas, obwąchał, obszedł ze cztery razy i zszedł z drogi. Uff, westchnienie ulgi było słyszalne chyba w Poznaniu. Kiedyś, taki sam mnie pogryzł, stąd mój lęk do takich sytuacji. Oby nigdy więcej... Żadnej żywej duszy w pobliżu nie było, poza małym wilczurem który chciał sie bawić i zdecydowanie większym oszołomem, który mało co łańcucha nie zerwał. Było niewesoło...
Przed Wydartowem wróciły me wspomnienia z wyjazdu do Łagowa, bruk i telepanie kierownicą. Ale tym razem nawet drogę nam ukwiecili coby za bardzo nie klnąć pod nosem ;)
Na naszą cześć! :) © rmk
Jadąc do Duszna, napotkana rowerzystka, ledwo dysząc, ostrzegała Nas że będzie pod górę i w ogóle ciężko więc czekałem na tę górę z utęsknieniem i się nie doczekałem. Niby to pod górkę ale tak rozciągnięte, że się zawiodłem. Za to sam punkt widokowy kapitalny, wiodki zapewne również ale pogoda nie pozwoliła nam na delektowanie się nimi za bardzo. Mocno zachmurzone niebo i silny wiatr ograniczyły naszą wizytę na wieży do minimum. Na domiar złego zaczęło padać, więc do Mogilna zajechaliśmy już przy siąpiącym deszczu. Sam Wał Wydartowski to czwarte wzniesienie w Wielkopolsce, 167 m n.p.m, widoczność z wieży widokowej sięga ok. 50km! Polecam!
Panorama z wieży widokowej w Dusznie. Kierunek Północny © rmk
Panorama z wieży widokowej w Dusznie. Kierunek Wschodni © rmk
Wieża widokowa w Dusznie © rmk
Dzisiejszą wycieczkę zakończyliśmy w Mogilnie, pierwszą zdobytą przeze mnie gminą w województwie kujawsko-pomorskim :) Trochę po nim pojeździliśmy czekając na pociąg, który miał nas zawieźć do domu. Ładny park, świetna fontanna i w sumie nic więcej :)
Jezioro Mogileńskie © rmk
Fontanna w parku miejskim w Mogilnie © rmk
Do domu wrociliśmy pociągiem kończąc wycieczkę po 127km. Jest to nowy, oficjalny rekord życiowy mojej Żonki. Jestem z niej niesamowicie dumny, przy tak niepewnej pogodzie, mocnym wietrze, siąpiącym deszczu i takiej ilości niesprzyjającego podłoża dała radę i to bez oznak kryzysu. Co teraz? Moja w tym rola aby pielęgnować naszą wspólną pasję i wybierać drogi z większą zawartością asfaltu :) Rowerowa Rodzinka, tak ja to widzę ;)
Nie wiem dlaczego Piastowski Trakt Rowerowy kończy się akurat we wsi Izdby, nie ma o tym nigdzie wzmianki na trasie a w samej wsi nie ma nawet żadnego oznakownia. W ogóle jeśli ktoś ma zamiar przejechać ten szlak w całości niech zaopatrzy się w zapis GPS, oznakowanie to parodia, raz jest raz niema. My jechaliśmy na azymut, mam bardzo dobrą orientację w terenie, znałem jego przebieg ale momentami można się zdziwić jego oznakowaniem, a raczej jego brakiem. Jest to pierwszy szlak oddany do użytku w WLKP, co daje się odczuć na trasie, Może kiedyś był wymalowany, teraz zostały tylko momenty...
Zaliczone gminy: Trzemeszno (106), Mogilno (107)
Kategoria 100-150, Kujawsko - Pomorskie, Nowe gminy, Wielkopolska
Dane wyjazdu:
178.80 km
0.00 km teren
07:26 h
24.05 km/h:
Maks. pr.:55.80 km/h
Temperatura:100.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:758 m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Duety do mety :)
Niedziela, 8 czerwca 2014 • dodano: 09.06.2014 | Komentarze 8
Nadszedł w końcu ten czas, że wybrałem się w trasę z kimś z bikestats. Wspólny wypad z Jurkiem do Sierakowskiego i Pszczewskiego Parku Krajobrazowego w najgorętszy, jak dotychczas, dzień roku. Parę dni temu Jurek zaproponował wspólną jazdę, długo się nie zastanawiałem i w niedzielny poranek ruszyłem w nieznane do nieznajomego ;)Duety do mety, poglądowo.
Zaliczone gminy: Duszniki (100), Pniewy (101), Chrzypsko Wielkie (102), Sieraków (103), Międzychód (104), Pszczew (105)
Spotkaliśmy się w Dusznikach, dla Jurka rzut beretem dla mnie ponad cztery dyszki na rozgrzewkę. Nie wiem jak to możliwe, że aż tak idiotyczny pomysł przyszedł mi z rana do głowy, ale do Sadów pojechałem 92-ójką. Dzień wcześniej tam byłem, widziałem wyfrezowany asfalt ale pomyślałem, że bokiem przejadę. No i przejechałem sie po tarce, pierwszy test dla nowych chytów zaliczony. Jak się później okazało, Jurka wytrzęsło później jeszcze bardziej... Dokulałem się do Dusznik, krótka wymiana uprzejmości i się rozgadaliśmy na tematy różne i różniste. I tak było do samego końca :)
Omówiliśmy trasę, ustaliśmy gdzie i jak śmigamy i w drogę. We dwójkę kilometry lecą niepostrzeżenie, Jurek sporo opowiada mi o terenach którymi jeździmy, widać że zna je na wylot, dowiaduję się sporo ciekawostek. Zatrzymujemy się w Pniewach na cmentarzu sióstr "Urszulanek", Jurek bajerował napotkaną zakonnicę i po chwili wiemy wszystko o ich cmentarzu, siostrach i Ich klasztorze. Bardzo miła i serdeczna Pani :) Sam cmentarz bardzo zadbany, skromny ale jednocześnie "reprezentatywny".
Cmentarz Sióstr Urszulanek.
Kierując się na Białkosz mamy już namiastkę tego co nas dzisiaj będzie czekać. Górki, pagórki, lasy dookoła i potworna lampa z nieba. Wody ubywa w piorunującym tempie. Lekki odpoczynek na terenie pałacu w Białkoszu umilamy sobie konwersując w trzech językach z niejaką Helgą, która wręcz zmusiła nas do wzięcia prysznica w pięknych okolicznościach przyrody. "Wundabar, fantastich, super, good idea, dziękujemy", poligloci dziękują za kąpiel ;)
Pałac w Białkoszu.
Melanż w Białkoszu :)
Kawałek za Białkoszem jeden z głównych punktów wycieczki, punkt widokowy z panoramą Jeziora Chrzypskiego i szerokooo pojętych okolic. Piękny widok się z niego rozpościera, naprawdę warto tam się udać, nie sposób być niezadowolonym :) Stoi tam też "grzyb", według napisu wyrytego na pomniku jest to pierwszy na świecie pomnik odsłonięty w trzecim tysiącleciu, Monument odsłonięto 1 stycznia 2001 (minutę po północy). Z tegoż też miejsca mamy wspólną fotkę, niestety fotograf uznał, że nogi nam są zbędne i lepiej wyglądamy od pasa w górę ;)
Wespół z Jurkiem na punckie widokowym w Łężeczkach.
Punkt widokowy w Łężeczkach. Jezioro Chrzypskie i puszcza notecka w oddali.
Po chwilach napawania się widokami zaczęło się to co lubimy najbardziej. Góra - dół - góra - dół. Oj można się w tych rejonach nacieszyć pagórkami, można się ujechać konkretnie. Kto nie wierzy, niech jedzie i przekona się sam, że nie taka Wielkopolska płaska i nudna jak się o niej pisze :) Na drogach pustki, jedziemy całą szerkością jezdni i trochę dajemy upust szaleństwu cisnąc mocniej na zjazdach i kulając się niespiesznie pod górki :) Słońce... Woda z bidonu prawie paruje... W Sierakowie postój na lody, w takim dniu jak ten smakują jak nigdy wcześniej :) Próbowaliśmy dostać się do Muzeum Opalińskich ale odbiliśmy się od furtki. Podobną sytuację miałem tydzień temu za Żerkowem. Na weekend, gdy większość ma wolne i może pozwiedzać, takich atrakcji się nie otwiera. Bo i po co...
Muzeum Opalińskich w Sierakowie.
Z Sierakowa do Międzychodu droga mija szybko. Próbujemy nie myśleć o upale ale myśleć a odczuwać to dwie inne rzeczy. W Bielsku, tuż przed wjazdem do miasta, zastanawiamy się czy nie zmienić środka transportu :)
Międzychodzkie Gas Monkey :)
W Międzychodzie dopadamy cień pod byłym Hotelem Miejskim i komibinujemy co dalej. Padło na plażing nad miejskim jeziorem. Moczenie nóg daje niewyobrażalną ulgę. Pełen relaks, cień i woda :)
Rynek w Międzychodzie.
Rowery same do domu nie dojadą, więc pakujemy się i w drogę do Pszczewa. Ten odcinek jest świetnie pofałdowany, ale w tej pogodzie robi się mała masakra. Temperatura osiąga coś około 100 stopni, jadę przodem i nagle czuję spory ból w prawej dłoni. Myślę co jest? A tu nagle powtórny ból, jeszcze mocniejszy. Okazało się, że przejeżdżając pod linią wysokiego napięcia poraził mnie prąd. W jaki sposób nie mam pojęcia, ale czułem te kopnięcie w kierownicę, wystraszyłem się nie na żarty. Dobre pół godziny czułem ból w dłoni :| Dojeżdżamy do Pszczewa i marzymy tylko o kąpieli w jeziorze. Niestety jezioro pszczewskie to jeden wielki ściek, w dodatku brzeg usiany był kamieniami i szkłami. Pozostało nam sie tylko walnąć na trawie i odpocząć w cieniu. Wszystko co dobre szybko się kończy, chciałem uzupełnić trochę energii i zjeść snickersa, którego miałem w plecaku. Płynny smakował wybornie ale po chwili mało się nie udusiłem, prawie zakleił mi przełyk :/ Nie bawiąc się w szczegóły, było nieciekawie... :( Ehh taka mała pierdoła może zabić człowieka :|
W poszukiwaniu wody zdatnej do kąpieli meldujemy się nad Jeziorem Chłop, tam zasłużona kąpiel, odświeżenie się i plażing. Tego nam było potrzeba. Temperatura już dawno przekroczyła sto stopni.
Plażing nad jeziorem Chłop.
Droga do Trzciela staje się przysłowiowym krzyżykiem dla Jurka. Poprzeczne spękania, łata na łacie i inne cuda inżynieryjnej techniki naszych budowniczych dóg są istną katorgą dla szosówki. W oczach Jurka widać zniechęcenie i brak energii. Dojechaliśmy do Trzciela, zalegliśmy w cieniu pod sklepem i analizowaliśmy sytuację. Wypiłem litr soku pomidorowego w 30sek, ten smak ciągnął się ze mną ponad dwie godziny. Dał mi on duży zastrzyk energii, niestety Jurek nie dał się namówić, Jego ciało odmówiło posłuszeństwa. Po dłuższej chwili ruszamy dalej, ciągnę Jurka do Miedzichowa ale tam odcina mu prąd, jest nieciekawie. Ewidentnie zabrakło Jurkowi energii, brak jedzenia dał o sobie znać i praktycznie ściągnął go z roweru. Długi postój pozwolił na złapanie odrobiny mocy i poboczem starej A2-ójki ruszyliśmy w stronę Nowego Tomyśla. Wiedziałem, że to będzie meta dzisiejszej trasy, chciałem dociągnąć Jurka na pociąg, całkiem sprawnie siedział mi na kole ale w pewnym momencie straciłem go z oczu. Oglądam się, Jurka nie ma. Nawrót i cisnę z powrotem będąc bardzo złym na siebie, że dopuściłem do takiej sytuacji. Po kilkuset metrach - jest, odpoczywa w rowie. Telefon po pomoc techniczną nie odpowiada więc siła woli Jurek dojeżdża do leśnego parkingu i tam się rozstajemy. Ale zanim to nastąpiło długo czekałem na potwierdzenie tego, że po Jurka przyjedzie ktoś z rodziny. Bardzo chciałem zostać aż przyjedzie Jurka córka ale sam miałbym później spory problem z dostaniem się do domu. Upewniłem się, że będzie w dobrych rękach i ruszyłem dalej.
Dziękujemy sobie wzajemnie za cały spędzony razem dzień, za wspólną jazdę i jadę do domu. Jedyną opcją jaka mi pozostała aby przed zmrokiem dotrzeć do domu był pociąg z Nowego Tomyśla, więc pokręciłem się nieco po mieście, zajechałem na pkp i stamtąd Elf zabrał mnie do Poznania. Czułem się całkiem dobrze, miałem chęć wrócić na rowerze ale nie mam odpowiedniego oświetlenia aby jeździć po nocy :/
Dwa czynniki złożyły się na taki obrót sprawy jak dzisiaj. Mało jedzenie i potworny upał. Jazda w takiej temperaturze po szosie jest bez wątpienia wyzwaniem a My jechaliśmy ładnych kilka godzin. Na przysłość będzie to procentować.
Jurek wielkie dzięki za zaproszenie do wspólnej jazdy, za towarzystwo, za mnóstwo ciekawych rzeczy o których mi po drodze opowiadałeś. Mam nadzieję, że będzie nam dane jeszcze nie raz przejechać niejedną trasę, tematów do gadania nie zabraknie :) Ale następnym razem żelaznym punktem wyjazdu będzie obiad :) Bez tego, nie jadę ;)
To była moja, bez wątpienia, natrudniejsza wycieczka pod względem pogodowym. Nie wiem jaka była odczuwalna temperatura ale jazda w takich warunkach jest cholernie ciężka. Tym razem dałem radę, ale innym razem to mi może odciąć prąd. Dlatego partner na długiej trasie jest na wagę złota :) Jeszcze raz dzięki Jurek za towarzystwo!
5,5 litra wody, litr soku pomidorowego. Dwie kromki chleba z serem, snickers, princessa, 7days, drożdżówka, dwa banany, jabłko, dwie gałki lodów. Na tym zajechałem :)
Kategoria 150-200, Lubuskie, Nowe gminy, Wielkopolska
Dane wyjazdu:
221.00 km
0.00 km teren
09:29 h
23.30 km/h:
Maks. pr.:59.20 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:946 m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Znaj swój kraj :)
Sobota, 31 maja 2014 • dodano: 31.05.2014 | Komentarze 20
Cudze chwalicie swego nie znacie!Wiatr trzeba polubić. Inaczej można tylko narzekać :)
P-ń - Zaniemyśl - Książ Wlkp - Nmnw - Żerków - Pyzdry - Miłosław - Środa Wlkp - P-ń
Trasa przejechana nieco różni się od tej na wykresie, o czym poniżej.
Wstałem o 6.30, wyjechałem o 9.30. A to śniadanie, a to kawka, a tak naprawdę nie mogłem się zdecydować gdzie jechać i czy w ogóle jechać w dłuższą trasę. Tak zwany poranny sobotni leń :) Koniec końców, spakowałem plecak i ruszyłem przed siebie. Bez mapy, bez większego planu, jedynie z ogólnym zarysem terenu w jaki chciałem jechać, zapisanym w głowie :) A było tak:
Z Poznania wydostałem się przez Drogę Dębińską, Starołękę i przez Czapury, Wiórek dojechałem do Rogalina. Pałac dalej w remoncie, więc dalej na Czmoń z myślą aby zajechać do Zaniemyśla. Pomyliłem jednak drogę i pojechałem przez Czmoniec i zanim się zorientowałem byłem już za Orkowem. Nawrót, droga przez pole i jestem w Czmoniu. Do Zaniemyśla w miarę sprawnie, pokręciłem się nieco po miasteczku, bardzo ładne, zadbane i przyjemne. Nad jeziorem zrobiłem sobie małą przerwę, zjadłem banana i w drogę.
Prom na wyspę Edwarda w Zaniemyślu. Niestety nieczynny © rmk
Od Kępy Wielkiej do Solca jechałem cały czas wałem przecipowodziowym wzdłuż Warty. Przez kilka km byłem zupełnie sam na sam z pięknem przyrody. Mnóstwo ptactwa, piękne rozlewiska Warty, cisza, spokój, rower i Ja.
Wał przeciwpowodziowy nad Wartą. Okolice Kępy Wielkiej © rmk
Rozlewiska Warty. Okolice Solca © rmk
Dojechałem wałem do Solca, gdzie był jeden z celów mojej wycieczki czyli most kolejowy nad Wartą. Przejechałem nim na drugą stronę, ciekawa sprawa :)
Most kolejowy nad Wartą w Solcu © rmk
Most kolejowy nad Wartą w Solcu © rmk
W Chociczy odbiłem w prawo aby dojechać do Książa Wielkopolskiego, zaliczając kolejną gminę do kolekcji. Droga prosta jak drut i non stop pod silny wiatr. Pojawiły się pierwsze oznaki zniechęcenia, usiadłem na ławce, zjadłem banana i myślałem co dalej zrobić...
Rynek w Książu Wielkopolskim © rmk
Chwila odpoczynku dobrze mi zrobiła. Nie wyjechałem przecież się zamartwiać i narzekać więc spiełem poślady i za chwil kilka byłem w Nowym Mieście. Kolejne foto ryneczku i kierunek na Żerków.
Rynek w Nowym Mieście © rmk
Przez Wolicę Nową i Wolicę Kozią, z ciekawym podjazdem po drodze, zameldowałem się w Żerkowie. Główny cel wycieczki osiągnięty :) Pokręciłem się trochę po miasteczku, które zrobiło na mnie duże wrażenie i spocząłem na kilkanaście minut w lodziarni. Jako nagrodę za wysiłek sprawiłem sobie najbardziej wypasionego gofra jaki był w ofercie. Był pysznyyyy! Posiedziałem, odpocząłem więc czas wracać do domu. Gdybym miał więcej czasu na pewno chciałbym mocno wyeksplorować Żerkowsko - Czeszewski Park Krajobrazowy. Przepiękne tereny, spore pagórki, duże przewyższenia bezwględne, super widoki, nic tylko jeździć i podziwiać. Sam Żerków jest dla mnie najładniej położonym miasteczkiem jakie dotychczas odwiedziłem w Wielkopolsce. Wszystki gorąco polecam te rejony!
Żerków i wieża telewizyjna w tle. Taką samą widzę z okna w Poznaniu :) © rmk
Rynek w Żerkowie © rmk
Żerków © rmk
Przepyszny gofr z lodziarni na rynku w Żerkowie © rmk
Jadąc z Żerkowa do Śmiałowa trafiłem na punkt widokowy z którego jest piękna panorama na doliną Warty. Niestety przez przypadek skaskowałem zdjęcia z tego miejsca :| Zaraz za punktem jest kapitalny zjazd, nachylenie prawie 10%, myślę że bez problemu można się tam rozpędzić do 70-80km/h. Nie znałem nawierzchni więc bałem się jechać więcej niż 60km/h ale i tak zabawa była przednia :) W Śmiałowie jest ładne muzeum im. Adama Mickiewicza ale niestety pocałowałem kłódkę, więc pojechałem dalej, w kierunku Pyzdr. Kręcąc sobie spokojnie za plecami miałem piękny widok na cały Wał Żerkowski.
Widok na Wał Żerkowski © rmk
Minąłem rzekę Prosnę i...
Prosna © rmk
... i dojechałem do Pyzdr, miasta w którym pierwszy raz w historii użyto w Polsce artylerii. Poza tym jest tam ładnie położony klasztor Franciszkanów i w sumie to tyle :) Bez żalu ruszyłem dalej, w kierunku Kołatkowa, kolejnej gminy do zdobycia.
Zespół klasztoru Franciszkanów (XIV-XVIII w.) w Pyzdrach © rmk
Przy drodze na Kołatkowo, przed Borzykowem napotkałem ciekawą rzecz. Jest to odtworzony posterunek graniczny z 1815 roku, dzielący nasz kraj pomiędzy dwóch zaborców. W tym miejscu kiedyś była granica...
Granica pomiędzy zaborcami, Borzykowo © rmk
Dla mnie w tym miejscu również była granica. Pomiędzy mocnym bocznym wiatrem a mocnym wiatrem prosto w twarz... Od tego momentu zacząłem walkę nie tylko z samotnością na trasie ale z cholernie upierdliwym wiatrem. Ponad 70km do domu i wszystko pod wiatr. Założyłem słuchawki, włączyłem mp3-ójkę i skupiłem się na jeździe, kręceniu równym tempem i nie oglądaniu się na przeciwności. Było ciężko... W Miłosławiu byłem pełen nadziei, że wzorem browaru Czarnków jest jakiś sklep firmowy browaru Fortuna ale srodze się zawiodłem. A taką miałem ochotę na czarną fortunkę prosto z browaru :| Odpocząłem chwile na ławce na ryneczku i kurs na Środę Wlkp.
Browar Fortuna, Miłosław © rmk
Droga przez Winną Górę i Szlachcin całkiem przyjemna, ale jakość asfaltu pozostawia wiele do życzenia. Ręce zaczęły mi cierpnąć, dupa powoli wołała o pomoc...
Winna Góra © rmk
W Środzie Wlkp postanowiłem sobie w końcu zrobić dłuższy odpoczynek. W przjemnej restauracji na rynku zjadłem pysznego i wielkiego schabowego z młodymi ziemniaczkami, wypiłem kawkę i zregenerowałem siły. W sumie miałem za sobą ok. 180km bez większych przerw, nie licząc gofra w Żerkowie.
Wieża ciśnień i pomnik Jana Henryka Dąbrowskiego. Środa Wlkp © rmk
Rynek w Środzie Wielkopolskiej © rmk
Dobrze się siedziało ale trzeba było wracać do domu, było już przed 19.00 więc czas naglił. Bocznymi drogami dokulałem się do Tulec, stamtąd do Szczepankowa i przez Maltę do domu, do którego dotarłem już po zachodzie słońca.
Zachód słońca nad Maltą, Poznań © rmk
Wycieczka się udała, trasa ciekawa pod względem przyrodniczym i krajobrazowym. Kolana mnie bolały na koniec, kombinowałem z ustawianiem siodełka ale dawało to skutek tylko na krótką metę. Muszę coś z tym zrobić.
Kolejne przejechane ponad dwieście kilometrów w tym roku bardzo cieszy, jestem bardzo zadowolony z tego, że tak dużą przyjemność sprawia mi pokonywanie długich dystansów rowerem. Dzięki temu mogę odkrywać miejsca o których nawet nie wiedziałem a które są bez wątpienia warte tego aby je odwiedzić. Jak to mówią - swego nie znacie, cudze chwalicie. Chcę to zmienić :)
Zaliczone gminy: Zaniemyśl (89), Krzykosy (90), Książ Wielkopolski (91), Nowe Miasto (92), Żerków (93), Pyzdry (94), Kołatkowo (95), Miłosław (96), Środa Wielkopolska (97)
Kategoria >200, Nowe gminy, Wielkopolska
Dane wyjazdu:
133.20 km
0.00 km teren
05:06 h
26.12 km/h:
Maks. pr.:41.10 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:515 m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Lednicki Park Krajobrazowy i kawałek dalej :)
Sobota, 24 maja 2014 • dodano: 24.05.2014 | Komentarze 7
Nastawiłem sobie budzik na 6-tą ale wstałem po 8-mej. Kompletnie nie miałem chęci na nic, jedyne na co miałem ochotę to słodkie nicnierobienie. Zjadłem śniadanie, zrobiłem sobie kawę i dotarło do mnie, że przecież szkoda życia na siedzenie w domu ;) Popatrzyłem za okno i szybka decyzja, jadę. Wymieniłem linkę przerzutki, dopijając kawkę, spakowałem plecak i w drogę. Komputer zwariował i nie chciał się uruchomić rano, więc trasa na azymut i obserwowanie chmur. Padło na Lednicki Park Krajobrazowy.Szybkie tempo na starej 5-tce, mał ruch więc jechało się super. Wstąpiłem po drodze do Uzarzewa obejrzeć drewniany kościół, trzeba przyznać, że ładny. Przed Pobiedziskami dopadła mnie burza ale tym razem zdążyłem się schować. Około 20 minut przesiedziałem w zakładzie wulkanizacyjnym ciesząc się, że jestem suchy :) Po burzy wstąpiłem na chwilę do cukierni na rynku w Pobiedziskach, zawsze tam jest sporo ludzi i nie inaczej było tym razem. Skoro jest popyt to musi być smacznie pomyślałem i przeczucie mnie nie myliło :) Pyszne ciastka, będąc w okolicy trzeba koniecznie odwiedzać :) Dalej szybkim tempem do Lednogóry, na wysokości Siemianowa spotkałem na trasie XV Gnieźnieński Rajd Rowerowy. Nie wiem ilu uczestników jechało ale na moje oko 150 rowerzystów. Fajnie spotkać taką bandę na rowerach, z jednym zastrzeżeniem - jechałem "pod prąd" i musiałem śmigać w większości po trawie. Rajdowcy jechali sobie nieśpiesznie całą szerokością drogi w większości mając w poważaniu, że ktoś jedzie z naprzeciwka... Tak czy inaczej ładny widok, okazało się że mijałem nawet kilku rowerzystów, których kojarzę z bikestats :) Ale skojarzyłem to dopiero teraz :| Wstąpiłem też po drodze na Wzgórze Waliszewskie, które kiedyś widziałem na zdjęciach u Grigora. Ładny widok się rozpościera z tej góreczki na okoliczne pola i wioski.
Tempo miałem cały czas bardzo dobre więc postanowiłem zaliczyć najbliższą niezdobytą gminę w okolicy i pokręciłem do Kłecka. W Kłecku pomyślałem sobie, że Mieleszyn blisko więc też odwiedzę :) W Mieleszynie patrzę na mapę, Rogowo blisko, Janowiec, Mieścisko... Ale odpuściłem, miała być tylko setka, a już teraz wiedziałem, że będzie min. 130. Zabrałem się w drogę do domu i spotkałem rowerzystę, który właśnie startował w drogę z domu. Pogadaliśmy krótko i okazało się, że jedziemy w tym samym kierunku, więc kręciliśmy razem. Grzesiek, bo tak miał na imię, kiedyś ścigał się w mtb, teraz na fullu dawał mi mocne zmiany po 32-33km/h :) Jechało się świetnie ale w Imiołkach się rozstaliśmy, każdy w swoją stronę. Pokazał mi fajną trasę przez Polską Wieś oraz nakreślił całe plany okolic za co serdecznie mu podziękowałem. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy na trasie. Zajechałem zrobić foto Bramie Tysiąclecia i już bez zatrzymywania jechałem do domu starą 5-tką. Od Pobiedzisk wiatr prosto w twarz i odcięło mi prąd. Totalna niemoc, dokulałem się do Poznania na oparach, średnia prędkość spadła prawie o 3km/h. Źle dzisiaj gospodarowałem jedzeniem i piciem, taki stary a taki głupi.
Wyjazd fajny, w sumie bez planu ale tak jest najlepiej. Pogoda całkiem całkiem a miał być mały armageddon.
Poznań - Pobiedziska - Lednogóra - Kłecko - Mieleszyn - Pola Lednickie - Pobiedziska - Poznań
Zaliczone gminy: Kłecko (89), Mieleszyn (90)
Kościół św. Michała Archanioła w Uzarzewie, © rmk
Kościół św. Michała Archanioła w Uzarzewie, © rmk
Wiatraki w Moraczewie © rmk
Szlak Piastowski, Lednogóra © rmk
Wzgórze Waliszewskie 125 m n.p.m © rmk
Rynek w Kłecku © rmk
Mieleszyn, miejscowe centrum rozrywki ;) © rmk
Brama Trzeciego Tysiąclecia, Pola Lednickie © rmk
Pola Lednickie, Jezioro Lednickie © rmk
Kategoria 100-150, Nowe gminy, Wielkopolska
Dane wyjazdu:
232.20 km
0.00 km teren
09:39 h
24.06 km/h:
Maks. pr.:43.40 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:916 m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Łowca burz.
Sobota, 26 kwietnia 2014 • dodano: 28.04.2014 | Komentarze 8
Niniejszym mianuję się łowcą burz. Parafrazując klasyka, były bunkry i było zajebiście :)Wybierając się w trasę miałem cztery cele. Pałac w Wąsowie, Międzyrzecki Rejon Umocniiony, najwyższe wzniesienie woj. lubuskiego Góra Bukowiec oraz pomnik Chrystusa Króla w Świebodzinie. Wykonałem plan w 3/4 więc powinienem być zadowolony ale nie jestem. Do Łagowa i Góry Bukowiec zabrakło mi ledwie 5km, musiałem zmienić plan z powodu mega oberwania chmury i burzy, która jak przyszła nad Łagów tak już tam została na długo. Ale po kolei :)
Z Poznania szybko i sprawnie wyjechałem Bukowską, dalej przez Sierosław, Niepruszewo i Buk dotarłem do Opalenicy. Obejrzałem sobie Remes Hotel, miejsce zgrupowania reprezentacji Portugalii na euro 2012, rozmarzyłem się widząc tyle pięknej utrzymanej murawy wokół...
Remes Hotel, Opalenica © rmk
Z Opalenicy do Kuślina spory kawałek polnej, ale całkiem dobrze utwardzonej drogi.
Droga Opalenica - Kuślin © rmk
W Kuślinie nic ciekawego do zobaczenia nie było więc nawet się w nim nie zatrzymywałem, krótki postój zrobiłem sobie zaraz za nim gdy mym oczom ukazał się piękny, kwitnący sad wiśni. Obłędnie biało było :)
Sad wiśniowy za Kuślinem © rmk
Pałac w Wąsowie, pierwszy z celów na dzisiaj, okazał się o wiele bardziej okazały niż myślałem. Pięknie położony, otoczony parkiem z wyniosłymi dębami, robi spore wrażenie. Polecam wizytę każdemu.
Pałac w Wąsowie © rmk
Mieszkaniec pałacu w Wąsowie ;) © rmk
Przy pałacu mieści się folwark Wąsowo, świetne miejsce do plenerów fotograficznych, zresztą na jeden z nich tam trafiłem :)
Folwark w Wąsowie © rmk
Folwark w Wąsowie © rmk
Folwark w Wąsowie © rmk
Folwark w Wąsowie © rmk
Folwark w Wąsowie © rmk
Tylu na jednego ;) Folwark w Wąsowie © rmk
Wąsowo © rmk
W Wąsowie można z aparatem w dłoni spędzić ładnych parę godzin, ale tym razem miałem inne priorytety więc w drogę. Odcinek Wąsowo - Nowy Tomyśl to prawie 10km idealnej ścieżki rowerowej, asflatowej, bez dziur, szkieł i innych wynalazków. Aż przecierałem oczy ze zdumienia :) W Nowym Tomyślu trochę pokręciłem się bez celu po mieście i bardzo mi się ono spodobało. Czyste, zadbane, po prostu ładne miasto. Na rynku stoi największy wiklinowy kosz świata, ciekawa sprawa :)
Największy wiklinowy kosz na świecie, Nowy Tomyśl © rmk
Z Nowego Tomyśla skierowałem się na Miedzichowo. Wybrałem drogę przez las i to był świetny wybór, pomimo kilku męczących, piaszczystych odcinków. Cisza, spokój i ten jedyny w swoim rodzaju zapach lasu. Można jechać i jechać.
Lasy w okolicach Nowego Tomyśla © rmk
Lasy w okolicach Nowego Tomyśla © rmk
Od Sępolna aż do Trzciela jechałem poboczem starej A2-ójki, obecni dk92. Ilość tirów na tej drodze po prostu przeraża, kiedyś mówiło się o niej droga śmierci ale ten odcinek trasy jechało mi się świetnie z dwóch powodów. Słuchawki w uszy, włączyłem sobie stary dobry set Matusha z Creamfields i wykorzystując dobry asfalt i bardzoo szerokie pobocze po prostu sobie pedałowałem mając gdzieś ten sznur tirów. W żadnym momencie nie czułem się zagrożony, pierwszy raz w życiu jechałem tak szerokim poboczem, na które żaden z samochodów nie raczył wjeżdżać. Średnia na tej drodze pewnie dobrze ponad trzydziestkę :)
W Trzcielu minąłem granicę województw i od razu przekonałem się o tym na własnej dupie i nadgarstkach. Zaczęły się lubuskie bruki. Co prawda na razie symbolicznie ale zaczęły :| Samo miasteczko niby nie ma nic ciekawego w sobie ale wokół jest mnóstwo jezior, dolina Obry więc dla miłosników natury, miejsce idealne.
Stary dworzec kolejowy w Trzcielu © rmk
Za Trzcielem powrót na dk92 i kolejny szybki odcinek pięknym poboczem do Lutola Suchego. Tam miałem okazję przekonać się po raz kolejny, że na wsiach można spotkać się jeszcze z ludzką bezinteresownością i życzliwością. Taką szczerą i naturalną. Zarzymałem się przy sklepie aby kupić wodę i coś do jedzenia i zagadało do mnie kilku miejscowych amatorów trunków wszelakich. Poopowiadałem im trochę o mojej dzisiejszej trasie oni mi o swoich traktorach i życiu generalnie i gdy zbierałem się do drogi, jeden z nich kazał mi jeszcze chwilę poczekać i gdzieś poszedł. Po chwili wrócił i dał mi kiełbasę i kaszankę. Swojską, pachnąco i przepyszną! Mówił, że wczoraj mieli świniobicie i to jest dla mnie na drogę bo potrzebuję kalorii, że to jest smak prawdziwego życia. Prawie popłynęła mi łezka :) Podziękowałem najlepiej jak umiałem i ruszyłem dalej. Od tego momentu w końcu zaczęło być ciekawie pod względem topograficznym. Pagórki, górki, wzniesienia, lasy, pola - raj dla oczu :)
Droga w okolicach Starego Dworu © rmk
W Kaławie odwiedziłem Żonki rodzinę, poznałem bardzo sympatycznego pana Bronisława :) Szkoda, że nie miałem czasu aby posiedzieć dłużej aby lepiej ich poznać :| Zaraz za Kaławą, w pgr Pniewo był drugi z moich dzisiejszych celów czyli Międzyrzecki Rejon Umocniony. Byłem tak kiedyś z Agą i miejsce to zrobiło na nas wielkie wrażenie. Ogrom bunkrów, podziemi i cały ten misterny plan po prostu powala! Nie schodziłem tym razem do podziemi, pojeździłem tylko nieco po terenie oglądając same wieżyczki wartownicze.
Zęby smoka - Międzyrzecki Rejon Umocniony, Pniewo. © rmk
Międzyrzecki Rejon Umocniony, Pniewo © rmk
Międzyrzecki Rejon Umocniony, Pniewo © rmk
Dwa cele zrealizowane, przyszedł czas na trzeci czyli Górę Bukowiec. Zaraz za bunkrami był kapitalny widok na to co miało być wisieńką w dniu dzisiejszym. Łagowski Park Krajobrazowy w całej okazałości. Jednyne co lekko ściągnęło mi usmiech z twarzy to granat chmur, który powoli przemieszczał się w kierunku, w którym się udawałem. Patrząc na wiatr i jego kierunek analizowałem sobie w głowie czy się uda czy nie i co się później okazało analiza była lekko mówiąc do dupy...
Widok na wzniesienia w Łagowskim Parku Krajobrazowym. I na burzę, która mną pozamiatała © rmk
Drewniany kościół w Boryszynie © rmk
W Boryszynie zaczęło leciutko kropić, pomyślałem sobie, wiosenne kropelki takie rześkie i przyjemne i jechałem dalej. I tu się zaczęło.
Odcinek drogi Boryszyn - Sieniawa to najgorsze 6km jakie przejechałem w życiu. Non stop bruk, non stop góra dół, non stop leciutki deszcz który spowodował że te kocie łby nie dość że potwornie, nieludzko dziurawe, były strasznie śliskie. Każde mocniejsze naciśnięcie na pedały powodowało, że koło obracało się w miejscu. Zaliczyłem tylko jedną glębę co uznaję ca cud, nie było nawet kawałka, choćby wąziutkiego paska piachu po boku drogi po którym mozna byłoby jechać. Cały czas ten pieprzony bruk. Nadgarstki i kolana wołały o litość. Paris - Robuaix wersja lubuska zaliczona... I obym nigdy więcej nie musiał tamtędy jechać! Jakieś 500m przed samym końcem tej popieprzonej mordęgi był jeszcze sztywny, krótki ale cholernie stromy podjazd. Ależ dostałem w dupę na tym odcinku.
Paris - Ruboix, wersja lubuska. Najgorsze 6km jakie przejechałem w życiu © rmk
Dojechałem do asfaltu, chciałem się uśmiechnąć, odpocząć, puścić kierownicę i jak pierdolnęło z nieba to nie wiedziałem co się dzieje. Burza przyszła tak szybko, tak niespodziewanie, że zanim zdążyłem się schować pod jakąś wiatą, może z 1km dalej byłem już totalnie przemoczony. Cały, calutki. Schowałem się pod wiatą, ściągnąłem ubrania i zacząlem myśleć co dalej. Miałem drugi komplet ciuchów w plecaku, na szczęście suchutki, przebrałem się i czekałem. Miałem dwa potężne problemy. Jeden z nich to buty, w których woda była nawet w środku i nie miałem szans nic z tym zrobić i burza, która przybierała na sile. Spędziłem tam ok. godziny, z minuty na minutę marznąc co raz bardziej, brak suchych butów zaczął mnie martwić. Burza nieco ustała, ale dalej lało i gdy układałem sobie w głowie jakikolwiek plan powrotu do Zbąszynka skąd miałem pociąg, przyszła następna burza spotykając poprzednią. Załamałem się. Nie wiedziałem jak długo to potrwa, było już po 16.00 do pociągu ok 4h a przede mną ok. 70km drogi. Wiedziałem już, że będąc zaledwie pięć km od Łagowa i Góry Bukowiec będę musiał z niej zrezygnować, teraz musiałem się martwić o powrót do domu. Gdy tylko ulewa zmieniła się w deszcz postanowiłem jechać. Suche rzeczy z powrotem do plecaka, mokre na siebie, buty bez skarpetek i jazda. Było mi tak zimno, że jadąc myślałem tylko o tym, że w domu będę miał ciepły prysznic i mam ten deszcz i mokre ciuchy teraz głęboko w poważaniu.
Po ulewie taki deszcz to już sama przyjemność... Sieniawa - Żelechów © rmk
Po pięciu km przestało padać, nagle i niespodziewanie tak samo jak zaczęło ponad godzinę temu. Wyszło słońce i odżyłem :) Przebrałem się przy drodze i poczułem, że wracają mi siły. Ale czas naglił. Za Lubrzą dobry podjazd, ponad 2km jakieś 5-7%. Uda zaczęły o sobie dawać znać. Gdy wjechałem na górę i ujrzałem Świebodzin wiedziałem, że nic mnie dzisiaj już nie złamie. Tamże był ostatni z dzisiejszych punktów wycieczki, pomnik Chrystusa Króla. Chciałem zobaczyć na własne oczy nie tyle sam pomnik ale to co wyrosło dookoła. A wyrosło całkiem sporo, hotele, sklepy i inne cuda. Interes kwitnie, Świebodzin ma swoje Rio...
Pomnik Chrystusa Króla, Świebodzin © rmk
Co by nie było zbyt pięknie z pod pomnika miałem przepiękny widok na... kolejną burzę. Kierunek na Zbąszyń był tak upiornie granatowy i zbliżał się w moim kierunku, że jedyną opcją było spięcie pośladów i ciśnięcie w korby ile wlezie aby zameldować się tam pierwszym, przed burzą. Udało mi się ale te 50 km zapamiętam na długo :) Ciągle bez skarpetek, z mocnym wiatrem w twarz jechałem nie oglądając się na nic. Zatrzymałem się raz, gdzieś po drodzę gdy ujął mnie widok kościoła odbijającego się w tafli wody i burzy w oddali. Musiałem zrobić foto :)
Burza gdzieś w okolicach Szczańca © rmk
Udało mi się uciec przed burzą, ale przed Zbąszynkiem wiatr był już tak mocny, że jechałem ledwie 13-15 km/h. Nie miałem już sił z tym walczyć :/ W Zbąszynku ucichło, wyszło słońce, jakby na sam koniec dnia chciało mi wynagrodzić wszystkie trudy :) W biedronce kupiłem sobie suche skarpetki, posiedziałem chwile na ławce rozkoszując się ciepłem jakie mi one dały :D Takie małe rzeczy a tak cieszą :)
Wieża ciśnień w Zbąszynku © rmk
Zabytkowa lokomotywa w Zbąszynku © rmk
Do Zbąszynia miałem już tylko kilka km ale coś mi nie dawało spokoju w tylnym kole. Myślałem sobie, że jestem przewrażliwiony, przecież jest nowe, nic nie mogło się popsuć przecież. Zatrzymuję sie i co? Pęknięta szprycha. Pękła pewnie już na bruku, jakieś 80km temu, ale przez burzę nie zwracałem na to uwagi. Odpiąłem tylny hamulec i powoli dokulałem się do mety dnia, do Zbąszynia. Po drodzę wyszła tęcza, cieszyłem się jak dziecko :)
A po burzy zawsze wychodzi słońce :) © rmk
Do pociągu miałem ok. godziny, pojechałem się poszwędać po mieście, zajechałem nad jezioro gdzie trochę posiedziałem podziwiając przepiękny zachód słońca. Dla takich chwil było warto jechać te ponad dwieście km, zaliczyć kilka burz, połamać szprychę i solidnie się zmęczyć. Tego mi nikt nie zabierze.
Zachód słońca nad jeziorem Błędno, Zbąszyń © rmk
Zachód słońca nad jeziorem Błędno, Zbąszyń © rmk
Zachód słońca nad jeziorem Błędno, Zbąszyń © rmk
Zaliczone gminy: Opalenica (77), Kuślin (78), Nowy Tomyśl (79), Miedzichowo (80), Trzciel (81), Międzyrzecz (82), Łagów (83), Lubrza (84), Świebodzin (85), Szczaniec (86), Zbąszynek (87), Zbąszyń (88)
Tak na marginesie, photo.bikestats.eu strasznie psuje jakość zdjęć :| Gdzie je umieszczać aby było ok?
Kategoria >200, Lubuskie, Nowe gminy, Wielkopolska
Dane wyjazdu:
116.70 km
0.00 km teren
04:46 h
24.48 km/h:
Maks. pr.:38.20 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:314 m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Gminobranie :) Czerniejewo, Nekla, Dominowo, Września.
Czwartek, 3 kwietnia 2014 • dodano: 03.04.2014 | Komentarze 2
Mało czasu dzisiaj było ale ważne, że pojeździłem :)Wróciłem z pracy i oglądałem jak flagi wieją na wietrze i głupiałem z każdą chwilą. Wiatr kręcił w każdą stronę więc sam nie wiedziałem jaki kierunek obrać. Padło na Wrześnię i kilka gmin w okolicy. Na szybko przejrzałem co można zobaczyć w okolicy i w drogę. Nie miałem za dużo czasu na jazdę więc z tego wszystkiego nie zjadłem obiadu co później sie na mnie odbiło. Do Paczkowa dotarłem bocznymi drogami, trochę pól, trochę szutrów. Dalej na Kostrzyn 92-tką, szybko sprawnie i o dziwo bez spychania przez samochody :) A pobocza się tam nie uświadczy :| W Kostrzynie popierdzieliłem drogę i trochę pokręciłem się po okolicy, trafiłem do Buszkówca, bardzo mi się podobała tam droga, płoty wzdłuż robiły fajne wrażenie. Później trafiłem na na dolinę Cybiny, piach w lesie, trochę ślamazarnej jazdy ale cisza i spokój. Wylądowałem w Nekielce, dokupiłem wodę i traktem pobiedziskim ruszyłem na Czerniejewo. Tam trochę fotek, zjadłem czekoladę i z powrotem do Nekli. Później Giecz, fajna sprawa z rezerwatem archeologicznym. Naprawdę warto pojechać, poczytać, usłyszeć co nieco o historii Naszego Kraju :) Kolejna gmina Dominowo, chyba największe badziewie w jakim byłem. Zaliczona i do zapomnienia. W drodze do Targowej Górki odcięło mi prąd w organiźmie, brak jedzenia odbił się mocno. Brak sił, brak energii. Do Wrześni kulałem się wolniutko, po za tym wzdłuż A2 tak gówniana droga, że szkoda gadać. We Wrześni pokręciłem się nieco po mieście, zobaczyłem to co najważniejsze i pociągiem powrót do domu.
Ogólnie całkiem przyjemny wyjazd, bez mapy tylko z azymutem i planem takim aby pociągiem wrócić do domu. Trochę dostałem po dupie na piaskach i dziurawych polnych drogach ale tempo całkiem dobre, wiatr przeszkadzał ale powoli się do niego przyzwyczajam :) Wpadły 4 nowe gminy, zobaczyłem kilka ciekawych miejsc, było przyjemnie. Ale obym więcej nie musiał jeździć bez jedzenia, to zabija :)
Zaliczone gminy: Czerniejewo, Nekla, Dominowo, Września.
Poznań - Czerniejewo - Nekla - Dominowo - Września
Okolice Buszkówca © rmk
Dolina Cybiny © rmk
Dolina Cybiny. Okolice Nekielki © rmk
Kościół poewangelicki w Nekielce, 1881r © rmk
Trakt Pobiedziski, Nekielka © rmk
Cmentarz żydowski w Czerniejewie © rmk
Staw Kąpiel. Czerniejewo © rmk
Pałac Lipskich w Czerniejewie © rmk
Pałac Lipskich w Czerniejewie. © rmk
Pałac Lipskich w Czerniejewie. © rmk
Jedno z największych i najbardziej malowniczych barokowych założeń pałacowych w Polsce powstało w latach 1770-1780 dla generała Jana Lipskiego. Całe założenie rozplanowano wokół obszernego dziedzińca honorowego. Z jednej jego strony usytuowano piętrowy pałac z dwoma symetrycznymi skrzydłami. Stajnię i wozownię połączono z główną bramą wjazdową ozdobnym, murowanym ogrodzeniem. Główne wejście do pałacu zostało poprzedzone monumentalnym czterokolumnowym portykiem w porządku jońskim. Od strony ogrodu, w trójkątnym ryzalicie, umieszczono salę balową na planie koła. W sąsiedztwie pałacu powstał rozległy park francuski, który w XIX w.przekształcono na park krajobrazowy w stylu angielskim. Pałac odziedziczyła wnuczka Jana Lipskiego, Marianna, późniejsza żona Rajmunda Józefa Skórzewskiego. Przedstawiciele tej rodziny powiększali majątek rodowy i pięli się coraz wyżej, osiągając w końcu koligacje książęce.
Po 1945 r. z bogatego wyposażenia gromadzonego przez ponad 160 lat pozostały jedynie wspaniałe podłogi z wielu gatunków drewna.
Szlak Piastowski © rmk
Zespół Dworski w Nekli. © rmk
Zespół Dworski w Nekli. © rmk
Do dzisiaj w Nekli zachował się XIX-wieczny dwór z ok. 1870 r. (obecnie mieszczą się w nim przedszkole, biblioteka i ośrodek zdrowia), należący do Żółtowskich oraz dawna stajnia i powozownia, gdzie obecnie mieści się Nekielski Ośrodek Kultury. Do dworu przylega park z zabytkowymi drzewami, m.in. z jedną z najstarszych w Polsce grusz – Józefinką liczącą niemal 220 lat!
Kościół pw. św. Andrzeja Apostoła w Nekli © rmk
Już na początku XVI w. znajdował się w Nekli kościół parafialny, nie wiadomo jednak kto i kiedy go zbudował. W pierwszej połowie XVIII w. drewniana świątynia zaczęła się chylić ku upadkowi. W związku z tym w 1749 r. Franciszek Odrowąż Wilkoński, kasztelan krzywiński i ówczesny dziedzic Nekli wystawił w jego miejsce nowy kościół, konsekrowany w 1752 r. Opis tego kościoła znajduje się w "Albumie Przewodnika Katolickiego" (nr 27) "Stary kościół w Nekli był drewniany, z bierwion dębowych i modrzewiowych zbudowany, tak grubych i twardych, że przy rozbiorze ścian kościelnych siekiery jakby od żelaza odbijać się zdawały (…)”W 1899 r. na miejsce tego starego, drewnianego kościoła wybudowano nowy, murowany, według projektu Jana Łukomskiego z Frankfurtu. W 1901 r. miała miejsce konsekracja świątyni pw. św. Andrzeja Apostoła.
Do jej wnętrza przeniesiono całe barokowe wyposażenie starego kościoła: ołtarz główny z obrazemOfiarowanie w świątyni z XVIII w. i figurami czterech ewangelistów, dwa ołtarze boczne: Matki Boskiej Różańcowej z ciekawym obrazem, malowanym częściowo farbami olejnymi na aksamicie, częściowo wykonanym z blachy cynowej oraz ołtarz św. Marii Magdaleny. W kaplicach bocznych warto zobaczyć ołtarze św. Anny i Najsłodszego Serca Jezusowego.
Podziemia kaplicy kolatorskiej kryją prochy rodziny fundatora. W kaplicy tej znajduje się epitafium poświecone Teodorowi Żółtowskiemu, jego żonie Franciszce i córce Annie. Po obu stronach tablicy w oknach umieszczone są piękne witraże figuralne, przedstawiające św. Teodora i św. Franciszkę, wykonane w królewskim zakładzie sztuki w Monachium. Inne witraże figuralne umieszczone są parami po obu stronach ołtarza głównego pod sklepieniem prezbiterium. W kaplicy bocznej znajduje się witraż w formie rozetowej, przedstawiający Serce Jezusa. Ściany boczne nawy głównej zdobią rozetowe witraże Matki Boskiej Bolesnej i Ecce Homo.
Nad rokokową chrzcielnicą wisi obraz Koronacja NMP, malowany na drewnie w połowie XVIII w., reprezentujący tzw. szkołę malarzy wielkopolskich. Obraz ten powrócił do świątyni w 1987 r. po dziewięcioletniej konserwacji. Na fasadzie kościoła umieszczona jest rzeźba Władysława Marcinkowskiego, przedstawiająca Chrystusa ukrzyżowanego, a pod krzyżem Matkę Bożą i św. Jana Ewangelistę. Pierwotnie tło pasji stanowiła złota mozaika, niestety, nie zachowała się do czasów współczesnych. Na zewnętrznej ścianie kaplicy kolatorskiej od strony południowej widnieje herb Ogończyk rodziny Żółtowskich, zwieńczony koroną hrabiowską.
Podczas II wojny światowej władze okupacyjne zamknęły świątynię, urządzając w niej magazyn odzieży, obuwia i lekarstw. W 1989 r. odnowiono wnętrze kościoła, w kolejnych latach zmieniono dach i odnowiono elewację zewnętrzną, a założona w 2001 r. zewnętrzna iluminacja świetlna podkreśliła bryłę kościoła.
Romański kościół parafialny Wniebowzięcia NMP i św. Mikołaja (XII w.) © rmk
Giecz © rmk
Drewniany kościół w Gieczu (1797) © rmk
Giecz - Garnizon i rezydencja księcia Bolesława © rmk
W słynnym opisie sił zbrojnych Bolesława Chrobrego w kronice Galla Anonima Giecz wzmiankowany jest jako jeden z czterech najważniejszych grodów państwowych, obok Gniezna, Poznania i Włocławka. Według kronikarza stacjonowało przy nim 300 pancernych jeźdźców i 2000 pieszych tarczowników. Świadectwem militarnego znaczenia grodu jest dobrze zachowany potężny wał ziemny, którego szerokość u podstawy sięga obecnie 30 m, a wysokość dochodzi w niektórych miejscach do ok. 9 m. Na jego terenie znaleziono wiele typowych dla wczesnego średniowiecza okazów broni, jak groty włóczni i ostrza siekier, które warto zobaczyć na stałej wystawie archeologicznej w pawilonie muzealnym na majdanie grodziska. Tego typu znaleziska są dosyć popularne, ale wśród prezentowanych na wystawie eksponatów jest również kopia (oryginał znajduje się w muzeum archeologicznym w Poznaniu) hełmu typu ruskiego, tzw. szyszaka, znalezionego na terenie Giecza w pierwszej połowie XIX w. Należy podkreślić, że jest to jeden z czterech tego typu przedmiotów odkrytych na terenie naszego kraju w ciągu dwóch stuleci i jeden z sześciu wczesnośredniowiecznych hełmów, jakie w ogóle znaleziono na obszarze dzisiejszej Polski.
Giecz nieustannie zaskakuje archeologów. Podczas badań milenijnych w południowej części grodu natrafiono na zespół książęcego palatium z końca X lub początku XI w., składający się z prostokątnego pałacu i przylegającej do niego okrągłej kaplicy (rotundy), bardzo podobny do obiektów z Ostrowa Lednickiego i dalekiego Przemyśla czy niedawno odkrytych reliktów palatium w Poznaniu. Budowę rezydencji książęcej w Gieczu przerwano jednak z niewyjaśnionych powodów na poziomie fundamentów, które dzisiaj - odsłonięte i zakonserwowane - można podziwiać w całej okazałości.
Nowe badania archeologiczne w latach 90. ubiegłego wieku przyniosły z kolei rewelacyjne znalezisko w postaci dobrze zachowanych pozostałości romańskiego kościoła z początku XI w. w północnej części grodu, z nietypową kryptą pod prezbiterium (miejsce przechowywania jakichś relikwii?). Najnowszym odkryciem, dokonanym podczas badań na cmentarzysku z XI-XII w. usytuowanym na północ od grodziska, jest wspaniały drobiazg: kunsztownie wykonany brązowy stilus, czyli rylec do pisania na woskowych tabliczkach, zakończony z jednej strony realistycznym wyobrażeniem dłoni trzymającej płytkę do zamazywania niepotrzebnego tekstu.
Gród giecki został założony na półwyspie rozległego jeziora, z którego do dzisiaj pozostały tylko zmeliorowane łąki. Po jego przeciwnej stronie, połączona z grodem drewnianym mostem, leżała osada targowa, obecnie niewielka wieś. Na jej terenie zachował się kamienny romański kościół z XII/XIII w., pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP, dawniej - św. Mikołaja (patrona kupców), wzniesiony na miejscu starszego i dużo mniejszego z drugiej połowy XI w.
Średniowieczna osada w Gieczu © rmk
Bażant? Szybki był :) © rmk
Pas awaryjny przy autostradzie A2 :) © rmk
Czaple? Żurawie? Pięknie klekotały :) © rmk
Rynek we Wrześni © rmk
Pamięci Dzieci Wrzesińskich © rmk
Pamięci Dzieci Wrzesińskich © rmk
Piękne graffiti! Tylko Lech :) © rmk
Pomnik pamięci wrzesińskich Żydów © rmk
We Wrześni do II wojny światowej mieszkała społeczność żydowska. Tutejsza gmina posiadała swoją synagogę. Usytuowana była przy ulicy Ratuszowej, naprzeciw siedziby władz miejskich. Bożnica zbudowana w 1875 r. w miejscu starszej świątyni służyła wrzesińskim Żydom do 1939 r. Po zajęciu miasta przez hitlerowców została zamieniona na więzienie. Po roku wysadzono ją i w jej miejscu zbudowano schron.
W 2002 r. przy ulicy Ratuszowej, w miejscu, gdzie stała synagoga, odsłonięto pomnik poświęcony dawnym żydowskim mieszkańcom. Na postumencie, stojącym na mozaice z kostek granitowych, ułożonych w kształcie Gwiazdy Dawida, znajdują się dwie tablice w językach polskim i hebrajskim połączone wizerunkiem synagogi. Główny napis na obelisku brzmi: "Boże, poganie przyszli do Twojego dziedzictwa, zbezcześcili Twój święty przybytek".
Pomnik Dzieci Wrzesińskich © rmk
Strajk uczniów katolickiej szkoły ludowej we Wrześni z lat 1901-1902 w obronie mowy polskiej, szerokim echem odbił się w całej Europie. O strajku tym dużo można się dowiedzieć w Muzeum Dzieci Wrzesińskich przy ulicy nazwanej ich imieniem. Około 0,5 km od muzeum, przy ul. Harcerskiej znajduje się powstały w 1975 r. duży pomnik zatytułowany „Bohaterskim Dzieciom Wrzesińskim Broniącym Mowy Polskiej w Strajku Szkolnym 1901-1902". Pomnik został wykonany na podstawie projektu Jerzego Sobocińskiego, twórcy wielu monumentów w Wielkopolsce. Obok pomnika znajduje się utrzymany w podobnym stylu kamień, upamiętniający powstańców wielkopolskich 1918-1919 oraz powstańców z 1848 r.
Co on robi we Wrześni? © rmk
Pomnik Marii Konopnickiej we Wrześni © rmk
Kategoria 100-150, Nowe gminy, Wielkopolska
Dane wyjazdu:
178.80 km
0.00 km teren
07:12 h
24.83 km/h:
Maks. pr.:60.20 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1056 m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Pierścień dookoła Poznania.
Sobota, 22 marca 2014 • dodano: 22.03.2014 | Komentarze 0
Pierścień dookoła Poznania po mojemu :)Pierścień dookoła Poznania. Po mojemu :)
Miałem dzisiaj wielką chęć przejechać w końcu 200km ale nie wyszło. Wyruszyłem trochę po 9.00, jakieś dwie godziny później niż zakładałem. Tak ciężko mi się dzisiaj zbierało, że miałem nawet myśl żeby zostać w domu, ale tak szybko jak przyszła tak szybko przeszła ta idea ;) Trasę chciałem dopasować do kierunku wiatru i tak ją ustawić, żeby zaliczyć choćby jedną nową gminę. Zaliczyłem dwie ale wiatr robił co chciał i ponad połowę dystansu duł prosto w twarz...
Wyjeżdżając z domu obrałem kierunek na Buk. Najpierw Kiekrz, Lusowo, Lusówko i Więckowice, szło całkiem sprawnie. Do momentu gdy wjechałem na 307-kę. Wiatr w twarz i tiry prawie spychały mnie do rowu. Na tym odcinku prędkość ok. 15km/h... W Buku obejrzałem sobie piękny, barokowy, drewniany kościół, pokręciłem się nieco po mieście i pokręciłem w stronę Stęszewa. To była masakra. Wiatr mnie stopował do 13-14km/h, dłuuga prosta droga. W Tomiczkach widziałem wypadek, w którym to że nikomu nie stało się nic poważnego to istny cud. Aż nie chce mi się o tym pisać :/ Ulgę od wiatru poczułem dopiero, gdy wjechałem do WPN-u, pomimo piachu i ciężkiego podłoża poniżej 25km/h nie schodziłem, tak chciałem odbić sobie ten wiatr :) Spotkałem tam największe stado saren jakie w życiu widziałem, chyba z 50-60szt! Podjazd pod Osową po piachu ale cisnąłem mocno :) Zjazd do Mosiny ul.Pożegowską i 60km/h na budziku się pojawiło :) W Rogalinie do końca roku remont więc nie zajechałem na chwilę przerwy, postój zrobiłem sobie dopiero w Restauracji Nadwarciańskiej w Radzewicach. Byłem tak kiedyś z Żonką i zapamiętałem te miejsce jako te, w którym podają świetny żurek i inne przysmaki. Więc tym razem też go zamówiłem ale mocno się rozczarowałem. Jakiś taki bez smaku, odrzewany, słowem do dupy. No cóż, może mieli zły dzień... Dalej przez Kórnik, Kleszczewo do Kostrzyna nudy. Wiatr w końcu nieco zaczął pomagać, ale droga płaska i usypiająca. Za Kostrzynem w końcu coś fajnego, Pagórki :) Promno, Promienko, Borowy Młyn, Wronczyn. Był las, było błoto i piach ale nie odpuszczałem tempa. Od Wronczyna do Mielna przez Wierzonkę, średnia mocno powyżej 30km/h. W Mielnie odbiłem w las i pokręciłem na Dziewiczą Górę, podjazd czarnym i czerwonym szlakiem czułem już we wszystkich mięśniach, oj tętno skoczyło :) Poleżałem nieco na szczycie na ławeczce i zabrałem się w dalszą drogę. Zjazd po szutrze, ok 50km/h, na moich oponach nieco przesadziłem :) Skoro była Osowa i Dziewicza to musi być Moraska, tak sobie pomyślałem i dopięłem swego :D Przez Naramowice i Radojewo ostatni podjazd tamże i zobaczyłem, że zbiera się na konkretną burzę nad Poznaniem. Gdy robiłem fotkę zaczęła się nawałnica. Ostanie 4km jechałem ok.38-40km/h, oby tylko zdążyć do domu. Udało mi się co do sekundy :)
Ciężko jeździ się samotnie takie trasy jak dzisiaj, ale mam motywację aby osiągnąć swój cel i to mnie pcha do przodu. Czułem dzisiaj, że nogi mogą dużo ale kolana dają się we znaki. Wiem, że to od nart - za bardzo dałem sobie na nich w kość i teraz się to odbija :( Ale będzie dobrze, musi :)
A najbardziej zadowolony jestem z tego, że wyszło ponad 1000m w górę. Bo góry lubię najbardziej :)
Zaliczone gminy: Buk, Kostrzyn
Budowa S11 © rmk
Ustrzelona Lufthansa © rmk
Budowa centrum Amazon © rmk
Lusowo - Lusówko © rmk
Nad A2 © rmk
Barokowy, drewniany kościół w Buku z 1760r © rmk
Rynek w Buku © rmk
Wypadek w Tomiczkach. To, że nikomu nie stało się nic poważnego to cud © rmk
Wypadek w Tomiczkach. To, że nikomu nie stało się nic poważnego to cud © rmk
Jezioro Witobelskie © rmk
Wielkopolski Park Narodowy © rmk
Wielkie stado saren w WPN-ie © rmk
Wielkopolski Park Narodowy © rmk
Wielkopolski Park Narodowy © rmk
Wielkopolski Park Narodowy, podjazd pod Osową Górę © rmk
Wielkopolski Park Narodowy, wieża widokowa w Mosinie © rmk
Mosiński folklor © rmk
Nagroda za 80km :) © rmk
Zamek w Kórniku © rmk
Nad A2 © rmk
Promno. Zdecydowanie za mało jest takich pagórków w Wielkopolsce :| © rmk
Puszcza Zielonka © rmk
Jezioro Wronczyńskie © rmk
Puszcza Zielonka © rmk
Wieża widokowa na Dziewiczej Górze © rmk
Burza nad Poznaniem widziana z Moraska © rmk
Kategoria 150-200, Nowe gminy, Wielkopolska
Dane wyjazdu:
156.00 km
0.00 km teren
06:42 h
23.28 km/h:
Maks. pr.:44.90 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:863 m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Chodzież.
Sobota, 8 marca 2014 • dodano: 08.03.2014 | Komentarze 2
Miałem dziś przygotowane 2 trasy, rano wiało z północy więc wariant na Ryczywół wygrał. W planach miał być tylko on jako jedna gmina do zdobycia ale wyszło dużo więcej :) Gdy zajechałem na ryneczek w Ryczywole i chwilę posiedziałem postanowiłem pojechać do Chodzieży. Dobrze się czułem, pogoda świetna więc czemu nie? :) W Chodzieży znowu mały odpoczynek i krajówką pojechałem na Budzyń. Tam popieprzyłem drogę i kilka km tłukłem się przez piach jakąś leśną drogą. Masakra. Następnie po mega dziurawych, asfaltowych drogach doczłapałem się do Rogoźna. Do Murowanej całkiem sprawnie i szybko, Biedrusko i przez poligon do domu.W twarz wiało mi przez jakieś 60% czasu, mocno dostałem w kość. Pampers w spodenkach już jest do niczego, dupa mnie boli. Muszę skorygować pozycję na siodełku bo czuję, że coś jest nie tak. Ogólnie jestem bardzo zadowolony z dystansu ale wyjazd średni. Fajne tereny do jazdy jedynie w okolicach Chodzieży, po za tym nuuda.
Jestem zmęczony :)
Zaliczone gminy: Ryczywół, Budzyń, Chodzież (teren miejski), Chodzież (teren wiejski)
Ryczywół - Chodzież - Budzyń
Pałac w Wargowie © rmk
Pałac w Objezierzu © rmk
Warta w Obornikach © rmk
Ryczywół © rmk
Graffiti w Wyszynach © rmk
Rynek w Chodzieży © rmk
Stok narciarski w Chodzieży © rmk
Budzyń © rmk
Piaszczyste dziadostwo © rmk
Kościół w Potulicach © rmk
Kategoria 150-200, Nowe gminy, Wielkopolska
Dane wyjazdu:
121.50 km
0.00 km teren
05:23 h
22.57 km/h:
Maks. pr.:35.50 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:595 m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Gniezno.
Niedziela, 2 marca 2014 • dodano: 02.03.2014 | Komentarze 0
Plan był taki, aby po prostu pojeździć. Obojętnie gdzie byle przed siebie. No i wyszło z tego, że wylądowałem w Gnieźnie :)Do pierwszej stolicy Państwa Polskiego jechałem non stop pod wiatr, myślałem aby odpuścić i zmienić kierunek ale tablica Gniezno 20 nie pozwoliła na słabość :) Do Pobiedzisk jechałem przez Kicin, Wierzonkę, Promienko i Promno. Później juź 92-tką do Gniezna i tym samym asfaltem wróciłem już do samego Poznania. W drodze powrotnej w Pobiedziskach rozwaliło się łożysko w lewym pedale i chcąc nie chcą musiałem jechać jak najkrótszą drogą do domu. Wracałem bez pedała, na samym "drągu" jak to określiła ma luba :) Mega się wkur... bo pedały te kupiłem całkiem niedawno i okazały się zwykłym gównem. Jak jutro nie znajdę nigdzie łożyska to czas na nowe... Coś pykało w okolicach supportu ale nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że też coś z nim nie tak bo ma przejechane dopiero jakieś 500km.
Koniec końców wyszła pierwsza setka w tym roku, trzy nowe gminy do kolekcji, ponad pięć godzin spędzonych na rowerze i dwadzieścia kilka kilometrów kręcenia bez pedała.
:)
Zaliczone gminy: Łubowo, Gniezno (obszar miejski), Gniezno (obszar wiejski)
Gniezno
Droga do Wierzenicy z Kicina © rmk
Drewniany kościół w Wierzonce © rmk
Stado gęsi uciekające przed jastrzębiami © rmk
Jezioro Kowalskie © rmk
Fontanna na rynku w Pobiedziskach © rmk
Katedra w Gniezna © rmk
Wiatraki w Lednogórze © rmk
Kategoria 100-150, Nowe gminy, Wielkopolska
Dane wyjazdu:
119.30 km
0.00 km teren
05:56 h
20.11 km/h:
Maks. pr.:45.30 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:653 m
Kalorie: kcal
Rower:Kellys Saphix
Jesienna setka.
Sobota, 19 października 2013 • dodano: 19.10.2013 | Komentarze 4
Miałem kilka planów na dziś, wyszło jak zawsze czyli improwizowałem. Pojechałem do Śremu, po drodze zaliczyłem gumę i prowadziłem rower jakieś 6km do najbliższej stacji paliw właśnie w Śremie. Wyjeżdżając z domu zapomniałem wziąć pompki i narzędzi więc musiało tak być... Po naprawie zablokował się lewy klocek hamulca z tyłu i ponad 60km jechałem z dociśniętym klockiem. Uczucie jakbym jechał z przyczepką... W Mosinie podjechałem na nową wieżę widokową i było warto. Widok jest zacny. W WPN-ie złota polska jesień, kolory tak niesamowite, że aż nierealne :) Do domu zajechałem już po ciemku, oświetlenie nadaje się tylko na recykling. A mówili, że mactronic to jest to...Ogólnie jestem zadowolony tylko z tego, że kolejna setka przejechana. Po za tym trasa nudna, wiatr w mordę przez 2/3 dystansu, 6km prowadzenia roweru, klocek zablokowany... Na drogę wziąłem ze sobą 4 małe kajzerki z nutellą i spisały się świetnie. Nie jadłem nic więcej, za to wypiłem jakieś 2,5l płynów.
Złota polska jesień© rmk
Most Przemysła© rmk
Rogalin© rmk
Rogalin© rmk
Rynek w Śremie© rmk
Manieczki. Jazdaaaaa :D© rmk
Widok na Poznań z wieży widokowej w Mosinie© rmk
Widok na Poznań z wieży widokowej w Mosinie© rmk
Widok z wieży widokowej w Mosinie© rmk
Wieża widokowa w Mosinie© rmk
Wielkopolski Park Narodowy. Jezioro Góreckie© rmk
Wielkopolski Park Narodowy© rmk
Kategoria 100-150, Nowe gminy, Wielkopolska