Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
16.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca.

Piątek, 4 listopada 2016 • dodano: 06.11.2016 | Komentarze 1

Jak nie urok to...
Jak nie kolano to przeziębienie, mocne, dziadowskie, uziemiło mnie na amen. Na imprezę do Jurka nie pojechałem, na rower nawet nie spoglądałem przez te ostatnie kilkanaście dni... Ehh...


Dane wyjazdu:
55.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca.

Piątek, 21 października 2016 • dodano: 06.11.2016 | Komentarze 0

nic


Dane wyjazdu:
22.60 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca.

Piątek, 14 października 2016 • dodano: 15.10.2016 | Komentarze 0

W tym tygodniu tylko dwa razy rowerem, tak wyszło.


Dane wyjazdu:
22.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po ryby.

Czwartek, 13 października 2016 • dodano: 15.10.2016 | Komentarze 1

Miała być dzisiaj drobnica ale nie było. Mieli odłowione tylko sandacze i szczupaki. Do trzech razy sztuka, w przyszłym tygodniu mam spróbuję raz jeszcze ;)


Dane wyjazdu:
22.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po ryby.

Poniedziałek, 10 października 2016 • dodano: 15.10.2016 | Komentarze 1

Naszła Nas ochota na rybkę w occie więc trzeba było pojechać i przywieźć nieco drobnicy do domu. Świeżą rybkę można dostać w Rybakówce nad Jeziorem Kierskim co postanowiłem wykorzystać i podjechać tam rowerem. Niestety na miejscu mieli tylko pstrągi i jesiotry, które niestety nie komponują mi się do octu no i są lekko za drogie. Umówiłem się na czwartek, mają być inne ryby. Do domu wróciłem po śladzie i na pusto. 


Dane wyjazdu:
30.40 km 0.00 km teren
01:38 h 18.61 km/h:
Maks. pr.:39.10 km/h
Temperatura:8.8
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:175 m
Kalorie: kcal

Popołudniowo.

Sobota, 8 października 2016 • dodano: 08.10.2016 | Komentarze 2

Nie jadłem w tym roku jeszcze ani jednej kani czy też sowy jak kto woli. Susza jaka była we wrześniu skutecznie pozbawiła je możliwości ukazania się mym oczom ale kilka ostatnich, deszczowych dni spowodowało, że pojechałem dzisiaj sprawdzić czy się pojawiły. Odpowiedź jest krótka. Nie.

Przejechałem się przez poligon, wróciłem przez Łysy Młyn i Morasko. Znów było nieco błota i terenu. Jesień powoli, powolutku zaczyna ukazywać swe kolory. Czuć ją w powietrzu ale na eksplozję barw jeszcze trzeba trochę poczekać.

Na więcej dzisiaj nie było czasu, dobre i tyle :)




Łysy młyn.


Łysy młyn.


Kukurydziane miasto.


Osiedla i bloki, betonowe uroki.
Kategoria 25-50


Dane wyjazdu:
25.50 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po miód.

Piątek, 7 października 2016 • dodano: 08.10.2016 | Komentarze 2

Przejechałem się do Złotkowa po miód. Od kilku lat kupuję go u tego samego pszczelarza, tradycja rzecz święta :) Tym razem kupiłem lipowy i gryczany, na zimowe dni jak znalazł :) 

Po za tym pojeździłem dzisiaj po lesie, zaroślach, błocie, polnych drogach i tego typu atrakcjach. Uwielbiam jesień, to moja ulubiona pora roku na jazdę rowerem. Uwielbiam jej kolory i przede wszystkim zapach. To jak pachną ogniska, to jak pachnie ziemia po deszczu, zaorane pole. Po prostu to uwielbiam :)

Nie zabrałem ze sobą aparatu ale zrobiłem jedno zdjęcie komórką. Jakość fatalna ale przekaz jest najistotniejszy. DDR-y po poznańsku :)




Ktoś skorzysta? :)
Kategoria 25-50


Dane wyjazdu:
42.50 km 0.00 km teren
03:06 h 13.71 km/h:
Maks. pr.:34.40 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:234 m
Kalorie: kcal

XVIII Rajd Rowerowy "Pieczona Pyra"

Niedziela, 2 października 2016 • dodano: 02.10.2016 | Komentarze 5

W zeszłym tygodniu okazało się, że z kalendarzem mi nie po drodze i po części czytanie ze zrozumieniem też chyba kuleje co poskutkowało tym, że pieczonych pyr nie było na obiad. Tym razem zadanie domowe odrobiłem na medal i z pełnym przekonaniem wyruszyliśmy we trójkę, rodzinnie na wzmiankowanego pieczonego kartofla. Na podobny pomysł do Naszego wpadło nieco ponad czterysta osób, więc wyszło na to, że dużo ludzi lubi tu ziemniaki. 

Trzydzieści minut po dziesiątej lub pół godziny przed jedenastą czterysta i trochę rowerzystów ruszyło z Suchego Lasu do Zielątkowa. To Nasz pierwszy taki rajd, pierwsza taka impreza i w ogóle pierwsza przejażdżka w liczbie większej niż trzy sztuki, nasze sztuki. Patrząc na starcie na przekrój wiekowy i ogólnie na całość narodu można było mieć przekonanie, ba pewność, że owy rajd ma wzięcie od dawna. Siedemnaście lat tak już się kręci i dorobił się popularności. Czy zasłużonej? To miało się wyjaśnić kilkanaście kilometrów dalej. 

Pierwszy postój kilometr za startem. Cała masa musiała zacząć jechać gęsiego, wszak droga przy poligonie więcej niż jednego rowerzysty na szerokość nie pomieści. Czekamy na swoją kolej, na końcu stawki. Kolejny postój przy wjeździe na poligon, dołącza tu kolejna grupa. Stoimy dobre 10 min. Michaś z zaciekawieniem ogląda współtowarzyszy, tyle nowych twarzy patrzy na niego. Jedziemy. Uff, w końcu to rajd rowerowy, więc jedziemy. Dwa kilometry dalej kolejny postój, dołącza kolejna ekipa. Czekając przy boisku w Złotkowie zniecierpliwienie zaczyna wychodzić na zewnątrz i zastanawiamy się z Agą czy nie pojechać swoją drogą na metę i tam poczekać na resztę. Koniec końców decydujemy się jechać z wszystkimi. 

Od Złotkowa do Golęczewa jedziemy żółtym szlakiem. Szlak to piaszczysty ale w pięknej, leśnej scenerii. Wielu ludzi nie daje rady i prowadzi rowery, żadna ujma bo piachu jest naprawdę sporo. O dziwo mi z przyczepką jedzie się wyjątkowo dobrze, daje mi stabilizację na piachu. Tego się nie spodziewałem :)

W Golęczewie na Obornickiej eskorta policji, tego się nie spodziewaliśmy. Do Zielątkowa asfaltową drogą jedziemy już swoim tempem. Wyprzedzamy pewnie dobrze ponad sto osób i w końcu może poczuć, że jedziemy a nie się snujemy. Wiedzieliśmy, że będzie wolno i w ogóle ale gdy tylko pojawiła się możliwość to poczuliśmy choć przez chwilę wiatr we włosach ;)

Meta była na polanie nad Samicą. Świetne miejsce na tego typu imprezy. Na miejscu ognisko, akordeon i pyszne jedzenie. Żeby tylko wspomnieć grochówkę, pajdy ze smalcem, ogórasy kiszone, ciacho drożdżowe, rogaliki, kawa, herbata. I rzecz jasna - tytułowe pieczone pyry z ogniska z dodatkiem naszego przysmaku, gzika. Jedzenie naprawdę przepyszne, całość robiona przez miejscowe koło gospodyń wiejskich. Czy to chleb, czy smalec czy słodkości, wszystko robione samemu i na miejscowych składnikach. I za darmo, za trud pokonania tej trasy ;)) Znaczy się za trud przejechania tej trasy z taką ilością współrowerzystów ;)

Pojedliśmy, posiedzieliśmy, Michaś wyspany pobiegał przy ognisku, potańczył przy akordeonie i w swoim języku rozmawiał ze wszystkimi i z nikim. Było swojsko, naturalnie, rodzinnie i przyjaźnie. W tych czasach dla większości tego typu imprezy to tylko wieś na sali i wstyd przed znajomymi. Dla nas to było coś przyjemnego, rodzinny czas, rower i My. Jeśli będzie możliwość to za rok też pojedziemy, mamy to właściwie pod domem więc żal nie skorzystać. Trzeba żyć po swojemu i tak nam pasuje. Bo w życiu trzeba robić to co się lubi.

Korzystając z okazji sprawiłem, że znalezione przez Nas tydzień temu kluczyki do Mercedesa wróciły dzisiaj do właściciela. I to kolejny plus tego rajdu :)

Do domu wróciliśmy przez Sobotę i Pawłowice. Bez emocji, bez wrażeń. Po prostu przejechaliśmy ten odcinek i znaleźliśmy się w domu :)




:)


Start z Suchego Lasu.


Uzupełnianie straconych kalorii ;))


Czekamy w Złotkowie...


Na miejscu ognisko, akordeon i cała reszta :)


Tytułowa pieczona pyra. U Nas jada się z gzikiem więc i jego nie zabrakło :)


Warto było się przemęczyć ;))


Mniam.


I nikt nikomu nic nie ukradł :)


Dane wyjazdu:
51.50 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca.

Piątek, 30 września 2016 • dodano: 02.10.2016 | Komentarze 3

Wracając z pracy, w piątek, spotkałem pijanego rowerzystę. Był tak pijany, że miał problem z wejściem na rower. Było to na ścieżce rowerowej przy Szpitalu Wojewódzkim. Kiedyś bym na to nie zareagował ale teraz tak mnie to ruszyło, że spowodowałem, że dalej nie pojechał ani nawet nie próbował jechać dalej. Pozostało mu spędzać miło czas pod murkiem i czekać aż zrozumie swój błąd. Z zadowoleniem pojechałem dalej do domu. Przeraża mnie ludzka głupota i takich sytuacji nie mam zamiaru odpuszczać.

Tak się jeździ po Poznaniu. Miasto hał hał.


Dane wyjazdu:
18.60 km 0.00 km teren
01:01 h 18.30 km/h:
Maks. pr.:33.30 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:125 m
Kalorie: kcal

Carpe diem.

Czwartek, 29 września 2016 • dodano: 29.09.2016 | Komentarze 5

Moja Kochana Żonka, w skrócie MKŻ, zrobiła mi dzisiaj niespodziankę i wróciła trochę wcześniej z pracy. Niespodziankę tę szybko przekułem w chwilę wolnego czasu i po kilku chwilach siedziałem już na rowerze z radością jadąc gdziekolwiek. Deficyt wolnych chwil, które mogę przeznaczyć na rowerowanie i deficyt zdrowia, na który ostatnio cierpię powoduje, że gdy trafi się taka okazja jak dzisiaj cieszę się jak gdybym miał jechać na koniec świata. W takich momentach człowiek zaczyna rozumieć pojęcie carpe diem :)

Kierunek gdziekolwiek zmienił się po chwili na kierunek pod górkę, do lasu. Jako, że górka wyrasta mi niemal pod domem, to azymut był jeden, na Morasko. Pojeździłem nieco po lesie, zajechałem do rezerwatu meteorytów, następnie przez Poligonową zajechałem do Radojewa. Wróciłem asfaltem przez pagórki.

W tak zwanym międzyczasie na niebie zaczął się spektakl barw. Prawdziwa feeria, niesamowita gra kolorów. Stałem na polnej drodze i zachwycony wpatrywałem się w to co wyprawia matka natura. Nie robią na mnie wrażenia materialne cuda tylko tak prozaiczne sytuacje jak zachód słońca. Dzisiaj był niesamowity i doprawdy byłem szczęśliwy, że mogę się jemu przyglądać gdzieś na polnej drodze, jeżdżąc sobie rowerem. To jest dla mnie prawdziwa definicja szczęścia. Pogoda dzisiaj była równie piękna, całe dwadzieścia stopni na plusie na koniec września.



Polna Poligonowa.


Polna Poligonowa.
Kategoria 0-25