Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

50-75

Dystans całkowity:5920.37 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:232:05
Średnia prędkość:23.04 km/h
Maksymalna prędkość:81.00 km/h
Suma podjazdów:26405 m
Liczba aktywności:103
Średnio na aktywność:57.48 km i 2h 29m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
50.40 km 0.00 km teren
02:24 h 21.00 km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:200 m
Kalorie: kcal

Najdłuższy żelazny most kolejowy w Europie.

Poniedziałek, 23 lutego 2015 • dodano: 23.02.2015 | Komentarze 5

Most kolejowy w Stanach nad Odrą to zdaniem jednych najdłuższy żelazny most kolejowy w Europie, a według innych najdłuższy most, ale tylko na rzece. Zbudowany został w 1905 roku przez firmę Beuchelt z Zielonej Góry, stal sprowadzono z Rudy Śląskiej. Aby most zabezpieczyć, na obu przyczółkach wzniesiono zespoły ceglanych strażnic. W lutym 1945 most został wysadzony przez oddziały niemieckie. Odbudowano go w latach 50. minionego wieku. Linia kolejowa funkcjonowała do połowy lat 90, została zniszczona przez powódź w 1997 roku, która zniszczyła spory odcinek nasypu kolejowego w okolicach Bobrownik. To założenie budowlane jest jednym z najbardziej interesujących przykładów ufortyfikowanej przeprawy rzecznej w Polsce.

Miałem ochotę pojeździć dzisiaj gdzieś niedaleko Bytomia Odrz. i pokręcić korbą z nóżki na nóżkę czyli turystyka pełną gębą :) Od dawien dawna chciałem zobaczyć w końcu na własne oczy most kolejowy na Odrze, który jest zaraz za Nową Solą. Idealnie się to wpasowało w dzień dzisiejszy i właśnie tam skierowałem się na swoim dwukołowym rumaku.

Praktycznie pod sam most można dojechać dobrą asfaltową drogą ale ostatni kilometr trzeba było pokonać po iście survivalowym, polnym odcinku, który spowodował, że mój rower wyglądał jak siedem nieszczęść. No cóż, czasem trzeba się utaplać w błocie aby dotrzeć do celu :) Spędziłem prawie godzinę na moście i w jego okolicach. Robi wrażenie jego konstrukcja, jego rozmiary i robi wrażenie to, że jeszcze go nie rozebrali złomiarze, choć nie da się ukryć, że próbują non stop :) Pochodziłem po moście, posiedziałem trochę, porobiłem fotki i udałem się do rezerwatu Bukowa Góra, w którym rokrocznie odbywa się Kaczmarek Electric MTB. Pokręciłem się trochę po lesie i przez Otyń i Nową Sól wróciłem do Bytomia Odrz. Przejazd rowerem przez Nową Sól to temat ta pracę doktorską. Jest to bez wątpienia jedno z najgorszych miast jeśli chodzi o przyjazność rowerzystom jakie dane było mi odwiedzić. Cytując klasyka, "masakra".

Dawno już nie jeździłem w takim tempie jak dzisiaj, z nóżki na nóżkę, jak stateczny pan po siedemdziesiątce. Fajno było :)




Najdłuższy, żelazny kolejowy most w Europie, Bobrowniki - Stany. Pozostałości wieżyczek wartowniczych.

Najdłuższy, żelazny kolejowy most w Europie, Bobrowniki - Stany.

Najdłuższy, żelazny kolejowy most w Europie, Bobrowniki - Stany.

Najdłuższy, żelazny kolejowy most w Europie. Bobrowniki - Stany.


Kategoria 50-75, Lubuskie


Dane wyjazdu:
59.20 km 0.00 km teren
02:20 h 25.37 km/h:
Maks. pr.:40.70 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:311 m
Kalorie: kcal

Mgliste Trzaskowo.

Niedziela, 18 stycznia 2015 • dodano: 18.01.2015 | Komentarze 11

Lubię jeździć we mgle, lubię ten klimat. Nie mogłem więc dzisiaj odmówić sobie przyjemności przejażdżki trasą przez poligon, gdzie mgła ma jeszcze większą siłę oddziaływania na wyobraźnię niż normalnie :) Dwie godziny z małym hakiem turystycznego kręcenia w pięknej scenerii, nic tylko się cieszyć :))

Pomiędzy Bolechowem a Trzaskowem stoi sobie ładny dom. Dlaczego o nim wspominam? Ponieważ nie ma w ogóle płotu dookoła, widocznie jeszcze nie zdążyli zamontować, choć nic nie wskazuje aby roboty miały się tam w ogóle rozpocząć. Ale to też nie powód aby o tym pisać. Otóż chodzi w tym wszystkim o to, że koło domu chodzi sobie wielki owczarek niemiecki. Chodzi i patrzy sobie na rowerzystów i się zastanawia czy za nim pobiec i mieć małą przekąskę czy tylko postraszyć wyglądem tym razem. Dzisiaj tylko straszył, co będzie następnym razem? A kto to wie...

Dzisiejsza trasa - Trzaskowo.


Mgliście.


Wczoraj kupiłem spodnie w GS-ie
po przyjściu do domu od razu w nie wskoczyłem
Ludzie dziwnie się na mnie patrzyli
czuję, że oni mi zazdrościli

Nikt na świecie nie ma
takich spodni jak ja
całe fioletowe, szerokie lalala
nikt na świecie nie ma
takich spodni jak ja
całe fioletowe, szerokie lalala

Spodnie na mnie pasują jak ulał
super w ogóle, wiecie mam gust
Zaraz schowam je do szuflady
żeby w niedzielę znowu w nich pójść

Nikt na świecie nie ma
takich spodni jak ja
całe fioletowe, szerokie lalala
nikt na świecie nie ma
takich spodni jak ja
całe fioletowe, szerokie lalala

Dżinsy i sztruksy to nie mój styl
kolor fioletu wciąż mi się śni
Zimno na dworze, w domu moim cisza
puchar świata w ręku Małysza

Nikt na świecie nie ma
takich spodni jak ja
całe fioletowe, szerokie lalala
nikt na świecie nie ma
takich spodni jak ja
całe fioletowe, szerokie lalala

Bo nikt na świecie nie ma
takich spodni jak ja
są całe fioletowe i szerokie lalala
nikt na świecie nie ma
takich spodni jak ja
są całe fioletowe i szerokie lalala

Nikt na świecie nie ma
takich spodni jak ja
całe fioletowe, szerokie lalala
nikt na świecie nie ma
takich spodni jak ja
całe fioletowe, szerokie lalala

:]
Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
73.10 km 0.00 km teren
02:56 h 24.92 km/h:
Maks. pr.:45.20 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:360 m
Kalorie: kcal

Oborniki.

Sobota, 17 stycznia 2015 • dodano: 17.01.2015 | Komentarze 12

Mam w sobie niezbadane pokłady cierpliwości. Chyba nikt nie jest się w stanie ze mną równać jeśli chodzi o tę cechę charakteru w aspekcie rowerowym. Chociaż nie wiem czy to cierpliwość czy zwykła głupota. Jazda na takim napędzie jaki posiada mój rower to jedno albo drugie. Sam nie wiem co bardziej.

Pojechałem do Obornik, opłotkami. Jak to mawia pewna Pani w podeszłym wieku było takie pitu pitu. W samych Obornikach szukałem po omacku drogi asfaltowej do Gołębowa aby dalej przez Maniewo dojechać do Wargowa. Skończyło się to tym, że za każdym razem stawałem przed końcem asfaltu a początkiem marnej jakości polnej drogi. Teraz, jak spojrzałem na mapę, już wiem gdzie powinienem pojechać. Tak blisko od domu a ja zgubiłem drogę :)

Dzisiejsza trasa - Oborniki.

Jak wolicie, w górę czy w dół? Ja zdecydowanie w górę :-)




Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
70.60 km 0.00 km teren
02:44 h 25.83 km/h:
Maks. pr.:44.70 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:324 m
Kalorie: kcal

Konarzewo.

Piątek, 16 stycznia 2015 • dodano: 16.01.2015 | Komentarze 5

Miałem trochę wolnego czasu i postanowiłem wykorzystać go na odwiedziny Konarzewa, wioski w której jeszcze rowerem nie byłem. Wiedziałem, że nic ciekawego tam nie znajdę ale chciałem po prostu tam pojechać i wrócić do domu. Droga bez historii, nic ciekawego się nie wydarzyło.

Jadąc przez Dąbrówkę mocno zastanawiałem się nad fenomenem tego miejsca wśród jego mieszkańców. Osiedle Linei, które rozrasta się tam w niesamowicie szybkim tempie jest dla mnie totalną zagadką. Te wszystkie szeregowce/mieszkania są identyczne i wyglądają jak nowoczesne kurniki. Mnie to osobiście przeraża. Dlaczego ludzie decydują się zamieszkać w takich skupiskach, w których wszystko jest identyczne, wszystko od linijki a sąsiad sąsiadowi może zaglądać do okna? Wszystko zabetonowane, identyczne, koszmarne. To wszystko to są te marzenia o domku pod miastem? Jeśli tak, to ja tego nie ogarniam. Nie ogarniam Dąbrówki, nie ogarniam takiej architektury i nie ogarniam tego, że wszystko dookoła może być takie same i ludziom się to podoba.

Dzisiejsza trasa - Konarzewo.
Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
65.10 km 0.00 km teren
02:35 h 25.20 km/h:
Maks. pr.:39.10 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:270 m
Kalorie: kcal

Nocny Kaźmierz.

Środa, 14 stycznia 2015 • dodano: 14.01.2015 | Komentarze 13

Spróbuj choć raz odsłonić twarz
I spojrzeć prosto w słońce
Zachwycić się po prostu tak
I wzruszyć jak najmocniej
Nie bój się bać, gdy chcesz to płacz
Idź szukać wiatru w polu
Pocałuj noc, najwyższą z gwiazd
Zapomnij się i...

...jedź.

Zwariowany to był dzień na koniec którego zafundowałem sobie nocną jazdę do Kaźmierza, tym razem przez Tarnowo Podgórne. Noc stała się dniem, więc teraz nawet w ciemnościach mogę trocę pokręcić po pracy. Dawno nic nie sprawiło mi tyle radości na rowerze co ta nowa lampka, jest świetna. Jakby tego było mało pośrodku niczego, pomiędzy Kaźmierzem a Chlewiskami znalazłem nową lampkę Kellysa. Identyczną ma moja Żonka, będzie zapasowa :))

Nogi mnie bolą :)

Dzisiejsza trasa.
Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
64.40 km 0.00 km teren
02:33 h 25.25 km/h:
Maks. pr.:40.50 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:280 m
Kalorie: kcal

Kaźmierz.

Wtorek, 13 stycznia 2015 • dodano: 13.01.2015 | Komentarze 7

Dziś była tak piękna pogoda, że zgrzeszyłbym gdybym tego nie wykorzystał :) Pomimo, że to środek zimy w powietrzu czułem przedwiośnie. Nawet wiatr mi nie przeszkadzał, wiał dość mocno ale piękne słońce i temperatura powyżej dziesięciu stopni zagłuszyło wszystkie niedogodności :) 

Przejechałem się do Kaźmierza, przez Rokietnicę i Cerekwicę. Mogłem kręcić i kręcić ale w tylnej lampce zaczęły słabnąć baterie, padły praktycznie pod samym domem. Za to przedni ProX Dual to istne cudo. Świeci tak, że teraz noc stała się dniem :)))

Dzisiejsza trasa - Kaźmierz.


Estadio da Chlewiska :]

Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
51.70 km 0.00 km teren
02:04 h 25.02 km/h:
Maks. pr.:50.40 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:323 m
Kalorie: kcal

Niezmiennie.

Sobota, 3 stycznia 2015 • dodano: 03.01.2015 | Komentarze 11

Czytałem różne książki, mówiły tę samą historię
Słuchałem różne krążki grały te samą melodię
Choć różne są dni mijają zawsze bezpowrotnie
A różne wątki splatają się w całość na odchodne

Nowy rok, pogoda po staremu. Wieje, czasami wręcz podmuchy zrzucają z roweru, ale wszystko to, to tylko jeden z elementów mojej układanki, która na koniec zawsze powoduje uśmiech na mej twarzy. Z każdym przejechanym kilometrem chęć przejechania kolejnego wzrasta niesamowicie. I żadna wichura tego nie zmieni, ba tylko to spotęguje :)

Każdą chwilę z rowerem który kochasz - szanuj
Zapomnij o jutrze, Bóg drwi z naszych planów
Takie czasy - cyniczna epoka
Trzymam się tak mocno życia, które bardzo kocham

Walcząc, przez pierwsze dwadzieścia pięć kilometrów, z wichurą zajechałem przez Kożuchów do Stypułowa. Męczyłem się okrutnie, bolały mnie nogi, bolały ręce. Ale miałem cel do osiągnięcia i nic nie było w stanie mnie powstrzymać. Powrót z wiatrem to rowerowa bajka. Jechałem tempem kolarskiego peletonu, średnia ponad 40km/h na kilkunastu kilometrach mówi sama za siebie. 

Kolejny liść z drzewa spadł
Spacer nocą przez pusty park
Reminiscencje, ich cierpki smak
I tylko cicho gwiżdże wiatr
I tylko cicho gwiżdże wiatr
I tylko cicho gwiżdże wiatr

Jutro i przez kilka kolejnych dni ma wiać równie silnie jak dzisiaj. Czy wsiądę na rower i znów będę toczył nierówną walkę z wiatrem? Pewnie, że tak. W końcu sprawia mi to tyle przyjemności :)

Dodałem kolejny podjazd na altimetr.pl jak się pojawi dam znać :)
Dzisiejsza trasa.


Ruina w Stypułowie.


Kategoria 50-75, Lubuskie


Dane wyjazdu:
50.60 km 0.00 km teren
02:17 h 22.16 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:223 m
Kalorie: kcal

Noworocznie.

Czwartek, 1 stycznia 2015 • dodano: 02.01.2015 | Komentarze 4

Pierwsze kilometry w Nowym Roku Anno Domini 2015 przejechałem wespół z Teściową i Szwagrem :)))) Korzystając z pięknej pogody, przypominającej bardziej przedwiośnie niż pierwszy dzień stycznia, przejechaliśmy się po kapitalnej drodze rowerowej jaka została niedawno wybudowana z Bytomia Odrzańskiego w kierunku Kiełcza. Droga ta prowadzi starym Traktem Prusko - Cesarskim, jest w całości wyłożona asfaltem (!), szeroka na 2,5 m, długa na prawie 6km i prowadzi, uwaga uwaga - polami :)))) Tak, tak wybudowano ją po prostu w polu, wzdłuż Odry :)) Prawdziwy ewenement, zrobię niedługo kilka fotek aby to zilustrować bo opisać ciężko :)
Po dwunastu kilometrach wspólnej, rodzinnej przejażdżki, pojechałem do Nowej Soli i z powrotem. Przy okazji przetestowałem w końcu prezent od św.Mikołaja i pomimo tego, że wracałem nocą to czułem się jakbym jechał w dzień. Z takim oświetleniem w końcu jazda nocą stanie się faktem :)

Dzisiejsza trasa.

Ten rok na pewno będzie rokiem olbrzymich zmian w moim życiu, więc jedyne czego sobie życzę rowerowego na te 365 dni to po prostu czerpać jak najwięcej radości z każdego wyjazdu i oby było ich jak najwięcej :)

Życzę Wszystkim wszelkiej pomyślności i spęlnienia marzeń, tych rowerowych i tych bardziej przyziemnych, w 2015 roku :))
Kategoria 50-75


Dane wyjazdu:
58.50 km 0.00 km teren
02:44 h 21.40 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:515 m
Kalorie: kcal

Myśli rozczochrane, wichurą zapisane.

Poniedziałek, 22 grudnia 2014 • dodano: 23.12.2014 | Komentarze 9

- Tatuś, dlaczego prąd nie chodzi w nocy spać?
- Synku, dlaczego zawsze wieje mi twarz gdy jeżdżę rowerem?
Spojrzeli na siebie i żaden z nich nie odezwał się ani słowem. Oboje znali odpowiedź, jedyną prawdziwą. Bo tak po prostu już jest.


Jak opisać wiatr? Jak go dotknąć? Jak schować? Jak wyłączyć? Jak sfotografować? No jak?

Gdy jedziesz pod wiatr, co czujesz? Gdy wiatr rzuca Tobą jak zabawką, co czujesz? Gdy pomimo Twoich usilnych prób nie możesz jechać szybciej niż 10km/h, co czujesz? Gdy chce Ci się tylko płakać a wiele przed Tobą, co czujesz?

Droga to wznosi się to opada, raz delikatnie, raz brutalnie ale ciągle faluje. Mięśnie odmawiają współpracy a Ty zmuszasz je do ciągle to większego wysiłku. Robisz to celowo?

Co Tobą kieruje, że decydujesz się poświęcić swojej pasji pomimo, że wszystko inne mówi Ci abyś tego nie robił? Co sprawia, że chcesz to robić? Co w tym jest takiego, że nie zamienisz tego na nic innego? No, co?

Jakie uczucia są w Tobie?

Ja jestem szczęśliwy.


- Tatuś, chciałbym mieć w sobie tyle siły aby nigdy się nie poddawać.
- Wiem synku, wiem. Ja też.



Bez wątpienia to była najbardziej nierowerowa pogoda w jakiej dane było mi jeździć. Wiatr momentami rzucał mną po drodze jak zabawką. W wielu momentach chciałem rzucić rower do rowu, usiąść obok i mieć wszystko gdzieś. Jeździłem dzisiaj po Wzgórzach Dalkowskich, sporo asfaltu ale równie dużo jazdy po lesie, w błocie po kostki i zdradliwych liściach. Piękne podjazdy ale wszystkie w deszczu i huraganowym wietrze. Mimo to jeździłem i uśmiechałem się sam do siebie. Uśmiech to mój najwierniejszy towarzysz, z nim zajadę wszędzie.
Nagrodą za to, że nie odpuściłem i nie zwątpiłem były dwa widoki jakie dane było mi uświadczyć. Nie da się ich opisać, to trzeba było zobaczyć. Jednym z nich była absolutnie przepiękna panorama Sudetów, jakieś 110-120km ode mnie majaczyła w oddali Śnieżka. Później wkleję fotki. I właśnie dla takich chwil jeżdżę rowerem.

Dzisiejsza trasa. Wzgórza Dalkowskie.

Dodałem jeden nowy podjazd do altimetru, jak pojawi się w bazie to go wkleję.
Kręciłem również na poniższych:
Podjazd przez Zimną Brzeźnicę. Wzgórza Dalkowskie - altimetr.
Podjazd do Popowa. Wzgórza Dalkowskie - altimetr.

Przepiękny widok na całe pasmo Karkonoszy z górki w okolicach Grębocic. Wiało tak, że ledwie utrzymałem aparat
Przepiękny widok na całe pasmo Karkonoszy z górki w okolicach Grębocic. Wiało tak, że ledwie utrzymałem aparat © rmk
Kategoria 50-75, Lubuskie


Dane wyjazdu:
52.40 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:328 m
Kalorie: kcal

Mordęga.

Niedziela, 21 grudnia 2014 • dodano: 21.12.2014 | Komentarze 8

Nie wiem od czego zacząć ale muszę
przestać ślęczeć nad pustym arkuszem.
O małą relacje się pokuszę
Mych konwersacji z wiatrobusem
Który to plecie jak wianuszek
Ten przyczynowo skutkowy łańcuszek.


Najbliższe kilka dni będę spędzał w rodzinnych stronach, rower zabrałem ze sobą więc będzie odmiana od objeżdżonych do bólu dróg dookoła własnego, poznańskiego komina. Pogoda jaka jest każdy widzi, więc wsiadłem dzisiaj na rowerek z zamiarem pokręcenia się w bliskich okolicach Bytomia i spędzenia dwóch godzin na świeżym powietrzu. Miało nie padać, tylko wiać i na początku tak było. Na początku czyli jakieś trzy km od domu. Później już na przemian była mżawka, deszcz i lekkie przejaśnienie. Prawdziwy misz-masz. Za to wiatr, od początku do końca, był wiernym towarzyszem mej dzisiejszej niedoli. Wiatr, wietrzysko a momentami prawdziwy wicher. Nie było zmiłuj i przez pierwsze dwadzieścia kilka kilometrów tak mnie wywiało, że chwilami prędkość spadała do 12-13km/h.

Generujący lęk jak katiusze
Istne katusze obrane z łusek
Wróćmy jednak do meritum
Niestety nic godnego zachwytu


Dlaczego tytułowa mordęga? Myślicie, że to przez ten wiatr? Oj nie tylko, oj nie tylko. Bo dlaczego miałby skończyć rok z tylko jedną złapaną gumą na koncie jak można skończyć z dwoma (oby:) ? Otóż przy pięknej ruinie pałacu w Drwalewicach, sześć kilometrów przed Kożuchowem, najechałem na szkło. W tym samym momencie uświadomiłem sobie, że pompka została w plecaku, a plecak w domu. Co to oznaczało? Sześciokilometrową przebieżkę w rowerem u boku do najbliższej stacji paliw z kompresorem. Pod wiatr i zacinającą mżawkę. Nie biegałem ładnych kilka miesięcy, więc moje nogi dość szybko dały mi znać, że pracują nie te mięśnie które pracować powinny, które były przyzwyczajone do roweru a nie do biegania...

Tak jak nie nawrócisz sodomitów
Tak nie przechytrzysz jego sprytu
Nie on trwa skąpany purpurą
Na swą obronę mam tylko pióro
Nieznane skrupułom rzuca urok
Że do wiatru strach czuje pod skórą.


Dobiegłem, wymieniłem dętkę, napompowałem więc teraz miało być łatwiej, z wiatrem już. Ale co to, to nie. Podjazd z Kożuchowa w kierunku Szprotawy to prawdziwe katiusze, deszcz padał poziomo w twarz a jego kolega wiatr targał mną jak pacynką. Co mogłem przeciwstawić? Uśmiech, dużo uśmiechu. Więc się uśmiechałem sam do siebie i kręciłem sobie byle do przodu.

Mroczny pasażer ze mną jedzie
Siedzi obok, choć tyle pustych siedzeń
Obsesyjnie jak upiór w operze
Jeśli nie widzisz spróbuj spojrzeć szerzej

Od Borowa Wielkiego było już tak jak być powinno. Dostałem taki wiatr w plecy, że przez jakieś piętnaście kilometrów jechałem w okolicach 42km/h, to tylko świadczy o tym jakie dzisiaj były warunki. Nawet psy, które chciały zamienić ze mną kilka zdań w mijanych przeze mnie wioskach, nie miały wielkiej ochoty się ścigać i odpuszczały jeszcze przy furtkach. Czułem się jakbym miał spadachron :)

Ciągnie się ta podróż w nieznane
Wraz z tym nierozłącznym kompanem
Wirują słowa niewypowiedziane
A uznane za zaakceptowane

Od Nowego Miasteczka poczułem już zmęczenie. Bieg dał o sobie znać, również brak płynów odbił się negatywnie. Oprócz pompki nie zabrałem też bidonu... Podjazdu przez Małaszowice do Popowa jednak odpuścić nie mogłem, więc już bokiem do mojego dzisiejszego kompana wkulałem się na górę. Na górującym nad Bytomiem wzniesieniu mało mnie nie zmiotło z roweru. Odkryte pola dawały uczucie niemocy. Jechałem z górki, a musiałem dokręcać żeby tę górkę czuć. Dojechałem zmęczony jak nigdy. Ale uśmiechnięty. Nic nie było w stanie mi tego uśmiechu dzisiaj ściągnąć z mojej sponiewieranej i przewianej facjaty. W końcu mogę trochę pokręcić po jakichś wzniesieniach, po odmiennym od codzienności terenie. Więc się uśmiecham :)

Mroczny pasażer ze mną jechał
Teraz pusto nie ma nic nawet echa
Niebezpieczny jak pierwsza krecha
Jakby nie patrzeć mi się to uśmiecha.

Teraz cisza, spokój, kawka i ciastko. Jutro zakwasy, deszcz i jeszcze większy wiatr. I dalej będę się uśmiechał :)

Jeździłem tutaj.

Podjazd na Cisów. Wzgórza Dalkowskie - altimetr.
Podjazd do Popowa. Wzgórza Dalkowskie - altimetr.






Kategoria 50-75, Lubuskie