Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Lubuskie

Dystans całkowity:3861.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:150:38
Średnia prędkość:23.68 km/h
Maksymalna prędkość:71.00 km/h
Suma podjazdów:19958 m
Liczba aktywności:41
Średnio na aktywność:94.18 km i 4h 04m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
40.40 km 0.00 km teren
01:45 h 23.09 km/h:
Maks. pr.:49.80 km/h
Temperatura:15.7
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:245 m
Kalorie: kcal

Wiosna na Boże Narodzenie.

Sobota, 26 grudnia 2015 • dodano: 27.12.2015 | Komentarze 0

Piętnaście i siedem dziesiątych stopnia celsjusza na plusie w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia roku Pańskiego 2015.
Do tego bardzo silny wiatr ale tak ciepły, że aż przyjemny. Takie to święta.

Pierwsze dwadzieścia kilometrów pod wiatr, idealnie czołowo a prędkość średnia poniżej 20km/h. Nogi bolą, brzuch obżarty, głowa jedzie ale ciało nie za bardzo. Z powrotem nie musiałem pedałować, jechałem jak ze spadochronem.  Do wiosny brakuje tylko wielkanocnych baranków zamiast choinek. Ogólnie tak to wszystko pokręcone, że aż przestało być zabawne.

Kategoria 25-50, Lubuskie


Dane wyjazdu:
39.90 km 0.00 km teren
01:39 h 24.18 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Wiosenna wigilia.

Czwartek, 24 grudnia 2015 • dodano: 27.12.2015 | Komentarze 2

Wyrwałem chwilę wolnego czasu z wigilijnych i około wigilijnych sprawi wyskoczyłem na chwilę na rower. Jako, że święta spędzamy u rodziców to pojechałem do Kożuchowa i kawałek dalej, na górkę do Cisowa. Przy wiatraku zawróciłem i z wiatrem wróciłem do domu. Jechało się ciężko, nogi ciężkie, kilka kilo nadwagi, brak jazdy i czasu zrobił swoje. Czas wrócić na właściwe tory :) W powietrzu czuć wiosnę, ptaki dookoła śpiewają, słońce pięknie przygrzewa, na termometrze trzynaście stopni. 24.12.2015, kalendarzowa zima...


Kategoria 25-50, Lubuskie


Dane wyjazdu:
38.10 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Okolice Bytomia O.

Sobota, 14 listopada 2015 • dodano: 22.11.2015 | Komentarze 0

Pogoda mocno listopadowa, trochę asfaltu, trochę lasu, najwięcej w tym wszystkim wiatru. Czasu na rower akurat tyle ile było mi potrzeba :)

Kategoria Lubuskie, 25-50


Dane wyjazdu:
188.60 km 0.00 km teren
07:58 h 23.67 km/h:
Maks. pr.:43.70 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:777 m
Kalorie: kcal

Odwiedzić Babcię :)

Sobota, 12 września 2015 • dodano: 13.09.2015 | Komentarze 11

Moja Kochana Babcia ma już ponad 100 lat, w przeciągu których odwiedziłem ją rowerem tylko jeden raz. Jako, że zaczęła już drugie sto lat życia postanowiłem odwiedzić ją po raz drugi na dwóch kółkach :) Jako, że Jurek nigdy nie był w Drezdenku i jego okolicach zgraliśmy te dwa powody w jedność i pojechaliśmy razem w znane i nieznane. 

Wskazówka godzinowa nie dopadła jeszcze siódemki na blacie gdy wsiadam na rower i udaję się w kierunku Buku. Do Swadzimia jadę DK92, o tej porze pustą i senną. Słońce powoli wychyla się za moimi plecami i wstaje nowy dzień. Zjazd w stronę Zakrzewa, droga techniczna wzdłuż S11 i po chwili jestem na nielubianej przeze mnie DW307, samochody zawsze jeżdżą tu szybko i niebezpiecznie. Nie inaczej jest i dzisiaj, więc do Buku jadę szybko, chcąc mieć ten odcinek już za sobą. U Jurka pod domem jestem o ósmej, krótka gadka szmatka i już we dwójkę wyruszamy w stronę Drezdenka.

Do Pniew jedziemy przed Duszniki, dobrej jakości asflat i w miarę pusta droga pozwala nam jechać obok siebie co wykorzystujemy na rozmowę, jedzie się dobrze również dzięki temu, że wiatr delikatnie ale jednak wieje nam w plecy. Za Pniewami wskakujemy na DK24 i ponad dwadzieścia kilometrów toczymy nierówną walkę z TIR-ami, których jest tutaj na pęczki, w przeciwieństwie do pobocza, które praktycznie nie występuje. Więc tak kręcimy z nogi na nogę, ze wzrokiem utkwionym w prawy koniec asfaltu, oby tylko dotrwać do zjazdu na Międzychód. W międzyczasie robimy przerwę w Kamionnej, pod pięknym gotyckim kościołem, który położony jest na wysokiej skarpie opadającej ku dolinie Kamionki. Piękne miejsce, piękne widoki. 

Z krajówki zjeżdżamy w połowie drogi pomiędzy Kamionną a Gorzyniem i od razu świat nabiera weselszych barw, tzn. znika ruch, znikają ciężarówki. W Międzychodzie zakupy, Jurkowy fajostop i kilka kilometrów dalej zjeżdżamy nad piękne Jezioro Mierzyńskie. Tam cisza, spokój, drugie śniadanie. Woda pierwszej klasy czystości, nawet jakiś nurek szukał w tym jeziorze skarbów, chyba złotego pociągu ;) Posiedzieliśmy tutaj dobre kilkadziesiąt minut, warto było.

Odcinek pomiędzy Międzychodem a Drezdenkiem to piękna, leśna droga ale nudna i prosta. Samemu można się zanudzić, we dwójkę jedzie się raźniej. DWadzieścia kilka kilometrów mija szybko i dojeżdżamy do Drezdenka. Jako, że to moje rodzinne miasto a Jurek tu nigdy nie był, pokazuje mu to i owo, dodatkowo odwiedzam cmentarz, na którym pochowanych jest kilka bliskich mi osób. 

Na Górzyska gdzie mieszka dużo mojej rodziny jedziemy nieco dookoła, chcę Jurkowi pokazać ładny podjazd od strony Dobiegniewa i wieżę widokową, której już niestety nie ma. Zenek się nią zaopiekował i wywiózł gdzieś indziej, ponoć w lepsze miejsce :) Jedziemy do domu mojej Babci, która jest niezmiernie zadowolona z mojej wizyty i ucieszona, że ma niespodziewanego gościa w osobie Jurka. Wypiliśmy kawę, powspominaliśmy stare czasy, był i wujek Stachu i Bogdan, była ciocia Jola, było wesoło :) Babcia ma już ponad sto lat ale jej pamięć i sprawność potrafi zadziwić do dzisiaj :) Wstępujemy jeszcze na obiad do cioci Hani, spędzamy u niej kilka chwil i ruszamy, niestety, w kierunku Gorzowa Wlkp. Mamy stamtąd pociąg do Poznania, czas nie jest z gumy więc musimy uciekać. Jeszcze tylko trochę jabłek i śliwek z babcinych drzew do plecaka i w drogę.

Decydujemy, że do Gorzowa pojedziemy bocznymi drogami odpuszczając jazdę krajówką ze Strzelec Krajeńskich, gdyż wiem jaki potrafi być tam ruch i jak jest tam niebezpiecznie. Kierujemy się ze Zwierzynia na Santok, trafia się nam po drodze kilkukilometrowy odcinek szutrowej drogi wzdłuż kanału Polki, ogólnie nie najgorszy ale pod koniec mamy go już dość, trochę nami wytrzęsło, Jurka na szosie w szczególności...

W Santoku stajemy chwilę przy ujściu Noteci do Warty, podziwiając przyrodę a następnie piękną, asfaltową drogą wzdłuż Warty dojeżdżamy do Gorzowa. Mamy kilka chwil do odjazdu pociągu więc wstępujemy na kawę w MCD po czym udajemy się na dworzec. Tu okazuje się, że przez Zbąszynek nie pojedziemy z powodów bliżej nieokreślonych (jakaś komunikacja zastępcza czy coś), więc jedziemy do Poznania z przesiadką w Krzyżu, czyli też przez Drezdenko z którego niedawno przyjechaliśmy... Tak to już w pkp bywa, zero informacji na internecie, bądź tu mądry drogi kliencie usług kolejowych.... 

W Krzyżu mamy trochę czasu na przesiadkę, więc przenosząc rowery wysoką kładką na drugą stronę torów wydostajemy się na miasto i próbujemy coś zobaczyć. Okazuje się, że Krzyż ma do zaoferowania jedynie krzyż na drogę i nic więcej, więc wracamy po tej samej kładce na peron i wsiadamy do szynobusa i po godzinie jesteśmy w Poznaniu. Wysiadam na Woli i po kilku minutach jestem w domu, Jurek ma jeszcze przesiadkę i nieco później dojeżdża do Buku. 

Koniec wycieczki :)

Zaliczone gminy: Zwierzyn (289), Santok(290), Gorzów Wielkopolski (291)




Moja Kochana Babcia Hela, ma już ponad 100 lat !!! :)) 


Jurek, krzyż i dolina Kamionki.


Piękny, gotycki kościół w Kamionnej.


Piękne Jezioro Mierzyńskie i zadumany Jurek na pomoście :)


Drezdenko.


Drezdenko.


Jedziemy na Górzyska więc musi być pod górkę :)))


Gdzieś pośrodku niczego, przy kanale Polki, dolina Noteci.


Gdzieś pośrodku niczego, przy kanale Polki, dolina Noteci.


Jurek, 23mm opon i taki szuter ;)))


Ujście Noteci do Warty w Santoku.


Edi, gorzowski bohater :)


Katedra w Gorzowie Wielkopolskim.


W oczekiwaniu na pociąg.


Dane wyjazdu:
103.80 km 0.00 km teren
04:25 h 23.50 km/h:
Maks. pr.:40.40 km/h
Temperatura:39.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:446 m
Kalorie: kcal

Sprzedam krowę Bojadła.

Czwartek, 6 sierpnia 2015 • dodano: 07.08.2015 | Komentarze 6

Tak gorąco na dworze, że nie mam sił ani energii na to aby się rozpisywać :)

Plan miałem zupełnie inny ale pogoda go storpedowała. Przejechałem się do zatem do Bojadeł, stąd tytuł. Dołożyłem do tego Trzebiechów aby zobaczyć tamtejszy pałacyk. W cieniu trzydzieści dziewięć przecinek jeden stopnia, na słońcu po kilku pięciu minutach licznik wskazywał pięćdziesiąt sześć. Dużą część wycieczki przejechałem po lasach, cień dawał mi wytchnienie :) Od Buczkowa do Pyrnika jechałem w takim piasku, że odcinek trzech kilometrów pokonałem w dwadzieścia jeden minut. Wróciłem po swoim śladzie, ponieważ prom w Milsku jest nieczynny. Tempo wycieczki wybitnie turystyczne, warunki i bolące kolano nie pozwoliły na więcej...

Pięknie jest w lasach, tylko potwornie sucho. Jedna iskra i tego nie będzie :/



Zaliczone gminy: Bojadła (276), Trzebiechów (277)


W nowosolskim powiecie szlaki rowerowe są oznaczone w doskonały sposób. Większość nowych, bądź odnowionych. Okolice Stanów.


Piękna, przeciwpożarowa, leśna droga pomiędzy Lipkami a Buczkowem.


Zielony szlak w okolicach Buczkowa.


Piaszczysta katorga pomiędzy Buczkowem a Pyrnikiem. Schwalbe Marathon Racer 1.35" na tej drodze to abstrakcja :))


Piękna szachulcowa dzwonnica w Pyrniku, 1796r.


Kościół pw. św. Teresy w Bojadłach, 1744r.


Pałac rodziny von Kottwitz w Bojadłach, XVIII w.


Pałac księca Henryka VII von Reuss w Trzebiechowie, XIX w.


Pałac księca Henryka VII von Reuss w Trzebiechowie, XIX w.


Dane wyjazdu:
42.50 km 0.00 km teren
02:01 h 21.07 km/h:
Maks. pr.:45.70 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:475 m
Kalorie: kcal

Piękne okolice Bytomia Odrzańskiego :)

Poniedziałek, 20 lipca 2015 • dodano: 21.07.2015 | Komentarze 10

Na koniec wizyty u rodzinki zafundowałem sobie wycieczkę po lasach, łąkach, górkach, pagórkach i wzgórzach w bliskiej okolicy Bytomia Odrz. Doprawdy jest tutaj co podziwiać, miejsc do odwiedzenia jest całe mnóstwo, dla każdego coś miłego. Dzisiaj było dużo błota, kamieni, pokrzyw, krzaków, a co najważniejsze - było sporo górek i podjazdów. Ostatnio jeżdżę praktycznie tylko po asfaltowych drogach więc taka odmiana jak dzisiaj była świetnym pomysłem. Lubię tu jeździć, lubię tu wracać.

Na koniec dnia wybraliśmy się w rodzinny rejs statkiem po Odrze, w kierunku Głogowa. Rzeka ma bardzo niski stan, średnio w głównym nurcie 1,2 - 1,3m. Statek chwilami haczył śrubą po dnie... Widoki przepiękne, z wody wszystko wygląda inaczej, nawet miejsca w których dorastałem i które wydawały mi się tak znane, że aż nudne. A tu taka odmiana :)




Wzgórza Dalkowskie w okolicach Bukowicy.


Moje miasto, miasto trzech wież :) Bytom Odrzański widziany od strony Odry.
Kategoria 25-50, Lubuskie


Dane wyjazdu:
50.10 km 0.00 km teren
01:52 h 26.84 km/h:
Maks. pr.:43.10 km/h
Temperatura:34.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:232 m
Kalorie: kcal

Bez wizy do Stanów :)

Niedziela, 19 lipca 2015 • dodano: 19.07.2015 | Komentarze 5

Mówią, piszą i gadają w okół, że do Stanów bez wizy nie pojedziesz. No cóż, ja o tym nie wiedziałem i pojechałem. Wpuścili mnie i nawet na granicy nikt mnie o nic nie pytał, o cel wycieczki i w ogóle. A same stany jakieś takie swojskie, dokładnie to w Chicago chyba byłem bo wszyscy po naszemu gadali. Wrócić zdążyłem tuż przed nawałnicą, która ni stąd ni zowąd się pojawiła i wprowadziła nieco zamieszania w spokojne, niedzielne popołudnie.




Stany. Nasze, swojskie :)


Kategoria 50-75, Lubuskie


Dane wyjazdu:
242.90 km 0.00 km teren
09:07 h 26.64 km/h:
Maks. pr.:46.70 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1201 m
Kalorie: kcal

Wspomnień czar.

Czwartek, 16 lipca 2015 • dodano: 16.07.2015 | Komentarze 14

Któregoś dnia dziewięćdziesiątego ósmego lub dziewiątego dojechałem do Gubina. Elektryczna, ociężała i ciągnąca za sobą dwa wagony lokomotywa przywiozła mnie w nieznane. Ściskając w ręku, spocony od kurczowego zaciskania w ręku, paszport spojrzałem na druga stronę rzeki i niepewnym krokiem oddałem go celnikowi. Pieczątka miękko wbiła się w czyściutką stronę, paszport znów w mych rękach, jednym uchem wyłapałem jeszcze jakieś nieznane mi słowa, z których zapamiętałem jedno. Wilkomen. Więc jednak człowiek, człowiekowi wilkiem, pomyślałem. Niezrażony tym przywitaniem ruszyłem przed siebie. Wodzę wzrokiem za czymś czego nie widać, chcąc poczuć coś czego nie ma, wyostrzam zmysły ale to na nic. Jakoś tu inaczej ale czy tak to sobie wyobrażałem? Nie wiem.

Kilkanaście lat później stoję na tym samym moście, rozglądam się wokół i widząc swoje odbicie w leniwie płynącej Nysie, uśmiecham się sam do siebie. Na twarzy mam wypisane te same słowo co wtedy. Ciekawość. To ona mnie tu przywiodła. Zwykła ciekawość otaczającego mnie świata. Tylko albo i aż ona. I mój rower.

wolność

Paszport i wolność razem nie brzmią razem zbyt dobrze, więc tym razem do pary dla niej wziąłem papierową mapę. Ona daje mi wolność wyboru, lubię się w nią wpatrywać. Granice dalej na niej są, grubą kreską malują to co kiedyś było tak ciężkie do przejścia. Dzisiaj wystarczy chcieć i już. Więc wsiadam na rower i jadę bo mam ochotę. Do Guben, bo mi wolno.

senna gra
Mokre, wilgotne asfalty i szybko rosnąca temperatura wprawiają mnie od samego początku w dziwny letarg. Jadę ale czuję się jakbym stał. Mijam Kożuchów, Mirocin a wydaje mi się, że jestem dalej w domu. Galaretowata masa, schowana w mojej głowie, usilnie domaga się porcji kofeiny. Nie wypiłem porannej kawy więc jadę senny, trudno. Do życia wracam szybko i brutalnie za sprawą kilku kilometrów krajówki przed Nowogrodem Bobrzańskim. Jadąc przyklejonym do pobocza, a właściwie do jego braku, czuje się jak bonus w GTA. Wszyscy chcą mnie zdobyć. Problem polega na tym, że tylko rozjechany rowerzysta daje ten przywilej. Nigdy więcej tej drogi, nigdy więcej...

nieznane
Piękne sosnowe lasy umilają mi drogę z Nowogrodu do Lubska. Bardzo dobrej jakości asfalt po części rekompensuje swój niemiłosiernie nudny przebieg. Płasko, prosto, usypiająco. Kawy, dajcie mi kawy. Na najbliższym skrzyżowaniu odbijam w stronę Jasienia. Przemierzam tą drogę jak nieznany ląd. Terra incognita pomiędzy czymś a niczym w okolicach Lubska. Gdzieś tam skręcam, gdzieś się zatrzymuję, jadę dalej. W uszach pięknie przygrywa mi Maleo, jem drugie śniadanie na piętnastym południku. Lubsko pojawia się i znika dość szybko, mam tu sporo znajomych ale nikt już tu nie mieszka. Świat ich wchłonął, takie czasy.

karteczka
Piękna, asfaltowa droga rowerowa prowadzi mnie w stronę Brodów. Nie sposób cieszyć się nią jednak gdy ciągnie się ona przez kilkanaście kilometrów bez żadnego zakrętu i jest płaska jak naleśnik. Więc jadę, szybko jadę aby mieć to za sobą. Chwile dłużą się w nieskończoność gdy nagle ją widzę. Wieża widokowa za Brodami. Od dawna chciałem na nią wejść, widok z niej ponoć jest piękny. Więc kręcę młynkiem pod piękną górkę i już zawczasu cieszę się na to co mnie czeka a na miejscu odbijam się od zamkniętych drzwi. Są przecież wakacje, sezon urlopowy więc dla waszego dobra robimy przerwę obiadową od jedenastej do piętnastej, brzmi karteczka naklejona na wysokości mych zasmuconych oczu. Mój zegarek uświadamia mi, że jest trzynasta więc popatrzeć mogę sobie co najwyżej w niebo. Zjeżdżam z powrotem do Brodów, oglądam piękny pałac Bruhla i jadę dalej.

smutek
Jadąc od Brodów do Gubina mijam wiele opuszczonych i zrujnowanych domów. Również wiele zamieszkanych przybytków w mijanych przeze mnie wioskach jest mocno nadgryzionych zębem czasu i woła o remont. Nadaremnie. Strefa nadgraniczna, bieda mocno uderza po oczach. Nic nie wskazuje, żeby tu się cokolwiek zmieniło, niestety...

deser
W końcu jestem. Zanim się rozglądnę, zanim zaspokoję swoją ciekawość co się zmieniło, w końcu funduje sobie kawę. Sto trzydzieści kilometrów w nogach to też dobry moment aby zjeść coś słodkiego więc po chwili delektuję się również szarlotką i lodami. Pyszne, rozpływa się w ustach. Siedzę tu dłużej niż myślałem ale nigdzie mi się nie spieszy. Żaden pociąg mnie nie goni, nie muszę nic zdobywać, nie muszę nic udowadniać. Po prostu przyjechałem tu rowerem i niedługo wrócę nim do domu ale teraz i tu liczy się tylko kawa i deser. Więc przeciągam te chwile i spędzam w jednym miejscu ponad godzinę.

Oni
Most, a za mostem Oni. Niemcy. Nie lubię ich, nie lubię za ich język. Ale szanuję i podziwiam za porządek. W Guben jest bardzo czysto, bardzo mi to imponuje. Niby nic ale widać to na każdym kroku. Ordnung muss sein. W tym przypadku z nimi się zgadzam. Robię kilka zdjęć, zamyślam się przed chwilę na moście, wsiadam na rower i kieruję sie do domu. Czas wracać.

normalność
Krajówka z Gubina do Krosna Odrzańskiego to wbrew pozorom bardzo wygodna dojazdówka. Trafiam na niewielki ruch, pobocze dość szerokie, asfalt idealny, więc kręcę równo i szybko. Przy jeziorze Raduszeckim odbijam w kierunku Dychowa , gdzie podziwiam dużą elektrownię wodną na Bobrze i odpoczywam przy jeziorze Dychowskim w towarzystwie przemiłego rowerzysty, który widząc mnie z mapą zawrócił z drogi i po chwili opowiadał mi mnóstwo ciekawostek o okolicznych terenach. Od kilkudziesięciu lat jeździ na rowerze i nic nie sprawia mu większej przyjemności niż rozmowa z innymi ludźmi. Niesamowicie pozytywny człowiek. Jego największym marzeniem jest to aby ludzie nie przestali ze sobą rozmawiać. Proste ale wzruszające. Co za czasy...

równowaga
W Bobrowicach ideał drogi sięga bruku, szprychy grają stękającą melodię, ale jechać trzeba. Od Trzebul do Drzonowa skracam sobie drogę brnąc przez las, co starała się mi się wyperswadować zapytana o najkrótszą drogę, mieszkanka Lubiatowa. Bała się, że się zgubię w niezbadanych ostępach zielonogórskich borów. Nie zważając na jej błagania abym jechał szosą, pakuję się pomiędzy drzewa i okazuje się, że o ile z orientacją w terenie nie mam najmniejszych problemów to błoto i koleiny mogą mnie pokonać. Przebrnąłem przez ten syf i mojej radości nie ma końca. W przyrodzie musi być równowaga, więc po chwili łapię gumę i prowadzę rower przez kilkaset metrów w poszukiwaniu pompki w Drzonowie. Mój wybawca ma kompresor, więc szybko łatam dętkę, i jadę dalej. Piękne podjazdy w okolicy Świdnicy są dla mnie wymarzoną nagrodą po dwustu kilometrach jazdy więc cieszę się jak dziecko i bawię się zdobywanie górskich premii. Później już typowy dojazd do domu, droga znana więc kręcę szybko aby jak znaleźć się w Bytomiu na umówioną dwudziestą. Zjawiam się w domu punktualny co do minuty. Zadowolony z tego, że mogłem przez cały dzień robić to co jest moją największą pasją i szczęśliwy, że znów jestem z rodziną. 


Zaliczone gminy: Nowogród Bobrzański (260), Jasień (261), Lubsko (262), Brody (263), Gubin - obszar wiejski (264), Gubin - obszar miejski (265), Bobrowice (266), Dąbie (267), Świdnica (268)


Gotycki kościół pw. Matki Bożej Różańcowej z XIIIw. w Niwiskach.


Piękne, sosnowe lasy pomiędzy Nowogrodem Bobrzańskim a Lubskiem.


Pomnik na pamiątkę 400-tnych urodzin M.Luthra w Wicinach.


Jasień.


Jasień.


Jasień.


Pomnik południka 15°E, pomiędzy Jasieniem a Lubskiem.


Lubsko.


Wieża widokowa w Jeziorach Wysokich.


Brama wjazdowa do Brodów.


Pałac Bruhla w Brodach.


Pałac Bruhla w Brodach.


Witamy w Reichu.


Guben.


Sam nie wiem co to jest ale stoi przy ratuszu w Guben :))


Most graniczny na Nysie Łużyckiej oddzielający Gubin z Guben.


Wieża Bismarcka w Gubinie.


Fara i Ratusz w Gubinie.


Jezioro Raduszeckie. Na horyzoncie widać Krosno Odrzańskie.


Elektrownia Wodna na Bobrze w Dychowie.


Jezioro Dychowskie.


Bez bruku nie ma Lubuskiego :) Bobrowice.


Bóbr pomiędzy Bobrowicami a Kukadłem.


Ruiny zespołu pałacowego z połowy XIXw. w Trzebulach.


Ewangelicki kościół pw. św. Jana Chrzciciela z XVIIw. w Trzebulach.


I tak bywało na trasie :)) Gdzieś pomiędzy Trzebulami a Drzonowem.


Lubuskie Muzeum Wojskowe w Drzonowie.


Okolice Buchałowa.

Kategoria >200, Lubuskie, Nowe gminy


Dane wyjazdu:
37.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:34.30 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po okolicy ze Szwagrem.

Środa, 15 lipca 2015 • dodano: 16.07.2015 | Komentarze 0

Na zupełnym luzie i dla relaksu pojechałem razem ze Szwagrem do Nowej Soli. Bocznymi drogami, wśród łąk, pól i lasów. Częściowo po nadodrzańskim wale. Dostać się do Odry od strony prohery to niezła sztuka, wszystko zarośnięte ale daliśmy radę. Zamek w Siedlisku od strony rzeki prezentuje się wspaniale. A w blasku zachodzącego słońca to już w ogóle cud miód malina ;)


Nowosolska stocznia.


Odra w Nowej Soli.


Park Krasnala w Nowej Soli.


Zamek Carolath w Siedlisku.


Zamek Carolath w Siedlisku.
Kategoria 25-50, Lubuskie


Dane wyjazdu:
37.60 km 0.00 km teren
01:29 h 25.35 km/h:
Maks. pr.:40.70 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:220 m
Kalorie: kcal

Bo człowiek bez pasji nudzi swoją duszę.

Wtorek, 14 lipca 2015 • dodano: 14.07.2015 | Komentarze 2

Są rzeczy ważne i ważniejsze, moją pasją jest jazda rowerem, ale najważniejsza jest dla mnie Rodzina. I życzę tego Wam wszystkim :)

Dzisiaj chciałem pojechać na rundę wokół Zielonej Góry ale w Kożuchowie zawróciłem z powodu ołowianych chmur, które nadciągały z kierunku, w który się udawałem. Cztery kilometry przed Bytomiem ulewa mnie dopadła i wróciłem mokry, jak po kąpieli w ciuchach. Ale to był ciepły, przyjemny deszcz :)



Ołowiane chmury nad Kożuchowem.
Kategoria Lubuskie, 25-50