Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
26.40 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca.

Czwartek, 12 marca 2015 • dodano: 12.03.2015 | Komentarze 0

Tam i z powrtoem oraz wte i wewte raz jeszcze.
Kategoria Do/Z pracy


Dane wyjazdu:
14.60 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca.

Wtorek, 10 marca 2015 • dodano: 12.03.2015 | Komentarze 0

nic ciekawego
Kategoria Do/Z pracy


Dane wyjazdu:
166.00 km 0.00 km teren
05:51 h 28.38 km/h:
Maks. pr.:49.70 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:746 m
Kalorie: kcal

Przedwiośnie w Kujawsko - Pomorskim.

Niedziela, 8 marca 2015 • dodano: 09.03.2015 | Komentarze 9

Prognozy pogody na dzień dzisiejszy zgodnie mówiły tylko o jednej rzeczy, temperaturze. Miało być iście wiosennie i tak było. Piętnaście, szesnaście stopni oraz długie chwile ze słońcem gwarantowały wycieczkę w pięknych okolicznościach przyrody z jednym małym ale w postaci wiatru. Miało wiać lecz każdy portal i każda stacja tv mówiły nieco inaczej o kierunku, z którego można było się tego spodziewać. W sobotni wieczór ułożyłem sobie w głowie dwie trasy i położyłem się spać z myślą, że rano spojrzę na to w którą stronę uginają się wierzby rosnące przed moim oknem i podejmę decyzję gdzie się udać. Nie ukrywam, chciałem bezczelnie skorzystać z pomocy wiatru i pojeździć trochę z jego pomocą. Choć nie w stu procentach, ale się udało :)

Korzystając z szerokiego i wygodnego pobocza starej DK5 oraz wiatru w plecy do Gniezna dojechałem w tempie zupełnie nie wycieczkowym. Po drodze zatrzymałem się w dwóch miejscach. Obowiązkowo przy wiatrakach w Moraczewie, które niezmiennie mnie urzekają i przy wyremontowanym kościele w Łubowie. Cóż, patrząc na efekty pracy renowatorów, wstrzymałbym się z wypłatą wynagrodzenia dla nich, chyba że zupełnie niepasujący do reszty kolor desek był takim zamysłem. Kościółek ten wygląda teraz oględnie mówiąc, dziwnie...

Od Gniezna do Rogowa kontynuowałem jazdę DK5, szerokie pobocze i mały ruch jak najbardziej sprzyjało przyjemnej jeździe. Krajobraz przyjemnie się pofałdował, trochę lasów i jezior po obu stronach drogi dopełniało całości. Pomimo, że obawiałem się wcześniej trochę tej drogi, teraz śmiało mogę ją polecić innym. Nie wiem jak w dni powszednie ale w tę niedzielę jechało się nią po prostu przyjemnie. Nie jestem zwolennikiem jazdy krajówkami, ba nawet wojewódzkich dróg staram się unikać ale czasem można z nich skorzystać i nawet czerpać z tego przyjemność :) Z Rogowa blisko do Rzymu ale tym razem odpuściłem i wybrałem Wenecję za kierunek jazdy. Wyjeżdżając z domu nie sądziłem, że będę miał okazję pojeździć dzisiaj trochę po słonecznej Italii ;)

Zatrzymałem się po drodze przy pomniku Leszka Białego, w Marcinkowie Górnym. Ciekawa to postać, ciekawa jest historia i pomysł tego pomnika. Ów książe ponoć nie wylewał za kołnierz, a jego śmierć ma z tym bezpośredni związek. Popił, siedział w łaźni gdy go napadli i próbował z niej uciec, nagi oczywiście. Niestety, dla niego, dosięgła go strzała i zginął. Dlatego, też na pomniku przedstawiony jest nagi. Ot, ciekawostka :)

Przejeżdżając przez Biskupin, w głowie miałem myśl, aby skorzystać z okazji i zwiedzić rekonstrukcję grodu kultury łużyckiej ale jednak nie skorzystałem. Byłem tu kiedyś, lata temu i zostawiłem sobie to na przyszłość. Przyjadę tu kiedyś z synkiem i z żoną, samemu odpuściłem.

Jednym z dwóch celów dzisiejszej wycieczki było muzeum kolejki wąskotorowej w Wenecji. Ponoć za młodu każdy chciał być kolejarzem, mi to w głowie nie siedziało, ale takie miejsca jak te odwiedzać lubię. Można tu zobaczyć kilkanaście zabytkowych parowozów, różnego rodzaju wagonów, pług śnieżny czy piaskarkę na szynach. Jest kolorowo i można poczuć się jak dzieciak, oglądając te wszystkie maszyny. Mi się bardzo podobało :) Ciekawostką jest to, że Żnińska Kolej Wąskotorowa jest prawdziwym unikatem, ponieważ to najwęższa wśród kolei publicznych w całej Europie, rozstaw jej szyn to zaledwie 60 cm. Porobiłem trochę zdjęć, nacieszyłem oko i ruszyłem dalej, do Żnina.

Żnin jest przez niektórych uważanych za stolicę Pałuk, historycznego regionu kulturowego na pograniczu obecnego woj. wielkopolskiego i kujawsko-pomorskiego. Wydają tu gazetę "Pałuki", jest kino "Pałuczanin", widać że zależy tu ludziom na podkreśleniu swojej kultury. Lubię takie małe ojczyzny :) Po za tym Żnin, jest całkiem ładnym miasteczkiem, położonym nad dwoma jeziorami i w lekkim zagłębieniu terenu co powoduje, że wjazd do niego jest szybko ale wyjeżdżać już trzeba mocno mieląc pod górkę ;)

W Barcinie skręciłem w stronę Dąbrowy i zaczęła się walka z wiatrem, do której musiało w końcu dojść, przecież do tego momentu wiało głównie z boku lub w plecy. Zderzenie z tą rzeczywistością było brutalne, nogi zaprotestowały dość stanowczo i dały mi do zrozumienia, że będzie ciężko. Gdy zerknąłem na średnią prędkość jaką miałem do tego momentu zrozumiałem, że trochę przesadziłem i teraz przyjdzie mi za to zapłacić. Sto dwadzieścia kilka kilometrów ze średnią około 32km/h na moich szerokich oponach nie jest dla mnie czymś normalnym, więc zmęczenie dało w końcu o sobie znać i w połączeniu z wiatrem w twarz było mieszanką iście dołującą. Cóż, za błędy się płaci...

Drugim i ostatnim na dzisiaj celem wyjazdu była odkrywkowa kopalnia wapienia w okolicach Wapienna. Wiedziałem, że jest to spory, by nie powiedzieć wielki wykop ale wiedzieć a zobaczyć na własne oczy to niebo a ziemia. Zanim jednak do niej dojechałem musiałem odbyć mały survival, pokonując leśne ścieżki i prawdziwy koszmar w postaci drogi dojazdowej, która była jedną wielką błoto-wapienno breją, która oblepiła mnie i mój rower szczelnie i cez skrupułów. Wyglądałem jak sto nieszczęść. Gdy stanąłem na krawędzi wykopu zaniemówiłem, ten widok powala i jest wart takich poświęceń. Kopalnia jest wielka, długa na ponoć siedem kilometrów, głęboka na sto metrów. Trochę czasu minęło zanim nacieszyłem oczy tym co ujrzałem. Wiem, że tu wrócę, jest to jedno z tych miejsc dla których warto przyjechać w ten sam punkt drugi raz. Niesamowita miejscówka. Z tej kopalni do pobliskich zakładów sodowych w Janikowie wapień dostarcza specjalna kolejka linowa, do której podpięte są wagoniki i suną sobie spokojnie nad polami w miejsce przeznaczenie. Widok surrealistyczny :)

Kierując się w stronę Janikowa, skąd miałem pociąg do Poznania, odwiedziłem jeszcze Pakość i znajdującą się tam Kalwarię Pakoską, miejsce ciekawe choć nie w moich klimatach ;) Wyjeżdżając z Pakości i widząc przed sobą wielką hałdę przypomniałem sobie o pewnej ciekawostce o której czytałem kiedyś na blogu Sebastiana - sebekfireman i skorzystałem z okazji aby zobaczyć samemu to co jest na górze. Nie bez kłopotów wspiąłem się na górę ponieważ usypujący się z pod nóg żwir bardzo utrudniał wejście. Niestety Białe Morza wyschły, została biała pustynia, niczym wielka solanka. Pięknego widoku dopełniały promienie zachodzącego słońca co sprawiło, że spędziłem tam o wiele więcej czasu niż planowałem :) W oddali majaczyły wieżowce Inowrocławia, naprawdę piękny widok! Jak widać nie tylko natura potrafi sprawić, że pojawi się w krajobrazie coś pięknego, również poprodukcyjne odpady z zakładów sodowych mogą robić wrażenie ;))

W Janikowie zjadłem niedobrą tortillę, mój żołądek domagał się czegoś ciepłego do jedzenia a jako, że nie było nic lepszego w pobliżu skusiłem się na lokalny specjał czyli Sultan Kebap, w którym to przybytku moja noga więcej nie postanie. Było, minęło... Już po zmroku nadjechał mój pociąg, zapakowałem się w nagrzane, tropikalne czeluście rowerowego przedziału popularnego żółtka, który teraz nazywa się InterRegio i tym samym zakończyłem swoją wycieczkę. Po wojażach w kopalni wapienia i wspinaczce na hałdę z odpadów sodowych wyglądałem jak stwór z marsa, biało - brudny kolor oblepiał mnie całego ale taka jest cena wspomnień. Średnia prędkość z dzisiejszej wycieczki była taka, że przypłacę to zakwasami, zaszalałem ;)

Bo wspomnienia to najważniejsze co nam pozostaje :)

Zaliczone gminy: Rogowo (196), Gąsawa (197), Żnin (198), Barcin (199), Dąbrowa (200), Pakość (201), Janikowo (202)



Mała fotorelacja poniżej :)


Moraczewo.


Łubowo, ktoś tu coś zepsuł...


Rynek w Rogowie.


Dwór Teofilii Korytowskiej w Grochowiskach Szlacheckich.


Pomnik Leszka Białego w Marcinkowicach Górnych.


Gąsawa.


Biskupin.


Słoneczna Italia :)


Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji.


Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji.


Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji.


Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji.


Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji.


Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji.


Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji.


Rynek w Żninie.


Rynek w Barcinie.


Kopalnia odkrywkowa wapienia w Wapiennie.


Kopalnia odkrywkowa wapienia w Wapiennie.


Nie samą szosą człowiek żyje ;)) Kopalnia odkrywkowa wapienia w Wapiennie w oddali.


Kopalnia odkrywkowa wapienia w Wapiennie - wagoniki dostarczające wapień do zakładów sodowych w Janikowie.


Kalwaria Pakoska, założona w 1628r.


Kalwaria Pakoska, założona w 1628r.

Rynek w Pakości.


"Białe Morze" widok z szczycie wielkiej hałdy usypanej z poprodukcyjnych odpadów pobliskich Zakładów Sodowych w Janikowie. W oddali Inowrocław.


Hałda widziana z dołu. Wejść na górę było wcale nie tak łatwo...


Zakłady sodowe w Janikowie.



PKP Janikowo.


Dane wyjazdu:
31.50 km 0.00 km teren
01:15 h 25.20 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:173 m
Kalorie: kcal

Rekreacyjnie :)

Sobota, 7 marca 2015 • dodano: 07.03.2015 | Komentarze 2

Tak dawno nie jeździłem po okolicy, że zapomniałem już jak to jest :) Wczoraj miałem plan i ochotę na to aby dzisiaj zrobić całodniową wycieczkę ale zostałem w domu i zebrałem się w sobie na tyle aby pokręcić, po południu, skromnie do Rokietnicy. I to by było na tyle. Jutro ma być wiosna na całego więc w domu mnie nie będzie ;)

Kategoria 25-50


Dane wyjazdu:
11.30 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 50 m
Kalorie: kcal

Praca.

Piątek, 6 marca 2015 • dodano: 07.03.2015 | Komentarze 0

Ostatnie trzy dni bez roweru z powodu lekkiego przesytu jazdą. Dobrze mi to zrobiło.
Do pracy w pięknych okolicznościach przyrody - minus trzy stopnie, piękny szron dookoła i wschodzące słońce. Aż szkoda, że to tylko niecałe sześć kilometrów w jedną stronę :)

Kategoria Do/Z pracy


Dane wyjazdu:
43.90 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca.

Poniedziałek, 2 marca 2015 • dodano: 02.03.2015 | Komentarze 4

Pierwszy dzień w pracy po urlopie. Na weekend nie jeździłem bo świętowałem hucznie setne urodziny mojej Babci Heleny. Chciałem wczoraj przejechać 100km na jej setne urodzinki ale się nie dało ;) Jak urodzi się mój synek to będzie sto lat młodszy od swojej prababci, nieźle prawda? :))

Nie wiem za jakie grzechy ale dzisiaj chyba odebrałem w pakiecie złą pogodę za te kilkanaście lutowych dni ze świetną aurą. Musiałem rozwieźć kilka rzeczy w parę miejsc w Poznaniu, w trakcie pracy, i akurat wypadło, że jeździłem od 10 do 12. Wtedy gdy lało w najlepsze. Przemokłem do suchej nitki, jedna sekretarka jak mnie zobaczyła to nie wierzyła, że można jeździć rowerem w taką pogodę. No, cóż jak trzeba to trzeba, odpowiedziałem. Przyjemności z tego nie miałem żadnej ale pracę wykonałem :) Jak skończyłem to oczywiści wyszło słońce...

Dorwałem dzisiaj w końcu "białego kruka", na którego polowałem prawie dwa lata. Coś czuję, że to będzie nieprzespana, zaczytana noc :) Idę czytać :)
Kategoria Do/Z pracy


Dane wyjazdu:
93.50 km 0.00 km teren
03:50 h 24.39 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:471 m
Kalorie: kcal

Kompletując Lubuskie.

Czwartek, 26 lutego 2015 • dodano: 26.02.2015 | Komentarze 7

Pierwszego września 1939 roku w kierunku Polski wystartowało 37 niemieckich myśliwców Messerschmitt z lotniska znajdującego się w małej wiosce Wichelsdor, obecnie Wiechlice. W tym momencie zaczęła się II wojna światowa a lotnisko te zyskało bardzo szybko na znaczeniu poprzez wylanie na nim betonowego pasa, który umożliwiał starty nowocześniejszych samolotów. Po przegranej wojnie przez hitlerowskie wojska obiekty przeszły we władanie wojska radzieckiego. Lotnisko zostało znacznie rozbudowane, dobudowano kolejne obiekty i infrastrukturę, a w jego okolicy powstały bunkry m.in. Granit-2, w którym przechowywano broń masowego rażenia. Prawdopodobnie były to głowice nuklearne, chociaż istnieją doniesienia wskazujące na broń biologiczną lub chemiczną – tak czy owak najpewniej była to broń masowego rażenia. Bunkry atomowe (jak je nazwano) pod Szprotawą są niestety w rękach prywatnych ale pomimo tego, naprawdę jest co zwiedzać w tych okolicach, jest sporo miejsc do których można wejść bez żadnego problemu. Problem w tym, że większość z nich jest w opłakanym stanie.

Miałem dzisiaj przejechać się w kierunku Krosna Odrzańskiego i zobaczyć elektrownię wodną w Dychowie ale zrezygnowałem z tych planów i pojechałem się w zupełnie innym kierunku, skracając całodniową wycieczkę do kilku godzin spędzonych na rowerze. Pogoda w dalszym ciągu jest wymarzona do rowerowania więc wykorzystałem wolny czas do maksimum i odwiedziłem dwie nowe gminy, Szprotawę i Małomice a przede wszystkim pokręciłem się trochę po opuszczonym lotnisku w Wiechlicach. 

Do Wiechlic pojechałem przez Nowe Miasteczko i Gościeszowice. Na drogach ruch samochodów był wręcz śladowy, teren przyjemnie pofałdowany więc pierwsze trzydzieści kilka kilometrów, umilanych dodatkowo reegowymi dźwiękami płynącymi ze słuchawek, minęło szybko i sprawnie. Poza lotniskiem w Wiechlicach warto zobaczyć pięknie odnowiony pałac, który obecnie jest wysokiej klasy hotel i ma nawet swoje małe pole golfowe. Trzeba przyznać, że renowacja była tam przeprowadzona z gustem i jest co oglądać. Na teren lotniska dojechałem polną drogą, trochę na szagę ale bez problemu. Pojeździłem sporo po bezdrożach, po lotnisku, po lesie, zrobiłem kilka zdjęć i uświadomiłem sobie, że będę musiał tu wrócić aby zjeździć ten teren bardziej. Można spędzić tu sporo czasu, bawiąc się w eksploratora.

Z Wiechlic pojechałem do Szprotawy, które to miasto zrobiło na mnie ponure wrażenie. Rozkopane, brzydkie i jakieś takie nijakie. Jest tam parę zabytków ale dzisiaj po prostu tam byłem, zajrzałem na chwilę i bez żalu ruszyłem do Małomic. Tam nie było już zupełnie nic co było warte tego abym zatrzymał się na dłużej i obrałem kurs powrotny na Bytom Odrz.

Jadąc przez wioski w kierunku Nowego Miasteczka znalazłem kilka ciekawych zabytków. M.in pałacyk w Chichowie, średniowieczną wieżę rycerską w Witkowie czy też ciekawe ruiny kościoła w Długim. Kilka fotek przy każdym z tych miejsc a po za tym po prostu jazda prosto do domu. Na koniec zafundowałem sobie podjazd z N.Miasteczka do Miłakowa i od Popowa ostatnie cztery kilometry zjechałem prosto z grzbietu Wzgórz Annabrzeskich w dolinę Odry, w której leży Bytom Odrz. Ostatni wyjazd podczas tego urlopu dobiegł końca. Było świetnie :)

Zaliczone gminy: Szprotawa (194), Małomice (195)




Pałac w Wiechlicach.


Pałac w Wiechlicach.


Pałac w Wiechlicach.


Pałac w Wiechlicach, małe pole do golfa.


Gotowy do startu :) Pas startowy na nieczynnym poniemieckim i poradzieckim lotnisku w Wiechlicach.


Hangar lotniczy na nieczynnym poniemieckim i poradzieckim lotnisku w Wiechlicach.


Hangar lotniczy na nieczynnym poniemieckim i poradzieckim lotnisku w Wiechlicach.


Hangary lotnicze na nieczynnym poniemieckim i poradzieckim lotnisku w Wiechlicach.


Nieczynne poniemieckie i poradzieckie lotnisko w Wiechlicach.


Nieczynne poniemieckie i poradzieckie lotnisko w Wiechlicach.


Nieczynne poniemieckie i poradzieckie lotnisko w Wiechlicach.


Nieczynne poniemieckie i poradzieckie lotnisko w Wiechlicach. Ktoś tu się jeszcze bawi w wojnę...


Barokowa fontanna na rynku w Szprotawie.


Pomnik ustawiony na 40-tą rocznicę zwycięstwa nad faszyzmem. Szprotawa.


Pałac w Janowcu.


Średniowieczna rezydencja rycerska z XVw. Prawdziwy unikat w Witkowie.


Ruiny kościoła św.Jakuba z XIIIw., Długie.


Ruiny kościoła św.Jakuba z XIIIw., Długie.





Dane wyjazdu:
139.50 km 0.00 km teren
05:53 h 23.71 km/h:
Maks. pr.:42.30 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:610 m
Kalorie: kcal

Największe Opactwo Cysterskie na Świecie. Lubiąż.

Wtorek, 24 lutego 2015 • dodano: 24.02.2015 | Komentarze 21

Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie. W pełni zgadzam się ze Stanisławem Jachowiczem, autorem tych słów . Na lekcjach geografii uczą nas o tym jakie są zbiory bananów w Brazylii, jakie rzeki płyną w Rosji, ile ludzi mieszka w Chinach czy tego, co jest stolicą Nikaragui. Wszystko to zaliczamy na piątki i szóstki a za mało wiemy o tym co nas otacza. Kompletnie nie mamy pojęcia, że kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów od naszych domów są miejsca o jakich w świecie jest głośno, prawdziwe perełki wszelakiego rodzaju. Gdy ktoś nam o tym mówi, opowiada patrzymy wtedy ze zdziwioną mina i niedowierzającym wzrokiem mówimy ''To niemożliwe, to tutaj, u nas, w Polsce?''...

Największe na świecie Opactwo Cysterskie znajduje się w Lubiążu, małej nadodrzańskiej wiosce, w okolicach Wołowa. Ten zespół klasztorny był dzisiaj celem mojej wycieczki ale po drodze zwiedziłem kilka ciekawych, choć nie tak spektakularnych miejsc. Pomysł na tę trasę miałem już od dawna, miałem jej zarys w głowie i korzystając z tego, że wiatr wiał dzisiaj głównie z południowego-zachodu udałem się właśnie w kierunku Lubiąża.

Przez pierwsze czterdzieści kilometrów, z pomocą wiatru, jechałem w okolicach 30km/h. Głogów, Przedmoście, Retków minąłem raz dwa i pierwszy przystanek zrobiłem w Krzydłowicach gdzie rzuciły mi się w oczy piękne ruiny pałacu, o ile ruiny można nazwać pięknymi ;) Właśnie takie zapomniane perełki są tym co lubię najbardziej znajdować na trasie swoich wycieczek. Zaraz za Krzydłowicami rozpoczął się podjazd, który wyprowadził mnie na wzgórze skąd miałem piękny widok na zbiornik poflotacyjny ''Żelazny Most''. Jest to największe w Europie a drugie na świecie składowisko odpadów poprodukcyjnych. 1,4 tys hektarów otoczonych wałem o długości 14km i górujące nad okolicą jezioro kryje w sobie całą tablicę Mendelejewa. To prawdziwa bomba z opóźnionym zapłonem.Jego rozmiary są tak imponujące, że są doskonale widoczne z satelit i aż strach pomyśleć co by się stało gdyby to zaczęło przeciekać, czy też po prostu by pękło. Katastrofa ekologiczna na niespotykaną skalę...

Z Rudnej do Ścinawy droga to się wznosiła, to opadała. Uwielbiam wszelkie pagórki ale jakość asfaltu na tym odcinku odebrała mi trochę radości z jazdy. Było również kilka bardzo złej jakości odcinków bruku. Jedyną ciekawostką po drodze były dwa krzyże pokutne stojące pośród niczego, stojące tam od XII wieku... Ścinawa to nudne, nieciekawe miasteczko, poza czołgiem T-34 stojącym na rynku, nie miała mi nic do zaoferowania.

Odcinek drogi miedzy Ścinawą a Prochowicami był dla mnie męką. Silny wiatr prosto w twarz odebrał mi chęci odwiedzin Dziewina i kręciłem wolno nie myśląc o niczym innym jak o dojechaniu do Prochowic. Dodatkowo duży ruch na tej drodze sprawiał iż trzeba o niej jak najszybciej zapomnieć. W Prochowicach zastałem zamek w remoncie skutecznie uniemożliwiającym mi jego eksploarację, więc zrobiłem zdjęcie z zewnątrz i po krótkiej przerwie na rynku udałem się do Malczyc.

W Malczycach, tuż obok ruin dawnej cukrowni, które chciałem sfotografować, miałem najbardziej stresujący sytuację od kiedy jeżdżę rowerem. W miejscu, w którym zaczyna się lekki podjazd ujrzałem kątem oka, że owczarek kaukaski, stojący z właścicielką po drugiej stronie jezdni, zaczyna biec w moją stronę. Serce skoczyło mi do gardła i zacząłem szaleńczą ucieczkę. Ten pies gonił mnie, bez mała, jakieś 300 metrów, pod górkę... Cisnąłem około 40km/h, właściwie to nie miałem już siły dalej uciekać w takim tempie ale w tym samym momencie kaukaz zaczął słabnąć. Był jakieś pięć metrów za mną jak odpuścił. Bałem się okropnie, zatrzymałem się kilometr dalej i popłynęły mi łzy. Kiedyś taki owczarek mnie pogryzł i wiem co to za stwór. To są bez wątpienia najgroźniejsze psy jakie można spotkać na swojej drodze i doskonale wiem co piszę. Po tym wszystkim zadzwoniłem na Policję, powiedziałem co i jak, obiecali zająć się sprawą, ja nie miałem czasu ani chęci na nich czekać. Do Lubiąża pojechałem już okrężną drogą, tętno miałem zawałowe przez jeszcze ładnych kilkadziesiąt minut.

W Lubiążu spóźniłem się o godzinę na zwiedzanie. Zwiedza się tam tylko w grupie, o pełnych godzinach, z tym że teraz jest poza sezonem i czynne było tylko do 14.00. Cóż, oglądnąłem tylko Opactwo z zewnątrz i ruszyłem na pociąg do Wołowa. Zanim tam jednak dotarłem, odbyłem ciekawą rozmowę w ''centrum'' Lubiąża z panem z informacji turystycznej, który sam mnie zagadał, będąc już po pracy. Też jeździ rowerem, prawdziwy pasjonat regionu i skarbnica informacji o tym gdzie warto pojechać, co zobaczyć i gdzie dobrze zjeść. Obiecałem mu, że zajrzę do niego następnym razem gdy będę w okolicy a on zaprosił mnie na herbatę. Bardzo sympatyczne spotkanie. Jeśli ktoś będzie w Lubiążu, niech śmiało udaje się do informacji turystycznej, polecam :)

Do Wołowa dotarłem w blasku zachodzącego słońca, z lekkim niedosytem w postaci nieudanego zwiedzania Opactwa i wciąż szybko bijącym sercem po ucieczce przed udomowionym niedźwiedziem. Skłamałbym jednak gdybym napisał, że to była nieudana wycieczka :)

Zaliczone gminy: Rudna (189), Ścinawa (190), Prochowice (191), Malczyce (192), Wołów (193)




Ruina pałacu z przełomu XVI i XVII wieku w Krzydłowicach.


''Żelazny Most'' Największy w Europie a drugi na świecie zbiornik odpadów poprodukcyjnych. Istna tablica Mendelejewa.


''Żelazny Most'' Największy w Europie a drugi na świecie zbiornik odpadów poprodukcyjnych. Istna tablica Mendelejewa - foto ze strony hydroproject.com.pl


Krzyże pokutne z XIV wieku. Stawiane były przez morderców na miejscu zbrodni.


Czołg T-34 na rynku w Ścinawie.


Zamek w Prochowicach.


Zamek w Prochowicach.


Największe na świecie Opactwo Cystersów, Lubiąż.


Największe na świecie Opactwo Cystersów, Lubiąż.


Pomnik wołów w Wołowie :)


Wołów :)


Zamek w Wołowie - siedziba rady powiatu i urzędu gminy.


Samolot na którym latał Mirosław Hermaszewski, honorowy obywatel Wołowa, jego rodzinnego miasta.


Piękne graffiti w Wołowie.



Dane wyjazdu:
50.40 km 0.00 km teren
02:24 h 21.00 km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:200 m
Kalorie: kcal

Najdłuższy żelazny most kolejowy w Europie.

Poniedziałek, 23 lutego 2015 • dodano: 23.02.2015 | Komentarze 5

Most kolejowy w Stanach nad Odrą to zdaniem jednych najdłuższy żelazny most kolejowy w Europie, a według innych najdłuższy most, ale tylko na rzece. Zbudowany został w 1905 roku przez firmę Beuchelt z Zielonej Góry, stal sprowadzono z Rudy Śląskiej. Aby most zabezpieczyć, na obu przyczółkach wzniesiono zespoły ceglanych strażnic. W lutym 1945 most został wysadzony przez oddziały niemieckie. Odbudowano go w latach 50. minionego wieku. Linia kolejowa funkcjonowała do połowy lat 90, została zniszczona przez powódź w 1997 roku, która zniszczyła spory odcinek nasypu kolejowego w okolicach Bobrownik. To założenie budowlane jest jednym z najbardziej interesujących przykładów ufortyfikowanej przeprawy rzecznej w Polsce.

Miałem ochotę pojeździć dzisiaj gdzieś niedaleko Bytomia Odrz. i pokręcić korbą z nóżki na nóżkę czyli turystyka pełną gębą :) Od dawien dawna chciałem zobaczyć w końcu na własne oczy most kolejowy na Odrze, który jest zaraz za Nową Solą. Idealnie się to wpasowało w dzień dzisiejszy i właśnie tam skierowałem się na swoim dwukołowym rumaku.

Praktycznie pod sam most można dojechać dobrą asfaltową drogą ale ostatni kilometr trzeba było pokonać po iście survivalowym, polnym odcinku, który spowodował, że mój rower wyglądał jak siedem nieszczęść. No cóż, czasem trzeba się utaplać w błocie aby dotrzeć do celu :) Spędziłem prawie godzinę na moście i w jego okolicach. Robi wrażenie jego konstrukcja, jego rozmiary i robi wrażenie to, że jeszcze go nie rozebrali złomiarze, choć nie da się ukryć, że próbują non stop :) Pochodziłem po moście, posiedziałem trochę, porobiłem fotki i udałem się do rezerwatu Bukowa Góra, w którym rokrocznie odbywa się Kaczmarek Electric MTB. Pokręciłem się trochę po lesie i przez Otyń i Nową Sól wróciłem do Bytomia Odrz. Przejazd rowerem przez Nową Sól to temat ta pracę doktorską. Jest to bez wątpienia jedno z najgorszych miast jeśli chodzi o przyjazność rowerzystom jakie dane było mi odwiedzić. Cytując klasyka, "masakra".

Dawno już nie jeździłem w takim tempie jak dzisiaj, z nóżki na nóżkę, jak stateczny pan po siedemdziesiątce. Fajno było :)




Najdłuższy, żelazny kolejowy most w Europie, Bobrowniki - Stany. Pozostałości wieżyczek wartowniczych.

Najdłuższy, żelazny kolejowy most w Europie, Bobrowniki - Stany.

Najdłuższy, żelazny kolejowy most w Europie, Bobrowniki - Stany.

Najdłuższy, żelazny kolejowy most w Europie. Bobrowniki - Stany.


Kategoria 50-75, Lubuskie


Dane wyjazdu:
167.60 km 0.00 km teren
07:22 h 22.75 km/h:
Maks. pr.:43.50 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:950 m
Kalorie: kcal

Lub Lubuskie :) Wielka ucieczka.

Sobota, 21 lutego 2015 • dodano: 21.02.2015 | Komentarze 28

"Wielka ucieczka" z genialną kreacją Steva Mqcuenna, któż nie oglądał tego filmu. Opowiada on o ucieczce alianckich lotników, zestrzelonych i osadzonych w jednym z najlepiej strzeżonych Stalagów w całej III Rzeszy. Wszystko to jest oparte na prawdziwych wydarzeniach, jakie miały miejsce na przełomie 1943 i 1944 roku w lasach pod Żaganiem. Od dawna chciałem odwiedzić muzeum wybudowane na miejscu ówczesnego Stalagu Luft III i zobaczyć na własne oczy miejsce, w którym Niemcy zebrali całą śmietankę alianckiego lotnictwa i na własnej skórze przekonali się, że nikt i nic nie powstrzyma ludzkiego pragnienia wolności. Korzystając z tego, że kilka dni spędzę u rodziców zabrałem rower ze sobą i startując z Bytomia Odrz. wybrałem się w kierunku Żagania, łudząc się że dzisiejszy wiatr nie będzie taki jakim miał być...
Mógłbym napisać cały elaborat o pogodzie jaką miałem podczas dzisiejszego wyjazdu ale napiszę krótko. Wiało mi w twarz prawie przez sto kilometrów, uśredniając wiatr był mocny, momentami w porywach zwalniał mnie do prędkości rzędu 12/13km/h. Było ciężko, bardzo ciężko. Po części upierdliwość i siłę wiatru zrekompensowało mi świecące słońce i temperatura, która w najcieplejszym momencie dnia podskoczyła do prawie dwunastu kresek powyżej zera :) Chciałbym napisać, że wyszło na zero ale jednak jazda pod wiatr dała mi tak mocno w kość, że ostatnie dwadzieścia kilometrów, gdy wiało mi już w plecy jechałem spacerowym tempem. Z braku sił.

Do Żagania wybrałem drogę najprostszą a zarazem najlepszą z możliwych, przez Kożuchów i Jelenin. Te pierwsze pięćdziesiąt kilometrów jechałem ponad dwie i pół godziny, z opuszczoną głową i wzrokiem wbitym w przednie koło. Pokręciłem się najpierw trochę po mieście, zajechałem na rynek i udałem się do Pałacu Książecego, którego początki datowane są na koniec XIIIw. Ci, którzy siedzą w temacie pisują że jest to jedna z najokazalszych rezydencji barokowych w Polsce. Może za dużo ich nie widziałem ale ten na pewno robi wrażenie i bez wątpienia warto go zobaczyć. Położony nad samym Bobrem, otoczony pięknym parkiem ma wszelkie dane ku temu aby go odwiedzić. Poza tym Żagań ma wiele do zaoferowania miłośnikom zabytków, choć obecnie w tym mieście czuje się głównie ducha Wojska Polskiego, które tu stacjonuje i życie kręci się głównie dookoła niego ;)

Zaspokoiwszy swą ciekawość architektoniczno-urbanistycznej strony Żagania skierowałem się w stronę Iłowy aby odwiedzić wspomniany we wstępie Stalag III Luft. Rozsiane na dużej powierzchni w lesie ruiny, pieczołowicie opisane tablicami informacyjnymi o tym co i jak widzimy przed sobą pozwalają wyobraźni na pracę na najwyższych obrotach. Kiedyś ludzie walczyli tu o przetrwanie, ich pragnienie wolności i niesamowita kreatywność połączona z zespołową pracą zaowocowały jedną z najsłynniejszych ucieczek z obozów jenieckich podczas II wojny światowej. Spędziłem w tym miejscu sporo czasu, dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy i historii ale żeby nie zanudzać nie będę wszystkiego opisywać. Dla mnie miejsce bez wątpienia warte tego aby tu przyjechać, nie jestem fanem historii i szeroko pojętej militarystyki ale to miejsce zaciekawiło mnie bardzo.

Mając mapę w ręku zastanawiałem się co zrobić z pozostałą częścią dnia. Wybór padł na Iłowę, Wymiarki, Żary i powrót przez Żagań do domu. W Iłowie chciałem zobaczyć pałac, Wymiarki odwiedzić w ramach "gminobrania" jako świętego gralla czyli najrzadziej odwiedzaną na rowerach gminę w Polsce, a do Żar pojechać na dokładkę i wrócić do Bytomia Odrz.

Pałac w Iłowej spodobał mi się bardzo, ale to bardzo :) Pewnie spowodowane było to tym, że wiedziałem tylko że on tam jest i nic więcej o nim nie wiedziałem. Nie widziałem wcześniej zdjęć, nie znałem jego historii. Zajechałem na miejsce i spędziłem tam kilka ładnych chwil. Właściwie z aparatem w ręku mógłbym tam przesiedzieć pół dnia ale czas naglił... Ten siedemnastowieczny pałac i park wokół niego jest wyjątkowo fotogeniczny. Do Wymiarek jechałem przepiękną drogą pośród świerkowego lasu, cisza, spokój i jedyny, niepowtarzalny, żywiczny zapach świerków. Chciałem tak jechać i jechać :) Nie zatrzymując się obrałem kurs na Żary gdzie nie zabawiłem zbyt długo choć trafiłem tam na festyn, który zaciekawił tylko tym, że było głośno i wystrzałowo. Była to rekonstrukcja "Bitwy o Żary", strzelano z wszelkiej możliwej broni, ludzi było sporo ale byłem już na tyle zmęczony walką z wiatrem, że nie miałem ochoty za długo się temu przyglądać.

Powrót do Bytomia Odrz. to po prostu jazda przed siebie. W Kożuchowie dopadła mnie już noc i ostatnie dwadzieścia kilometrów jechałem w ciemnościach rozświetlanych cudem określanym mianem ProX Dual. Jeśli ktoś kiedykolwiek będzie się zastanawiał nad zakupem przedniego oświetlenia to te dwa słowa są odpowiedzią na to co kupić się powinno. Noc staje się dniem.

To była naprawdę udana wycieczka. Zobaczyłem sporo ciekawych miejsc, spędziłem sporo godzin na świeżym powietrzu, dałem sobie mocno w kość. Turystyka rowerowa to bez wątpienia moja pasja, coś co sprawia mi nieopisaną radość i cieszy niesamowicie. Jestem szczęśliwy :)

Zaliczone gminy: Brzeźnica (182), Żagań - teren wiejski (183), Żagań - teren miejski (184), Iłowa (185), Wymiarki (186), Żary - teren wiejski (187), Żary - teren miejski (188)

Pałac Książęcy w Żaganiu.

Pałac Książęcy w Żaganiu.

Pomnik postawiony w 66-tą rocznicę Wielkiej Ucieczki, Żagań.

Stalag Luft III, Żagań.

Stalag Luft III, Żagań.

Stalag Luft III, Żagań.

Per Ardua Ad Astra - Przez Przeciwności do Gwiazd. Dewiza sił lotniczych Wspólnoty Narodów. Stalag Luft III, Żagań.

Stalag Luft III, Żagań.

Basen przeciwpożarowy. Stalag Luft III, Żagań.

Stalag Luft III, Żagań.

Stalag Luft III, Żagań.

Stalag Luft III, Żagań.

Przejście dla pieszych na teren Pałacu w Iłowej.

Pałac w Iłowej.

Pałac w Iłowej.

Pałac w Iłowej.

Ratusz w Żarach.

Rynek w Żarach.

Monstrualna ruina, wygląda jak zamek a to wszystko to po prostu mieszkanie jednej ze szlacheckich rodzin. Tak wyczytałem i jesli to prawda to mieli rozmach ;) Olbrzymia kubatura i wielki żal, że popada to w coraz większą ruinę... Żary.

Rekonstrukcja Bitwy o Żary.

Skwer czołgisty w Żaganiu.

W Jeleninie nie zawiesza się butów na kołku, tu zawiesza się je na poprzeczce ;)))