Info

avatar rmk z miasteczka Poznań. Mam przejechane 37834.21 kilometrów. Jeżdżę, bo lubię :)
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy rmk.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Nowe gminy

Dystans całkowity:11611.31 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:516:25
Średnia prędkość:22.09 km/h
Maksymalna prędkość:73.40 km/h
Suma podjazdów:61998 m
Liczba aktywności:105
Średnio na aktywność:110.58 km i 5h 06m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
180.40 km 0.00 km teren
07:33 h 23.89 km/h:
Maks. pr.:44.70 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:822 m
Kalorie: kcal

Piła tango, Wałcz gogol.

Niedziela, 24 sierpnia 2014 • dodano: 24.08.2014 | Komentarze 5

Prognozy pogody są dla mięczaków :]

Piła tango, Wałcz gogol, razem z Jurkiem zrobiliśmy to co należy robić w niedzielę. Cały rowerowy dzień :]

Nie mam weny, parę słów tylko aby kiedyś wspomnieć co nieco.

Do Piły pociągiem, wlecze się niemożliwie. Na miejscu lekka mżawka, kawka w mc'u i kurs na Wałcz. Trasa świetna bo po hopkach ale cały czas z wiatrem w twarz. Jedzie się ciężko ale całkiem sprawnie i trochę po dziesiątej jesteśmy w Wałczu. Zajeżdżamy na start Gogol maratonu, w którym startuje kilkoro znajomych Jurka i którym chcemy trochę pokibicować. Kręcimy się trochę w okolicach startu po czym jedziemy znaleźć ciekawą miejscówkę aby zobaczyć trochę ścigania na trasie. Około kilometra jedziemy w terenie, Jurek na szosie robi furorę bo myślą, że rozgrzewa się przed wyścigiem ;)) Miejsce zajęte, jemy drugie śniadanie i jadą :) Strzelamy kilka fotek, dopingujemy i wracamy na start mini gdzie czeka sporo większa banda rowerzystów niż na mega. Po tym aż wszyscy ruszyli czas na nas i jedziemy pokręcić się trochę po Wałczu. Ładne miasto, dwa jeziora piękne tereny wokół :)
Z Wałcza go Gostomii jedziemy turystycznym tempem, od Gostomii do Czarnkowa średnia w okolicach 32-33km/h. Jedzie się świetnie, wychodzimy solidarnie na zmiany co owocuje naprawdę dobrą jazdą :) Jeden postój robimy tylko w Trzciance, na uzupełnienie płynów i zjedzenie słodkiego ;) Miejscowy fan trunków wszelakich dowiadując się gdzie jedziemy wątpi w stan swojej trzeźwości ;) W Czarnkowie łapie nas ulewa, którą spędzamy na scenie pośrodku rynku. Miejscówka idealna :) Wyjazd w kierunku Dębe to kapitalny podjazd na którym cisnę ile wlezie, Jurek siedzi mi na kole, jest dobrze :) Prawie do samego Obrzycka trzymamy mocne tempo, średnia nie schodzi poniżej 30km/h. Od Obrzycka do Szamotuł zaczyna mnie mulić, brakuje mi kalorii i myślę tylko o jedzeniu. Zwalniam dość znacznie, po za tym cholernie nie lubię tego odcinka, nudny jest :| W Szamotułach piknik pod biedronką i powrót do domu już turystycznie, bez szaleństw :)

Świetny wyjazd, nie ma co patrzeć na prognozy :) Miało lać, burze miały być i co? Była jedna ulewa, jakiś tam mały deszcz po drodze a po za tym ekstra pogoda na rowerowanie. Było świetnie :) 

Dzięki Jurek za wyjazd!

Piła tango.

Zaliczone gminy: Piła (147), Szydłowo (148), Wałcz - teren wiejski (149), Wałcz - teren miejski (150), Trzcianka (151)


Razem z Jurkiem na parkingu przed startem Gogola w Wałczu :) 


JoannaZygmunta :)


Josip :)


z3waza


zbych741


dave :)


Start mini.


Jurek na rynku w Wałczu :)


"centrum" Trzcianki :)


Ciężkie chmury nad Czarnkowem i nasza miejscówka na przetrwanie ulewy :)





Dane wyjazdu:
200.60 km 0.00 km teren
08:40 h 23.15 km/h:
Maks. pr.:52.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:910 m
Kalorie: kcal

Nie ma, że boli. Powrót do domu.

Niedziela, 17 sierpnia 2014 • dodano: 17.08.2014 | Komentarze 4

Jak w tytule. Nie ma, że boli bo trzeba było wrócić w końcu do domu. Zacisnąłem zęby, spakowałem sakwy i jak wsiadłem na rower to mało mnie nie zmiotło. Wiało strasznie, dostałem dzisiaj solidną lekcję pokory względem bocznych podmuchów, bo o tych w twarz nawet nie chce mi się pisać. Jestem bardzo zmęczony i obolały. Ale nikt nie mówił, że to tylko sama przyjemność. 

Wyjechałem z domu równo o dziewiątej, na drugą stronę Odry dostałem się łódką i gdy spojrzałem na Bytom mina zrzedła mi jeszcze bardziej niż przy wyjściu z domu. Ciężkie, szare chmury nie napawały optymizmem a wiatr przesuwał je z taką siłą po niebie, że jakakolwiek nadzieja na sympatyczną wycieczkę do Poznania prysły jak bańka mydlana. Zapowiadała się ciężka orka i tak też było. 

Nie ma, że boli. Bytom Odrz. - Wschowa - Przemęt - Kościan - Poznań

Zaliczone gminy: Kotla (137), Szlichtyngowa (138), Wschowa (139), Wijewo (140), Włoszakowice (141), Przemęt (142), Śmigiel (143), Kościan - teren wiejski (144), Kościan - teren miejski (145), Czempiń (146)

Przeprawa łódką na drugą stronę Odry z Bytomia Odrzańskiego. Ciężkie, deszczowe chmury i wiatr...

Droga wzdłuż Odry od przeprawy łodką w stronę Głogowa to jakiś fenomen. Takiej ilości zakrętów pod kątem prostym jak na tym odcinku nie spotkałem i chyba nie spotkam nigdzie indziej. Płaski jak stół teren i pola dookoła powodowały, że z wiatrem jechało się świetnie ale gdy tylko jechałem bokiem do niego to miałem wrażenie, że zaraz mnie przewróci. Minąłem Hutę Miedzi Głogów, po drugiej stronie Odry, największego truciciela w okolicach i po godzinie minąłem samo miasto. Za Krzekotowem dużo ludzi w lasach, czyżby pojawiły się już grzyby? Przed Golą ciekawy widok, po dwóch stronach asfaltu dwie betonowe wieżyczki tak jakby niedokończona brama od bunkru. Drugą wartą uwagi sprawą był pierwszy od wyjazdu pagórek, dotychczas płaściutko.


Pokręciłem się trochę po Wschowie, zawsze przejeżdżałem te miasto samochodem nie zatrzymując się nawet na chwile a tu okazało się, że jest na co popatrzeć. Ładny ratusz, katedra, klasztor, mury miejskie, park. Przyjemne miasteczko choć, nie da się ukryć, mocno zaniedbane w części "mieszkalnej"...


Ze Wschowy w stronę Śmigla udałem się przez Przemęcki Park Krajobrazowy. Od dawna planuję aby przyjechać tu na cały, rowerowy dzień więc tym razem przejechałem się tylko główną drogą zaliczając przy okazji świetny podjazd przed Włoszakowicami. Posiedziałem też chwilę w Boszkowie nad jeziorem, zjadając przy okazji wszystkie kanapki jakie zrobiłem sobie na drogę. Jakiś taki głodny się zrobiłem, chyba przez te kebabowe zapachy, które w okolicy dominują nad wszystkim innym ;) A gdyby ktoś miał wątpliwości czy dalej wiało, niech spojrzy na fotkę powyżej, Jezioro Dominickie... 


Opactwo Cystersów w Przemęcie. Imponująca budowla :) 


Z Przemętu do Śmigla droga mocno mi się dłużyła, złapał mnie kryzys, skończyło mi się picie i ciągle byłem głodny. Przed samym Śmiglem świetna górka, rozruszałem się trochę i po zrobieniu małych zakupów na rynku, uzupełniłem węglowodany bananem, ciastkiem i puszką coli. Chwilę odpocząłem, zajechałem na zawody sikawek konnych, które odbywały się na pobliskim boisku ale trafiłem akurat na przerwę więc ruszyłem dalej w drogę.


Do Kościana zajechałem całkiem szybko, głównie za sprawą tego, że wiatr ucichł kompletnie i kilkanaście kilometrów przejechałem w spokoju. Ale za miastem znów się zaczęło... Sam Kościan, w którym byłem pierwszy raz, bardzo mi się spodobał, w szczególności kanały Obry. Muszę tam wrócić i pojeździć trochę więcej po nim aby zobaczyć je całe. Wyjechałem z Kościana w kierunku Racotu aby zobaczyć znaną stadninę koni ale to co zobaczyłem na miejscu nieco mnie rozczarowało. Bałagan, nieład i ogólny syf. Takie mam wrażenia z tego miejsca. Bez żalu pojechałem dalej, w kierunku Czempinia. 


Okazały, barokowy pałac w Czempiniu. Niestety zamknięty na cztery spusty, wejście zabronione. Sam Czempiń totalnie bez wyrazu, ot takie miasteczko, które się przejedzie i nawet nie zapamięta, że się w nim było...

Od Czempinia do Mosiny droga bez historii, a w Mosinie musiałem wjechać na Osową Górę. No bo jak to, być w Mosinie i nie wjechać Spacerową? Nie da się, oj nie da ;) Pierwszy raz jechałem tam z sakwami i po ponad 160km wdrapałem się na górę rekordowo szybko. Ale tętno podskoczyło pod dwieście chyba ;) A później znaną na wylot drogą prosto do domku. Bez ciekawych sytuacji, bez historii, pod same drzwi :)

Nie planowałem tej trasy, nawet nie wiedziałem, że będzie to dwieście kilometrów. Wyszło pół kilometra więcej ale nie cieszy mnie to tak bardzo jak to, że dałem radę pokonać wiatr i swoje słabości. Miałem dużo okazji po drodze aby przekonać się, że jak się chce to można. I tego się trzymam :)


Dane wyjazdu:
183.00 km 0.00 km teren
07:11 h 25.48 km/h:
Maks. pr.:37.40 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:661 m
Kalorie: kcal

Do rodzinki, w rytmie reagee.

Środa, 6 sierpnia 2014 • dodano: 06.08.2014 | Komentarze 3

W końcu pojechałem do rodziny rowerem. Od dawna planowałem pojechać do Bytomia Odrz. na dwóch kółkach ale nie miałem ku temu okazji więc nie zastanawiałem się zbyt długo i korzystając ze sposobności spakowałem sakwy i obrałem kierunek na południe. Wariantów dojazdu jest całe mnóstwo, moja trasa była dobrana tak aby pojeździć nieco po gminach w których mnie jeszcze rowerem nie było. Trasa choć znana mi z jazdy samochodem aż za dobrze to z siodełka wygląda zgoła odmiennie i to chyba jedyny pozytyw tego wyjazdu. Niedawne perypetie zdrowotne mocno dały mi się we znaki i przez cały czas dawały o sobie znać lekkie skurcze w obu łydkach. Dodając do tego wyjątkowo nieprzyjemny wiatr, który przez większą część dystansu wiał z boku lub w twarz wycieczkę tę zaliczam do tych z gatunku mało udanych.

Wyjechałem z domu około dziewiątej rano, długo nie mogłem się zebrać patrząc na to w którą stronę uginają się wierzchołki drzew za oknem. Wiało dokładnie z kierunku w którym się udwałem. Dodając do tego ciężkie sakwy wiedziałem, że będzie to raczej droga po prostu do przejechania niż do zapamiętania. Gdy tylko wydostałem się z Poznania, za Skórzewem, założyłem słuchawki, włączyłem mp3-ójkę, znalazłem katalog "rower - reagee" i w tych bujających rytmach zacząłem kręcić ze stałym, równiutkim tempem aż do samego Bytomia. Nie zwracałem uwagi czy pod górkę, czy z górki, czy po asfalcie, czy po szutrach. Wiatr miałem gdzieś, tiry, osobówki i motory też. Po prostu jechałem przed siebie nie zwracając za bardzo uwagi na przeciwności. Rower, reagee i ja. 

Zaliczone gminy: Granowo (130), Grodzisk Wielkopolski (131), Kamieniec (132), Wielichowo (133), Rakoniewice (134), Wolsztyn (135), Kolsko (136)

Poznań - Wolsztyn - Bytom Odrz. 


Droga z Podłozin do Skrzynek.


Kościół pw. św. Marcina w Granowie. 1298r.


Browar w Grodzisku Wielkopolskim.


Starówka w Grodzisku Wielkopolskim.


Rynek w Grodzisku Wielkopolskim.


Rzeczka Mogilnica, przed Ruchocicami.


Objadłem się tymi jabłkami niemożliwie :) Takich w sklepie się nie dostanie :) Gdzieś w okolicach Wielichowa.


Rakoniewice. W 35. rocznicę utworzenia Wielkopolskiego Muzeum Pożarnictwa na rakoniewickim rynku stanęła jedyna w Polsce fontanna będąca jednocześnie pomnikiem strażaków. Na skraju zbiornika stoją dwie postacie strażaków (kobiety i mężczyzny). Podświetlony na czerwono, środkowy strumień wody imituje ogień gaszony wodą tryskającą z prądownic trzymanych przez strażaków. Bardzo mi się to podobało :)


Wolsztyn, jezioro Wolsztyńskie. Bardzo ładne miasto, polecam każdemu kto będzie w tych okolicach zatrzymać się tu choć na chwilę. Parowozownia to tylko jedna z atrakcji, tym razem nie jeździłem za dużo po mieście, pojechałem posiedzieć tylko nad wodą. Bywałem tu wielokrotnie, teraz też nie omieszkałem posiedzieć chwili nad jeziorem i uzupełnić nieco energii w postaci kilku kanapek z szynką ;) Lepsze to niż jakieś żele i inne pierdoły ;)


Klasztor pocysterski w Obrze pod Wolsztynem. Piękny park dookoła, z kościoła mnie pogonili chyba dlatego, że nie miałem długich spodni. Powodów wyjaśniać nie chcieli, pierwszy raz się spotkałem z czymś takim. Dziwne :|


Tyle razy przejeżdżałem odok tego cuda ale fotkę strzeliłem po raz pierwszy. Płot był zamknięty i nie wjechałem na teren tego afrykańskiego państwa. Innym razem ;)


Dane wyjazdu:
124.70 km 0.00 km teren
04:46 h 26.16 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:767 m
Kalorie: kcal

Wzgórza dalkowskie i dwa święte Graale

Niedziela, 27 lipca 2014 • dodano: 27.07.2014 | Komentarze 4

Okolice moich rodzinnych stron odkrywane na nowo z pozycji rowerowego siodełka są fantastyczne. Wzgórza dalkowskie są wprost stworzone do rowerowania, przy dobrym ułożeniu trasy można nieźle zdziwić się nachyleniem podjazdów, bezwzględną wysokością pagórków i łącznym przewyższeniem. Momentami jak na pogórzu :)

Wzgórza dalkowskie i Św. Graale

Objechałem okolice na tyle na ile miałem dzisiaj czasu, dodatkowo zaliczyłem dwa prawdziwe Św. Grale jakim są gminy Pęcław i Gaworzyce a ja mam te szczęście, że w tym pierwszym mieszka moja rodzinka więc załapałem się na pyszny obiadek i ciasto :)) Świetna trasa, świetne tereny.

Bardzo gorąco, potwornie duszno i parno, ostatnie czterdzieści km czułem się jak w saunie. Warunki wybitnie niesprzyjające wysiłkowi :|
Szerszy opis i fotki jak wrócę do Poznania.

Zaliczone gminy: Gaworzyce (122), Radwanice (123), Polkowice (124), Grębocice (125), Pęcław (126), Jerzmanowa (127), Głogów - obszar wiejski (128), Głogów - obszar miejski (129)


Źróło inspiracji w Polkowicach ;)


Sanktuarium Maryjne w Grodowcu.


Hopki :)


Hopki :)


Widok na Głogów z Jerzmanowa. Piękny zjazd!



Dane wyjazdu:
55.80 km 0.00 km teren
01:57 h 28.62 km/h:
Maks. pr.:45.20 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:244 m
Kalorie: kcal

Pięćdziesiątka w rodzinnych stronach.

Sobota, 26 lipca 2014 • dodano: 26.07.2014 | Komentarze 1

Jako, że bawię obecnie w rodzinnych stronach i mam ze sobą swojego dwukołowca ale mało czasu na jazdę, dzisiaj wieczorem skromna pięćdziesiątka. Po czterech dniach bez roweru byłem dziś mocno nakręcony, więc jechało mi się bardzo ale to bardzo dobrze. W Nowej Soli zatrzymała mnie policja i dostałem pouczenie za jazdę po drodze publicznej obok ddr-u. Rozmowa całkiem przyjemna i zabawna, smutny pan miał chyba dobry humor albo po pracy też jeździ rowerem. Ddr-om z kostki brukowej mówię stanowcze nie!

Bytom Odrz. - Kożuchów - N.S. - Otyń - N.S. - Bytom Odrz.

Zaliczone gminy: Kożuchów (120), Otyń (121)




Dane wyjazdu:
219.25 km 0.00 km teren
09:21 h 23.45 km/h:
Maks. pr.:44.70 km/h
Temperatura:37.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:929 m
Kalorie: kcal

Wrocław.

Sobota, 19 lipca 2014 • dodano: 24.07.2014 | Komentarze 4

Pojechaliśmy do Wrocławia, na piwko do Spiża. My tzn. Kot, Starszapani, Jurek57 i moja skromna osoba. Smakowało jak nigdy wcześniej. 
Jak zbiorę myśli w całość to dopiszę więcej :)

Poznań - Wrocław


W komplecie :)

Zaliczone gminy: Dolsk (108), Gostyń (109), Piaski (110), Krobia (111), Miejska Górka (112), Rawicz (113), Żmigród (114), Prusice (115), Trzebnica (116), Długołęka (117), Wisznia Mała (118), Wrocław (119)


Dane wyjazdu:
127.10 km 0.00 km teren
07:53 h 16.12 km/h:
Maks. pr.:35.50 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:500 m
Kalorie: kcal

Piastowski Trakt Rowerowy.

Czwartek, 19 czerwca 2014 • dodano: 19.06.2014 | Komentarze 11

Jestem szczęśliwy. Najbliższa mi osoba dzieli ze mną wspólną pasję i robi to z najpiękniejszym uśmiechem jaki znam.
Piastowski Trakt Rowerowy, Aga wykręciła dziś swój życiowy rekord :)

Piastowski Trakt Rowerowy z lekkimi zmianami :)

To nie ja wyciągnąłem Agę na rower, sama chciała przejechać sto kilometrów w jeden dzień i udało się z nawiązką :) To tak na wprowadzenie, co by nie było niajasności, że Żonę męczę ponad miarę ;)

Miało być sto kilometrów a reszta należała do mnie. Reszta tzn. wybór trasy i cała logistyka z tym związana. Tyle pięknych miejsc do zobaczenia wokół ale pierwsze skrzypce w takich wypadkach gra najczęściej pogoda i nie inaczej było tym razem. Pobieżnie sprawdzając prognozy czwartek zapowiadał się mocno pochmurny, z deszczem po południu i dość silnym wiatrem z zachodu i północnego-zachodu. Nie bacząc na temperaturę wybrałem Piastowski Trakt Rowerowy, prowadzący z Poznania do wsi Izdby, już w województwie kujawsko-pomorskim. Miało być z wiatrem, po asfaltach i ubitych szurach i sprawdziło się to w około 60% :) Jedzonko przygotowane, sakwa zamontowana i spakowana więc ósma rano i w drogę :) 

Z Poznania wydostaliśmy się ul.Bałtycką, świąteczną i pustą, po czym udaliśmy się na lotnisko EPPK w Bogucinie, gdzie można popatrzeć na latające cuda techniki. Jest tam dwupłatowiec, który w 1997 roku obleciał ziemię dookoła. Są też maszyny należące do grupy "Żelazny" ale raczej uziemione już na stałe :)


Lotnisko EPPK w Bogucinie.

Lotnisko EPPK w Bogucinie.

Przy Lotnisku wjechaliśmy na oznaczony (jeszcze...) PTR i ruszyliśmy polnymi drogami, przez Gruszczyn i Katarzynki do Uzarzewa. Szlak biegnie wzdłuż doliny rzeki Cybiny, która wije się poniżej, opadając ku niej stromymi zjazdami. Dla fanów MTB całkiem przyjemne tereny do sprawdzenia swojej fantazji ;) W Gruszczynie chciałem pokazać Żonce piękny kościółek ale trafiliśmy na mszę, więc nawrót i jedziemy dalej. Na drodze do Biskupic mała awaria. Poluzowały się śruby mocujące bagażnik i sakwa wylądowała z nim na ziemi. Na szczęście jechałem wolno i nic poważniejszego się nie stało, zapomniałem wczoraj dokręcić... Wjeżdżając do Parku Krajobrazowego Promno, mnóstwo piachu więc bez żalu zmieniam trasę i jedziemy od razu na Pobiedziska. Piękne są okoliczne tereny, pagórki, lasy, pola i jeziora. Na rower idealnie, ale nie na nasze opony, piach to zdecydowanie najgorsza rzecz jaka może nas spotkać na trasie. 


Znikający punkt w okolicach Promna.

Moja luba :)

W Pobiedziskach na rynku trafiamy na obochody Bożego Ciała, więc nie zatrzymując się, kierujemy się do Wielkopolskiego Parku Etnograficznego położonego nad Jeziorem Lednickim. Świadomie jedziemy ok. siedmiu kilometrów starą 5-tką zamiast tłuc się po wioskach. Niedawno jechałem przez Węglewo i Latalice czyli tak jak prowadzi szlak ale są tam piaszczyste odcinki, których chciałem teraz uniknąć. Wieje w plecy więc na asfalcie średnia nie schodzi poniżej 31km\h, aż przecieram oczy ze zdumienia,że Aga tak leci i leci :) W Moraczewie zjeżdżamy do wiatraków, które niezmiennie mi się podobają. Lubię te konstrukcje i zawsze gdy jest taka możliwość, robię im fotki :)

A w oddali wiatrak... ;)


I ja się załapałem na foto :)

W WPE po dyszce od osoby i zwiedzamy sobie z rowerami, cały park. Jak się później okazuje, rower to wróg i z nim nie wolno. Ale skoro na wejściu nikt nie mówił, to teraz niech nas pocałują w miejsce styku siodełka z rowerzystą :) 
Samo miejce ciekawe, można naocznie się przekonać jak żyło się nieco wcześniej, jak się budowało bez Programu Rodzina na Swoim i innych MDM-ów. Mi się podobało, zachęcam innych do wyrobienia sobie zdania na ten temat, przyjedżając na miejsce. Do kompletu jest jeszcze Muzeum Pierwszych Piastów, ale jako, że stricte muzeów nie lubię i Aga temu się nie sprzeciwia a wręcz podziela me zdanie, zamiast do niego trafiliśmy na kawkę do pobliskiej karczmy :)

Chata średniozamożengo gospodarza - XVIII wiek.

Karczma - XIX wiek.
Chata zamożnego gospodarza - XVIII wiek
Chata zamożnego gospodarza - XVIII wiek © rmk
Zabudowa Olęderska, Wielkopolski Park Etnograficzny
Zabudowa Olęderska, Wielkopolski Park Etnograficzny © rmk
Wielkopolski Park Etnograficzny
Wielkopolski Park Etnograficzny © rmk

Kręcąc sobie spokojnie po okolicznych wsiach dotarliśmy do Gniezna, gdzie po zwiedzeniu imponującej Katedry z sarkofagiem Św.Wojciecha, wypiliśmy ciepła herbatę i zjedliśmy pyszną pizzę. Oznakowanie PTR w kierunku Trzemeszna jest całkiem ok, ale pojechaliśmy na czuja kręcąc po bocznych ulicach i bezbłędnie wyjechalismy na wylot z miasta. Ma się ten zmysł :)
Katedra Gnieźnieńska
Katedra Gnieźnieńska © rmk

Wiatr zmienił się na bardziej północny, temperatura nieco spadła a co za tym idzie morale też lekko w dół. Ale od czego są magiczne batony :) Węglowodany potrafią zrobić swoje :) Przekrój asfaltu od Gniezna do Trzemeszna jest olbrzymi. Od idealnego po taki w który jest więcej dziur niż jego samego. Ot tak, aby się nie nudzić zbytnio po drodze :) Samo Trzemeszno, choć przejechaliśmy tylko przez jego środek, spodobało mi się. Takie stare, klimatyczne miasteczko. Niby nic ale takie lubię.
Trzemeszno
Trzemeszno © rmk

Od Trzemeszna miał być najciekawszy odcinek dzisiejszego dnia i trasy i taki był. Tyle, że zamiast pojechać szlakiem, częściowo asfaltem a częściowo szutrami pojechaliśmy do Duszna przez Folusz. Oznakowanie było identyczne jak PTR więc co tu się dziwić, że można to pomylić...
Ten odcinek śmiało można nazwać specjalnym :| Jakieś 15km piachu, momentami trzeba było prowadzić rower. Po takim dystansie, mocnym bocznym wietrze i pagórkach Aga powoli miała już dość. Na domiar złego w samym Foluszu mieliśmy bardzo nieprzyjemną sytuację, na drodze spotkaliśmy owczarka kaukaskiego. Luzem, jakby nigdy nic, chodził sobie nieśpiesznie. Staneliśmy jak wryci analizując co tu robić. Gdyby to był asfalt byłaby próba odjechania ile sił w nogach, ale t był taki piach, że trzeba było prowadzić rower. Wolnym krokiem ów czworonóg przyszedł do nas, obwąchał, obszedł ze cztery razy i zszedł z drogi. Uff, westchnienie ulgi było słyszalne chyba w Poznaniu. Kiedyś, taki sam mnie pogryzł, stąd mój lęk do takich sytuacji. Oby nigdy więcej... Żadnej żywej duszy w pobliżu nie było, poza małym wilczurem który chciał sie bawić i zdecydowanie większym oszołomem, który mało co łańcucha nie zerwał. Było niewesoło...
Przed Wydartowem wróciły me wspomnienia z wyjazdu do Łagowa, bruk i telepanie kierownicą. Ale tym razem nawet drogę nam ukwiecili coby za bardzo nie klnąć pod nosem ;)
Na naszą cześć! :)
Na naszą cześć! :) © rmk

Jadąc do Duszna, napotkana rowerzystka, ledwo dysząc, ostrzegała Nas że będzie pod górę i w ogóle ciężko więc czekałem na tę górę z utęsknieniem i się nie doczekałem. Niby to pod górkę ale tak rozciągnięte, że się zawiodłem. Za to sam punkt widokowy kapitalny, wiodki zapewne również ale pogoda nie pozwoliła nam na delektowanie się nimi za bardzo. Mocno zachmurzone niebo i silny wiatr ograniczyły naszą wizytę na wieży do minimum. Na domiar złego zaczęło padać, więc do Mogilna zajechaliśmy już przy siąpiącym deszczu. Sam Wał Wydartowski to czwarte wzniesienie w Wielkopolsce, 167 m n.p.m, widoczność z wieży widokowej sięga ok. 50km! Polecam!
Panorama z wieży widokowej w Dusznie. Kierunek Północny
Panorama z wieży widokowej w Dusznie. Kierunek Północny © rmk
Panorama z wieży widokowej w Dusznie. Kierunek Wschodni
Panorama z wieży widokowej w Dusznie. Kierunek Wschodni © rmk

Wieża widokowa w Dusznie
Wieża widokowa w Dusznie © rmk

Dzisiejszą wycieczkę zakończyliśmy w Mogilnie, pierwszą zdobytą przeze mnie gminą w województwie kujawsko-pomorskim :) Trochę po nim pojeździliśmy czekając na pociąg, który miał nas zawieźć do domu. Ładny park, świetna fontanna i w sumie nic więcej :)
Jezioro Mogileńskie
Jezioro Mogileńskie © rmk
Fontanna w parku miejskim w Mogilnie
Fontanna w parku miejskim w Mogilnie © rmk

Do domu wrociliśmy pociągiem kończąc wycieczkę po 127km. Jest to nowy, oficjalny rekord życiowy mojej Żonki. Jestem z niej niesamowicie dumny, przy tak niepewnej pogodzie, mocnym wietrze, siąpiącym deszczu i takiej ilości niesprzyjającego podłoża dała radę i to bez oznak kryzysu. Co teraz? Moja w tym rola aby pielęgnować naszą wspólną pasję i wybierać drogi z większą zawartością asfaltu :) Rowerowa Rodzinka, tak ja to widzę ;)

Nie wiem dlaczego Piastowski Trakt Rowerowy kończy się akurat we wsi Izdby, nie ma o tym nigdzie wzmianki na trasie a w samej wsi nie ma nawet żadnego oznakownia. W ogóle jeśli ktoś ma zamiar przejechać ten szlak w całości niech zaopatrzy się w zapis GPS, oznakowanie to parodia, raz jest raz niema. My jechaliśmy na azymut, mam bardzo dobrą orientację w terenie, znałem jego przebieg ale momentami można się zdziwić jego oznakowaniem, a raczej jego brakiem. Jest to pierwszy szlak oddany do użytku w WLKP, co daje się odczuć na trasie, Może kiedyś był wymalowany, teraz zostały tylko momenty... 

Zaliczone gminy: Trzemeszno (106), Mogilno (107)





Dane wyjazdu:
178.80 km 0.00 km teren
07:26 h 24.05 km/h:
Maks. pr.:55.80 km/h
Temperatura:100.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:758 m
Kalorie: kcal

Duety do mety :)

Niedziela, 8 czerwca 2014 • dodano: 09.06.2014 | Komentarze 8

Nadszedł w końcu ten czas, że wybrałem się w trasę z kimś z bikestats. Wspólny wypad z Jurkiem do Sierakowskiego i Pszczewskiego Parku Krajobrazowego w najgorętszy, jak dotychczas, dzień roku. Parę dni temu Jurek zaproponował wspólną jazdę, długo się nie zastanawiałem i w niedzielny poranek ruszyłem w nieznane do nieznajomego ;)

Duety do mety, poglądowo.

Zaliczone gminy: Duszniki (100), Pniewy (101), Chrzypsko Wielkie (102), Sieraków (103), Międzychód (104), Pszczew (105)

Spotkaliśmy się w Dusznikach, dla Jurka rzut beretem dla mnie ponad cztery dyszki na rozgrzewkę. Nie wiem jak to możliwe, że aż tak idiotyczny pomysł przyszedł mi z rana do głowy, ale do Sadów pojechałem 92-ójką. Dzień wcześniej tam byłem, widziałem wyfrezowany asfalt ale pomyślałem, że bokiem przejadę. No i przejechałem sie po tarce, pierwszy test dla nowych chytów zaliczony. Jak się później okazało, Jurka wytrzęsło później jeszcze bardziej... Dokulałem się do Dusznik, krótka wymiana uprzejmości i się rozgadaliśmy na tematy różne i różniste. I tak było do samego końca :)
Omówiliśmy trasę, ustaliśmy gdzie i jak śmigamy i w drogę. We dwójkę kilometry lecą niepostrzeżenie, Jurek sporo opowiada mi o terenach którymi jeździmy, widać że zna je na wylot, dowiaduję się sporo ciekawostek. Zatrzymujemy się w Pniewach na cmentarzu sióstr "Urszulanek", Jurek bajerował napotkaną zakonnicę i po chwili wiemy wszystko o ich cmentarzu, siostrach i Ich klasztorze. Bardzo miła i serdeczna Pani :) Sam cmentarz bardzo zadbany, skromny ale jednocześnie "reprezentatywny". 

Cmentarz Sióstr Urszulanek.

Kierując się na Białkosz mamy już namiastkę tego co nas dzisiaj będzie czekać. Górki, pagórki, lasy dookoła i potworna lampa z nieba. Wody ubywa w piorunującym tempie. Lekki odpoczynek na terenie pałacu w Białkoszu umilamy sobie konwersując w trzech językach z niejaką Helgą, która wręcz zmusiła nas do wzięcia prysznica w pięknych okolicznościach przyrody. "Wundabar, fantastich, super, good idea, dziękujemy", poligloci dziękują za kąpiel ;)

Pałac w Białkoszu.


Melanż w Białkoszu :)

Kawałek za Białkoszem jeden z głównych punktów wycieczki, punkt widokowy z panoramą Jeziora Chrzypskiego i szerokooo pojętych okolic. Piękny widok się z niego rozpościera, naprawdę warto tam się udać, nie sposób być niezadowolonym :) Stoi tam też "grzyb", według napisu wyrytego na pomniku jest to pierwszy na świecie pomnik odsłonięty w trzecim tysiącleciu, Monument odsłonięto 1 stycznia 2001 (minutę po północy). Z tegoż też miejsca mamy wspólną fotkę, niestety fotograf uznał, że nogi nam są zbędne i lepiej wyglądamy od pasa w górę ;)

Wespół z Jurkiem na punckie widokowym w Łężeczkach.


Punkt widokowy w Łężeczkach. Jezioro Chrzypskie i puszcza notecka w oddali.

Po chwilach napawania się widokami zaczęło się to co lubimy najbardziej. Góra - dół - góra - dół. Oj można się w tych rejonach nacieszyć pagórkami, można się ujechać konkretnie. Kto nie wierzy, niech jedzie i przekona się sam, że nie taka Wielkopolska płaska i nudna jak się o niej pisze :) Na drogach pustki, jedziemy całą szerkością jezdni i trochę dajemy upust szaleństwu cisnąc mocniej na zjazdach i kulając się niespiesznie pod górki :) Słońce... Woda z bidonu prawie paruje... W Sierakowie postój na lody, w takim dniu jak ten smakują jak nigdy wcześniej :) Próbowaliśmy dostać się do Muzeum Opalińskich ale odbiliśmy się od furtki. Podobną sytuację miałem tydzień temu za Żerkowem. Na weekend, gdy większość ma wolne i może pozwiedzać, takich atrakcji się nie otwiera. Bo i po co... 

Muzeum Opalińskich w Sierakowie.

Z Sierakowa do Międzychodu droga mija szybko. Próbujemy nie myśleć o upale ale myśleć a odczuwać to dwie inne rzeczy. W Bielsku, tuż przed wjazdem do miasta, zastanawiamy się czy nie zmienić środka transportu :)

Międzychodzkie Gas Monkey :)

W Międzychodzie dopadamy cień pod byłym Hotelem Miejskim i komibinujemy co dalej. Padło na plażing nad miejskim jeziorem. Moczenie nóg daje niewyobrażalną ulgę. Pełen relaks, cień i woda :)

Rynek w Międzychodzie.

Rowery same do domu nie dojadą, więc pakujemy się i w drogę do Pszczewa. Ten odcinek jest świetnie pofałdowany, ale w tej pogodzie robi się mała masakra. Temperatura osiąga coś około 100 stopni, jadę przodem i nagle czuję spory ból w prawej dłoni. Myślę co jest? A tu nagle powtórny ból, jeszcze mocniejszy. Okazało się, że przejeżdżając pod linią wysokiego napięcia poraził mnie prąd. W jaki sposób nie mam pojęcia, ale czułem te kopnięcie w kierownicę, wystraszyłem się nie na żarty. Dobre pół godziny czułem ból w dłoni :| Dojeżdżamy do Pszczewa i marzymy tylko o kąpieli w jeziorze. Niestety jezioro pszczewskie to jeden wielki ściek, w dodatku brzeg usiany był kamieniami i szkłami. Pozostało nam sie tylko walnąć na trawie i odpocząć w cieniu. Wszystko co dobre szybko się kończy, chciałem uzupełnić trochę energii i zjeść snickersa, którego miałem w plecaku. Płynny smakował wybornie ale po chwili mało się nie udusiłem, prawie zakleił mi przełyk :/ Nie bawiąc się w szczegóły, było nieciekawie... :( Ehh taka mała pierdoła może zabić człowieka :|
W poszukiwaniu wody zdatnej do kąpieli meldujemy się nad Jeziorem Chłop, tam zasłużona kąpiel, odświeżenie się i plażing. Tego nam było potrzeba. Temperatura już dawno przekroczyła sto stopni.
Plażing nad jeziorem Chłop.

Droga do Trzciela staje się przysłowiowym krzyżykiem dla Jurka. Poprzeczne spękania, łata na łacie i inne cuda inżynieryjnej techniki naszych budowniczych dóg są istną katorgą dla szosówki. W oczach Jurka widać zniechęcenie i brak energii. Dojechaliśmy do Trzciela, zalegliśmy w cieniu pod sklepem i analizowaliśmy sytuację. Wypiłem litr soku pomidorowego w 30sek, ten smak ciągnął się ze mną ponad dwie godziny. Dał mi on duży zastrzyk energii, niestety Jurek nie dał się namówić, Jego ciało odmówiło posłuszeństwa. Po dłuższej chwili ruszamy dalej, ciągnę Jurka do Miedzichowa ale tam odcina mu prąd, jest nieciekawie. Ewidentnie zabrakło Jurkowi energii, brak jedzenia dał o sobie znać i praktycznie ściągnął go z roweru. Długi postój pozwolił na złapanie odrobiny mocy i poboczem starej A2-ójki ruszyliśmy w stronę Nowego Tomyśla. Wiedziałem, że to będzie meta dzisiejszej trasy, chciałem dociągnąć Jurka na pociąg, całkiem sprawnie siedział mi na kole ale w pewnym momencie straciłem go z oczu. Oglądam się, Jurka nie ma. Nawrót i cisnę z powrotem będąc bardzo złym na siebie, że dopuściłem do takiej sytuacji. Po kilkuset metrach - jest, odpoczywa w rowie. Telefon po pomoc techniczną nie odpowiada więc siła woli Jurek dojeżdża do leśnego parkingu i tam się rozstajemy. Ale zanim to nastąpiło długo czekałem na potwierdzenie tego, że po Jurka przyjedzie ktoś z rodziny. Bardzo chciałem zostać aż przyjedzie Jurka córka ale sam miałbym później spory problem z dostaniem się do domu. Upewniłem się, że będzie w dobrych rękach i ruszyłem dalej.
Dziękujemy sobie wzajemnie za cały spędzony razem dzień, za wspólną jazdę i jadę do domu. Jedyną opcją jaka mi pozostała aby przed zmrokiem dotrzeć do domu był pociąg z Nowego Tomyśla, więc pokręciłem się nieco po mieście, zajechałem na pkp i stamtąd Elf zabrał mnie do Poznania. Czułem się całkiem dobrze, miałem chęć wrócić na rowerze ale nie mam odpowiedniego oświetlenia aby jeździć po nocy :/

Dwa czynniki złożyły się na taki obrót sprawy jak dzisiaj. Mało jedzenie i potworny upał. Jazda w takiej temperaturze po szosie jest bez wątpienia wyzwaniem a My jechaliśmy ładnych kilka godzin. Na przysłość będzie to procentować. 

Jurek wielkie dzięki za zaproszenie do wspólnej jazdy, za towarzystwo, za mnóstwo ciekawych rzeczy o których mi po drodze opowiadałeś. Mam nadzieję, że będzie nam dane jeszcze nie raz przejechać niejedną trasę, tematów do gadania nie zabraknie :) Ale następnym razem żelaznym punktem wyjazdu będzie obiad :) Bez tego, nie jadę ;)

To była moja, bez wątpienia, natrudniejsza wycieczka pod względem pogodowym. Nie wiem jaka była odczuwalna temperatura ale jazda w takich warunkach jest cholernie ciężka. Tym razem dałem radę, ale innym razem to mi może odciąć prąd. Dlatego partner na długiej trasie jest na wagę złota :) Jeszcze raz dzięki Jurek za towarzystwo!

5,5 litra wody, litr soku pomidorowego. Dwie kromki chleba z serem, snickers, princessa, 7days, drożdżówka, dwa banany, jabłko, dwie gałki lodów. Na tym zajechałem :)

 








Dane wyjazdu:
221.00 km 0.00 km teren
09:29 h 23.30 km/h:
Maks. pr.:59.20 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:946 m
Kalorie: kcal

Znaj swój kraj :)

Sobota, 31 maja 2014 • dodano: 31.05.2014 | Komentarze 20

Cudze chwalicie swego nie znacie!
Wiatr trzeba polubić. Inaczej można tylko narzekać :)

P-ń - Zaniemyśl - Książ Wlkp - Nmnw - Żerków - Pyzdry - Miłosław - Środa Wlkp - P-ń
Trasa przejechana nieco różni się od tej na wykresie, o czym poniżej.

Wstałem o 6.30, wyjechałem o 9.30. A to śniadanie, a to kawka, a tak naprawdę nie mogłem się zdecydować gdzie jechać i czy w ogóle jechać w dłuższą trasę. Tak zwany poranny sobotni leń :) Koniec końców, spakowałem plecak i ruszyłem przed siebie. Bez mapy, bez większego planu, jedynie z ogólnym zarysem terenu w jaki chciałem jechać, zapisanym w głowie :) A było tak:

Z Poznania wydostałem się przez Drogę Dębińską, Starołękę i przez Czapury, Wiórek dojechałem do Rogalina. Pałac dalej w remoncie, więc dalej na Czmoń z myślą aby zajechać do Zaniemyśla. Pomyliłem jednak drogę i pojechałem przez Czmoniec i zanim się zorientowałem byłem już za Orkowem. Nawrót, droga przez pole i jestem w Czmoniu. Do Zaniemyśla w miarę sprawnie, pokręciłem się nieco po miasteczku, bardzo ładne, zadbane i przyjemne. Nad jeziorem zrobiłem sobie małą przerwę, zjadłem banana i w drogę. 

Prom na wyspę Edwarda w Zaniemyślu. Niestety nieczynny © rmk

Od Kępy Wielkiej do Solca jechałem cały czas wałem przecipowodziowym wzdłuż Warty. Przez kilka km byłem zupełnie sam na sam z pięknem przyrody. Mnóstwo ptactwa, piękne rozlewiska Warty, cisza, spokój, rower i Ja. 


Wał przeciwpowodziowy nad Wartą. Okolice Kępy Wielkiej © rmk



Rozlewiska Warty. Okolice Solca © rmk

Dojechałem wałem do Solca, gdzie był jeden z celów mojej wycieczki czyli most kolejowy nad Wartą. Przejechałem nim na drugą stronę, ciekawa sprawa :)


Most kolejowy nad Wartą w Solcu © rmk



Most kolejowy nad Wartą w Solcu © rmk

W Chociczy odbiłem w prawo aby dojechać do Książa Wielkopolskiego, zaliczając kolejną gminę do kolekcji. Droga prosta jak drut i non stop pod silny wiatr. Pojawiły się pierwsze oznaki zniechęcenia, usiadłem na ławce, zjadłem banana i myślałem co dalej zrobić...


Rynek w Książu Wielkopolskim © rmk

Chwila odpoczynku dobrze mi zrobiła. Nie wyjechałem przecież się zamartwiać i narzekać więc spiełem poślady i za chwil kilka byłem w Nowym Mieście. Kolejne foto ryneczku i kierunek na Żerków.


Rynek w Nowym Mieście © rmk

Przez Wolicę Nową i Wolicę Kozią, z ciekawym podjazdem po drodze, zameldowałem się w Żerkowie. Główny cel wycieczki osiągnięty :) Pokręciłem się trochę po miasteczku, które zrobiło na mnie duże wrażenie i spocząłem na kilkanaście minut w lodziarni. Jako nagrodę za wysiłek sprawiłem sobie najbardziej wypasionego gofra jaki był w ofercie. Był pysznyyyy! Posiedziałem, odpocząłem więc czas wracać do domu. Gdybym miał więcej czasu na pewno chciałbym mocno wyeksplorować Żerkowsko - Czeszewski Park Krajobrazowy. Przepiękne tereny, spore pagórki, duże przewyższenia bezwględne, super widoki, nic tylko jeździć i podziwiać. Sam Żerków jest dla mnie najładniej położonym miasteczkiem jakie dotychczas odwiedziłem w Wielkopolsce. Wszystki gorąco polecam te rejony!


Żerków i wieża telewizyjna w tle. Taką samą widzę z okna w Poznaniu :) © rmk



Rynek w Żerkowie © rmk


Żerków © rmk


Przepyszny gofr z lodziarni na rynku w Żerkowie © rmk

Jadąc z Żerkowa do Śmiałowa trafiłem na punkt widokowy z którego jest piękna panorama na doliną Warty. Niestety przez przypadek skaskowałem zdjęcia z tego miejsca :| Zaraz za punktem jest kapitalny zjazd, nachylenie prawie 10%, myślę że bez problemu można się tam rozpędzić do 70-80km/h. Nie znałem nawierzchni więc bałem się jechać więcej niż 60km/h ale i tak zabawa była przednia :) W Śmiałowie jest ładne muzeum im. Adama Mickiewicza ale niestety pocałowałem kłódkę, więc pojechałem dalej, w kierunku Pyzdr. Kręcąc sobie spokojnie za plecami miałem piękny widok na cały Wał Żerkowski.

Widok na Wał Żerkowski © rmk

Minąłem rzekę Prosnę i...

Prosna © rmk

... i dojechałem do Pyzdr, miasta w którym pierwszy raz w historii użyto w Polsce artylerii. Poza tym jest tam ładnie położony klasztor Franciszkanów i w sumie to tyle :) Bez żalu ruszyłem dalej, w kierunku Kołatkowa, kolejnej gminy do zdobycia. 

Zespół klasztoru Franciszkanów (XIV-XVIII w.) w Pyzdrach © rmk

Przy drodze na Kołatkowo, przed Borzykowem napotkałem ciekawą rzecz. Jest to odtworzony posterunek graniczny z 1815 roku, dzielący nasz kraj pomiędzy dwóch zaborców. W tym miejscu kiedyś była granica...

Granica pomiędzy zaborcami, Borzykowo © rmk

Dla mnie w tym miejscu również była granica. Pomiędzy mocnym bocznym wiatrem a mocnym wiatrem prosto w twarz... Od tego momentu zacząłem walkę nie tylko z samotnością na trasie ale z cholernie upierdliwym wiatrem. Ponad 70km do domu i wszystko pod wiatr. Założyłem słuchawki, włączyłem mp3-ójkę i skupiłem się na jeździe, kręceniu równym tempem i nie oglądaniu się na przeciwności. Było ciężko... W Miłosławiu byłem pełen nadziei, że wzorem browaru Czarnków jest jakiś sklep firmowy browaru Fortuna ale srodze się zawiodłem. A taką miałem ochotę na czarną fortunkę prosto z browaru :| Odpocząłem chwile na ławce na ryneczku i kurs na Środę Wlkp.

Browar Fortuna, Miłosław © rmk

Droga przez Winną Górę i Szlachcin całkiem przyjemna, ale jakość asfaltu pozostawia wiele do życzenia. Ręce zaczęły mi cierpnąć, dupa powoli wołała o pomoc... 

Winna Góra © rmk

W Środzie Wlkp postanowiłem sobie w końcu zrobić dłuższy odpoczynek. W przjemnej restauracji na rynku zjadłem pysznego i wielkiego schabowego z młodymi ziemniaczkami, wypiłem kawkę i zregenerowałem siły. W sumie miałem za sobą ok. 180km bez większych przerw, nie licząc gofra w Żerkowie. 

Wieża ciśnień i pomnik Jana Henryka Dąbrowskiego. Środa Wlkp © rmk


Rynek w Środzie Wielkopolskiej © rmk

Dobrze się siedziało ale trzeba było wracać do domu, było już przed 19.00 więc czas naglił. Bocznymi drogami dokulałem się do Tulec, stamtąd do Szczepankowa i przez Maltę do domu, do którego dotarłem już po zachodzie słońca.
Zachód słońca nad Maltą, Poznań © rmk

Wycieczka się udała, trasa ciekawa pod względem przyrodniczym i krajobrazowym. Kolana mnie bolały na koniec, kombinowałem z ustawianiem siodełka ale dawało to skutek tylko na krótką metę. Muszę coś z tym zrobić.
Kolejne przejechane ponad dwieście kilometrów w tym roku bardzo cieszy, jestem bardzo zadowolony z tego, że tak dużą przyjemność sprawia mi pokonywanie długich dystansów rowerem. Dzięki temu mogę odkrywać miejsca o których nawet nie wiedziałem a które są bez wątpienia warte tego aby je odwiedzić. Jak to mówią - swego nie znacie, cudze chwalicie. Chcę to zmienić :)

Zaliczone gminy: Zaniemyśl (89), Krzykosy (90), Książ Wielkopolski (91), Nowe Miasto (92), Żerków (93), Pyzdry (94), Kołatkowo (95), Miłosław (96), Środa Wielkopolska (97)








Dane wyjazdu:
133.20 km 0.00 km teren
05:06 h 26.12 km/h:
Maks. pr.:41.10 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:515 m
Kalorie: kcal

Lednicki Park Krajobrazowy i kawałek dalej :)

Sobota, 24 maja 2014 • dodano: 24.05.2014 | Komentarze 7

Nastawiłem sobie budzik na 6-tą ale wstałem po 8-mej. Kompletnie nie miałem chęci na nic, jedyne na co miałem ochotę to słodkie nicnierobienie. Zjadłem śniadanie, zrobiłem sobie kawę i dotarło do mnie, że przecież szkoda życia na siedzenie w domu ;) Popatrzyłem za okno i szybka decyzja, jadę. Wymieniłem linkę przerzutki, dopijając kawkę, spakowałem plecak i w drogę. Komputer zwariował i nie chciał się uruchomić rano, więc trasa na azymut i obserwowanie chmur. Padło na Lednicki Park Krajobrazowy.

Szybkie tempo na starej 5-tce, mał ruch więc jechało się super. Wstąpiłem po drodze do Uzarzewa obejrzeć drewniany kościół, trzeba przyznać, że ładny. Przed Pobiedziskami dopadła mnie burza ale tym razem zdążyłem się schować. Około 20 minut przesiedziałem w zakładzie wulkanizacyjnym ciesząc się, że jestem suchy :) Po burzy wstąpiłem na chwilę do cukierni na rynku w Pobiedziskach, zawsze tam jest sporo ludzi i nie inaczej było tym razem. Skoro jest popyt to musi być smacznie pomyślałem i przeczucie mnie nie myliło :) Pyszne ciastka, będąc w okolicy trzeba koniecznie odwiedzać :) Dalej szybkim tempem do Lednogóry, na wysokości Siemianowa spotkałem na trasie XV Gnieźnieński Rajd Rowerowy. Nie wiem ilu uczestników jechało ale na moje oko 150 rowerzystów. Fajnie spotkać taką bandę na rowerach, z jednym zastrzeżeniem - jechałem "pod prąd" i musiałem śmigać w większości po trawie. Rajdowcy jechali sobie nieśpiesznie całą szerokością drogi w większości mając w poważaniu, że ktoś jedzie z naprzeciwka... Tak czy inaczej ładny widok, okazało się że mijałem nawet kilku rowerzystów, których kojarzę z bikestats :) Ale skojarzyłem to dopiero teraz :| Wstąpiłem też po drodze na Wzgórze Waliszewskie, które kiedyś widziałem na zdjęciach u Grigora. Ładny widok się rozpościera z tej góreczki na okoliczne pola i wioski.

Tempo miałem cały czas bardzo dobre więc postanowiłem zaliczyć najbliższą niezdobytą gminę w okolicy i pokręciłem do Kłecka. W Kłecku pomyślałem sobie, że Mieleszyn blisko więc też odwiedzę :) W Mieleszynie patrzę na mapę, Rogowo blisko, Janowiec, Mieścisko... Ale odpuściłem, miała być tylko setka, a już teraz wiedziałem, że będzie min. 130. Zabrałem się w drogę do domu i spotkałem rowerzystę, który właśnie startował w drogę z domu. Pogadaliśmy krótko i okazało się, że jedziemy w tym samym kierunku, więc kręciliśmy razem. Grzesiek, bo tak miał na imię, kiedyś ścigał się w mtb, teraz na fullu dawał mi mocne zmiany po 32-33km/h :) Jechało się świetnie ale w Imiołkach się rozstaliśmy, każdy w swoją stronę. Pokazał mi fajną trasę przez Polską Wieś oraz nakreślił całe plany okolic za co serdecznie mu podziękowałem. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy na trasie. Zajechałem zrobić foto Bramie Tysiąclecia i już bez zatrzymywania jechałem do domu starą 5-tką. Od Pobiedzisk wiatr prosto w twarz i odcięło mi prąd. Totalna niemoc, dokulałem się do Poznania na oparach, średnia prędkość spadła prawie o 3km/h. Źle dzisiaj gospodarowałem jedzeniem i piciem, taki stary a taki głupi.

Wyjazd fajny, w sumie bez planu ale tak jest najlepiej. Pogoda całkiem całkiem a miał być mały armageddon.

Poznań - Pobiedziska - Lednogóra - Kłecko - Mieleszyn - Pola Lednickie - Pobiedziska - Poznań

Zaliczone gminy: Kłecko (89), Mieleszyn (90)

Kościół św. Michała Archanioła w Uzarzewie,
Kościół św. Michała Archanioła w Uzarzewie, © rmk

Kościół św. Michała Archanioła w Uzarzewie,
Kościół św. Michała Archanioła w Uzarzewie, © rmk

Wiatraki w Moraczewie
Wiatraki w Moraczewie © rmk

Szlak Piastowski, Lednogóra
Szlak Piastowski, Lednogóra © rmk

Wzgórze Waliszewskie 125 m n.p.m
Wzgórze Waliszewskie 125 m n.p.m © rmk

Rynek w Kłecku
Rynek w Kłecku © rmk

Mieleszyn, miejscowe centrum rozrywki ;)
Mieleszyn, miejscowe centrum rozrywki ;) © rmk

Brama Trzeciego Tysiąclecia, Pola Lednickie
Brama Trzeciego Tysiąclecia, Pola Lednickie © rmk

Pola Lednickie, Jezioro Lednickie
Pola Lednickie, Jezioro Lednickie © rmk